środa, 15 marca 2017

ROZDZIAŁ 21

Obudziło mnie walenie do drzwi. Usłyszałam, jak ktoś wleciał niczym burza.
- Anasta...zja.- usłyszałam Asha.
Przetarłam oczy i lekko się podniosłam.
- No pięknie.- uśmiechnął się z kpiną.- Razem śpicie. Może jeszcze dałaś mu się przelecieć?
- Po to tylko przyszedłeś? Żeby się mnie czepiać? Jeśli tak to dla twojej wiadomości, nie uprawiałam z nim sexu.- rzuciłam mu wściekłe spojrzenie.- Teraz może opuścisz ten jakże spokojny pokój, zanim do niego nie wpadłeś?
- Ja... tak właściwie to chciałem cię przeprosić...- spuścił głowę.- Anastazja, jesteś dla mnie bardzo ważna. Ale jak siostra i przyjaciółka. Wtedy kierowała mną troska. Martwiłem się o ciebie, gdy wychodziłaś z pijanym Zeklosem. Nie żebym teraz się nie martwił.- rzucił blondynowi wrogie spojrzenie.- Ale jak widać, wiesz co robisz. Może po prostu mnie ponosi. Ale jeśli coś jej zrobisz, to ja i Felix nie będziemy twoim jedynym zmartwieniem.
Zamurowało mnie. Iwaszkow rzadko kiedy przeprasza i przyznaje się do błędu. Nawet nie zauważyłam jak zostałam sama z Jack'iem.
- Już chyba nie opłaca nam się spać.- zauważył chłopak.
- Wow.- w końcu się odezwałam.- To było mocne.
Ukochany cicho się zaśmiał i przytulił mnie, całując w skroń. Gdy już otrząsnęłam się z szoku, wstałam, biorąc ubrania i zamknęłam się w łazience. Dziesięć minut później wyszłam gotowa, a po mnie wszedł moroj. Nie było go z pół godziny.
- Długo jeszcze śliczna?- krzyknęłam i w tej chwili wyszedł.
- No wiesz, muszę się podobać mojej dziewczynie.- ostatnie słowo podkreślił pocałunkiem.
- Skoro tak mówisz.- złapałem go za rękę i pociągnęłam do wyjścia.
Szliśmy na stołówkę, kiedy usłyszałam znienawidzony głosik.
- JACK'UŚ!
- Kurwa.- moroj przeklnął.
Ta mała pijawka rzuciła się na niego i chciała go pocałować, ale bez wahania złapałam ją za włosy i odciągnęłam. Oliwia nawet nie próbowała mnie powstrzymywać.
- Odsuń się od niego dziwko, bo jeszcze zarazisz go jakąś chorobą weneryczną.- powiedziałam, stojąc nad nią.
- Co powiedziałaś?!- wstała na równe nogi, posyłając mi wrogie spojrzenie.
- To co słyszałaś. Czy może twoja tapeta zasłania ci uszy?
- Sama jesteś dziwką.- zrobiła się cała czerwona.
- Nie wolno ci tak mówić o niej.- mój chłopak stanął w mojej obronie.
- Jack'uś? Czemu ją bronisz? Za mną nigdy nie stałeś.
- Phh... dziwek nawet nie chce się bronić. Sama się prosisz o krzywdę.- prychnęłam.
- Byłaś tylko zabawką na samotne wieczory. Teraz już nigdy nie będę samotny.- Zeklos objął mnie i pocałował w policzek, co mnie uspokoiło.
Byliśmy na środku dziedzińca, gdzie stała już połowa szkoły czekając na lekcję. Od początku naszej konfrontacji zebrała się dość duża grupka gapiów, więc zrobiliśmy nie lada sensację. Za to Maddy zrobiła się czerwona jak pomidor.
- Zostawiasz mnie dla tej wywłoki? Jakiejś dampirzycy. Ja jestem morojką i to ze szlachetnego rodu...
- Dającą wszystkim dupy.- wtrąciła córka dyrektorki.
- A ty się zamknij, bo jesteś tylko moją strażniczką i to nie twoja sprawa.
- Obrażasz moją przyjaciółkę, więc moja.
- Co tu się dzieje?- przez tłum przecisął się mój brat z Dominiciem.
Szybko rozeznał się w sytuacji, w końcu widział,  co się stało moimi oczami.
- Ajć... Pomógłbym ci siostra, ale z zasady nie biję dziewczyn, jeśli nie są strzygami lub przeciwnikami na treningu.
- Na szczęście ja nie mam takich zahamowań.- warknęłam.
Już miałam się na nią rzucić, ale powstrzymały mnie silne ramiona.
- To nic nie da.- Felix próbował przemówić mi do rozsądku.
- Właśnie, a tylko narobisz sobie problemów.- z drugiej strony trzymał mnie Ash.
W końcu przestałam się szamotać. Chłopcy puścili mnie niepewnie, a Jack przytulił od tyłu.
- Wynoś się Maddy. I nie zbliżaj się do nas.- powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu.
- To jeszcze nie koniec. Popamietasz mnie szmato. Jack będzie jeszcze mój.- krzyknęła i odeszła. 
