sobota, 16 lipca 2016

ROZDZIAŁ 194

Weszłam do GKS zamyślona, wiec nie widziałam postaci idącej przede mną, dopóki nie zderzyłam się z umięśnionym torsem. Upadłabym, gdyby nie złapały mnie silne ramiona i nie przytulił do siebie. Na początku się przestraszyłam, no bo wpadacie na jakiegoś faceta, a on was przytula. Ale uspokoiłam się słysząc szept, wywołujący ciarki.
- Dokąd tak lecisz Roza.
- Wszystkie kobiety tak łapiesz, towarzyszu?- spytałam wtulając się w niego mocniej.
- Tylko te wyjątkowe. Ale jak na razie znalazłem zaledwie jedna.- udawał smutnego.
- I tyle ci wystarczy.- powiedziałam pewnie, odsuwając się od męża
- Roza zazdrosna?- zadrwił ze mnie.
- No jasne. Widziałeś te wszystkie kobiety, które się za tobą oglądają.
- Kiedy?- jego uśmiech zastąpiło zdziwienie.
- Zawsze. Gdziekolwiek się nie pojawimy. Widzę tylko te wygłodniałe spojrzenia kobiet, gotowych do rzucenia się na ciebie.
- Przesadzasz skarbie.
- Niech ci będzie.- wiedziałam, że wmawianie mu, jaki to on nie jest idealny i doskonały, nie ma sensu. Bo jednocześnie jest bardzo skromny.- A tak poza tym, gdzie twoja woda kolońska?
- Zapomniałem dzisiaj jej użyć. To gdzie ci tak śpieszno?
- Miałam iść do Hansa, ale skoro wyszedłeś to... w sumie nie wiem co to znaczy.- zaśmialiśmy się. 
- Akurat Hans coś załatwia i powiedział, że mam wracać do domu. I ty też. 
- No dobra. 
Poszliśmy do domu, jednak po drodze zaczęłam ciągnąć go w stronę pałacu.
- Choć towarzyszu musisz to zobaczyć.- mówiłam.
Pewnie to wyglądało jakby  prowadziła gdzieś wujka, a nie męża. Niekiedy przy Dymitrze zachowuję się jak pięciolatka. Nie wiem czemu. Może to przez hormony? Ciąża robi swoje.
Po chwili staliśmy przed dziełem dzieci.
- Ładne.- uznał strażnik.
- Ładne?!- nie dowierzałam.- Pokazuję ci szczegółową rzeźbę, zrobioną przez dzieciaki, a ty mówisz tylko "ładne"?! To jest wspaniałe, piękne, cudowne.
- Cieszę się, że ci się podoba. Ja po prostu nie widzę w tym...
- Nie wmawiaj mi czegoś, czego nie ma. Po prostu jeszcze nie umiesz zachwycać się takimi rzeczami.
- Jeszcze?!- mój ukochany uniósł jedną brew.
- Oczywiście. Jeśli myślisz, że pozwolę ci zostać zamkniętym na piękno świata, to się grubo mylisz.- oznajmiłam.
- Ależ Roza. Ja umiem cieszyć się z pięknych rzeczy.- powiedział obejmując mnie.
-Hej Rose, Dymitr.
Odwróciliśmy się w stronę głosu. W naszym kierunku szli Jill i Eddy. Dziewczyna niosła wielką pluszową zebrę.
- Hej,- odpowiedziałam, gdy podeszli bliżej.- Jak było w zoo?
Myślałam, że Bielikow mnie puści, ale on nadal trzymał mnie w objęciach. Brodę oparł na moim ramieniu.
- Fantastycznie. I patrz co mi Eddy kupił.- morojka wystawiła przed siebie wypchane zwierzę.
Widać, że jest bardzo szczęśliwa.
- Dla pięknej, delikatnej kobiety, powinno być na porządku dziennym dostawać prezenty.- mój przyjaciel pocałował ją w dłoń.
- Widzieliście co dzieciaki zrobiły?- wskazałam na smoka.
- Te dzieci ulepiły takie coś?- Dragomirówna otworzyła szeroko oczy.
- No, no.- dampir zagwizdał z zachwytu.- Mają talent.
- Widzisz?! Tak się reaguje na dzieło sztuki.- pouczyłam męża.
- Chcesz, żebym gwizdał?- spytał, po czym odsunął się ode mnie.
Nie ucieszyła mnie utrata źródła ciepła w ten chłodny dzień. Powietrze przeszył głośny gwizd. Po chwili zza zakrętu wyszła Gwiazdka.
