-Czyli jednak się wprowadzasz?- spytała Ashley, odprowadzając nas do drzwi.
Serce mi łamał widok tych smutnych kobiet. O dziwo jego ojca nigdzie nie było.
- Przykro mi mamo.- Jack'owi też było trudno.- Ale będę was odwiedzał.
- Będziemy.- szturchnęłam moroja w bok.
- Będziemy, będziemy.- uśmiechnął się, obejmując mnie ramieniem.
- Będę tęsknić.- przytuliła mnie Molly.
- Ja za tobą też.- zamknęłam ją w ramionach.
- Odsuń się od niej!- warknął już, niestety, znajomy mi głos.- Jeszcze ją mi zaczarujesz.
- Umiesz czarować?- spytała podekscytowana dziewczynka.
- Nie. On tylko tak... żartuje.- przeniosłam wrogie spojrzenie na pana domu.
- Co ty masz na głowie.- zmrużył oczy, patrząc na moje dzieło.
- Siostra mi zrobiła.- uśmiechnęła się, niezrażona surowym tonem głosu ojca.
- Siostra?!- uniósł jedną brew.
- Tak. Nastka jest moją dziewczyną, a kiedyś, jako moja żona będzie dla niej jak siostra.- mój ukochany objął mnie od tyłu, a ja zamruczałam przyjemnie.
Zeklos zmierzył nas wściekłym wzrokiem. Czy jest ze mną coś nie tak, skoro napawałam się jego stanem? Chyba nie. Uśmiechnęłam się triumfalnie.
- Żadnego ślubu nie będzie!- tupnął nogą.
- Jess...- próbowała go uspokoić Ashley, ale on ją odetchnął.
- To raczej ja decyduję, z kim się ożenię, a ty nie masz nic do gadania.- warknął mój chłopak, wzmacniając uścisk.
- Wy wszyscy jesteście porąbani! Nie widzicie, co ona wam zrobiła? To jakiś czar.- rzucił do mnie oskarżycielsko.- Mścisz się za matkę, ale to nic ci nie da. Pogódź się z tym, że ona nie żyje i odczep się od mojej rodziny.
Poczułam rosnący we mnie gniew i żal. Już otwierałam usta, ale przerwał mi głos pełen jadu, złości i gniewu. Nie, Jack nie był wkurzony. On był wkurwiony.
- Nawet nie wiesz o czym mówisz! Nie rozumiesz, co ona przeżyła! Co czuła! Jak śmiesz wspominać o tym w taki sposób, jak śmiesz wątpić w jej uczucia. Ty noc nie wierz, bo ty skurwielu nie wiesz co to miłość.
- Pff... miłość.- prychnął jego ojciec.- Myślisz, że ona coś do ciebie czuje? Jeszcze tydzień temu pieprzyłeś przypadkowe kurwy na ulicy, a teraz wielka miłość. Po za tym, jak tu się odzywasz do ojca?
- Ja nie mam ojca.- warknął i pociągnął mnie za sobą.
- Jack.- usłyszeliśmy z tyłu.
Po chwili do nóg kleiła mi się mała blondyneczka.
- Co się dzieje?- kucnęłam przy niej i objęłam ją ramionami.
Dopiero teraz zauważyłam, że płacze. Musiała się bardzo wystraszyć. Blondyn wsiadł już do samochodu.
- Za...zabierzcie mnie ze sobą. Ja...ja nie chcę tu być.- łkała
- To dobry pomysł.- podeszła do nas Ashley.- On jest wściekły jak nigdy. Nie uderzył nikogo z nas, ale teraz nic nie wiadomo.
- A ty?- zmartwiona spojrzałam na kobietę.
- A ja muszę go uspokoić. Zapiszę ją do akademii na stałe i tam tam zamieszka. Tam będzie jej lepiej. Jutro przywiozę jej rzeczy.
- Zgoda.- uśmiechnęłam się do małej, co odwzajemniła.
Zaniosłam ją na rękach do auta i posadziłam na tylnych siedzeniach. Następnie spojrzałam na Zeklosa za kierownicą, który się trząsł. Zaciskał dłonie na kole tak mocno, że aż mu knykcie zbielały
- Wysiadaj.- poleciłam.
- Co?- zmarszczył brwi, patrząc na mnie zdziwiony.
- Wysiadaj.- powtórzyłam.- Nie pozwolę ci teraz prowadzić. Jesteś cały rozdygotany.
Chciał coś powiedzieć, ale powstrzymał się, widząc mój wzrok. Z obciąganiem wysiadł, a ja go przytuliłam mocno. Poczułam jak się odpręża, kiedy odwzajemnił uścisk.
- Kocham Cię księżniczko i nikomu nie dam ciebie obrażać. Od największego wroga, do najlepszego przyjaciela.
- Wiem. A ja zawsze cię obronię od zła całego świata. Będę zawsze wspierać i nigdy nie pozwolę wrócić ci na dawną drogę.
