niedziela, 15 maja 2016

ROZDZIAŁ 140

Następny dzień minął podobnie. Badania Dymitra były prawidłowe. Moje też. Lekarze nie mogli wyjść z podziwu. Jeszcze nigdy nie widzieli tak zdrowych osób. Nasze dzieci rozwijały się dobrze. Wszystko było w porządku, więc dostaliśmy wypis.
- Cieszę się, że w końcu wychodzę z tego więzienia.- westchnęłam, pakujące ostatnie rzeczy do torby.
- Mogłaś już wcześniej wyjść.- zauważył mój ukochany. On sam był już spakowany i obserwował moje ruchy, siedząc na łóżku. Chciał mi pomóc, ale po krótkiej kłótni dał mi spokój. Miałam dosyć tego, że nic mi nie wolno zrobić.
- Ale nie zostawiłabym cię, więc nie mogłam.
Dalej pakowaliśmy się w ciszy.
- Rose, a od kiedy mówisz do mojej mamy "mamo"- zagadnął w pewnej chwili. Wiem, że męczyło go to cały czas.
- Powiedziała, że skoro jestem twoją żoną, a ona traktuje mnie jak córkę, to równie dobrze mogę nią zostać. Tak samo Jewa chciała, abym mówiła do niej babcia, ale jeszcze nie jestem na to gotowa.- skończyłam pakowanie i usiadłam na łóżku, obok męża.
- No skarbie, jesteś pierwszą i jedyną partnerką w naszej rodzinie, jaką została zaakceptowana. Wszystkich zawsze odrzucili. Nie tylko moje, ale chłopaków moich sióstr też. Ale bardzo się z tego cieszę. Roza, moja kochana Różyczko.- złapał mnie za rękę i nie odbywał ode mnie wzroku.
- Jaki ładny obrazek.- usłyszeliśmy głos. W drzwiach stał Wincenty.- Ale teraz chodźcie. Wszyscy czekają w domu, a ja zaoferowałem się was powieść.
- Okey.- powiedzieliśmy jednocześnie zaśmialiśmy się. Dymitr wziął torby i złapał mnie za rękę. Przy drzwiach przepuścił mnie i Lili, ale nie rozdzielając naszych dłoni. W recepcji dostaliśmy wypis i opuściliśmy to więzienie dla kalek. Na parkingu było sporo samochodów. W końcu dzisiaj niedziela. Mike zaprowadził nas na tył budynku.
- Róża, pamiętasz jak mówiłem, że kiedyś kupię sobie pomarańczowego Jeepa?
- Tak.- przewróciłam oczami.- Uznałeś go za świetny pojazd na akcje, a do tego wszystkie laski będą twoje.
- A ty powiedziałaś, że jeśli tak będzie, to mnie pocałujesz.- przypomniał i oparł się o wóz terenowy o barwie pomarańczy. O nie! To się nie może dobrze skończyć. Dymitr już się spiął. Mocniej złapał mnie za rękę. A ja stałam tak z otworzoną buzią. Dla bajeru, moroj wyciągnął kluczyki i odblokował samochód.
- Niezła fura,- odzyskałam w końcu głos.- ale o pocałunku nie masz co marzyć.
- Dlaczego?- wyraźnie się zdziwił.
- Ponieważ nie jestem już tamtą szaloną nastolatką, jak trzy lata temu. Po drugie jestem mężatką. A po trzecie ten samochód jest w kolorze słonecznej brzoskwini, a nie dojrzałej pomarańczy.
Minęłam zszokowanego moroja i usiadłam na tylnym siedzeniu, a Dymitr z triumfalną miną zajął miejsce obok mnie. Lili znalazła się po mojej drugiej stronie. Po zapięciu pasów ukochany objął mnie i przytulił.
- Roza kocham ten twój cięty język.
- Wiesz mój język nadaje się też do inny rzeczy.- szepnęłam mu tak cicho, aby tylko on usłyszał.
- Chętnie przekonam się co jeszcze potrafi.- odpowiedział.
- Mam nadzieję, że poczekajcie póki nie zamkniecie się w pokoju.- wtrącił moroj z cwanym uśmieszkiem, odpalając silnik.