- Bardzo śmieszne towarzyszu, przewróciłam oczami.-Hej mała.- pogłaskałam ją po chrapach.
- Czyj to koń?- spytał młodszy strażnik, rozglądając się dookoła.
- Mój.- oznajmił Rosjanin.
- Masz własnego konia?!- nie dowierzała Jill.
- Tak.- odpowiedział spokojnie. Klacz zaczęła go obwąchiwać i szturchać, rżąc z niezadowolenia.- Wybacz Gwiazdeczko. Nie mam marchewek.
- Ja mam.- księżniczka wyciągnęła z kieszeni woreczek pełen pomarańczowego warzywa.
Kary koń od podniósł głowę i pod kłusował do dziewczyny.
-Nosisz przy sobie marchew?- zdziwiłam się.
- Zdrowe odżywianie w szkole. Mogę?- spytała patrząc na Gwiazdkę.
- Jasne.- Bielilow pokiwał głową.
- Jeśli nie szkoda ci palców.- dopowiedziałam z uśmiechem.
Dragomirówna popatrzyła na mnie ze strachem, ale gdy zauważyła moją minę, zmienił się w radość. Podała klaczy dłoń z przysmakiem, głaszcząc ją po grzbiecie. Ta zjadła wszystko i lizała dalej księżniczkę. Jednak gdy zrozumiała, że nic nie dostanie, pokręciła nie zadowolona pyskiem i podeszła sprawdzić mojego przyjaciela. Na końcu podeszła do Dymitra.
- Dobra, my musimy już iść. Pa.- pomachałam przyjaciołom.- Hej, co robisz?- spytałam, gdy mój mąż wskoczył na grzbiet konia.
- Zabieram moją księżniczkę na przejażdżkę po dworze.- powiedział, podając mi dłoń.
- Ale wiesz, że...- zaczęłam.
- Będzie powoli. Nic wam się nie stanie, a Gwiazdce przyda nie trochę ruchu.
Z pomocą Dymitra wsiadłam na klacz. Po chwili jechaliśmy wolnym stepem przez Dwór. Jego mieszkańcy patrzyli na nas zdziwieni. Strażnik siedział za mną, dla bezpieczeństwa. Zaczęłam podziwiać wszystko dookoła. Dziwnie patrzy się na wszystko z góry.
- Może jak ona potrzebuje ruchu, to Lili będzie miała dwa treningi?- zaproponowałam.- Najpierw na Gwiazdce, a później walki.
- W sumie i tak nie mamy co robić, więc czemu nie.
Przez chwilę panowała przyjemna cisza, ale że nie lubię żadnej ciszy, musiałam ją przerwać. Właśnie wjeżdżaliśmy do parku.
- Porozmawiajmy o czymś.- poprosiłam, wtulając się w Bielikow
- O czym?- spytał.
- Nie wiem.- wzruszyłam ramionami.- O czymkolwiek.
- Twój plan zeswatania Jill i Eddiego udał się, jak zauważyłem.- zagadnął.
- Na to wygląda. Myślisz, że gdyby ktoś wymyślił taki plan dla nas, było nam łatwiej.
- Nam chyba nigdy nie byłoby łatwiej. Ty byś nie zrobiła nic, bo chciałaś zostać strażniczką Lissy, a ja dopiero przejrzałem na oczy podczas zajęć polowych.- w myślach przyznałam mu rację.- Po za tym można powiedzieć, że Daszkow uknuł taki plan.
- Raczej nie chodzi mi o plan zawładnięcia światem starożytnej rasy wampirów, w którym nasze, jeszcze nie do końca pewne uczucia, miały odciągnąć uwagę od głównego zamiaru.
- Ale bardzo cieszę się, że mogę codziennie czuć się jak podczas tego zaklęcia i nie muszę go przerywać.- przyznał. 
- Ciesz się, póki możesz. Bo po porodzie będziemy musieli zrobić sobie przerwę.- ostrzegłam.
- Wiem, ale to nic. Przecież nie tylko na tym polega to miłość.
- Wiem.- wtuliłam się mocniej w tors ukochanego, z błogim uśmiechem i zamknęłam oczy, rozkoszując się tą chwilą.
___________________________________________________________
Wiem, długo się nie odzywałam, ale wracam z następnym rozdziałem. Oczywiście wczorajszy też nadrobię. I takie pytanie. Kto domyśla się jakie jest rozwinięcie skrótu GKS? Odpowiedzi piszcie w komentarzach. 💖