- Dymitr. Możesz mnie w końcu puścić?- spytałam po raz dziesiąty, próbując mu się wyrwać.
- Roza. Aż tak chcesz ode mnie uciec?
- Nie, ale Lili zaraz wstanie i pewnie chciałaby coś zjeść.
- Poczeka. Jeszcze nie skończyłem ci dziękować.
Westchnęłam zrezygnowana i odwróciłam się. Ujrzałam mojego boga. Po chwili znowu jęknęłam, ale z rozkoszy. Już nie chciałam mu uciec. Ukochany już dwie godziny "dziękował" mi za pocieszenie w nocy i wszystko co dla niego zrobiłam. Wymyślił wiele sposobów. Od kąpieli z masażem, przez pieszczoty w łóżku, oglądanie filmów, przytulanie, kończąc w łóżku. Kochaliśmy się przynajmniej trzy razy. On jest niesamowity.
Po kolejnym wspólnym dojściu, leżeliśmy mocno wtuleni.
- Roza. Czym ja grzeczny zasłużyłem sobie na takiego anioła?- chyba bardziej pytał siebie.
Mimowolnie parsknęłam śmiechem.
- Znowu zaczynasz?- spytałam, próbując się uspokoić.- To ja mam więcej powodów do takiego pytania.
- Po prostu szukam przyczyny mojego szczęścia w sobie. W swoim życiu, postępowaniu, ale nic nie umiem znaleźć. Cała moja radość jest z tobą.
- Ty też masz w to spory wkład. I nie zaprzeczaj.- powiedziałam, gdy już otwierał buzię.- A zauważyłam, że już nie chodzisz do kościoła. Nie musisz już myśleć nad swoim życiem w spokoju, jak Kiedyś mi mówiłeś?
Zaczął się zastanawiać. Wszystkie strzygi były kiedyś żyjącymi istotami.
A my musimy je zabijać. Kiedyś mi wyznał, że na myśl o tym, robi mu się smutno i idzie do kaplicy. Tam znajduje spokój.
- To prawda,- odezwał się w końcu.- mówiłem, ale mówiłem też, że o wiele spokojniejszy jestem przy tobie. A teraz mam cię na zawsze.- popatrzyłam na niego zdziwiona.- Co Roza? To że działał urok, nie znaczy, że to nie jest prawda. Przy tobie mogę być sobą, a nie wiecznie czujnym i poważnym strażnikiem. Nienawidzę tego, ale już się przyzwyczaiłem. Teraz twoje zadanie, żeby mnie odzwyczaić.
- Zawsze lubiłam podejmować się niemożliwego.- powiedziałam z uśmiechem.
- Bez przesady. Tak trudnym przypadkiem nie jestem.- Popatrzyłam na niego z po wątpieniem.- Aż tak źle?
- Gdyby nagrać cię w obecności kogoś, a zwłaszcza Lissy, a później porównać do jakiegokolwiek dnia z naszego miesiąca miodowego, to poznajemy dwie różne kategorie. O i jeszcze jest "Dimka".
- Dimka?! Nie mówiłaś tak do mnie.- zauważył zdziwiony.
- I nie będę. Chodzi mi o twoją rodzinę. Jak z nimi byliśmy, poznałam całkiem innego Dymitra, takiego ich. Który zapomniał o służbie, zanurzył się we wspomnieniach i chciał pokazać swojej dziewczynie, łamane przez narzeczonej,- mimowolnie się uśmiechnął się.- inny kawałek siebie. Swoje dzieciństwo. Jest trochę inny, ale można go podpisać pod "Towarzysz".
- Zgaduję, że to ten twój.
- A znasz kogoś innego, kto tak na ciebie mówi?
- Nie.
- A tylko by spróbował.- pogroziłam mu palcem. On złapał moją dłoń i go pocałował.
- Błagam cię Roza, nigdy się nie zmieniaj.
- Każdy się zmienia. Ja już jestem inna.
- Ale ty nie powinnaś. Jeszcze nie jest za późno.
- To czemu mam zmienić ciebie?- spytałam podchwytliwie.
- Nie zmienić, a pomóc być przy innych, jak przy tobie. I nie krępować się, oznajmiać światu jak bardzo Cię kocham.
Już chciałam odpowiedzieć, kiedy zaburczało mi w brzuchu. I to dość głośno, bo aż mój mąż się zaśmiał.
- Może jednak pójdę zrobić to śniadanie.- stwierdził przez śmiech. Podniósł się i ruszył do drzwi.
- Tak, to dobry pomysł.- uśmiechnęłam się promiennie. Ale mina mi zrzedła, gdy stanął przy drzwiach.- Towarzyszu, nie zapomniałeś o czymś?- lustrowałam wzrokiem jego umięśnione, nagie ciało. Jest piękny. Jest boski. I jest mój. Więc nie może paradować po domu z ośmioletnią dziewczynką, bez ubrania. On oczywiście udawał, że nie wie, o ci mi chodzi. Znacząco popatrzyłam na garderobę.
- No już dobrze.- poddał się i wszedł do pokoju obok.
Po kilku minutach wyszedł z niego w jednej z nowych koszulek i spodniach do kolan.
