Do domu wróciliśmy po zachodzie słońca. Lili już dawno spała. Dymitr zajął się nią, a ja zabrałam na górę ziewające dzieciaki. Zanim skończyłam przebierać Nastkę, obok pojawił się mój mąż z kawą.
- Po co ją pijesz?- zmarszczyłam brwi.- Masz zajęte ręce, a tak byś mi pomógł. I nie będziesz mógł zasnąć.
- Nie chcę spać. Muszę jeszcze załatwić kilka spraw.- powiedział, opierając się o futrynę drzwi.
-Kiedy wrócisz?- spytałam.
- Skąd?
- No z załatwiania tych spraw.- wzięłam córeczkę na ręce i wcisnęłam ją ukochanemu, zabierając kubek.- A teraz córeczka pójdzie do tatusia, a kawę zabierzemy bo jest bee..
Podniosłam syna i przebierałam go na przewijaku.
- Ale ja nigdzie nie jadę.- Dymitr usiadł na fotelu i zaczął karmić małą z butelki.- Mogę to zrobić w domu.
- A cha!- ułożyło mi.- Co śmieszku? Przestaniesz się wiercić i dasz mamusi cię ubrać? O! Pięknie. A teraz kolacyjka.
Usiadłam z nim obok strażnika i również dałam dziecku mleko. Gdy oboje już słodko spali, zamknęliśmy cicho ich pokój. Usiedliśmy na łóżku, patrząc na siebie. Nic więcej nie było nam trzeba. Napawaliśmy się swoim towarzystwem. Przytuliłam się do Rosjanina, a on objął mnie ramieniem. Zamknęłam oczy i napawałam się zapachem jego wody kolońskiej i alkoholu.
- Roza idź spać.- powiedział cicho.
Odsunęłam się od niego, kręcąc głową.
- Nie jestem zmęczona. Możesz iść po sprawdzać te swoje rzeczy, a ja się przebiorę i trochę poćwiczę sobie w ogrodzie.
- No dobrze. Chętnie pomogę ci się przebrać.- wziął mnie na kolana i zaczął całować moją szyję.
- O nie, towarzyszu! Oboje wiemy jak to się skończy.
- A przeszkadza ci to?- spytał seksownym głosem,a ja zaczęłam mu ulegać.
- Tak,- przerwał nagle.- bo oboje mamy co robić, a jeśli wylądujemy w łóżku, to już z niego nie wstaniemy.
- Oj przesadzasz skarbie.- na nowo przyssał się do mojej szyi.
Odprężyłam się i poddałam pieszczocie. Bielikow stał się mniej czujny, wierząc, że mu uległam. Wykorzystałam najkorzystniejszą chwilę, uciekłam mu z kolan i Zamknęłam się w garderobie.
- Roza!- zaśmiałam się na jego żałosne zawodzenie.
- Słucham.- powiedziałam przez śmiech, ściągając sukienkę.
- Chodź tu do mnie!- rozkazał.
- Poczekaj tylko się ubiorę, bo na razie jestem w samej bieliźnie.- droczyłam się z nim.
- Tak też możesz być. No chodź do mnie.
- Jest ciepło, prawda? To mogę ćwiczyć w biustonoszu sportowym.
- Roza!
- Źle? No dobra, to mogę bez.
Jednak odpowiedziała mi cisza. Wzruszyłam ramionami i zajęłam stanik, żeby go zmienić. Nagle poczułam ciepłe dłonie na tali, które obróciły mnie przodem do męża.
- Bez to możesz ze mną poćwiczyć.- w jego oczach płonęło pożądanie.
Przerzucił mnie sobie przez ramię i zaniósł do sypialni. A to jakaś nowość.
- Co z twoją samokontrolą, towarzyszu?
- Nie obowiązuje przy wolnym dniu z żoną.- położył mnie na łóżku.
Dopiero teraz zauważyłam, że nie miał koszulki. Z fascynacją dotknęłam jego nagiego torsu.
