Przede mną stał dobrze zbudowany mężczyzna, którego od razu poznałam. Ciemne słowy do ramion, brązowe oczy, którymi sama patrze na świat i brązowy prochowiec, bez ktorego nigdy nie ruszał się z domu. Do tego rosyjski akcent, tak wyraźnie słyszalny w tym jednym słowie. Stał przede mną jak te dwanaście lat temu, jak się żegnaliśmy z radością i obawą w oczach, a po policzkach ciekły mu łzy. I nie był strzygą. Nie mogłam uwierzyć. A jeśli to wszystko sen? Nagle koło mnie pojawił się mój brat.
- Tata?- otworzył szeroko oczy.
- Felix?- odpowiedział
- Tata.- rzuciłam mu się w ramiona.
Strażnik przytulił mnie mocno i odkręcił wokół siebie. Zaczęłam cicho szlochać.
- To ty... to naprawdę ty... po tylu latach.- łkałam.
- Przepraszam Księżniczko. Nie płacz.- mu samemu głos się łamam.
- Kocham Cię. Tak bardzo tęskniłam.
Po chwili dołączył do nas brunet. Patrzyliś my na siebie w milczeniu, uśmiechając się z łzami w oczach.
- Obiecałeś, że wrócisz i dotrzymałeś słowa.- pocalowałam go mocno w policzek.
- Ale wy wyrośliście. A ja tyle straciłem.
- To nie twoja wina.
- A ze mną to już nikt się nie przywita?- znieruchomiałam na dźwięk tego głosu.
- Mama!- znowu pierwszy zareagował Felix, rzucając się kobiecie na czuję.
Sama też ją przytuliłam. Po chwili dołączył do nas tato. Znowu byliśmy pełną rodziną.
- Widzisz. Twoje życzenie się spełniło.- zauważył cały zapłakany mój bliźniak.
Miał rację. Chciałam mieć wszystkich których kocham i którzy mnie kochają. No i mam.
- Ale jak... jak to możliwe?- zająknęłam się.
- Cii...- szepnęła mama.- Wszystko w swoim czasie. A na razie chodźmy, bo czekają na nas.
Jednak w salonie było pusto. O dziwo mama pewnie poszłam aw stronę drzwi tarasowych. Zatrzymałam ją, stając przed nią.
- Czekaj, czekaj, czekaj. Ty wciąż masz więź z ciocią Lissą.- zrozumiałam.- Ona wiedział, że żyjesz? I nic nam nie powiedziała?
- Przepraszam kochanie. Ale wolałam, że jakbym miała zginąć, żebyście nie cierpieli z myślą, że jestem gdzieś daleko w jakiejś niewoli. Mogłam nie wrócić, a niebezpieczne byłoby, gdybyście chcieli mnie uwolnić.
- Nigdy nie pozwolił bym ci zginąć.- tata objął mamę od tyłu i pocałował ją w szyję.
Kiedy tak na nich patrzyłam, nie umiałam się gniewać. Ich miłość emanuowała na kilometry. W końcu weszliśmy do gwarnego ogrodu, gdzie wszyscy rozmawiali, jeden przez drugiego, czekając na mnie i Jacka. Będą mieli niespodziankę. Nagle zapadła całkowita cisza.
- Rose?!- zawołali jednocześnie Abe i Janine, po czym rzucili się na córkę i zięcia.
W ich ślad poszła całą resztą. Wszyscy bardzo za nimi tęsknili. Każdy ich przytulał i od razu chcieli znać szczegóły.
- A jednak będę musiał dalej się z tobą męczyć.- przewrócił oczami wujek Christian, ale i tak ich przytulił.
- Nie tak łatwo nas się pozbyć.
- Wuja.- ciocia Zoja i Łuka rzucili się na tatę.
- Hej, dzieciaki. Ale się pozmieniało.
- Usiądzie tam.- z bratem wskazaliście na szczyt stołów.
- A to chyba miejsce dla solenizantów.- zmieszał się tato.
- Ale tak będziecie obok.- zaoponowałam.
- I my będziemy mieć was obok.- dodał Felix, gdy ściągneliśmy ich na miejsca.
- I będziemy mieli innych obok.
- I wszyscy będą obok.- powiedzieliśmy jednocześnie.
Każdy zają swoje miejsce.
- Czekamy jeszcze na kogoś?- spytał tata, wskazując puste miejsce po mojej lewej.
- A... No tak.- zaczęłam bawić się palcami pod stołem.
Wiedziałam jacy są ojcowie córek. Zwłaszcza jak odzyskują ją po kilku latach. Oj, nie chcę być w skórę Jack'a. Zwłaszcza, że jest Zeklosem. Czułam, że mój brat sam się obawia jego reakcji.
