CZY ONI OSZALELI?! Chcą zabrać go do NASZEGO tajemnego miejsca?! Mam nadzieję, że się nie zgodzi. Modliłam się w duchu, żeby się nie zgodził.
- Oprócz nas będą Tomas, Felicja, Dominick, Michele i Maddy.
O nie! I jeszcze ta suka. Niedoczekanie. Na jej imię, Jack się uśmiechnął.
- Zgoda. Gdzie to jest?- dopytywał.
- Nastka cię zaprowadzi.- dziewczyna spojrzała na mnie.
- Po moim trupie.- mruknęłam.
- Przykro mi skarbie, ale chyba nie masz wyboru.- moroj popatrzył na mnie cwanie.
- A ty miałeś się do mnie nie odzywać.- warknęłam.
Przyjaciółka popatrzyła na mnie błagalnie, a jej wzrok wydawał się mówić:
- Proszę, zgódz się.- a nie. To głos mojego brata.- Tylko na ten okres. Dla nas.
- Nie wierzę, że chcecie wpuścić do naszego sakralnego domku obcych ludzi, a tym bardziej tą sukę.- zaczęłam się z nim kłócić.
- Przydziału nikt nie wybiera. My będziemy w swojej grupie, oni swojej.
- Zgoda.- westchnęłam zrezygnowana.
- Ach ten mój dar przekonywania.- Zeklos przeczesał dłonią jasną czuprynę.
- Ale dalej obowiązuje cię zakaz odżywiania się do mnie. Inaczej połamię ci wszystkie kości.
Do wieczora siedział w swoim pokoju i... czytał. Nikt go nie odwiedził, z nikim się nie widział, nigdzie nie łaził. Samo jego mieszkanko nie było duże. Łóżko, biurko z różnymi notatkami z lekcji i zestawem numerów do dziewczyn, regał na książki, stolik nocny z lampką i kilka foteli. Pół godziny przed spotkaniem wybrał sobie ubranie i wszedł do łazienki. Opuścił ją po piętnastu minutach i musiałam się zmusić, żeby odwrócić od niego wzrok. Jasna, niebieska koszula leżała na nim idealnie z dwoma pierwszymi guzikami odpiętymi. Na nogach miał dopasowane jeansy, a włosy ułożył na żel tak, że wyglądały jakby dopiero wstał, ale jednak były ułożone w pewnym ładzie. Cholera! Czy on musi być aż tak przystojny? Wyszliśmy z pokoju i w ogóle z dormitorium. Dyskretnie poprowadziłam go w las. Szliśmy w całkowitej ciszy, aż nie dotarliśmy do naszego celu. Moroj ledwo nie otworzył drzwi, a już zaatakował go płaski fantastic.
- Jackuś, skarbie. Tak się stęskniłam.- zaczęła pożerać mu twarz.
Powstrzymując odruch wymiotny, wyminęłam ich i podeszłam do reszty siedzącej na łóżku.
- To już nie będzie tak jak kiedyś.- westchnęłam.
Mój podopieczny usiadł na fotelu, macając swoją dziwkę.
- Uprzedzam, że to impreza bez pieprzenia.- rzucił Felix.
Pomińmy to, że tak samo zachowywali się z Alice. Ale ona była lepiej ubrana.
- A gdzie Ash?- spytałam, rozglądając się dookoła.
- Trafił swój na swego.- zaśmiał się Teo.
- O matko. Ona też się spóźnia?- zaśmiałam się.- Oliwia, jak tam dzień?- zwróciłam się do czarnowłosej.
Do nas dostał się jeszcze Dominik. Reszta "Intruzów" zebrała się w kącie i o czymś dyskutowała.
- Nawet nic nie mów. Przez cały czas musiałam słuchać jej ploteczek z tą jej psiapsiułką. Okropność.
- Dajcie coś do picia, bo zasycha w gardle.- zarządzał Zeklos i po chwili złapał butelkę, rzuconą przez Felicję.- Serio?! Nie macie nic mocniejszego?- marudził.
- Nie!- krzyknęliśmy chórem.
I nagle stało się. Wejście smoka.
- A co to za siedzenie w lesie.- przez drzwi wskoczyła Michel.
Zaraz za nowo przybyłej wszedł nasz przyjaciel. Pół godziny później każdy rozmawiał z każdym, oprócz naszej zakochanej pary i tych zboczeńców z tyłu. Co chwilę czułam na sobie szare oczy Jack'a, ale ignorowałam to.
- A co tam u ciebie skarbie?- Iwaszkow przytulił mnie od tyłu.
- Błagam ratuj.- wyszeptałam i się zaśmialiśmy.
Nim się obejrzałam, siedziałam na jego kolanach, obok brata i rudej.
Przytulał mnie czule, głaszcząc po plecach.
- No to jak było?- spytał.
- Wygrałam walkę z Tomem, Stan mnie przechytrzył, a Zeklos sugerował, że jestem dziwką.- wzruszyłam ramionami.
Chłopak od razu rzucił morojowi mordercze spojrzenie.
- Pamiętaj, że jakby coś się działo, jestem przy tobie.
- Spokojnie. Umiem się obronić.- zapewniłam.
- Wierzę.- zaczął łaskotać mnie nosem w szyję, na co zachichotałam.- Kocham cię.
- Ja ciebie też. - odpowiedziałam.
