czwartek, 23 lutego 2017

ROZDZIAŁ 1

- Nastka.- poczułam jak ktoś mnie szarpie.- Skarbie, wstawaj.
- Już wstaję.- mruknęłam.
- Zawsze to samo.- westchnęła ciocia.- Za pięć minut widzę cię na dole.
Usłyszałam kroki na korytarzu i po raz kolejny zaczęłam pogrążać się w śnie, kiedy poczułam na sobie ciężar.
- Felix! Zabieraj ze mnie swoją tłustą dupę.- warknęłam na brata.
- Chodzi ci o ten kaloryfer, siostra?- zaśmiał się, a ja w wyobraźni widziałam jak napręża muskuły.
Co prawda ma czym się pochwalić, ale oczywiście na głos tego nie przyznam.
- Pod moim oknem jest lepszy.- zaśmiałam się, zarzucając go z siebie.
- Ale na twój nie lecą wszystkie laski w szkole.
- Na twój też nie.- zauważyłam, przeciągając się.
- Bo Alice, zawodowo odstrasza konkurencję.- uśmiechnął się rozmarzony.
Wzięłam ciemno różowy top, ulubione, dżinsowe rurki, bieliznę i weszłam do łazienki. Alice Ashford to dziewczyna mojego brata oraz nasza przyjaciółka od... odkąd pamiętam. Jest uroczą rudowłosą dampirzycą o bardzo dobrym sercu. Ale niech to was nie zawiedzie. Na lekcjach walki pokazuje swoje dziedzictwo. Tylko ja i Felix umiemy nie dać się powalić po dziesięciu sekundach, choć i my nie zawsze wygramy. Jesteśmy najlepsi na zajęciach. Jednak Stan Alto, nasz nauczyciel, nie uważa, że jesteśmy gotowi do walki ze strzygami. Ale przekonamy się na zajęciach polowych, kto ma rację. Mój brat, jak mówi ciocia Wiktoria jest bardzo podobny do taty, ale różni się oczami i ustami, które odziedziczył po mamie. No i Stan czasami wspominał coś o charakterze typowym dla Hathaway, ale podkreślał, że ja przejawiam go więcej. Nie do końca to rozumiem, ale wiem, że mama na długo wryła się w pamięć tej szkoły. Mimo wszystko nie myślę, żeby dawny styl życia mojego bliźniaka był objawem tego czegoś. Czym tak bardzo wystawił się Felix? Tym, co teraz robi Jack Zeklos. Zaliczenie panienek. Ale zastrzega, że on to robił kulturalnie, dobitnie ustalając warunki z chętnymi dziewczynami i żadna nie kleiła się do niego, sądząc, że jak ją przeleciał, jest wielce zakochany. I szerokim łukiem omijał wytapetowane plastiki, tworzące teraz główną część wianuszka jego następcy. Egh... Ohyda. Od takich to tylko choroby można się nabawić.
Umyta, ubrana i uczesana przyglądałam się sobie w lustrze. Ja, oprócz pełnych ust i ciemno brązowych oczu taty, wyglądałam jak nasza mama. Długie, ciemne, lekko poskręcane włosy, uwydatnione kości policzkowe, łagodne rysy, świadczące o moim cynicznym poczuciu humoru i konkretna figura, zaokrąglona tak gdzie trzeba. Jestem świadoma tego, że każdy chłopak się za mną ogląda, ale ja czekam na tego jedynego. Co nie znaczy, że nie lubię czasem z którymś poflirtować. Może i naiwne marzenia, ale hej! Naszej mamie się udało, a mi się ma nie udać? Zadowolona ze swojego wyglądu wyszłam z pokoju. Felix leżał na moim łóżku, zapatrzony w kostkę Rubika. Zawsze gdy intensywnie myśli, na czole pojawia mu się zmarszczka i nieświadomie wyciąga język z buzi.
- Daj jej już spokój i chodź, bo głodna jestem.- wyrwałam mu zagadkę i odłożyłam na półkę.
Podeszłam do biurka po torbę, a gdy po nią sięgałam, wyczułam, że brat chce wziąć moją kostkę.
- Nawet nie próbuj.- ostrzegłam, na co zatrzymał się w pół kroku.- Już, sio z mojego pokoju.
- Oj, siostruś. Jeszcze chwilę. Prawie ją ułożyłem.- jęknął, jednak wyszedł na korytarz.
- Słyszę to od tygodnia.- westchnęłam, idąc za nim.
Wziął swoją torbę z pokoju i zeszliśmy na śniadanie. Przy schodach rzuciliśmy plecaki, po czym weszliśmy do kuchni.
- Cześć.- powiedziałam równo z bratem.
Jak co dzień ciocia Lili kręciła się między blatami, a stolikiem na środku, a wujek Pawka czytał gazetę. Po jego ślubie z siostrą mamy był mały problem, bo normalnie był naszym kuzynem i nie wiedzieliśmy jaj się do niego zwracać. Ostatecznie uznał, że jest o tyle starszy co ciocia i aby nie poczuła się dziwnie, mamy mówić mu wujek. No i z czasem się przyzwyczailiśmy.
- Hej, młodzieży. Wyspane?- spytał znad gazety.
- Oczywiście.- brunet uśmiechnął się szeroko.
- Może być.- mruknęłam.
- Gdybyś nie siedziała do późnej nocy przy oknie bardziej byś się wyspała.- zganił mnie w myślach brat.
- Co dziennie to samo. Nie znudziło ci się?- fuknęłam tak samo.
- A tobie?
Zaczęliśmy się w siebie wpatrywać ze złością, póki nie przerwała nam pewna jedenastolatka.
- A wy znowu się o to kłócicie?- przewróciła oczami.- Hej ciociu, hej wujku.
- Cześć mała.- wujek uśmiechnął się szeroko.
- Ciesz się, że nie robią już tego na głos.- odezwała się w końcu jego żona, nakładając na każdy talerz jajecznicy.
Wszyscy usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. Od razu jak nasza młodsza siostra pojawiła się w kuchni, zrobiło się weselej. Ona w ogóle roztacza wokół siebie dobrą energię. Diana to idealna kopia mamy z charakterem włącznie. Po ojcu ma chyba tylko cierpliwość. No i opanowanie w groźnych sytuacjach. Jest równie wkurzająca dla Felix jak ja, więc świetnie się dogadujemy.
- Nastka, pomóż mi.- nagle odezwał się mój brat.
- O co chodzi?- spytałam, nie przerywając posiłku.
- No wiesz... Za kilka dni mamy z Alice rocznicę i...
- Skok ze spadochronu.- poleciłam. Na raz zaczęłam przeglądać jego plany.- Uuu... będzie bzykanko.
Uśmiechnęłam się jak psychopata, a chłopak oblał się rumieńcem, na co wybuchłam śmiechem. Reszta spojrzała na nas, po czym przewróciła oczami i wróciła do posiłku. Już każdy był przyzwyczajony do naszej więzi. Oprócz najbliższej rodziny i przyjaciół zarówno naszych, jak i rodziców, wiedziała dyrektorka, z którą mieliśmy dodatkowe zajęcia i wszyscy nauczyciele, aby wiedzieć jak w razie czego zareagować.
- To wcale nie jest śmieszne.- fuknął mój brat.
- Jak dla mnie jest.- lekko się uśmiechnęłam, ale po chwili spoważniałam, odzywają się na głos.- Jeśli ją skrzywdzisz, zginiesz marnie.
- Słyszałem to już.- przewrócił oczami.- Od ciebie trzy razy, Asha osiem, Rosalie dziesięć, Oliwii pięć i pięć od Tomasa. A i jeszcze raz od Felicji.
To był cały skład naszej grupki. I każdy dbał o każdego jak o rodzeństwo.

