- Rose! Dimka!- usłyszałam głos, wołający nas.
Podeszliśmy do ogniska, szukając jego właściciela. Okazało się, że to woła Ola. Obok niej siedział Mike.
- Ładnie wyglądasz Róża.- powiedział obojętnie, choć jego oczy pokazywały, że jest inaczej. Lustrował mnie wzrokiem, z dziwnym błyskiem. Popatrzyłam na ukochanego, aby upewnić się, że tego nie widzi. Niestety. Gdyby wzrok mógł zabić, moroj leżałby już martwy. Przytuliłam się do jego ramienia. Jego spojrzenie od razu złagodniało.
- Dziękuję.- odpowiedziałam, już spokojniejsza. Nie chciałam, żeby się kłócili o mnie. Zawsze i tak wybrałabym Bielikowa.
Strażnik rzucił jakiś komplement przyjaciółce, ale to bardziej z grzeczności.
Impreza zaczęła się rozkręcać. Alkohol się lał, kiełbaski piekły nad ogniskiem, a goście pogrążyli się w rozmowach. Zdążyłam usłyszeć jeszcze kilku zabawnych historii, popijając sok.
Po chwili ktoś zawołał mojego męża. Chciałam poczekać, ale on pociągnął mnie za sobą. Każdy z obecnych dostał po kieliszku. W większości była w nich ruska wódka, ale ja, Sonia i Wiktoria dostałyśmy zwykłą wodę lub soki. Dzieciaki biegły do około i się bawiły. Lili szybko się za klimatyzowała. Dobrze dogadywała się z innymi, a zwłaszcza z Pawką.
Ukochany pociągnął mnie za rękę i po chwili stałam z nim na jakimś korzeniu jak na podium. Wszyscy patrzyli na nas, ale nie czułam się skrępowana. Bo był ze mną Dymitr. Zachowywał się swobodnie. Zaczął mówić z kieliszkiem uniesionym w górę. Wznosił toast. Najpierw po Rosyjsku, a później przerzucił się na angielski.
- Dziękuję wam, za przyjście. Przez ostatni tydzień, razem ze strażnikami z Dworu i dampirami chętnymi do walki ze strzygami, braliśmy udział w misji powierzonej przez samą królową Wasylissę.- w tym momencie wśród zgromadzonych dało się słyszeć pomruki aprobaty i zachwytu. To uświadomiło mi, jak wielkim szacunkiem moja przyjaciółka cieszy się w tym społeczeństwie. W sumie nie ma co się dziwić.- Walczyliśmy z nieśmiertelnymi w różnych zakątkachSyberii, a zwłaszcza w Nowosybirsku. Nasza akcja zakończyła się sukcesem.- Cały tłum zaczął wiwatować. Bielikow ucieszył ich gestem dłoni.- Jednak nie obyło się bez poległych. Wielu zapłaciło za to życiem. Jeszcze więcej straciło bliskich. Ojców, matki, rodzeństwo, synów, córek, ukochanych.- przy ostatnim spojrzał na mnie. Później wrócił wzrokiem do zgromadzonych.- Oddajmy im cześć, jaka im się należy. Bo dzięki ich ofierze, możemy być spokojniejsi o nasze życie.- wylał połowę zawartości kieliszka na ziemię. Reszta poszła w jego ślady.- Dziękuję wszystkim moim towarzyszą z Ameryki, za oddanie służbie. Rodzinie i przyjaciołom za zorganizowanie ogniska oraz przyjście. I mojej kochanej Rozie, że jest całym moim światem.- skończył wypijając ze wszystkimi zawartość kieliszka, po czym zrobił coś takiego, czego nigdy bym się po nim nie spodziewał. Pocałował mnie. Ale nie delikatnie, a wręcz namiętnie i długo. Na oczach całej Bai plus strażników z Dworu. Ale nie przeszkadzało mi to. Nic już mi nie przeszkadzało. Chciałam tak trwać wiecznie. Z jego ustami na swoich.
- Kocham Cię Roza.- szepnął mi, wśród oklasków i wiwatów.
Impreza nabrała tempa. Siedzieliśmy na kłodach przy ognisku, słuchając wspomnienia z dzieciństwa przyjaciół ukochanego. Z każdym kieliszkiem wódki Dymitr stawał się coraz bardziej odważny. W pewnym momencie po prostu posadził mnie sobie na kolanach i zaczął głaskać po udach. Od razu poczułam ciepło emitujące z jego dłoni i w podbrzuszu.
Po jakimś czasie sok w szklance mi się skończył. Chciałam zejść z kolan męża i napełnić naczynie, ale powstrzymała mnie jego ręką, która przeszła z mojego uda na brzuch.
- Roza chcesz mnie zostawić.- spytał lekko zachrypniętym głosem.
- Jesteś pijany.- zauważyłam.
- W..w cale, że n...nie.- zająknął się, jednym haustem odróżniają kieliszek.
- Przecież widzę.
