poniedziałek, 24 kwietnia 2017

ROZDZIAŁ 59

ANASTAZJA

Obudził mnie delikatny dotyk na plecach. Zamruczałam z przyjemności, gdy przeszedł mnie dreszcz. Przeciągnęłam się, po czym otworzyłam oczy, wtulając się w tors ukochanego.
- Dzień dobry księżniczko.- odezwał się z seksowną, poranną chrypką.- Jak się spało?
- Cudownie.- westchnęłam rozmarzona, rysując bliżej nie określone kształty na jego klatce piersiowej.
- A wczorajsza noc...?- spytał niepewnie.
- To było...- uniosłam oczy w górę, szukając słów.- Niesamowite. Jeszcze nigdy się tak nie czułam. Dziękuję. To był mój najlepszy wybór w życiu. Dziękuję, że ze mną jesteś.
Uniosłam się i pocałowałam go delikatnie w usta.
- Zawsze będę księżniczko, jeśli tylko pozwolisz.- Jack patrzył mi prosto w oczy z miłością.
- Oczywiście.- przytuliłam się do niego.- To były najlepsze urodziny w moim życiu. Teraz mam wszystko, czego mi potrzeba. Brata, na którego mogę zawsze liczyć, rodziców którzy zawsze mi doradzą, ze swoją wiedzą i doświadczeniem, oraz ciebie. Mojego księcia w lśniącej zbroi na jednorożcu.
Poczułam drżenie pod swoją głową, a z ust blondyna wydobył się krótki chichot.
- Dla ciebie mogę być kimkolwiek chcesz, księżniczko. Bylebyś zawsze była szczęśliwa.
- Bądź ze mną, a będę.
Przez chwilę leżeliśmy w ciszy napawając swoją obecnością. Teraz wiem, co znaczy rozumieć się bez słów. Nie musieliśmy nic mówić, tylko czuć tą drugą osobę obok siebie. Jeśli tak umiecie, znaczy się, że to jest prawdziwa miłość. Nagle zaburczało mi w brzuchu, na co oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Chętnie bym poleżał z tobą księżniczko, ale ten potworek w tobie może nie być zadowolony.- zaczął się podnosić.- Ty tu poczekaj, a ja zaraz przyniosę ci coś do uciszenia tego Burka.
Zachichotałam na jego słowa, po czym cmoknęłam go w usta i pozwoliłam iść. Leżałam chwilę, ale znudziło mi się to. Uznałam, że czekając pójdę się umyć. Odkryłam się i powoli zrzuciłam nogi po za łóżko. Kiedy stanęłam na miękkim dywanie, poczułam lekki dyskomfort w dolnych partiach ciała. Jednak zanim znalazłam się przy drzwiach, zdążyłam to rozchodzić. Wtedy zauważyłam, że aby dojść do łazienki, muszę minąć salon połączony z kuchnią. A Jack powiedział, żebym zaczekała. Trudno. Każdemu może się zachcieć do toalety. Po cichu wyszłam z sypialni i starałam się bezszelestnie pokonać pokój dzienny. Ukochany stał tyłem do mnie, robiąc coś na kuchence goły, jak go Pan Bóg stworzył. Moja, spaczona wczorajszą nocą, wyobraźnia zaczęła podsuwać mi wizje, które przypadły do gustu mojemu zdemoralizowamemu umysłowi. Jedna, pełna namiętności noc, a takie zboczenie na umyśle. Co ten mężczyzna ze mną robi. Kiedy dotknęłam klamki od mojego celu, odegnałam od siebie świntusze myśli, potrząsając głową. Nagle poczułam na biodrach dłonie i usta na szyi.
- Nie kuś, bo mam ochotę wziąć cię, chodźmy na blacie w kuchni.- mruknął mi do ucha, badając dłońmi mój brzuch i piersi.
- Nie obiecuj, bo jeszcze uwierzę.- przymknęłam oczy, oddając się jego dotykowy.- Boże, co ty ze mną robisz?
- Mów mi Jack.- zaśmiał się w moją szyję, po czym odwrócił mnie przodem do siebie.- A gdzie to się pani wybierała?
- Do łazienki, wykąpać się.- zaczęłam szybciej oddychać, pod wpływem jego wzroku, pełnego pożądania.
- A myślałem, że poczekasz na swojego chłopaka.- udał smutnego, aby po chwili dodać seksownym głosem.- Byśmy wzięli pierwszą wspólną kąpiel.
