Po powrocie nakarmiłam dzieci i z ukochanym je przebraliśmy. Wykorzystaliśmy nasze ostatnie zakupy. Oboje pięknie wyglądali. To był dobry wybór. Następnie poszliśmy na trening. Z każdym następnym, szło mi coraz lepiej. Już nie tak łatwo było mnie powalić, jednak Bielikow nadal zostawał po za zasięgiem ziemi.
- W końcu przytulisz się do tej trawy, towarzyszu.- obiecałam, gdy wracaliśmy.
- Wolę przytulać ciebie.- powiedział, obejmując mnie w pasie ramieniem.
Po prostu nie da się na niego gniewać. Jednak ja postanowiłam udawać.
- Będziesz mnie błagał o litość.- kontynuowałam.
- Tak jak ty na naszym pierwszym treningu.
- O nic cię nie błagałam!-żachnęłam się.
- W ogóle.- zaśmiał się.
- No właśnie nie.- stałam przy swoim.
- Ani trochę.
- Ani.
- Wcale.
- Nie.
- A ja jednak pamiętam, że tak.- uśmiech nie schodził mu z ust.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
Dzieci chyna bardzo bawiła ta wymiana zdań, ponieważ śmiały się i gaworzyły. Słodziaki.
- Czemu nie odpuścisz. Przecież oboje wiemy jak było.
- Bo ja nie odpuszczam. I wiem, że nie narzekałam.
- Na każdym treningu, zaraz po tym jak się spóźniłaś, prosiłaś bym ci darował, zrobił lżejszą naukę.
- Oj bez przesady. To była tylko taka luźna propozycja.
- Skoro tak mówisz.- poddał się.
- Ha! Mówiłam, że moje musi być na wierzchu.- ucieszyłam się.
- Oj Roza przegięłaś. W domu ci pokażę, czyje jest na wierzchu.- uśmiechnął się cwanie, a ja poczułam ciepło w dole brzucha.
Jak on na mnie wpływa. Jedno zdanie i pożerające spojrzenie, a ja cała płonę. On jest taki inny. Tajemniczy, a jednak dla mnie nie ma żadnych tajemnic. Chyba przełożymy rozmowę o jego ojcu na kiedy indziej. Dzisiaj i tak nie będziemy mieli czasu. Mamy wiele do nadrobienia.
Gdy posprzątaliśmy po obiedzie, Lili poszła się szykować do spania, a my zajęliśmy się maluchami. Oczywiście nie miały zamiaru nam ułatwiać zadania. Przy przebieraniu strasznie się wierciły, a później nie miały zamiaru zasnąć, choć robiliśmy co w naszej mocy. Przeczytaliśmy im dwie książki, na zmianę, kołysaliśmy na rękach, nucąc kołysanki i powiesiliśmy pozytywkę z zabawkami. Nic. Bliźniaki tylko patrzyły na nas swoimi wielkimi oczkami i uśmiechały się rozkosznie. Szkoda, że nam nie było do śmiechu. Daliśmy im przerwę, żegnając się z Lili. Ona w odróżnieniu od urwisów szybko odpłynęła. A ja wpadłam na pomysł.
- Dymitr, idź jeszcze spróbuj uśpić dzieci.- poleciłam strażnikowi, gdy cicho zamknęliśmy drzwi od pokoju dampirzycy.
- A ty Roza?- spytał.
- Ja mam pomysł. Ale jeśli ci się uda, powiedz mi przez nianię elektroniczną. Wtedy przybiegnę najszybciej jak można towarzyszu.- , złapałam go za koszulę i ostatni me zdanie wymruczałam po rosyjsku, mu prosto do ucha.
W jego oczach zauważyłam pożądanie. Ale zanim zdążył choć coś powiedzieć, wbiłam się w jego usta. Całowałam go namiętnie i z pasją, ale krótko, aby dać ukochanemu posmak dzisiejszej nocy. Gdy się odezwałam od Rosjanina, poszłam w kierunku schodów.
- Roza.- usłyszałam i odwróciłam się do męża. Jego oczy błyszczały pożądaniem i byłam z tego bardzo dumna.- Mam nadzieję, że dzieci szybko zasną.- mruknął i z uśmiechem poszedł do sypialni.
Sama się uśmiechnęłam i zeszłam na dół. W kuchni nalałam do dwóch butelek mleka i je podgrzałam. Gdy było gotowe, sprawdziłam, czy nie jest za ciepłe i dołączyłam do ukochanego. Przez elektroniczną niańkę słyszałam, że wciąż wysila się nad dziećmi i tak było, kiedy weszłam do pokoiku. Pochylał się nad kołyską córki i prawie mnie nie zauważył.
- Księżniczko, proszę. Idź już spać. Roza to niemożliwe, żeby tak małe istoty miały tyle energii. Ile już je tak usypiamy?- spytał z desperacją, której jeszcze nigdy u niego nie słyszałam.
- Od 64 minut i 24 sekund.- powiedziałam, patrząc na zegarek.- Nie możliwe, małe dzieci sprawiły, że wytrwały i anielsko cierpliwy strażnik Bielikow czuje rezygnację. Weź to i daj Nastce.-podałam mu jedną butelkę.
- Przecież już jadły.- zdziwił się, ale ją wziął i podniósł córkę.
Ja zrobiłam to z Felixem. Nakarmiliśmy dzieci, które o dziwo wszystko wypiły. Jeszcze trochę pogaworzyły i zaczęły im się kleić. Przeczytaliśmy im jeszcze jedną bajkę i już spały.
- Roza, jak ty tego dokonałaś?- spytał strażnik, zamykając drzwi pokoiku.- Myślałem, że nigdy nie zasną.
- Kobieta, u której się wychowywałam, dawała mi ciepłe mleko z miodem na sen. Im wolałam dać tylko to pierwsze, ale i tak zadziałało.
Ukochany podszedł i złapał mnie za biodra.
- To teraz mamy czas tylko dla siebie.- pocałował mnie czule i z lekką natarczywością.
- O nie, nie, nie, skarbie.- odsunęłam go od siebie.- Tak łatwo nie ma. Najpierw idziemy się kąpać. Osobno.- dodałam, gdy zaświeciły mu się oczy.
Zanim zdążył mnie na nowo przyciągnąć do siebie, uciekam do łazienki. Mogłam sobie wyobrazić, jak wzdycha zrezygnowany.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cudowny rozdział... 💖 💖 💖 wspaniały i ciekawy. Czekam na następny i życzę weny 💖
OdpowiedzUsuńNo nie kończ teraz! Ja juz się nastawiłam na wieczór Rose i Dymitra! Dzieciaki, fakt słodkie 😍, ale kurczę.. Żeby nie dać rodzicom zająć sie sobą. Nie ladnie Słodziaki 😅😍💖💖
OdpowiedzUsuńCzekam na następny
Ej no dawaj kolejny. Super. Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńCholera, no nie w takim momencie no!
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział... 💖 💖 💖 wspaniały i ciekawy. Czekam na następny i życzę weny 💖
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3
OdpowiedzUsuń