- A można wiedzieć, jak pan mąż dostał się do swojej żony?- spytałam.
- Od kiedy zamknęłaś się w gościnnym, dorobiłem klucze do wszystkich drzwi w domu.- uśmiechnął się chytrze pochylając się nade mną.
Po chwili oboje byliśmy zajęci sobą. Tak jak obiecałam, dałam mu poprowadzić. I po raz kolejny zaprowadził mnie prosto do nieba. Gdy skończyliśmy, leżeliśmy mocno wtuleni w siebie.
- Tak bardzo tęsknię za tym czasem, gdy tak wyglądały nasze każde wieczory.- przyznał ukochany.
- Ale teraz mamy dzieci, a ty pracujesz do późna.- nie ukrywałam żalu.
- Roza, robię to dla nas. Za niedługo zrozumiesz.- powiedział tajemniczo.
- Co planujesz towarzyszu?- popatrzyłam na niego uważnie.
- Niespodzianka.- cmoknął mnie w nos
- Nie powiesz mi?- popatrzyłam na niego oczami szczeniaczka.
- To ciekawe. Takie sami pytanie zadałem ci jakieś dwa miesiące temu. Pamiętasz co mi odpowiedziałaś?
- Jesteś okropny.- naburmuszyłam się.
Wyplątałam się z jego objęć i usiadłam na brzegu łóżka.
- Roza, co robisz?- spytał niepewny.
- Wstaję. W końcu many mnóstwo roboty.- powiedziałam, szukając bielizny.
- Chodź tu.- pociągnął mnie do siebie i zamknął w silnych ramionach.- Tak mało mamy dla siebie czasu i ne mam zamiaru tracić tak cennych minut. Poleżmy jeszcze chwilę.
- No dobrze.- uległam.
Kolejne pół godziny rozmawialiśmy o różnych rzeczach, wspomnieniach i przemyśleniach.
- Roza, pamiętasz jak podczas ucieczki byliśmy w Bibliotece?
- Takich chwil nie da się zapomnieć.
- I mówiłem wtedy o życiu i jego pięknu.- przytaknęłam głową.- Przypomniało mi się w tamtym momencie coś, dzięki czemu byłem bliżej zrozumienia, że żyję. Później jakoś to schowało się głęboko w moim umyśle. Zawsze kiedy mi się przypomniało nie było chwili, żeby o tym porozmawiać, aż do teraz.
Nie przerywałam mu, cierpliwie czekając, aż przejdzie do sedna. To była ważna dla nas chwila, obojgu nam pomogła zrozumieć życie.
- Pamiętam, że kiedyś mówiłaś mi o twojej rozmowie z Wiktorem w areszcie w Akademii, zanim pojawiła się Natalie. Że podobno odczuwasz silniej świat i uczucia, docenisz życie, bo już je straciłaś. Wtedy poczułem, że ja też tak mam. Byłem strzygą, dla której świat jest martwy. Później dla mnie ożył. Ale ze strachu przed jego utratą, wszystko jest dla mnie pełniejsze, pozytywne, piękniejsze. Nasza miłość. Oboje odczuwamy ją silniej, dlatego jest dla nas wyjątkowa. Korzystamy z każdego jej dobra, chwili razem i tęsknimy za nią, bo wiemy co to znaczy ją stracić.
Jak zawsze jego przemowa nakłoniła mnie do przemyśleń. Miał rację. Gdy oboje jesteśmy razem, czuję niewyobrażalne szczęście, namiętność unoszącą się w powietrzu, siłę przyciągania, jak nasze dusze wołają siebie na wzajem i potrzebują. To wszystko nie tylko przeznaczenie i silna miłość, ale i strach przed jej utratą. Utratą wszystkiego co piękne.
- To bardzo mądre i prawdziwe. Też to czuję. Tak samo, jak to, że nasza miłość wskoczyła na następny poziom.