- Jeśli naprawdę zrobisz coś z naszymi problemami,- dotknęłam jego twardą męskość, na co gwałtownie wciągnął powietrze.- zastanowię się.
Minęłam go i kręcąc biodrami podeszłam do części kuchennej. Następnie wzięłam z koszyka jabłko i się w nie wgryzłam.
- Chrzanić to.- mruknął blondyn, odwracając się do mnie.
Szybko znalazł się przy mnie, wyłączył kuchenkę, po czym złapał mnie w biodrach i pocałował. Moje jabłko potoczyło się po podłodze, gdy wplątałam palce w jego włosy. Położył mnie na stoliku na kawę, a po chwili we mnie wszedł.
- Teraz to masz dopiero fryzurę po sexie.- zaśmiałam się, kiedy siedzieliśmy przy śniadaniu.
 W końcu skończył robić naleśniki, k
- To jeszcze nie koniec.- ostrzegł.- Obiecałaś mi wspólną kąpiel.
- Robiłeś to kiedyś w wodzie.- przymrużyłam oczy z uśmiechem.
- Nie, ale chętnie przeżyłbym z tobą ten pierwszy raz. I w wielu innych miejscach.
Powiedział to tak seksownie, że aż zrobiło mi się mokro. Nie wytrzymałam jego wzroku, więc wróciłam do jedzenia. Po jedzeniu i wspólnym kąpaniu zaczęliśmy zbierać się do szkoły. Zeklos nawet wziął tu moje ubrania, które były jego ulubione. Krótkie, jeansowe szorty i jasno zieloną bluzkę na ramiączkach. Z trudem się ubraliśmy, nie mogąc oderwać się od swoich ust. Nigdy nie sądziłam, że podczas mojego pierwszego razu, będą aż trzy razy. Szaleństwo. Jack kierował samochodem, a ja nie mogłam wysiedzieć w miejscu z ekscytacji i radości.
- Co tak się wiercisz?- spytał mój ukochany z uśmiechem.
- A tak jakoś.- mi samej uśmiech nie schodził z ust.
Chłopak zmienił bieg, po czym z powrotem położył dłoń na moim udzie. Zaczęłam patrzeć przez okno, podziwiając ciemny las. W mroku, wśród drzew zobaczyłam jakiś ruch. Pewnie to sarna. Tutaj jest ich trochę. Kiedyś z bratem zakradliśmy się w ludzki dzień w głąb leśnej puszczy i ukryci wśród krzewów, podglądaliśmy taką małą rodzinkę, pasącą się na świeżej trawce. Najlepsze było, gdy mały jelonek zaczął zjadać liście z naszej kryjówki i podwinęła kapelusz Felixa. Ganiali się po całej łące. O dziwo zwierzaki nie uciekały przed nami, a nawet dały się nam dosiąść. Jednak największy szok i zastanowienie daje mi fakt, że pobiegły z nami pod sam dom. Później oczywiście rodzice zabrali nam tablety, ale warto było. Teraz zaczynam myśleć, czy Luna nie miała z tym nic wspólnego. Nagle moją uwagę zwrócił ruch w bocznym lusterku. Gdy się przejrzałam samochodowi za nami, zbladłam, cała się spinając.
- Co się dzieje, księżniczko?- spytał zmartwiony moroj.
- Jedź najszybciej jak możesz i nie zatrzymuj się nawet. Zaufaj mi.- dodałam, widząc jego pytające spojrzenie.
Od razu zmienił bieg i docisnął gaz do oporu. Co chwilę spoglądałam w lusterko. Niestety nie gubiliśmy furgonetki, a nawet się zbliżały.
- Cholera. Nie da się szybciej?
- To auto ma wyglądać, a nie się ścigać.- zauważył.
Mówiłam już? Cholera! Muszę coś wymyślić. 
- Powiesz co się dzieje?- spytał Zeklos.
- Czym mniej wiesz, tym bardziej skupiasz się na drodze.- patrzyłam to na drogę, to na pościg, aż coś zauważyłam.- Na mój sygnał skręca gwałtownie w prawo. Teraz!
Okręcił szybko kierownicę i wjechaliśmy w leśną drogę, że aż nas rzuciło na prawo. Tamten samochód pojechał prosto. Odetchnęłam głęboko, uspakajając się. Ale wiedziałam, że nie ma tak łatwo i zaraz nas znajdą. Strzygi nigdy się nie poddają.