- Tato, chcę żebyś wiedział, że ludzie są różni nie zależnie od pochodzenia i żebyś nie oceniał go pochopnie.- przełknęłam ślinę, podnosząc wzrok.
- Go?- strażnik podniósł jedną brew do góry.
- Dymitr!- skarciła go żona, uderzając w ramię.
- Och dzieciaki.- zaśmiał się dziadek.- A myślałem, że to ja będę męczył tego młodzieńca.
- Jednak, staruszku, na szczęście dla naszej córki jesteś zwolniony z tego obowiązku.
- Nie wiem czy to polepszyło ich sytuację.- popatrzył z przebiegłym uśmiechem na Rosjanina.
- Tato. Naprawdę on jest wspaniałym chłopakiem, który o mnie dba i przez te dwa miesiące wiele się wydarzyło, dzięki czemu jestem pewna uczucia między nami.
- Dwa miesiące to dość mało.- zauważył.
- Bielikow!- mama straciła cierpliwość.- To jej urodziny. Pogadacie o tym kiedy indziej, a teraz po prostu cieszmy się. O to nasze szczęście jest już dorosłe. Nie mogłam uwierzyć że je mam, a teraz nie wierzę, że je tracę.
- Mamo...- zaoponował Felix.- Wy nigdy nas nie stracicie.
- Właśnie.- wspomogłam brata.- Jesteście naszymi rodzicami i zawsze będziecie dla nas najważniejsi.
- Oooo...- po ogrodzie rózniósł się zgodny pomruk.
Nagle usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi. Specjalnie zamontowaliśmy dodatkowy głośnik, bo tu nie słychać jak ktoś dobija się do drzwi.
- Ja otworzę.- czym prędzej się ulotniłam.
Otworzyłam drzwi, a za nimi była wyczekiwana przeze mnie osoba. Wpadłam w objęcia ukochanego.
- Nie uwierzysz co się stało.- krzyknęłam od razu.
- Co?- spytał zaciekawiony.
- Moi rodzice wrócili.- pisnęłam i znowu go przytuliłam.
- Jak to?- otworzył szeroko oczy, a ja zaczęłam się śmiać z jego miny.
- Nie wiem. Po prostu z pół godziny temu zadzwonili do drzwi i jak otworzyłam drzwi, to oni tam byli.
- Twoja mama też?
- Właśnie też.- byłam cała w skowronkach.
- Oj to krucho.- podrapał się po karku.- Moi rodzice tu jadą.
Stanęłam jak wryta.
- Ja pierdole.- schowałam twarz w dłoniach- Oni się pozabijają.
- Może nie będzie tak źle.- chłopak próbował mnie pocieszyć.
- Ostatni raz jak się widzieli, to ciocia Lissa musiała ją z Eddym trzymać, żeby mu oczu nie wydłubała. Oskarża go i tą jego grupę o atak strzyg na akademię.
- No to jesteśmy w dupie.
- Nie do końca. Daj znać swoim rodzicom jaka jest sytuacja, a później powiemy moim jak cię poznają.
- Czekaj! To ja mam poznać twojego tatę?- zbladł.
- A co? Myślisz, że dałbyś radę w nieskończoność ukrywać się przed najlepszym strażnikiem na świecie?- starałam się zamaskować swój stres za maską śmiechu.
- No nie, no ale... No nie.
- No chodź. Czym szybciej to zrobimy, tym lepiej.- pociągnęłam go za sobą.
-Nastka.- zatrzymał nas.- Jeszcze coś.
Podszedł do auta z tyłu i wyciągnął coś. Po chwili oniemiałam ja widok wielkiego, różowego misia z bukietem czerwonych róż w łapce.
- Chciałem ci je dać osobiście, ale uparł się, że skoro ja daję go, to on też nie może przyjść do księżniczki z pustymi rękoma. A raczej łapkami.
- O Jejci. Jack. Nie musiałeś. On jest przepiękny.- przytuliłam mojego chłopaka, a następnie wzięłam misia i razem poszliśmy do ogrodu.
___________________________________________________________
No i macie. Niektórzy mnie rozgryźli. Mam nadzieję, że w końcu się cieszycie. I nieźle poradziliście sobie z tymi komentarzami. Brawo. 💖💖💖💖
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
niedziela, 16 kwietnia 2017
ROZDZIAŁ 52
Jestem jedynaczką. Bardzo szybko się zaprzyjaźniłam. W przyszłości chcę zostać architektką wnętrz i jestem w trakcie studiów na ten właśnie zawód. Mam dwa szynszyle o imionach Miluś i Dino.
