Bardzo się cieszę, że bierzecie udział w konkursach tylko taka mała uwaga: proszę o adresy e-mail. Od teraz propozycje piszcie pod postem " konkursy". A oto następny rozdział. :-*
_______________________________
- Czyż ta noc nie jest przepiękna?- przerwałam ciszę. Szliśmy do naszego ulubionego miejsce. Dymitr objął mnie ramieniem.
- Roza, każda noc jest cudowna, jeśli jesteś przy mnie.- Odpowiedział, a ja się uśmiechnęłam.
W końcu doszliśmy na miejsce.
Było to przy fontannie w parku Anastazji Wielkiej. Była ona królową z rodu Dragomirów. Wszyscy władcy z linii mojej przyjaciółki, byli szanowani i pamiętani. Nie wątpię, że Lissa dostanie się do ich grona. Ale ma na to jeszcze dużo czasu. Jest młoda i chce się uczyć. Na wielkie czyny przyjdzie pora, ale nie teraz. Ciekawi mnie co ta Anastazja zrobiła, że dostała swój park.
W parku, jak na całym Dworze, jest wiele posągów i pomników upamiętniających różnych ludzi. Większość to władcy, ale zdarzają się uczeni, czy średniowieczni muzycy. Na środku znajduje się fontanna ukazująca Anastazję z gołębiem w dłoni i łasicą na szyi, niczym szalik. Wokół rośnie mnóstwo kwiatów. Oczywiście ich widok i kompozycyjna mieszanina barw wprawiają w zachwyt w dzień kiedy są otworzone. Ale w nocy też wyglądają pięknie. Oczywiście nie mogło zabraknąć róż, bo inaczej nie byłoby to nasze ulubione miejsce. Wszystko musiało mieć róże. Dymitr trochę przesadza z nimi, ale nie mogę go winić. Wcześniej najważniejsze dla niego była służba. A tu pojawia się taka Rose i wywraca jego system wartości do góry nogami. A gdzie jest Roza, tam są róże. Założę się, że jakby spytać go, jakie są jego ulubione kwiaty rok temu, powiedziałby, że to nie jest ważne. Wtedy liczyła się tylko służba. A teraz? Rose, Roza, róże. Ale w sumie, to mi się podoba. Chodź nie powinien zapominać o naszym obowiązku.
Usiedliśmy na naszej ławce i wpatrywaliśmy się w księżyc i gwiazdy. Trwaliśmy przytuleni w ciszy i napawaliśmy się swoim towarzystwem. To on ją przerwał.
- Chciałabyś mieszkać w takim domku jak z naszego snu?- Zdziwiło mnie to pytanie.
- To zależy. Jeśli gdzieś nie daleko Lissy i z tobą, to może,ale nie wiem. Sam kiedyś mówiłeś, że bym się tam nudziła.
- Znalazła byś sobie jakieś zajęcie.
- A co? Coś planujesz?
- Nie wiem. Na razie myślę, bo wątpię czy pomieścimy się w naszym mieszkaniu z dzieckiem.
- Ciekawe jakie ono będzie?
- Może mieć charakter po mamusi. Ale żeby nie za dużo.
- Czyżby coś ci się nie podobało w moim charakterze?- spytam z uśmiechem, krzyżując ręce na piersi.
- Jesteś wspaniała, ale musisz przyznać, że zmieniłaś się od naszego pierwszego spotkania.
- Nie aż tak bardzo. Wciąż działam bez zastanowienia.
- Może będzie miała takie piękne włosy jak ty?- zawsze miał do nich słabość.
- Albo będzie tak przystojny jak ty?- Odparowałam wskazując na drugą płeć.
- Ja przystojny?
- Tak, kochanie. Zawsze wszystkie dziewczyny się za tobą oglądały. W szkole wszyscy nazywali cię bogiem, jeśli dalej cię tak nie nazywają.
- Przesadzali.
- Wiesz, że przesadna skromność u mężczyzn, świadczy o ich niskim poczuciu wartości? A ty powinieneś wierzyć w siebie.
- Przy tobie, nie grozi mi niska samoocena. Za bardzo mnie idealizujesz. Poza tym, skoro mam ciebie, to znaczy, że jestem czegoś wart. Ale i tak nic mi nie trzeba, jeśli jesteś u mojego boku.
- Zawsze będę.- pocałowałam go.
- A przesadna skromność u kobiet? O czym świadczy?
- U nas? O uprzejmości. - parsknęłam śmiechem na widok jego miny. Po chwili uśmiechnął się cwanie i zaczął mnie łaskotać.
- Przestań... - krzyczałam między napadami śmiechu- Dymitr! Możesz przestać?
Ale on nie słuchał. Moja cierpliwość skoczyła się. Sama zaczęłam go łaskotać. Tyle, że on nie ma łaskotek.
- Ej, to nie sprawiedliwe.
- A to?- pocałował mnie długo i namiętnie.
- Może trochę. Ale to nic nie zmienia. - udałam obrażoną.
- A co, to moja wina?
- Może.
- Kocham cię, Roza.
- A za co?
- Za wszystko.- Teraz to ja zaczęłam pocałunek.
Objął mnie ramieniem, a ja oparłam głowę o jego ramię.
- Myślisz, że to dobrze? Z dziećmi. Wiesz jestem młoda, nawet nie zaczęłam służby.
- A co? Nie chcesz ich?
- Chcę, ale nie wiem czy poradzę sobie. Nie miałam jeszcze jak nauczyć się czynnej służby, a teraz będę musiała pogodzić to z wychowywaniem dziecka. Bo nie oddam go, tak jak moja matka.
- Damy radę. Przecież nie jesteś sama. Masz mnie, a na Dworze znajdzie się jakaś opiekunka w razie czego. A co do ciebie. Myślę, że gdyby cię nie oddała, nie byłabyś taka samodzielna i zawzięta. No, może nie w takim stopniu jak teraz.
Dymitr mimowolnie ziewnął. Był zmęczony po służbie i wiadomościach.
- Wracamy do domu?- spytałam.
- Chętnie.
Po drodze nie rozmawialiśmy, myśląc nad dzisiejszym dniem.
W domu odgrzałam obiad, który wczoraj ugotował mój ukochany. On w tym czasie poszedł się umyć. Przy jedzeniu opowiadał o służbie, a mówiłam co dziś robiłam. Gdy posprzątałam po kolacji, poszłam się wykąpać. Dymitr zdążył już zasnąć. Położyłam się obok, a on objął mnie przez sen. Musiał być bardzo zmęczony. Zazwyczaj śpi bardzo czujnie. Po chwili dołączyłam do niego w śnie Adriana.