PROLOG

Ktoś kiedyś powiedział, że historia lubi się powtarzać. Jeśli tak, to wolę tego nie dożyć. Życie i tak dało mi popalić. A jakoś nikt się nie pyta, czy tęsknię za słońcem, co chciałabym robić w życiu, gdybym nie była dampirem, czy chciałabym mieć inne dzieciństwo. Ale wciąż czuję się na karuzeli, z której nie mogę zejść. Los wciąż mną kręci i zmienia wszystko co planowałam o 180°. Jednak wszystko co przeżyłam, albo czegoś mnie nauczyło, albo sprawiło, że jestem silniejsza. Wiele ważnych osób odeszło, jeszcze więcej cierpiało. I to wszystko mnie kształtowało. Nie zamieniłabym tych lat mojego życia na nic. Bo wtedy byłabym kimś innym. To jacy jesteśmy, zawdzięczamy tym z kim jesteśmy. Rodzina, przyjaciele, szkoła. Niby jestem dorosła, niby ten okres czasu tyle zmienia, a jednak to drobinkanka piasku, nie widziana gołym okiem, w wielkiej klepsydrze czasu i historii. Tej co mamy i tej co dopiero napiszemy. To co za chwilę powiem, możnaby uznać za zuchwałe, ale jest prawdziwe. Pod tym podpisze się każdy dampir. Kim jestem? A czy to ważne? Mogę być sobą, albo tobą. Mogę być wszystkimi lub każdym z osobna. Legedą, a także przypadkową osobą w tłumie, którą spotykasz codziennie, ale nie zwracasz na nią uwagi. Ale to my decydujemy jak nas zapamiętają. Dlatego dzisiaj mogę z dumą mówić o moich rodzicach, znanych na cały świat.
Hathaway-Bielikow.

KSIĘŻYCOWY SZTYLET

No dobra. Znacie moje serce. Oto nadchodzi druga część, o tym właśnie tytule. Dziękuję za te wszystkie komentarze pod Podziękowaniami. To naprawdę motywuje i dzięki temu macie szybciej rozdział. Dodał też wieczorem pierwszy rozdział, bo trochę mi się ich uzbierało. Wszystko na tych samych regułach. Kocham was. 💖💖💖💖