ROZDZIAŁ 51
Jeszcze bardziej zaintrygowana wstałam i udałam się do szafy. Już wczoraj postanowiłam, co ubiorę na rodzinne spotkanie. Wyciągnęłam swoją ulubioną sukienkę do kolan w kolorze indygo z czarnymi groszkami i fioletową falbanką przy dekolcie, rękawach i dolnym brzegu. Na tali miała pasek w tym samym odcieniu co cała kreacja, ze złotą klamrą na środku. Z ubraniem udałam się do łazienki, gdzie spod prysznica wychodził Zeklos. Daliśmy sobie szybkiego buziaka, po czym sama weszłam do nagrzanej kabiny. Rozkoszowałam się gorącymi kroplami, ale kiedy mi się znudziło, zaczęłam się myć. Gdy płukałam głowę z szamponu, przeglądałam się ukochanemu, który układał włosy. Wyglądało to bardzie zabawnie, ponieważ stał tak blisko lustra, jakby zaraz chciał tam wejść i poprawić fryzurę własnemu odbiciu. Poruszył ustami, jakby coś mówił, ale nawet jeśli, to szum wody zagłuszył jego słowa. Po chwili odwrócił się w moją stronę, wciąż nie przestając majstrować przy blond kosmykach. Pomachałam mu z zalotnym uśmiechem, na co tylko westchnął rozbawiony i wrócił do poprzedniego zajęcia. Zapukałam w drzwi kabiny, a gdy na mnie spojrzał, na zapakowanym szkle narysowałam serce i posłałam mu całusa. Znowu coś powiedział, a ja znowu nie wiem co. Zakręciłam wodę i uchyliłam wejście.
- Coś mówiłeś?- spytałam niewinnie.
- Tak. Jeśli będziesz dalej mnie tak kusić, wejdę tam i zrobię to, co mam zaplanowane na naszą noc.
- Czy ja cie powstrzymuję?- zatrzepotałam rzęsami.
- Nie wiedziałem, że z ciebie taka kocia. Ale musisz jeszcze wytrzymać, piękna.- podszedł i cmoknął mnie w policzek.
Dokończyłam mycie i chciałam chwycić ręcznik, ale go nigdzie nie było. Wyszłam z kabiny, wprost w ramiona ukochanego, a dokładnie w mój ręcznik, który trzymał.
- Jack.- uśmiechnęłam się rozbawiona.- Co robisz?
- Dbam o moją księżniczkę, aby się nie przemęczała.
Zachichotałam, gdy on wycierał mnie do sucha. Na koniec ubrał mnie w szlafrok i wypchnął z łazienki. W pokoju były już Rozi, Oliwia, Felicja, Alice, Michele i Angela.
- Zostawiam ją wam.- powiedział dziewczynom siedzącym na moim łóżku.
Dopiero jak wychodził, mogłam zobaczyć jak jest ubrany. Miał na sobie beżowe rurki, a do tego czarna koszula, z odpiętymi, górnymi guzikami i czerwona kamizelka. Spojrzałam na dziewczyny wyczekująco, ale one tylko się uśmiechały znacząco.
- Możemy zaczynać?- spytałam z niecierpliwością.
- Oj już się tak nie denerwuj.- machnęła ręką blondynka.- Mam coś dla ciebie. Taki mały prezent urodzinowy.
Podeszłam do mnie i zza pleców wyciągnęła torebkę. Zajrzałam do środka i uśmiechnęłam się do siebie, widząc logo sklepu, na prostokątnym pudełku.
- Teraz Zeklos mi nie ucieknie.- mruknęłam.
Wyciągnęłam i położyłam na łóżko czerwoną bieliznę z koronki, a obok strój, jeśli można to tak nazwać. Na górze było coś jakby gorset ze sznureczkiem na całej długości, a na dole figi, od których zwisały szelki z obowiązkami na uda. Miały zapięcia na rzepy. I wszystko czerwono-czarne. To będzie nie zapomniana noc. Wzięłam pierwszy komplet i zamknęłam się w łazience. Po chwili wyszłam ubrana, a dziewczyny zagwizdały z uznaniem.
- Kobieto, ale ty masz brzuch.- zachwycała się podopieczna Oliwii.
- Godziny treningów.- wzruszyłam ramionami i zaczęłam ubierać swoją sukienkę.
Później dziewczyny posadziły mnie przed toaletką i zaczęły latać wokół. Oliwia robiła mi makijaż, Rozi fryzurę, Michele i Alice manicure, a Felicja i pedicure. Po godzinie byłam gotowa. Miałam fioletowe paznokcie, w tym serdeczny na każdej ręce z czarnymi kropkami, a włosy opadały mi idealną falą po lewym ramieniu. Założyłam medalion od rodziców i złote kolczyki i pierścionki z nefrytami. Miałam jeszcze złotą bransoletkę z wytłoczonymi gwiazdkami. Założyłam fioletowe obcasy i zeszłyśmy na dół. Od razu przytuliłam się do Lili i Pawki.
- Dziękuję.- szepnęłam.- Za wszystko.
- Nie ma za co skarbie.- ciocia pocałowała mnie w czoło.
