- Dymitr.- podszedł do nas Hans i klepnął mojego męża w plecy.- Już myślałem, że nie zaszczycisz nas swoim towarzystwem.- Teraz spojrzał na mnie.- I nasza piękna, odważna Rose. Przyszłaś pożegnać swojego Rosjanina?- zaśmiał się.
- Muszę się upewnić, że będzie bezpieczny. Przed strzygami i innymi dziewczynami.- teraz śmialiśmy się oboje.
- Spokojnie Hathaway. Nie będzie miał czasu na wyrywanie lasek. Po za tym pewnie o żadnej nie pomyśli. A jak się czujesz?- wymownie spojrzał na mój brzuch.
- Ty wiesz?!- zdziwiłam się.
- Tak. Dymitr mi powiedział. Wręcz to z niego wycisnąłem, choć bronił się dzielnie przez cały czas. Ale nikomu nie powiem. Wręcz wam gratuluję.
- Dzięki. Czuję się świetnie.
- Który to miesiąc?
Zaczęłam liczyć w pamięci. Nie byłam pewna. Jak dla mnie sam miesiąc miodowy mógł trwać tydzień lub dwa lata. Wyprzedził mnie mąż.
- Połowa czwartego.- no tak. On już liczy dni do porodu. No mniej więcej.
- To dobrze. No to co? Zostawię was teraz samych. Muszę sprawdzić czy chłopaki są gotowi do startu. Hej,- popatrzył na moje nogi. A dokładnie na kogoś za nimi.- a co to za urocza dziewczynka?
- To moja siostra Lili.- odsunęłam się i popchnęłam mała do przodu.
- Dzień dobry.- przywitała się grzecznie.
- Witaj kochanie. Zgaduję, że od strony ojca.- te słowa strażnik skierował do mnie.
- Tak. Kolejna panienka Mazur.- potwierdziłam.
- Może w przyszłości będziesz jedną z nas, co? Służba na Dworze u boku siostry.
- Tak.- oczy dziewczynki
- Tak.- oczy dziewczynki błysnęły, jakby znalazła cel w życiu. Mówiła głosem pełnym pewności siebie.- Będę kiedyś tak dobra jak Rose i Dymitr. A wtedy żadnej strzygi nie będę się bała.
- To wspaniale.- zadumał się na chwilę, przyglądając się małej z zainteresowaniem. Jak każdy zachwycił się nią. Miała w sobie jakiś urok osobisty, którym nawet największych twardzieli rozczulała i owijała wokół małego palca. W przyszłości złamie wiele chłopięcych serc.- Ciekawe czy na tak samo cięty język, jak siostra.
- Dla twojego dobra, uznam to za komplement.- wszyscy się roześmiali.
- Spokojne. Bielikow na pewno nie będzie miał mi za złe drobne żarty, prawda?
Jednak nie dałam ukochanemu szansy na odpowiedź.
- Ale mi wcale nie chodzi o Dymitra. Poczekaj tylko jak urodzę i wrócę do formy. Tak ci tyłek skopię, że się przez tydzień nie pozbierasz.- w tej chwili użyłam całej brawura Rose Hathaway.
- Radzę ci uważać chłopie. Wkurzona kobieta daje popalić.- powiedział mój mąż, udając strach. Chciałam posłać mu ostrzegawcze spojrzenie, ale nie wyszło mi. Trudno udawać zdenerwowanie z uśmiechem na twarzy.
- Hathaway! Pamiętaj, że jestem wyżej rangą.- pogroził, jednak ciągle się śmiejąc.
- A ty zapominasz, że to mnie najmniej obchodzi. A po tych dziesięciu miesiącach będę potrzebowała naprawdę się wyżyć w walce. Mam zaznaczyć, że zgłaszasz się na ochotnika?- udałam, że w dłoniach trzymam niewidzialny notatnik i długopis. Strażnik zmarszczył brwi i zmrużył oczy. Myślał nad czymś chwilę, aż w końcu stanął wyprostowany i skłonił mi się lekko.
- To byłby zaszczyt, przygwoździć tak sławną strażniczkę do ziemi.- zadrwił ze mnie.- Przyjmuję wyzwanie.
- Jesteś bardzo pewny siebie.- zauważyłam.
