W sypialni postawił mnie na ziemi i wyszedł.
Zdziwiło mnie jego zachowanie. Wzruszyłam tylko ramionami i skierowałam się do łóżka. Może to tam poda mi obiad. Nagle przystanęłam, patrząc na turkusowy materiał na pościeli. Uznała bym go za jaką nową poduszkę, lub złożoną kołdrę, gdyby nie przyszyte do niego małe perełki i złoty łańcuszek. Po kilku minutach uświadomiłam sobie, że jest to jedna z moich sukienek. Co się ze mną dzieje? Jako strażniczka powinnam od razu kojarzyć fakty. Martwiło mnie, że coraz częściej łapię się na nieuwadze, którą mogłam przypłacić życiem swoim, a w najgorszym wypadku Lissy. Może to przez zmęczenie? Niewiele myśląc chwyciłam kieckę i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki, ale dokładny prysznic. Tak jak liczyłam, orzeźwiająca woda obudziła mnie i moje czułe zmysły. Po wytarciu się do sucha założyłam sukienkę. Dostałam ją od wtedy jeszcze chłopaka, na jedną z randek. Była długa do ziemi, składająca się z ciemnego materiału przy ciele i kilku zwiewnych, tiulowych warstw. W pasie luźno zwisał złoty łańcuszek, miejscami przyszyty do tkaniny, tworząc wzór odwróconych łuków. Pod biustem i wzdłuż górnego brzegu sukienki przyczepione były, w równym rządku perełki. Całość trzymała się na cienkich ramiączkach z falbankami na szczycie. Na piersiach tiul był ciasno ściągnięty i jedna strona znikała pod drugą. Rozwiewały się dopiero od pasa w dół.
Rozpuściłam włosy, wysuszyłam i nasmarowałam różnymi kosmetykami. Dzięki temu stały się miękkie lśniące i ładnie pachniały. Mam nadzieję, że Dymitr też tak uzna. Spięłam je w ulubiony sposób męża. Na koniec makijaż (uznałam, że skoro mam urlop, mogę nałożyć trochę więcej perlistego cienia do oczu i różu na policzki) i perfumy. Jego ulubione. Specjalnie do nich dobrałam kosmetyki do włosów, tak żeby uzyskać zgodną kompozycję zapachów, współgrającą z wonią mojego ciała. Nie musiałam dużo używać. My dampiry mamy tak samo wrażliwe powonienie, jak wampiry. Wzięłam do serca uwagę Iwaszkowa o mocy zapachów z przed prawie roku. Wtedy, gdy prawie straciłam przyjaciół...
Odepchnęłam od siebie ponure myśli, zakładając na rękę czotki, znak strażnika rodziny Dragomir, i wróciłam do sypialni. Kąpiel zajęła mi pół godziny. Ale zanim zeszłam na dół, z szuflady wyjęłam medalion od Dymitra, podarowany mi na naszą rocznicę i zapięłam na szyi. Na końcu znalazłam kopertówkę pasującą do sukienki i spakowałam w nią komórkę i sztylet. Domyśliłam się, że dziś jemy po za domem.
Gdy upewniłam się, że jestem gotowa, zeszłam na dół. Jednak nic nie wskazywało na obecność mojego ukochanego. Żadnego odgłosu.
Cisza.
Nagle poczułam znajomy zapach mojego uosobienie ideału mężczyzny. A raczej jego wody kolońskiej. W tym samym momencie po biodrach zaczęły jeździć mi silne dłonie.
- Ładnie pachniesz.- Dymitr zaciągnął się mieszanką moich trzech zapachów. Jęknęłam z żalu, kiedy puścił mnie i odwrócił w swoją stronę. Ale nie zwrócił na to uwagi, zajęty podziwianiem mnie.- I jeszcze lepiej wyglądasz. Nie da się tego opisać... Po prostu bogini w pełnej okazałości.- jego oczy błyszczały podziwem i pożądaniem. Nagle padł przede mną na kolana, całując moje dłonie.- Moja własna bogini, którą pragnę wystawiać na każdym kroku i przez całe życie.