- I wszystkiego najlepszego, młoda.- wujek wyciągnął zza pleców różową paczkę z niebieską wstążeczką.
- Śmiało.- uśmiechnęła się jego żona, gdy zobaczyła moją ciekawość.
Odeszli trochę dalej i przytulili się do siebie. Zaczęłam odwiązywać kokardkę i starannie, tak żeby nie porwać rozwinęłam papier. W środku było pudełko. Otworzyłam je i zaniemówiłam. Na jego dnie leżała sukienka, która bardzo mi się podobała, ale nie miałam tyle pieniędzy.
- Dziękuję.- rzuciłam się na nich i ich przytuliłam.
Po chwili zbiegł Felix.
- A ja? A ja?-rzucił się wprost na nas, przez co prawie upadliśmy.
- Dla ciebie też coś mamy.
Brunet zaczął dobierać się do prezentu. Oczy mu się zaświeciły, a ja zaczęłam chichotać. W środku było auto na pilota.
- Jeha!- podskoczył z radością, dał cioci i wujkowi całusa, po czym wybiegł do ogrodu.- Chłopaki, patrzcie co dostałem.
Po chwili było słychać rozemocjonowany głosy. Ach ci faceci. Gorzej niż dzieci.
- Nastka.- moją uwagę zwróciła ciocia.- Pomogłabyś mi?
- Jasne.
Wzięłam talerze oraz sztućce i zabrałam je na zewnątrz, gdzie stały już rozłożone w podkowę stół z obrusami. Zaczęłam rozkładać wszystko, patrząc na podjarany tłum mężczyzn. Jednak nigdzie nie widziałam mojego.
- Robi ci jakąś niespodziankę.- uśmiechnął się do mnie brat, próbując ogarnąć pada.
Zabrałam mu go i wyciągnęłam klapkę od baterii. Westchnęłam uderzona głupotą bliźniaka i włożyłem źródło energii, tak jak miało być.
- Na przyszłość plus do plusa, minus do minusa.- mrugnęłam do niego i wróciłam do kuchni.
Po drodze usłyszałam dzwonek do drzwi, a wiedząc, że żaden facet tyłka nie ruszy, sama poszła otworzyć.
- Hej skarbie.- przytuliła mnie dyrektorka.
Razem z nią i jej mężem przyszła reszta nauczycieli i strażników. Wszyscy pomagali mamie, więc ze wszystkimi się zżyliśmy. Nie długo po nich przyszła królowa z mężem, dziećmi i w sumie wszystkimi przyjaciółmi mamy. Nie zabrakło również Taszy i Pabla. W tym czasie dziewczyny już zanosiły jedzenie na stoły. Na końcu przyszła reszta rodziny, to jest prababcia Ewa, dziadkowie Abe, Janine, Olena i Iwan, ciocie Karolina, Sonia, Wiktoria, mała Amelia i Wiktor, kuzynostwo Łuka i Zoja. Do tego ciotki mojej mamy i ich rodziny. Zdziwiłam się, aż tak liczną grupą osób.
- U twojej mamy też byli wszyscy, ale na dziewiętnastych urodzinach z wiadomych przyczyn.- oznajmił dziadek.
Wyściskałam wszystkich, bo dość rzadko się widzimy. A niektórych widziałam trzy razy w całym życiu, podczas pobytu u ojca mamy.
Z pomocą wszystkich, obiad był gotowy w jakieś dwadzieścia minut.
- To może zaczynami?- zaproponował niecierpliwie dziadek Abe, zacierając w typowy dla siebie sposób.
- Jeszcze musimy poczekać na chłopaka Anastazji.- powiedziała ciocia Lili i w tym samym momencie zadzwonił dzwonek.
- To on.- zarwałam się i pobiegła na korytarz.
Zastanawiałam się, co on takiego wymyślił. Już wiem, że jego niespodzianki nie są byle jakie. Otworzyłam drzwi i oniemiałam.
- Księżniczko...
_________________________________________________
Jak myślicie, co przygotował Jack? A może to coś całkiem innego? Czy coś będzie w stanie zepsuć ten dzień nasze księżniczce? Czekam na wasze propozycje, a może jeszcze dziś wszystko się okaże.
- Coś mówiłeś?- spytałam niewinnie.
- Tak. Jeśli będziesz dalej mnie tak kusić, wejdę tam i zrobię to, co mam zaplanowane na naszą noc.
- Czy ja cie powstrzymuję?- zatrzepotałam rzęsami.
- Nie wiedziałem, że z ciebie taka kocia. Ale musisz jeszcze wytrzymać, piękna.- podszedł i cmoknął mnie w policzek.
Dokończyłam mycie i chciałam chwycić ręcznik, ale go nigdzie nie było. Wyszłam z kabiny, wprost w ramiona ukochanego, a dokładnie w mój ręcznik, który trzymał.