Jak brata, ale to miłość. Chodź liczył na coś więcej, wiedział, że nie będzie dla mnie tym kimś. Szanował to i starał się być dla mnie kimś ważnym. I takim był. Nagle wszyscy zaczęli wołać: "Gorzko! Gorzko!". Co zrobić? Pocałowaliśmy się. Tak samo para koło nas. Możemy podczas gry w butelkę, to czemu nie i po za. Nagle poczułam na sobie palące spojrzenie i zaczęłam się rozglądać. Należało do Jack'a. Zdziwiłam się, ale nic z tego nie zrobiłam.
- To co robimy?- spytałam, gdy siedzieliśmy w kółku.
- Zawołałaś nas tutaj i nie wiesz co mamy robić?- zaskrzeczała chodząca ściana.
Ja ją kiedyś uduszę.
- Może ty masz jakiś pomysł w tej swojej pustej głowie.- uśmiechnęła się złośliwe Oliwia, a Maddy stała się cała czerwona ze złości.
Reszta ksztusiła się ze śmiechu, na czele z Jack'em.
- Kochanie, wychodzimy.- zarządziła, wstając i patrząc na Zeklosa.
- To se idź. Ja tu zostaję.- odparł obojętnie.
Ta jeszcze bardziej zdenerwowana zwróciła się do wyjścia. Olivia niechętnie wstała.
- Kiedyś pomogę ci ją udusić i zakopać w lesie.- szepnęłam jej do ucha.
Zachichotała i wyszła.
- No dzisiaj masz już lepszy humor siostra.- Felix objął mnie ramieniem.
- W końcu jak może mieć zły, po tym jak ją pocieszyłem?- Ash wypiął pierś do przodu.
- Jakoś rano próbowałeś mnie zabić.- zaśmiałam się.
- Bo obsmarowałaś mnie całego bitą śmietaną.- oburzył się.- Choć widok ciebie z rana w samej bieliźnie, mmm...
Zdziwiona patrzyłam na niego. Nie ja jedyna. Dyskretnie wskazał na mojego podopiecznego. Moroj gotował się ze złości. Od razu zrozumiałam o co chodzi. Felix też to pod łapał.
- No. Nareszcie nie słyszę, że latała przed tobą na go.
- To też było piękne. A wczorajsza noc... Ach. Szkoda, że zostaliśmy rozdzieleni na tak długo.
- Poczekaj do weekendu.- puściłam mu zalotnie oczko.
Wszystko oczywiście to były bzdury, ale podziałało. Jack był wściekły.
- My chyba też będziemy się zbierać.- warknął.
- Tak szybko?- udawał zawiedzenie Iwaszkow.
- No tak jakoś. Anastazja.- popatrzył na mnie wyczekująco.
Niechętnie wstałam, a ze mną zielonooki.
- Śpij dobrze złoto.- cmoknął mnie w policzek.
- Ty też. I spróbujcie się nie spóźnić.- westchnęłam.
- Postaram się.
Pożegnałam wszystkich i wyszłam w bardzo dobrym humorze, czego nie mogę powiedzieć o moroju. Ciekawe co zepsuło mu nastrój? Może myśl, że nie będzie tym pierwszym? Albo że mnie nie zaliczy, a Ash już to zrobił? Oczywiście nie na poważnie. To były tylko żarty. Udane z resztą. Gdy tylko weszliśmy do pokoju, chłopak przyszpilił mnie do ściany. Uśmiech od razy mi zszedł z twarzy i zaczęłam szybciej oddychać. Nagle Zeklos... wpił się w moje usta. Całował mnie gwałtownie i brutalnie. W szoku stałam jak kołek, nie oddając pocałunków, a gdy chciałam go od siebie odepchnąć, sam się odsunął.
- Będziesz moja, a wtedy tylko ja cię będę mógł dotykać.- wyszeptał i poszedł do łazienki.
Jeszcze chwilę stałam przy ścianie, zszokowana. Wolno podniosłam dłoń i dotknęłam napuchniętych warg. Co to było? Jeszcze nikt mnie tak nie pocałował. Otrząsnęłam się i zrobiłam sobie spanie na podłodze. Po kilkunastu minutach oboje byliśmy gotowi do spania. Wierciłam się nie mogąc zasnąć. Musiałam podejść do okna,ale nie mogłam. Chłopak nie zasypiał, wpatrzony w sufit. Aż w końcu jego oddech się unormował. Odczekałam chwilę i podeszłam do okna.
- Gdzie jesteś, kiedy cię potrzebuję.- szepnęłam, dotykając szyby.- Gdzie jesteś tato?
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Piękny rozdział. Nareszczie dostało się Zelkosowi. Nagle zwrot akcji z całowaniem. Co tu się dzieje? Ale co z Romitri?
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. Ddasz dzisiaj jeszcze jedny. Proszę?
~G&G~
Tato😢😢😢😢😢 Jak mogłaś go zabrać? !😠😠😠😠 Jesteś okropna. Czekam na następny i życzę weny.
OdpowiedzUsuńKońcówka mnie zasmuciła.
OdpowiedzUsuń"Gdzie jesteś,kiedy cię potrzebuję.-Szepnęłam,dotykając szyby.-Gdzie jesteś,tato?."
Gdzie Dymitr,gdzie rose?
Nie podoba mi się ten jack.
Najlepszy z nich wszystkich to Jack. Już go kocham. Sama bym chciała takiego mieć. Yhh.. po prostu boski ten rozdział ❤💕💗
OdpowiedzUsuńTa końcówka... :'(
OdpowiedzUsuńTa końcówka.... "Gdzie jesteś tato?" 😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭 Dymitr!!!!! 😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭 Gdzie on jest? Przez tą końcówkę się popłakałam!!! Daj mi tu następny rozdział. A teraz idę coś zrobić i ci coś uświadomić 😠😠😠😠😠😠😠😠
OdpowiedzUsuń