- A ty co tak leżysz?- popatrzył na mnie.
- Podziwiam mojego boga.- uśmiechnęłam się kusząco.- Nie powiem, ładny widoczek.
Dymitr pokręcił głową z rezygnacją. Ale w tej atmosferze, nawet on nie umiał zachować powagi. Podszedł do mnie i dał mi słodkiego całusa. Chciał się odsunąć, ale złapałam go za koszulkę i przyciągnęłam, pogłębiając pocałunek. Wyczułam jego zdziwienie, ale szybko poddał się przyjemności. Oparł dłonie na poduszce, po bokach mojej głowy.
- Teraz możesz iść.- wciąż trzymałam go blisko siebie za ubranie. Oddychaliśmy szybko.
- A kto powiedział, że chcę?- z cwanym uśmiechem nachylił się po kolejnego całusa, ale ja go zatrzymałam.
- Jeśli zrobisz to jeszcze raz, nie wypuszczę cię, a potem zjem z głodu.- powiedziałam z powagą.
- No to ja może uciekam, zrobić ci coś do jedzenie.- udał wystraszonego.- Skoro bez skrupułów zjadłabyś mnie, to musisz naprawdę być głodna.
- No właśnie więc uważaj.- pogroziłam mu palcem.- Bo w złym humorze bywam niebezpieczna.
- A teraz jesteś w złym humorze?- Spytał zadziornie.
- Nie, ale coś czuję, że jeśli szybko nie nakarmię naszych dzieci, to sprawią, że będę.
- Chyba będą bardzo podobne do ciebie.
- Czemu tak myślisz?- zaciekawiłam się.
- A tak sobie.- powiedział i dał mi całusa w czoło.- za godzinę zejdźcie z Lili na dół.
Patrzyłam jak wychodzi. Nie chciało mi się jeszcze wstawać, ale zmusił mnie do tego telefon. Podniosłam się i odebrałam.
- Rose Hathaway-Bielikow. Słucham.- powiedziałam oficjalnie.
- Witaj Rose.- usłyszałam kobiecy głos z silnym, rosyjskim akcentem, którego nie spodziewałam.
- Jewa?!- wykrzyknęłam zaskoczona.
- Ciiii!!- zbryzgała mnie. Aż się skupiłam. Już rozumiem, dlaczego Dymitr bał się nagrabić u niej.- Tak to ja. Mów mi babciu.
- Pozwolisz, że jeszcze się z tym wytrzymam.
- Jak wolisz. Jest gdzieś niedaleko mój wnuk?
- Nie. Ale mogę go zawołać.
- Nie. Chciałam porozmawiać z tobą. Kochasz Dimke?
- Ponad wszystko.- co to za pytanie?
- Grozi mu niebezpieczeństwo.- wystraszyłam się. O co chodzi?- Tylko ty możesz mu pomóc.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie nie nie i jeszcze raz nie. Dlaczego w takim momencie? Co grozi Dymitrowi? Teraz muszę czekać na następny? Dzięki tobie nie zasne. Rozdział świetny. Ale jeśli coś się stanie Dymitrowi to się policzę z tobą. Czekam na następny i życzę weny.
OdpowiedzUsuńHej, ej, ej! Tego nie było w planach! Nie! Dymitr ma być bezpieczny! Powiedzcie błagam ze to"niebezpieczeństwo" to jakaś strzyga, albo coś. Nic poważniejszego. Albo się skaleczy, ewentualnie w najgorszym przypadku złamie sobie coś. Tfu tfu. Ale nic gorszego! Karinga! Wyjaśnisz nam to?!?!
OdpowiedzUsuńA teraz skupmy sie na znacznie milszej części rozdziału... Aw... Też bym chciała taki poranek! Dymitr dziękujący Rose to takie... 💙💙💙 matko ja tez tak chce!
Pozdrawiam. Rozdział świetny. Czekam na kolejny. Życzę weny.
Naprawdę? W takim momencie?
OdpowiedzUsuńNie masz serca człowieku...
;)
I znów coś zaczyna się dziać. 😄 Wiedziałam, że nie może być tak cudowne przez cały czas. Mam tylko nadzieję, że nikomu nic się nie stanie poważnego.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, jak zawsze. ALE serce mi stanęło kiedy przeczytałam ostatnią konwersację. Co to ma być?! Dymitr w niebezpieczeństwie? To musi być jakiś błąd, albo błachostka. Oby nic mu się nie stało... Jejku już nie mogę się doczekać następnego, życzę duuużo weny :)
OdpowiedzUsuńJak zawsze. Na początku pięknie i romantycznie, a później coś od czego serce przestaje bić. Tak nie wolno. Nie chcę wylądować po raz trzeci w szpitalu. Życzę weny 😊
OdpowiedzUsuńCo tu do cholery robi Jewa? I to z jakimi informacjami? I jeszcze to głupie pytanie, czy Rose kocha Dimkę. Szanowna Jewo, wyobraź sobie, że ona go kocha.. Łał! Odkrycie.. No dobra, lepiej gadaj co z Dymitrem, a ja i Rose zrobimy wszystko, by mu włos z głowy nie spadł Pozdr. I życzę wenny
OdpowiedzUsuń