- Jack.- uśmiechnęłam się rozbawiona.- Co robisz?
- Dbam o moją księżniczkę, aby się nie przemęczała.
Zachichotałam, gdy on wycierał mnie do sucha. Na koniec ubrał mnie w szlafrok i wypchnął z łazienki. W pokoju były już Rozi, Oliwia, Felicja, Alice, Michele i Angela.
- Zostawiam ją wam.- powiedział dziewczynom siedzącym na moim łóżku.
Dopiero jak wychodził, mogłam zobaczyć jak jest ubrany. Miał na sobie beżowe rurki, a do tego czarna koszula, z odpiętymi, górnymi guzikami i czerwona kamizelka. Spojrzałam na dziewczyny wyczekująco, ale one tylko się uśmiechały znacząco.
- Możemy zaczynać?- spytałam z niecierpliwością.
- Oj już się tak nie denerwuj.- machnęła ręką blondynka.- Mam coś dla ciebie. Taki mały prezent urodzinowy.
Podeszłam do mnie i zza pleców wyciągnęła torebkę. Zajrzałam do środka i uśmiechnęłam się do siebie, widząc logo sklepu, na prostokątnym pudełku.
- Teraz Zeklos mi nie ucieknie.- mruknęłam.
Wyciągnęłam i położyłam na łóżko czerwoną bieliznę z koronki, a obok strój, jeśli można to tak nazwać. Na górze było coś jakby gorset ze sznureczkiem na całej długości, a na dole figi, od których zwisały szelki z obowiązkami na uda. Miały zapięcia na rzepy. I wszystko czerwono-czarne. To będzie nie zapomniana noc. Wzięłam pierwszy komplet i zamknęłam się w łazience. Po chwili wyszłam ubrana, a dziewczyny zagwizdały z uznaniem.
- Kobieto, ale ty masz brzuch.- zachwycała się podopieczna Oliwii.
- Godziny treningów.- wzruszyłam ramionami i zaczęłam ubierać swoją sukienkę.
Później dziewczyny posadziły mnie przed toaletką i zaczęły latać wokół. Oliwia robiła mi makijaż, Rozi fryzurę, Michele i Alice manicure, a Felicja i pedicure. Po godzinie byłam gotowa. Miałam fioletowe paznokcie, w tym serdeczny na każdej ręce z czarnymi kropkami, a włosy opadały mi idealną falą po lewym ramieniu. Założyłam medalion od rodziców i złote kolczyki i pierścionki z nefrytami. Miałam jeszcze złotą bransoletkę z wytłoczonymi gwiazdkami. Założyłam fioletowe obcasy i zeszłyśmy na dół. Od razu przytuliłam się do Lili i Pawki.
- Dziękuję.- szepnęłam.- Za wszystko.
- Nie ma za co skarbie.- ciocia pocałowała mnie w czoło.
- I wszystkiego najlepszego, młoda.- wujek wyciągnął zza pleców różową paczkę z niebieską wstążeczką.
- Śmiało.- uśmiechnęła się jego żona, gdy zobaczyła moją ciekawość.
Odeszli trochę dalej i przytulili się do siebie. Zaczęłam odwiązywać kokardkę i starannie, tak żeby nie porwać rozwinęłam papier. W środku było pudełko. Otworzyłam je i zaniemówiłam. Na jego dnie leżała sukienka, która bardzo mi się podobała, ale nie miałam tyle pieniędzy.
- Dziękuję.- rzuciłam się na nich i ich przytuliłam.
Po chwili zbiegł Felix.
- A ja? A ja?-rzucił się wprost na nas, przez co prawie upadliśmy.
- Dla ciebie też coś mamy.
Brunet zaczął dobierać się do prezentu. Oczy mu się zaświeciły, a ja zaczęłam chichotać. W środku było auto na pilota.
- Jeha!- podskoczył z radością, dał cioci i wujkowi całusa, po czym wybiegł do ogrodu.- Chłopaki, patrzcie co dostałem.
Po chwili było słychać rozemocjonowany głosy. Ach ci faceci. Gorzej niż dzieci.
- Nastka.- moją uwagę zwróciła ciocia.- Pomogłabyś mi?
- Jasne.
Wzięłam talerze oraz sztućce i zabrałam je na zewnątrz, gdzie stały już rozłożone w podkowę stół z obrusami. Zaczęłam rozkładać wszystko, patrząc na podjarany tłum mężczyzn. Jednak nigdzie nie widziałam mojego.
- Robi ci jakąś niespodziankę.- uśmiechnął się do mnie brat, próbując ogarnąć pada.
Zabrałam mu go i wyciągnęłam klapkę od baterii. Westchnęłam uderzona głupotą bliźniaka i włożyłem źródło energii, tak jak miało być.
- Na przyszłość plus do plusa, minus do minusa.- mrugnęłam do niego i wróciłam do kuchni.