- Nie pozwól kochana i trzymaj mnie mocno aniołku przy sobie. Nie chcę być znowu bezuczuciowym skurwielem.
- Naprawdę musisz ograniczyć przekleństwa. Bo to naprawdę nie świadczy o tobie dobrze.
- Czego tylko chcesz księżniczko.- cmoknął mnie w usta.- Anastazja?
- Tak?
- Nie chciałabyś...- wyglądał na lekko podenerwowanego.- Nie chciałabyś zostać moją strażniczką. Wiesz, moglibyśmy żyć razem i byłabyś zawsze obok.
- To byłby dobry pomysł. Ale porozmawiamy o tym. Kiedy indziej. Ty tam siadaj- wskazałam na tylne siedzenia, skąd obserwowała nas para piwnych oczek.- i odpocznij. Jest dość późno, a pewnie to wszystko cię zmęczyło.
- A ciebie nie?- spytał z troską.
- To nie ja się kłóciłam i zdzierałam gardło. No już. Na tył.- cmoknęłam go w nos.
Jednak mu to nie wystarczyło i wręcz rzucił się na moje usta, przygwożdżając mnie do samochodu. Automatycznie moje ręce powędrowały do jego włosów, kiedy on badał mi biodra i talię. Mruczał z zadowolenia przy każdym pociągniętym kosmyku. Ja sama wydałam zmuszony jęk, gdy ścisnął mój pośladek. Od razu to wykorzystał i nasze języki połączyły się w zaciekłej walce o dominację. Po długich minutach oderwaliśmy się od siebie. Pocałował mnie jeszcze w usta z pięknym uśmiechem, od którego zmiękły mi kolana i wsiadł do auta. Cała w skowronkach odwróciłam się i już chciałam wejść do auta, kiedy mój wzrok padł na dom. W drzwiach stał Jessy z wściekłym wyrazem twarzy. Uśmiechnęłam się do niego triumfalnie i zasiadłam za kierownicą.
- Zrobiłeś to na pokaz.- rzuciłam oskarżycielsko do chłopaka, odpalając silnik.
- Wcale, że nie.- uśmiechnął się niewinnie.- Po prostu nie mogłem się powstrzymać przed skosztowaniem tych twoich słodkich usterek.
- Masz szczęście, że Molly zasnęła, bo nie dałabym ci się tak łatwo.- wyjechałam na główną drogę.
Zanim dojechaliśmy do bram akademii, na niebie świeciło słońce.
- Hej. Znowu się spotykamy.- przywitał mnie strażnik, zaglądając na tył.- No, no. Nie wiedziałem, że sprawy idą tak szybko.
Zaśmiał się, a ja mu wtórowałam.
- Hej, Harry. To Molly, siostra tego śpiocha.
- Widać, że to u nich rodzinne. Słodko się ślinią. A teraz do pokoju, bo wszyscy dawno śpią.
Wjechała do garażu i zgasiłam silnik, po czym wyszłam z samochodu.
- Jack.- podeszłam do drzwi od strony blondyna i zaczęłam go szturchać.- Jack, wstawaj, już jesteśmy.
Zelkos przeciągnął się i leniwie otworzył oczy. Przetarł je i wysiadł.
- Miałem piękny sen.- oznajmił, uśmiechając się jak zboczeniec.
- Chyba wolę nie wnikać. Weź Molly i idziemy.
- Gdzie?- spytał, odpinając siostrę i wyciągając ją.
- Może do mnie?- zaproponowałam.
- Zgoda. Masz o wiele wygodniejsze łóżko od mojego.- zaśmialiśmy się oboje.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ahhh Jessie kiedy zrozumiesz, że z rodziną Hathaway-Bielikow lepiej się nie kłócić? Super rozdział. Czekam na następny i życzę weny.
OdpowiedzUsuńWybacz,że nie komentowałam przez dwa dni, ale miałam urwanie głowy w szkole chociaż codziennie czytałam. Ogromie się cieszę, że wygrałam i dzięki za dedykację.
OdpowiedzUsuń~G&G~
Hm... W sumie to słodcy są ^^
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będą że sobą do końca.
I nie ukrywam, że mam nadzieję, że jej rodzice albo chociaż rodzic.... (Matko jak to boliii!!) zobaczą to albo dowiedzą sie i będą dumni...
Uwielbiam i czekam na kolejny!
Co za wredny .... 😡
OdpowiedzUsuńUdusila bym tego pajaca gołymi rękami, dobrze że przynajmniej mamę ma normalną ☺. Uwielbiam tą parke, oni są prawie tacy jak Romitri 😀.
Pozdrawiam i czekam na następny 😀
Nie będę się rozpisywać, tylko idę czytać dalej i skomentuje pod ostatnim rozdziałem. A ten jest wspaniały 😇😍😍
OdpowiedzUsuń