Sam nie wyglądał gorzej. Bogini musi mieć swojego boga. Mój właśnie klęczał przede mną w białych spodniach i niebieskiej koszuli. Ubrał się kolorystycznie do mojej sukienki. Uznałam, że trzeba podziękować królowej za służących, którzy opiekowali się domem pod naszą nieobecności. Gdyby nie oni, na kolanach ukochanego już gościły by czarne plamy. O czym ja myślę?! Mam osiemnaście lat i zamieniam się w kurę domową.
Po chwili mój mąż podniósł się i pocałował mnie tak namiętnie, że za kręciło mi się w głowie. Gdyby mnie nie podtrzymał, upadłabym. Nie wiem ile tak staliśmy złączeni w pocałunku. Dla mnie mogło to trwać nawet cały dzień.
Gdy byłam w stanie ustać na nogach złapał mnie za dłoń. Grzecznie poszłam za nim na dwór. To co, a raczej kogo zobaczyłam wprawiło mnie w zdziwienie.
- Witaj pani Bielikow.- uśmiech zagościł na dobrze znanej mi twarzy.
- Sid?! Co ty tu robisz?- przytuliłam przyjaciółkę.
- Z kilkoma innymi alchemikami zostaliśmy wezwani do tej sprawy na Dworze.- uśmiechnęła się słabo.- Mam nadzieję, że to nie doda nam obowiązków. I tak trudno chronić waszą tajemnice. Wiecie ile jest takich Rose, które biegają po mieście i zabijają strzygi, nie myśląc co by było gdyby ktoś znalazł ciała? Choć trzeba przyznać, że po dekrecie dotyczącym dampirów, znacząco zmniejszyła się ich ilość.
- Ok, a tutaj jesteś dlatego, że...?
- Zaprosiłem ja.- od tyłu przytulił mnie ukochany, który przez czas naszej małej wymiany zdań zamykał drzwi.- Jest dzisiaj naszym szoferem.
- Czyli, że chcesz dzisiaj zaszaleć?- pocałowałam go w policzek.
- Kieliszek, czy dwa wina nie zaszkodzą.- poprowadził mnie do samochodu. Usiedliśmy na tylnych siedzeniach, w czasie gdy Sydney odpaliła silnik. Siedzieliśmy mocno wtuleni, co jakiś czas szepcząc sobie słodkie słówka, za które dostawało się causa. Tak przeszły nam dwie godziny. Widać było, że Dymitr starannie wszystko przygotował. Inaczej pojechali byśmy do pierwszej lepszej restauracji.
Oglądałam z zaciekawieniem i podziwem wielkie budynki wielkiego miasta. Wszędzie było mnóstwo neonów i świecących witryn sklepowych. Zatrzymaliśmy się przy bardzo ekskluzywnej restauracji. Z Sydney umówiliśmy się za trzy godziny. Czyli, że to nie będzie krótki obiad. Ukochany wprowadził mnie przez drzwi i skierowaliśmy się do kelnerki. Po odszukaniu podanego nazwiska, zaprowadziła nas do stolika.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cudowne zakończenie tygodnia, wraz ze wspaniałym rozdziałem. ;D Cieszę się, że chociaż tobie dopisuje wena. Moja chyba wyjechała na wakacje. :'C Pozdrawiam gorąco.
OdpowiedzUsuńNie martw się. Wakacje jeszcze daleko. Tak samo koniec miesiąca. Mam nadzieję, że do tego czasu wróci ci wena. Łatwo poszło, łatwo przyjdzie. :-D
UsuńJaki romantyczny. Świetny. Życzę weny i czekam na następny
OdpowiedzUsuńPani Bielikov jak to cudownie brzmi. Jaki cudowny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny.
Prawda? Cudne z nich małżeństwo.
UsuńZgadzam się. Pani Bielikow bez perfecto! A co do rozdziału... Super! Czekam na więcej. I miło widzieć Sydney... 💙💙💙
OdpowiedzUsuńPani Bielikow.. Aww zawsze marzyłam skrycie, by Rose się tak nazywała. Posuje to do niej..
OdpowiedzUsuń