Po drodze usłyszałam dzwonek do drzwi, a wiedząc, że żaden facet tyłka nie ruszy, sama poszła otworzyć.
- Hej skarbie.- przytuliła mnie dyrektorka.
Razem z nią i jej mężem przyszła reszta nauczycieli i strażników. Wszyscy pomagali mamie, więc ze wszystkimi się zżyliśmy. Nie długo po nich przyszła królowa z mężem, dziećmi i w sumie wszystkimi przyjaciółmi mamy. Nie zabrakło również Taszy i Pabla. W tym czasie dziewczyny już zanosiły jedzenie na stoły. Na końcu przyszła reszta rodziny, to jest prababcia Ewa, dziadkowie Abe, Janine, Olena i Iwan, ciocie Karolina, Sonia, Wiktoria, mała Amelia i Wiktor, kuzynostwo Łuka i Zoja. Do tego ciotki mojej mamy i ich rodziny. Zdziwiłam się, aż tak liczną grupą osób.
- U twojej mamy też byli wszyscy, ale na dziewiętnastych urodzinach z wiadomych przyczyn.- oznajmił dziadek.
Wyściskałam wszystkich, bo dość rzadko się widzimy. A niektórych widziałam trzy razy w całym życiu, podczas pobytu u ojca mamy.
Z pomocą wszystkich, obiad był gotowy w jakieś dwadzieścia minut.
- To może zaczynami?- zaproponował niecierpliwie dziadek Abe, zacierając w typowy dla siebie sposób.
- Jeszcze musimy poczekać na chłopaka Anastazji.- powiedziała ciocia Lili i w tym samym momencie zadzwonił dzwonek.
- To on.- zarwałam się i pobiegła na korytarz.
Zastanawiałam się, co on takiego wymyślił. Już wiem, że jego niespodzianki nie są byle jakie. Otworzyłam drzwi i oniemiałam.
- Księżniczko...
_________________________________________________
Jak myślicie, co przygotował Jack? A może to coś całkiem innego? Czy coś będzie w stanie zepsuć ten dzień nasze księżniczce? Czekam na wasze propozycje, a może jeszcze dziś wszystko się okaże.
Jestem jedynaczką. Bardzo szybko się zaprzyjaźniłam. W przyszłości chcę zostać architektką wnętrz i jestem w trakcie studiów na ten właśnie zawód. Mam dwa szynszyle o imionach Miluś i Dino.
ROZDZIAŁ 50
To dziś. Właśnie nadszedł ten dzień. Pierwszy dzień w dorosłym życiu. Wszystko zaczęło się idealnie. Miałam piękny sen, że jestem księżniczką w pięknej sukni i mieszkałam w wielkim zamku z cukierków, otoczonej fosą z tofi. A najlepsze było to, że mogłam jeść ile chcę i nie tyłam, a na następny dzień zamek był nie naruszony i wszystko od nowa. W pewnej chwili, gdy piłam czekoladę z fontanny, waflowa brama się opuściła, a ja mogłam zobaczyć, jak między polami cukrowej trawy jedzie jednorożec, a na nim Jack w samych bokserkach. Na sam widok ślinka cieknie. Bez wahania wsiadłam na konia, przytulając się do ciepłych pleców blondyna i kładąc ręce na jego umięśnionym brzuchu. Rumak zaczął galopować po schodach, na najwyższą wierzę, po czym użył rogu do stworzenia tęczy. Wziął rozbieg i wylądował na niej. Tak razem ze swoim ukochanym jechałam na jednorożcu po wielobarwnej drodze wśród chmur z waty cukrowej. Pamiętam, że tak wyobrażałam sobie idealne życie, gdy miałam osiem lat. Oczywiście mój książę wtedy był w lśniącej zbroi, ale nie oszukujmy się. Jestem dorosłą, przyznam się, nie wyżytą seksualnie osiemnastolatką i jak każda kobieta, wolę to co rycerz ma pod tą kupą żelastwa. Jest cieplejsze i bardziej miękkie. Oczywiście co dobre, musi się kończyć, choć pobudka do najgorszych nie należała. Pierwsze co poczułam, gdy obraz się zakazał, po czym zrobił całkiem czarny, to ciepła dłoń na ramieniu. Następnie dołączyły do niej usta, na moim policzku, wargach, żuchwie, szyi, gdzie odchyliłam głowę, aby miał lepszy dostęp i na ramieniu. Nagle ukochany przewrócił mnie na plecy i usiadł w rozkroku na moich biodrach, chwytając mi ręce w nadgarstkach nad głową. Trzymał je jedną, a druga swobodnie wędrowała po moim ciele, podczas gdy ustami zabawiał moją szyję. Odchyliłam znowu głowę, cicho jęcząc i wiercąc