- Wiem. No to do zobaczenia za pięć miesięcy na sali.- krzyknął przez ramię, wracając do samolotu.
- Słyszałeś go?! Bezczelny. Ja mu pokażę.- myśli, że mnie pokona? Niech się przygotuje na porażkę.
- To teraz masz większą motywację, żeby dać mu nauczkę.- Rosjanin ścisnął mnie mocniej ramieniem, którym objął mnie na wysokości barek.
Gdy Hans odszedł na bezpieczną odległość, mój ukochany zabrał rękę i dłońmi złapał mnie za ramiona. Popatrzył mi głęboko w oczy. Wiedziałam, że to ta chwila. Nagle bardzo zainteresowały mnie moje buty. Bałam się, że jeśli spojrzę w czekoladowy brąz jego tęczówek, nie zatrzymam łez. Dymitr podniósł moją głowę, tak abym jednak popatrzyła. Uśmiechał się delikatnie i słodko, a w jego oczach nie było nic poza miłością i szczęściem. Ani cienia smutku. Nie mogłam się powstrzymać i także na moich ustach zatańczył blady uśmiech.
- O wiele lepiej Roza.- szepnął.- Jesteś taka piękna, a zwłaszcza gdy się uśmiechasz. Proszę cię, żebyś się nie zamartwiała za bardzo. Nic mi nie będzie. Damy radę. Nie mógłbym cię tak zostawić kochanie.
- Zawsze będę się martwić. Wiesz o tym.- dlatego lecę do Bai. Ale nie powiedziałam tego na głos.
- Wiem skarbie. I dlatego tak bardzo Cię kocham. Nawet nie wiesz, jak trudno mi cię tutaj zostawić.
Wspięłam się na palce i cmoknęłam w usta. Nie czekałam długi na reakcję. Mąż przytulił mnie do siebie mocno i pogłębił pocałunek. Przekrzywiałam głowę, raz w jedną, raz w drugą stronę tak, żeby doświadczyć całej przyjemności z pożegnania, jakie mogłam teraz dostać. Pocałunki były mocne, namiętne i zachłanne, jakbyśmy chcieli ukraść cześć siebie.
Gdy strażnik w końcu się odsunął, dalej nie wypuszczał mnie z objęć. Wtuliłam się w jego tors, a on oparł policzek o moją głowę, bawiąc się moimi włosami.
- Roza tak bardzo nie chcę jechać. Kocham Cię całym sobą i nie chcę stracić. Ale jeśli nie wrócę...
- Wrócisz. Ja w to wierzę. Czemu ty nie?
- Doskonale wiesz, że tam może zdarzyć się wszystko. Chcę, żebyś pamiętała, że cokolwiek się stanie, zawsze będę przy tobie. Ukradłaś moje serce i teraz bez ciebie nie mogę żyć.
Do moich oczu napłynęły łzy, których nie dało się zatrzymać.
- Nigdy nie przypuszczałam, że będę płakać, żegnając jakiegoś mężczyznę. Ale proszę wróć. Masz dla kogo.- zsunęłam jego drugą dłoń ze swojej tali na brzuch.
- Och Roza...- w jego głosie było wiele bólu.- Kocham Cię tak bardzo, że to aż boli. Ale nie zamienił bym tego na nic w świecie. Ja tiebia liubliu Roza.
- Ja tiebia toże liubliu.- starałam się, ale głos i tak mi się załamał.
Płakałam jak bóbr. Jak ja bez niego wytrzymam? Dymitr zaczął szeptać mi na ucho po Rosyjsku i jak zawsze to mnie uspokoiło. Spokojna byłam tylko w jego ramionach.
To było najdłuższe pożegnanie w dziejach, ale dla mnie było o wiele za krótkie. Nie chciałam, żeby się kończyło. Popatrzyłam na niego. Na policzkach miał mokre ścieżki naznaczone przez łzy. Dla niego to też trudna chwila. Chwyciłam jego twarz i starłam kolejne krople, po czym pocałowałam go. Wiem, na następny pocałunek muszę czekać tydzień. Nie wiadomo kiedy dokładnie skończy się akcja. Ani jak. Mój ukochany też miał tego świadomość i nie marnował naszych ostatnich minut razem. Oderwaliśmy się od siebie, gdy oboje byliśmy pewni, że żadne z nas nie rzuci się za drugim z płaczem.