- Roza to tylko jeden raz. To się więcej nie powtórzy. Ale nie zostawiaj mnie. Tak bardzo Cię kocham. Czemu mi to robisz?
Przewróciłam oczami.
- Wrócę do ciebie zaraz. Obiecuję.- powiedziałam, wbijając się w jego wargi i kładąc mu dłonie na klatce piersiowej.
- No..no dobrze. Ale szybko.- poprosił, zwalniając uścisk.
Zgrabnie się z niego ześlizgnęłam i poszłam do stolika z piciem. Nalałam sobie Coca-Coli do pełna i chciałam wracać. W tłumie dostrzegłam dzieci przysypiające na kocu do zabawy. To nie najlepszy pomysł, aby stały na dworze. Jest już zimno. Podeszłam do nich.
- Lili, Pawka. Weźcie Zoje i wróćcie do domu. Widzę, że jesteście zmęczeni.
Dzieciaki zlewając wykonały moje polecenie. Od prowadziłam je do środka i usłyszałam płacz Łuki. Oni poszli do swoich pokoi, po piżamki, a ja zajrzałam do najmłodszego członka rodziny. Wzięłam go na ręce.
- Co się dzieje mały? Czemu płaczesz?- spytałam jakbym wierzyła, że mi odpowie. Blondyn od razu się uśmiechnął i zaczął łapać moje włosy. Zaśmiałam się cicho, co wywołało u niego jeszcze szerszy uśmiech. Był podobny do Dymitra, tylko różnili się jasnymi włosami i oczami. Te pewnie ma po ojcu. Usiadłam z nim na łóżku Soni i zaczęłam nim kołysać nucąc według mnie uspokajającą melodie. Po chwili blondyn słodko spał. Położyłam go z powrotem do kojca. Przykryłam go kocykiem i pogłaskałam po małej główce. Wyszłam po cichu zamykając drzwi. Zaglądnęłam do pokoju Zoji czy śpi. To co tam zobaczyłam, bardzo mnie wzruszyło.Lili i Pawka słodko spali na łóżku chłopca. Za to jego siostra siedziała i gaworzyła. Gdy tylko weszłam do środka, spojrzała na mnie.
- Ciocia Rose.- szczęśliwa zaklaskała w dłonie.
- Tak. Ale ciszej, bo obudzisz brata. A ty czemu nie spisz?
- Nie chcie śpać.- powiedziała tuż przed ziewnięciem.
- No oczywiście. Choć do cioci.
Mała wyciągnęła do mnie malutkie rączki. Położyłam ją do łóżeczka i przykryłam.
- Медвежонок(Medvezhonok)- zawołała kiedy odeszłam kilka kroków.- Медвежонок.
- Miś?- rozejrzałam się po pokoju. Na półce obok samochodów Pawki, siedziały maskotki. Jedna to był jasny miś ubrany w zieloną bluzę z kapturem i kieszonką. Wzięłam go i podałam dziewczynce. Ta mocno się w niego wtuliła.
- Dźieńkuję.- wysepleniła słodko.
- Nie ma za co. Dobranoc.
- Pa pa.
Jeszcze przed wyjściem z pokoju przykryłam starsze dzieci. Wyglądały uroczo. Bardzo się w ten krótki czas ze sobą zżyli. Razem się bawią, zabawiają Zoje, czasami Łukę. Gdzie jedno tam drugie. Pawka jako, że zna otoczenie pilnuje Lili i ją oprowadza. Zachowują się jak rodzeństwo. Tak zdobywa się takich przyjaciół jak Mason i Witek.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Oj Towarzyszu, nie ładnie tak się upijać ! :D Super rozdział, zakładam, że Lili i Pawka będą mieli problem się potem rozstać, ale na razie nich korzystają. :) Super rozdział, wiedzę że Rose dalej ćwiczy Rosyjski, idzie jej lepiej niż mnie. XD Czekam na następny !
OdpowiedzUsuń~Zmey~
Niegrzeczny Dymitri. A dzieci takie urocze
OdpowiedzUsuńNo, no...
OdpowiedzUsuńJutro będzie kac morderca. Mam nadzieję, że Rose mu jutro sprawi odpowiednią pobudkę 😃
Życzę weny, pozdrawiam i czekam na następny 😊
Jej Dymitr pijany!!!! Doskonale wiesz że właśnie spełniłaś moje marzenie. O Rose ma isntynkt macierzyński to słodkie. Już nie mogę się doczekać porodu. Niepokoi mnie zachowanie Mika ale może na tylko mi się wydaje. Czekam na następny i życzę weny.
OdpowiedzUsuńPs. Genialny rozdział.
Bielikow pijany 😂😂😂 Taki śmiały się teraz stał 💖 Matko po tylu kieliszkach on jeszcze żyje! Dobry jest 😂 Ale Dymitr.... Spokojnie z tym macaniem Rose poczekaj do wieczora 😂 aż będziecie sami 💖 A dzieciaki są takie słodkie 😍😍😍 Rose włącza się instynkt macierzyński 😂
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział 😘 Czekam na kolejny