się. Każdy jego ruch i gest rozpalał mnie powoli, czułam, że topię się w ramionach Zeklosa. W końcu, po wielkich męczarniach uwolnił mi ręce, które od razu zatopiłam w jasnych kosmykach, ciągnąć i przyciskając w rytm pocałunków na brzuchu. Odchyliłam głowę do tyłu z cichym nawoływaniem jego imienia, gdy jedną dłonią znalazł się na mojej piersi i zaczął ją ugniatać z wyczuciem. Ustami piął się wyżej, aż do miejsca, gdzie podwinęła mi się koszulka. Szybko się uniósł, złapał ją za brzeg i zdjął ze mnie. Wykorzystałam fakt, że oboje mniej więcej siedzimy i wpiłam się mu w usta. Od razu zaczął działać, gdy tylko dałam mu dostęp. Całowaliśmy się jak szaleni, a ja poczułam, że naparł na mnie tak, żebym musiałam na nowo się położyć. Nie odrywał rąk od moich piersi, pieszcząc mi szyję. Oddałam się całkowicie w jego władania. Nie kontrolowałam już siebie i swojego ciała, dając się ponieść fali pożądania. Jęczałam, gdy zaczął obsypywać pocałunkami całe moje ciało. A później już tylko zabrał mnie do nieba. Jego palce i język we mnie działały cuda. Jezu! Jakie to przyjemne. Czytałam wiele najróżniejszych romansów i myślałam, że wiem wszystko, a tak naprawdę, nie miałam pojęcia, co to za uczucie. Tego nie da się opisać żadnymi słowami. To trzeba przeżyć. Ukochany nie musiał długo czekać, aż dojdę. Leżałam spełniona, odprężona i próbowałam uspokoić oddech. Wtedy zaczął wspinaczkę w górę, a gdy nasze twarze były na przeciwko siebie, w jego oczach widziałam miłość wymieszaną z pożądaniem.
- Wszystkiego najlepszego, księżniczko.- uśmiechnął się słodko.
- Dziękuję. Taką pobudkę mogłabym mieć co dziennie.- odwzajemniłam gest.
- Poczekaj na nasz miesiąc miodowy.- nachylił się i mruknął mi do ucha.
Zadrżałam, gdy przy okazji zaczął całować mnie po szyi. Jęknęłam, odchylając głowę. Czułam na udzie jego twardą męskość, przebijającą się przez ciasne bokserki. Byłam od dawna gotowa na ten krok dalej, więc sama wpiłam się w jego usta. Jednak moroj delikatnie się ode mnie odsunął.
- Nie teraz skarbie.- powiedział, czule głaszcząc mój policzek.- Nie teraz.
- To kiedy?- oburzyłam się.
- Wieczorem ci nigdzie nie ucieknę. - obiecał, a ja poczułam ucisk w brzuchu, albo trochę niżej.
Zamruczałam mu do ucha, całując go w szyję i przy okazji zrobiłam mu malinkę. Popatrzył na mnie dziwnie.
- Czemu to zrobiłaś? Jak ja teraz to zasłonię.
- Oj, daj spokój ty mi zrobiłeś przynajmniej z pięć.- przewróciłam oczami.
- Osiem.- uśmiechnął się dumnie.
- Właśnie. To ja muszę ci zrobić chodź jedną, aby wszyscy wiedzieli, że jesteś mój.- odpowiedziałam triumfalnie.
- I za to cię kocham.- przyssał się do mojej skóry.
- Dziewiąta?- westchnęłam.
Jack wyszczerzył się w odpowiedzi.
- A teraz mały torcik.- zszedł ze mnie, a ja zaciekawiona podniosłam się.- Nie jest może najbardziej okazały, ale nie umiem tak świetnie piec.
Zza pleców wystawił talerz ze średniej wielkości babeczką. Lukrem była napisana osiemnastka, a na środku tkwiła paląca się świeczka. Po prostu objęło mi mowy.
- Sam to zrobiłeś?
- Tak.- powiedział lekko speszony.
- Jejciu, Jack, to jest takie urocze. Kocham Cię i dziękuję. Jesteś wspaniały.
- Podoba ci się?- spytał niepewnie
- Oczywiście. Na pewno włożyłeś w to sporo pracy. Postarałeś się.- cmoknęłam go w policzek.
Zauważyłam lekkie rumieńce na jego twarzy. Był całkiem innym chłopakiem, niż ten, którym zna go cała szkoła. Uświadomiłam sobie, że oboje nosimy maski trwaldzieli, a w środku jesteśmy wrażliwym romantykami. Kiedyś nie sądziłam, że mógłby coś takiego zrobić, a teraz uznałam, że mogłam się tego po nim spodziewać.
- Pomyśl życzenie.- z zamyślenia wyrwał mnie głos ukochanego.
"Chciałabym mieć zawsze przy sobie Tychy, których kocham i którzy mnie kochają."