Dymitr kucnął przy swojej młodej szwagierce. Ta wtuliła się w niego, jakby nigdy nie miała go puścić. I chyba tak było. Po kilku minutach w końcu go puściła.
- Bądź grzeczna i słuchaj się siostry. I uśmiechnij się.- zmusił się na uśmiech, na co dziewczynka odpowiedziała tak samo. Mój mąż zaśmiał się cicho, ale szczerze.- Tak łatwo was obie rozśmieszyć. Będę tęsknić.
Wziął małą na ręce i zakręcił się dookoła. Gdy się zatrzymał, dampirzyca cmoknęła go w policzek. Zdziwił się, ale oddał całusa. Następnie odstawił ją z powrotem na ziemi. Ostatni raz spojrzał na mnie, złapał w pasie i przyciągnął do siebie w namiętnym pocałunku. Zarzuciłam mu ręce na kark, a jego dłonie automatycznie zacisneły się na mojej tali.
- Kochanie, bądź ostrożny i uważaj na siebie. Nie chcę jechać do Rosji na twój drugi pogrzeb.- powiedziałam, gdy zdołaliśmy się od siebie odkleić.
- Dobrze Różyczko. A ty uważaj za kółkiem. Może przez ten czas zostaniecie na dworze? Tam są strażnicy. Będziecie bezpieczniejsze, a ja spokojniejszy. Mieszkanie wciąż należy do nas. Klucze są w moim biurze w biurku.
- Jeśli to cię uspokoi, to będę w bezpiecznym miejscu.
- Dziękuję Roza. Będę do ciebie dzwonił w każdej wolnej chwili.
- I dzisiaj, gdy tylko znajdziesz się w pokoju.- bardziej oznajmiła, niż zapytałam.
- Oczywiście. Ale jakby coś się działo, to też masz dzwonić. Zwłaszcza jeśli odezwał by się Robert.
- Będziesz wiedział pierwszy.- obiecałam.- A teraz idź, bo jeszcze chwila, a spakuję cię do samochodu i zabiorę prosto do domu.
Dymitr kiwnął głową. Pocałował mnie i Lili w czoło, po czym odwrócił się i poszedł do samolotu. Śledziłam uważnie każdy jego najmniejszy gest. Zanim zniknął w wejściu, odwrócił się i posłał mi całusa. Zrobiłam to samo i pomachałam mu. Moja siostra zrobiła to samo. Stałyśmy tam póki maszyna nie wystartowała.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ohhh...
OdpowiedzUsuńPiękne, romantyczne, pełne miłości, a jednocześnie bólu.
Gołąbeczki nie mogą się od siebie odkleić. To będzie chyba najdłuższy tydzień w historii.
Czekam na następny i życzę weny 😊
Pozdrawiam serdecznie 💖
Rycze! 😭😭😭😭 Wróć Bielikow! Dymitr nie wyjeżdżaj 😭😭😭😭😭
OdpowiedzUsuńNo i co zrobiłaś?!?!?
Rose! Leć do niego! No dalej! Pakuj się, powiedz to małej i lećcie! 😭😭😭
Czekam na następny
Dymitr wracaj!!! On ma wrócić teraz niech skacze ze spadochronem. Rozdział genialny ale jeśli coś się stanie Dymitrowi to będzie niemiło. Czekam na następny i życzę weny.
OdpowiedzUsuńBelikov, wracaj ! Ale już ! :( Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Gorąco pozdrawiam,
OdpowiedzUsuń~Zmey~
Nie lubię pożegnań :/ !!! Chcę następny by szybko o tym zapomnieć. A Ty, Rose leć szybko do Bai, bo inaczej jeszcze coś złego się stanie. Następny, proszę!
OdpowiedzUsuńPrawie się popłakałam czytając ten rozdział.😢 Ciekawa jestem czy Rose weźmie ze sobą Lili do Rosji? Pozdrawiam i życzę weny.
OdpowiedzUsuńRose weźe Lili przecierz jak rozmawiała z Jawą to muwiła że nie przyjedzie sama a jawa powiedziała że spokojnie może wziąść siostrę
UsuńNienawidzę pożegnań. Piękny rozdział^^
OdpowiedzUsuń