poniedziałek, 28 marca 2016

ROZDZIAŁ 93

Otworzyłam oczy. Wszędzie było ciemno. Lili była odwrócona do mnie tyłem i mocno wtulona, jeszcze spała. Dymitra nie było. Ciekawe czy kręci się gdzieś w domu, czy już wyszedł? Ostrożnie, żeby nie obudzić siostry, wydostałam się z jej objęć i poszłam umyć. W szlafroku i samej bieliźnie skierowałam się do garderoby. Znalazłam tam ukochanego w samych bokserkach.
- Mmm... taki widok codziennie.- powitałam go zalotną miną. 
- Tak?- uśmiechnął się cwanie. Podszedł i mnie pocałował.- Ja jednak wolę taki.- Ściągnął ze mnie szlafrok. Poczułam jego dłonie na tali, a następnie na okrągłym brzuchu.- Roza nawet nie wiesz jak szczęśliwy jestem.
- Mogła bym strzelać. Ja czuję się tak samo. Już nie mam wątpliwości. Damy radę.
- Wiem, kochanie. Ale nie kuś tak, bo spóźnię się na służbę.- pocałował mnie namiętnie i wrócił do swoich ubrań.
Ja poszłam na swoją część. Dymitr po chwili wyszedł ubrany, obdarzając mnie po drodze czułym dotykiem. Po moim ciele rozeszła się fala ciepła.
- Wciąż wisisz mi niespodziankę.- szepnął zmysłowym głosem.
Do ciepła doszedł przyjemny dreszcz podniesienia. Ubrałam się w zieloną, luźną tunikę z rękawami trzy czwarte i spodnie dresowe.  Wróciłam do sypialni, gdzie usiadłam przy toaletce i zaczęłam się czesać, patrząc w lustrze na śpiąca Lilianę. W tym momencie, mała zaczęła się budzić. Przetarła piąstkami zaspane oczka. Zapaliłam lampkę, żeby mogła coś widzieć, ale nie raziła jej. Rozglądała się zdezorientowana. Chyba wierzyła, że to tylko sen. Wstała, ubrała kapcie i podeszła do mnie. Przytuliłam ją i posadziłam sobie na kolanach.
- To nie był sen?- spytała smutno. Serce mi się krajało.
- Tak mi przykro.- przytuliłam ją mocniej.
- Mama nie chciałaby, żebym była smutna?- bardziej zapytała niż stwierdziła.
- Jestem tego pewna. Poświęciła swoje życie dla ciebie. Uszanuj jej ofiarę i bierz z życia jak najwięcej. Bądź szczęśliwa. Wiem, że teraz to trudne, ale za kilka lat dasz radę z tym żyć.
- Dymitr już poszedł?- zmieniła temat.
- Nie. Jest na dole, robi śniadanie. Dzisiaj będziemy musiały porozmawiać o nas. Ale to jak Dymitr wyjdzie. A teraz przebierz się z tej piżamki i zobaczymy, co przygotował nasz kucharz.- uśmiechnęłam się pocieszająco.
- Dobrze.- powiedziała, bez entuzjazmu i wyszła. Z ciężkim westchnieniem wróciłam do poprzedniego zajęcia. Zostawiłam włosy opadające falami na plecy. Nie malowałam się, bo nigdzie nie wychodziłam. Miałam cały dzień na wytłumaczenie siostrze, że nie jesteśmy zwykłymi ludźmi i kim jesteśmy, oraz cały miesiąc, żeby oswoić ją z jej przeznaczeniem. No, bułka z masłem. Hmm... zjadłabym sobie bułkę. Taką prosto z pieca. Skąd ta nagła ochota?
Ding!
Zapach. Nie no, nie wierzę. Zeszłam na dół w chwili gdy Dymitr stawiał na stole talerz ciepłego pieczywa. Moje wymarzone bułeczki. Po chwili dołączyła do nas Lili.
- Sam je upiekłeś, Towarzyszu?- chwyciłam pierwszą i zaczęłam kroić. Obie połówki położyłam na talerzu przed dziewczynką.- To o której ty wstałeś?
- Dość wcześnie, żeby zadbać o panienki Mazur.- uśmiechnął się cwanie. Lili mimo ponurego poranka, nie mogła powstrzymać śmiechu. Chyba jej się spodobało. Mnie ani trochę.