Wzięłam głęboki wdech i zdmuchnęłam płomień. Przekroiliśmy ciasto na pół i wspólnie je zjedliśmy.
- To będzie najlepszy dzień w moim życiu.- westchnęłam.
- Nie wątpię. A teraz zbieraj się. Na dole już czekają.- uśmiechnął się tajemniczo.
___________________________________________________________
O to pierwszy rozdział wielkanocny i będzie jeszcze jeden. A jak dostanę pod oboma z cztery, pięć komentarzy to będzie i trzeci. Życzę wam wesołych Świąt i radosnego kurczaczka w trawie. 💖💖💖💖🐣🐣🐣🐣🐥🐥🐤🐤🐦🐦🐔🐔🐔🍳 🍳🍳
- Wszystkiego najlepszego, księżniczko.- uśmiechnął się słodko.
- Dziękuję. Taką pobudkę mogłabym mieć co dziennie.- odwzajemniłam gest.
- Poczekaj na nasz miesiąc miodowy.- nachylił się i mruknął mi do ucha.
Zadrżałam, gdy przy okazji zaczął całować mnie po szyi. Jęknęłam, odchylając głowę. Czułam na udzie jego twardą męskość, przebijającą się przez ciasne bokserki. Byłam od dawna gotowa na ten krok dalej, więc sama wpiłam się w jego usta. Jednak moroj delikatnie się ode mnie odsunął.
- Nie teraz skarbie.- powiedział, czule głaszcząc mój policzek.- Nie teraz.
- To kiedy?- oburzyłam się.
- Wieczorem ci nigdzie nie ucieknę. - obiecał, a ja poczułam ucisk w brzuchu, albo trochę niżej.
Zamruczałam mu do ucha, całując go w szyję i przy okazji zrobiłam mu malinkę. Popatrzył na mnie dziwnie.
- Czemu to zrobiłaś? Jak ja teraz to zasłonię.
- Oj, daj spokój ty mi zrobiłeś przynajmniej z pięć.- przewróciłam oczami.
- Osiem.- uśmiechnął się dumnie.
- Właśnie. To ja muszę ci zrobić chodź jedną, aby wszyscy wiedzieli, że jesteś mój.- odpowiedziałam triumfalnie.
- I za to cię kocham.- przyssał się do mojej skóry.
- Dziewiąta?- westchnęłam.
Jack wyszczerzył się w odpowiedzi.
- A teraz mały torcik.- zszedł ze mnie, a ja zaciekawiona podniosłam się.- Nie jest może najbardziej okazały, ale nie umiem tak świetnie piec.
Zza pleców wystawił talerz ze średniej wielkości babeczką. Lukrem była napisana osiemnastka, a na środku tkwiła paląca się świeczka. Po prostu objęło mi mowy.
- Sam to zrobiłeś?
- Tak.- powiedział lekko speszony.
- Jejciu, Jack, to jest takie urocze. Kocham Cię i dziękuję. Jesteś wspaniały.
- Podoba ci się?- spytał niepewnie
- Oczywiście. Na pewno włożyłeś w to sporo pracy. Postarałeś się.- cmoknęłam go w policzek.
Zauważyłam lekkie rumieńce na jego twarzy. Był całkiem innym chłopakiem, niż ten, którym zna go cała szkoła. Uświadomiłam sobie, że oboje nosimy maski trwaldzieli, a w środku jesteśmy wrażliwym romantykami. Kiedyś nie sądziłam, że mógłby coś takiego zrobić, a teraz uznałam, że mogłam się tego po nim spodziewać.
- Pomyśl życzenie.- z zamyślenia wyrwał mnie głos ukochanego.
"Chciałabym mieć zawsze przy sobie Tychy, których kocham i którzy mnie kochają."
Wzięłam głęboki wdech i zdmuchnęłam płomień. Przekroiliśmy ciasto na pół i wspólnie je zjedliśmy.
- To będzie najlepszy dzień w moim życiu.- westchnęłam.
- Nie wątpię. A teraz zbieraj się. Na dole już czekają.- uśmiechnął się tajemniczo.
___________________________________________________________
O to pierwszy rozdział wielkanocny i będzie jeszcze jeden. A jak dostanę pod oboma z cztery, pięć komentarzy to będzie i trzeci. Życzę wam wesołych Świąt i radosnego kurczaczka w trawie. 💖💖💖💖🐣🐣🐣🐣🐥🐥🐤🐤🐦🐦🐔🐔🐔🍳 🍳🍳
Jestem jedynaczką. Bardzo szybko się zaprzyjaźniłam. W przyszłości chcę zostać architektką wnętrz i jestem w trakcie studiów na ten właśnie zawód. Mam dwa szynszyle o imionach Miluś i Dino.
Subskrybuj:
Posty (Atom)