Tłum przepuścił ją i na nowo utworzył się wokół nas pierścień. Nie zważając na to, odwróciłam się przodem do mojego chlopaka i  zarzuciłam mu rece na kark.
- Dziękuję mój ty bohaterze.- zaśmiałam się patrząc mu w oczy.
- Zawsze cię obronię, księżniczko.- nachylił się i złączył nasze usta w pocałunku.
Wokół panowała cisza, a po chwili zabrzmiały wielkie wiwaty. Nie zważając na to, powoli skończyliśmy pocałunek, uśmiechając się szeroko do siebie.
- A co to za zgromadzenie?! Nie macie własnego życia?- nasi przyjaciele zaczęli robić za ochroniarzy.
Ludzie szybko się rozeszli, a my razem ruszyliśmy na stołówkę.
- Dzięki za pomoc.- obdarzyłam każdego promiennym uśmiechem.
- Nie ma za co.- brat objął mnie ramieniem.
- Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.- zawołał Iwaszkow, no co zaśmiałam się z Michele.
- Słodki jesteś musiaczku.- morojka pocałował naszego przyjaciela.
- No no. Nie widzimy się jeden dzień, a tu już "musiaczku".- powstrzymywałam się od wybuchu śmiechem.
- Nie tylko ciebie zbliżyły zajęcia do podopiecznego.- bez skrępowania objął czarnowłosą.- Okazało się, że mamy wiele wspólnych tematów i takie tam.
- To niesamowite, że można mieć tyle osób, które cię wspierają.- szepnął mi do ucha Zeklos, gdy brałam jedzenie.- Czuję się trochę jak intruz.
- Nie przejmuj się. Już Cię tolerują. Niedługo staniesz się pełnomocnym członkiem naszej grupy.
Razem z tacką udałam się do naszego stolika. Już z daleka widziałam machające mi Rozi i Alice.
- Mogę się przysiąść?- spytał niewinnie mój ukochany.
- No pewnie. Chłopak naszej przyjaciółki, to nasz przyjaciel.- morojka cała promieniała, a ja się zastanawiałam, skąd ona o tym wie.
Spojrzałam oskarżycielsko na Felixa, a on wskazał na Alice. Ruda uśmiechnęła się niewinnie.  Koniec końców wyruszyłam ramionami i położyłam jedzenie na stoliku. Jednak zauważyłam, że moje miejsce jest zajęte przez pewnego blondyna. Niewiele myśląc, usiadłam mu na kolanach, a on objął mnie, jakby tylko na to czekał. Zaczęłam jeść kanapki, a chłopak przytulił się do mojego boku, co chwilę całując mnie w policzek. Nagle wybuchł śmiechem. Spojrzałam na niego karcąco, ale na nim to nie zrobiło najmniejszego wrażenia.
- Możesz powiedzieć, co cię tak rozbawiło?- spytałam oburzona.
- Masz tutaj ketchup.- wskazał swój lewy bok brody.
Szybko wyratłam sobie to miejsce serwetką.
- Już?- spytałam.
- Jeszcze trochę... Czekaj.
Zeklos wyciągnął do mnie rękę i kciukiem przejechał tuż obok ust, zahaczając o dolnią wargę, którą automatycznie przygryzłam.
- Mówiłem, żebyś tak nie robiła.- szepnął mi w usta, tuż przed tym, jak mnie pocałował.
- Niestety w genach mam nieposłuszeństwo.- uśmiechnęłam się do niego, gdy w końcu się od siebie odsunęliśmy.
- Dobra zakochańce. Moroje mają jeszcze czas na swoje śniadanie, a później na lekcje.
- Jasne.
Wszyscy się podnieśliśmy i ruszyliśmy do karmicieli. Nagle poczułam wibracje w tylnej kieszeni. Wyciągnęłam komórkę. Okazało się, że ktoś dodał post na grupie szkoły. Weszłam w niego i zgadnijcie, co zobaczyłam. Zabiję kiedyś Rozi i Alice. Na zdjęciach było "słodkie śniadanko przyszłej pary roku", jeśli wierzyć podpisowi morojki. No po prostu zabiję.

4 komentarze:

  1. Kocham ich po prostu. Są tak romantyczni, cudowni jak ich rodzice. Zeklos jest wręcz uroczy. Nie wiem co Wy macie ciągle do tego Romitri. Jak będą to o nich przeczytacie i tyle.
    Życzę weny i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się w 100 % z Anitą.
    Czekam na następny i życzę weny.
    ~G&G~

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak słodko. Super rozdział. Lecę czytać następny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Heh, ten rozdział był mega 😂😂😂 jestem tylko cały czas ciekawa co z Dimką, bo ponoć cały czas ich obserwuje 😐😐😐 wspaniały, lece czytać dalej 💖

    OdpowiedzUsuń