- Bielikow. Uważaj sobie.- zagroziłam mu nożem, którym przekroiłam kolejną bułkę.
- Roza, ty mi grozisz?- uśmiechnął się.- Skarbie czemu tak się denerwujesz? Dziecku zaszkodzisz.
Pogłaskał mnie po brzuchu, co spowodowało następną falę ciepła. Cholera! On wykorzystuje moją słabość do jego dotyku. Zabrał mi z ręki narzędzie i nagle zaczął łaskotać.
- Dymitr! Przestań! Dość! Zostaw mnie!- krzyczałam przez śmiech.
- Chodź mała. Pomóż mi, bo się wyrwie.- mój mąż spojrzał na Lilianę.
Dwa razy nie była trzeba jej powtarzać. Nawet nie wiem kiedy znalazłam się na sofie, atakowana przez dwoje napastników. Nigdy nie widziałam mojego męża bardziej szczęśliwego. No może kiedy powiedziałam, że jestem w ciąży. Użyłam jedynej broni, jaką miałam na ukochanego. Uniosłam się lekko i go pocałowałam. Szybko oddał się przyjemności, a mała nie chciała nam przeszkadzać.
- Roza, to nie fair.- udawał obrażonego.- Wykorzystałaś moją słabość.
- Cel uświęca środki, Towarzyszu.- wróciliśmy do jadalni i zaczęliśmy jeść.
- A dlaczego ty- Lili spojrzała na mnie.- mówisz na Dymitra "towarzyszu", a on na ciebie "Roza"?
z mężem popatrzyliśmy na siebie czułe, a potem nasza spojrzenia powędrowały na dziewczynkę.
- Dlatego, że Dymitr pochodzi z Rosji i na początku tak go przezywałam.- wyjaśniłam.- I zostało mi to do dzisiaj.
- Tak samo jak stereotypowe wyobrażenie Syberii, mimo, że byłaś tam dwa razy.- wtrącił Bielikow, gryząc bułkę z szynką.
- Teraz twoja kolej, Towarzyszu.- zauważyłam.- Tłumacz się.
- Mówię do niej Roza, ponieważ tak brzmi jej imię po Rosyjsku.- wyjaśnił.
Co?!
Tylko tyle?!
To jakieś żarty?! Muszę wyciągnąć z niego więcej. 
- I...- Zachęciłam.
- I...?- nie wiedział o co mi chodzi.
- Tylko dla tego tak na mnie mówisz? Nie wiąże się z tym żadna historia?- próbowałam go naprowadzić.
- Mam powiedzieć, kiedy pierwszy raz cię tak nazwałem?!- zdziwił się.
Eh ci faceci. Ale spodziewałam się takiej reakcji. To było w nocy porwania Lissy. Afera z naszyjnikiem od Daszkowa.
- A co? Mam cię wyręczyć?
- Droga wolna. Ciekawi mnie jak to opowiesz?- wyprostował się w krześle, krzyżując ręce na piersi z chytrym uśmieszkiem.
- A żebyś wiedział, że powiem.- posłałam mu wrogie spojrzenie, a następnie uśmiechnęłam się do siostry.- Pierwszy raz nazwał mnie tak, kiedy wyznawał mi miłość.
- Naprawdę?!- dziewczynka była tym zauroczona.
- Naprawdę.- zdziwił się mój ukochany.- Tak to postrzegasz?
Westchnęłam zrezygnowana.
- Oczywiście głuptasie. A ty nie? W sumie gdyby nie to, nie bylibyśmy dzisiaj małżeństwem.
- Nie miałem pojęcia, że aż tak poważnie to potraktowałaś. Sądzę, że znając nas i moją słabość do ciebie w końcu bym wyznał ci miłość. Dzięki Wiktorowi stało się to szybciej.
- Ach! Już ci wierzę. A zwłaszcza z twoją otwartością i brakiem samokontroli.- zauważyłam sarkastycznie.- Ale swoją drogą, aż dziwne, że ten drań, chcąc zniszczyć nam życie, uświadomił nas o naszej miłości.
- Życie nie zawsze układa się po naszej myśli.- zauważył Dymitr.