Dymitr spiął się i chyba... Czy ja śnię?! Proszę państwa. Strażnik Bielsko się zawstydził. A ja wybuchłam śmiechem.
Przez resztę drogi rozmawialiśmy o w miarę neutralnych tematach. Jak tylko wyjechaliśmy z parkingu, mój ukochany poprosił, żebyśmy pojechali do bazy głównej. Musiał zabrać swoje rzeczy. Tak więc, po dość długiej sprzeczce, że chcę iść z nim, stałamb w progu tymczasowego pokoju strażnika. Patrzyłam jak zabiera swoje rzeczy i dokumenty. Oczywiście wszystko było porządnie wysprzątane i poukładane. Rosjanin siadł na równo pościelonym łóżku i zaprosił mnie ruchem ręki. Podeszłam i usadowiłam się na jego kolanach. Wtulił się mocno we mnie, muskając ustami moją szyję. Od jego ciepłego oddechu na skórze, dostałam gęsiej skórki, a ciało przeszedł przyjemny dreszcz.
- Roza nawet nie wiesz jak samotne były te noce bez ciebie. Nie mogłem się skupić na niczym innym niż ty. Zastanawiałem się co robisz, jak się czujesz, czy wszystko jest w porządku i przede wszystkim, czy jesteś bezpieczna. Nie chcę więcej być bez ciebie przez tak długi czas.
- Też za tobą tęskniłam. Bardzo. Ty byłeś w obcym miejscu. Ja spałam w twojej sypialni, w twoim rodzinnym domu.- specjalnie podkreślałam przynależność miejsca, aby przedstawić pełen obraz mojej męki.- Gdzie się nie ruszyć, wszędzie Belikow. Oszaleć można.- zaśmiał się mój ukochany.- To nie jest śmieszne. To była katorga. Budziłam się otulona twoim zapachem, ale nie miałam ciebie, bo możliwe, że przelewasz krew dla dobra morojów. Tak bardzo się bałam. I dziękuję za dodatkowe listy. Nawet nie wiesz, ile dla mnie znaczą.
- Dziękuję Roza.- szepnął mi lekko zachrypniętym głosem.
- Za co?- zdziwiłam się.
- Za to, że jesteś ze mną i dla mnie. Za wsparcie i miłość. Za poświęcony czas. Kocham Cię, tak bardzo kocham. Nie mogę bez ciebie żyć. Siłę daje mi tylko świadomości, że jesteś gdzieś tam i na mnie czekasz.- pogłaskałam jego włosy. Były takie aksamitne i delikatne.
Powoli docierało do mnie znaczenie tych słów. Dlatego Robert pokonał Dymitra. Strażnik poczuł, że nie zasługuje na moją miłość. Noe ma dla kogo wracać, dla kogo żyć. Nie myślał tak, ale gdzieś tam w podświadomości wytworzyła się taka możliwość. Nie wiedział o niej, a jednak wzięła górę. Jednak ja nie pozwoliłam mu, uświadomić sobie tego.
- Roza...- z rozmyślania wyrwał mnie głos męża.
- Zamyśliłam się. A w domu musimy pogadać.
- Możemy pogadać tu i teraz.- popatrzył na mnie z błaganiem. Chciał żebym została z nim w tym miejscu, gdzie bylibyśmy tylko my i nasza miłość.
- Nie. To nie najlepszy pomysł. Zły czas i miejsce. Zrobimy to w Bai. Tam będzie mi i tobie łatwiej.
- Zgoda.- westchnął zrezygnowany.- Ale zostańmy tu jeszcze chwilę. Pragnąłem abyś była tu ze mną, a teraz chcę się tym chwilę nacieszyć.- wyczułam w jego głosie błagania. Wiedziałam, że to dla niego bardzo ważne. W sumie nie pogardziłabym chwilą sam na sam z mężem. 
- Nigdzie nam się nie spieszy.- zapewniłam.
Nim się obejrzałam, pod plecami poczułam materac, na pół nagim ciele. Sama również mogłam cieszyć się dotykiem jego ciepłego torsu. Zadrżał pod moim dotykiem. Przez te chwile, tylko dla nas, nikt nam nie przeszkadzał. Byłam tylko ja- Roza, on- towarzysz i nasza miłość- Romitri.