piątek, 29 stycznia 2016

ROZDZIAŁ 22

Po powrocie na Dwór, od razu poszłam do Lissy. Okazało się, że Tasza zdołała zbiec, przed wykonaniem wyroku. A jeśli chodzi o Iwaszkowa, Dymitr się zgodził, ale pod warunkiem, że będzie to w jego towarzystwie i gdy pracę do pełnego zdrowia. Mam odpoczywać jeszcze 3 tygodnie. Ale chyba, jednak nie wrócę do służby tak szybko jak bym chciała. Już wiem, co dało nam to błogosławieństwo. Sprawdziłam to dziś rano. Tylko jak ja to powiem Dymitrowi? Czy uwierzy mi?
Rozmyślałam tak od samego rana. Mój narzeczony zaraz wróci do domu. Okey, muszę jeszcze raz to przemyśleć. Nie jestem zbyt dobra w delikatnych sprawach, ale postaram się. To dość poważna wiadomość.
Usłyszałam dźwięk klucza w zamku.
- Hej, jak tam dzień.
- Dobrze- uśmiechnęłam się słabo.
- Co się stało? I nie mów, że nic, bo widzę. Coś cię martwi?
-Muszę ci o czymś powiedzieć. Ale lepiej, żebyś usiadł.- Opadł na sofę obok mnie, patrząc mi w oczy i złapał mnie za rękę. - Wiesz, że bardzo Cię kocham. I nie zrobiła bym nic, co mogło by sprawić ci przykrość. Mam być twoją żoną i nie chcę cię stracić. Mój urlop musi trochę się przedłużyć. Przypuszcza, bo nie ma innej możliwości, na czym polega to błogosławieństwo. - Teraz najtrudniejsze.- Ja... jestem w ciąży.- wyrzuciłam z siebie. Patrzyłam w te cudowne brązowe oczy, ale nie wiem co wyrażały. Uwierzył mi? A może zaraz oskarży mnie o zdradę i wyjdzie? On jednak zrobił coś całkiem innego.
Pocałował mnie, tuląc mocno do siebie.
- Roza. Nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy. Jesteś jedyną, z którą chcę żyć, a na dodatek możesz dać mi dziecko. Jewa miała rację. Dasz mi więcej niż oczekiwałem. Ja nie... nie wiem co powiedzieć. Kocham Cię. Roza. Chciałbym wykrzyczeć to całemu światu.
-Spokojnie, towarzyszu.- Ulżyło mi.- Z takimi nowinami lepiej zaczekać. To może być nie bezpieczne. Dla nas, dla dziecka, no i dla Luny, bo to jej sprawka. Trzeba to wszystko przemyśleć. Jak już wspomniałam, mój urlop musi się przedłużyć. I to o dziewięć miesięcy.
- Wiadomo. Nie pozwolę ci służyć w takim stanie. I oczywiście zostaję z tobą.
- Chyba żartujesz. Nie po to szkoliłeś się na strażnika ,żeby siedzieć w domu.
- Dla ciebie wszystko.
- To dobrze. Zrób coś dla mnie i nie rezygnuj ze służby. Dziękuję.
- Roza, a co jeśli coś się stanie, a mnie nie będzie w pobliżu. Christian ma wielu innych strażników, a ty jesteś sama.
- Kochanie, chyba zapominasz z kim rozmawiasz. Nikt nie ma na koncie tyle strzyg co my, sam mnie uczyłeś walki. Na dodatek umiem obronić się w śnie. Nie tak łatwo pokonać Rose Hathaway. Nie potrzebuję obrony, tylko mam ją zapewnić. Jaka byłaby ze mnie strażniczka królowej, jeśli nie umiałabym zapewnić bezpieczeństwa samej sobie. Ja dam sobie radę. Nie musisz mnie pilnować.
- Tak wiem. Martwię się o ciebie, kochanie. -Pocałował mnie.- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę. Jestem najszczęśliwszym facetem na świecie.- Wziął mnie na ręce i zaczął się kręcić, nie przestając się śmiać. Jeszcze nigdy się tak nie zachowywał. Ostatnio miał dużo powodów do radości. Uśmiech wprost nie schodził mu z twarzy. A gdy on jest szczęśliwy, to ja też. Nigdy bym nie pomyślała, że taka rozmowa miała by mieć miejsce. Dzieci dwójki dampirów to coś niemożliwego. Choć z drugiej strony, ja tak już mam. Odkryłam piąty żywioł, znalazłam sposób na odmienienie strzygi, znalazłam siostrę ostatniej członkini rodu Dragomirów, no a teraz jestem w ciąży z innym dampirem. O i zapomniałam wspomnieć, że dwa razy wróciłam z krainy zmarłych. Ale żeby nie było z byt kolorowo, każdemu "niemożliwe" towarzyszy niebezpieczeństwo. Oto mój świat. Może będziesz świadkiem czegoś wielkiego, a może zginiesz. Wchodzisz na własne ryzyko.
Dymitr wyrwał mnie z zamyślenia kolejnym pocałunkiem, po którym posadził mnie z powrotem na sofę.
- Dalej w to nie wierzę. Mam wrażenie, że zaraz się obudzę w swoim pokoju, w akademii. Ale nie. To prawda. Jestem z kobietą, którą kocham i nie musiałem z nią uciekać. Na dodatek zgodziła się wyjść za mnie i da mi dzieci.
- Ja wiem, że to nie sen. Moja głowa nie umiała by wymyślić tak idealnego marzenia.
- Myślę, że dała by radę. Wiem, że moja na pewno, po tym co pokazywała mi w akademii.
- Często śniłeś o nas?
- Każdej nocy po porwaniu Lissy nawiedzał mnie obraz półnagiej ciebie pode mną. Prześladował mnie, aż do naszego pierwszego razu w stróżówce. Często zastanawiałem się, jaka byłaby nasza relacja, gdybym nie domyślił się, że to magia nami kieruje. Albo, gdybyśmy nie musieli tego przerywać.
- Nie wiem, ale jednego jestem pewna. Wszystko co się zdarzyło, doprowadziło do powstania naszej więzi. To dzięki tym wydarzeniom, dobrym i złym, tak doskonale się znamy, oboje doceniamy życie i to co mamy oraz pragniemy obronić siebie nawzajem, przed następnymi niebezpieczeństwami.
- To prawda. Kocham Cię Roza. I dlatego wezmę urlop.
- Dymitr! Nie kłóć się ze mną. Teraz jakoś jestem sama w domu i nic mi nie jest.
- Ale w ciąży trudno będzie ci się bronić.
- To weźmiesz urlop, gdy nie będę miał jak się bronić.
- No dobra.- Odpuścił.
- No towarzyszu teraz trzeba powiadomić Lissę, Christiana i moich rodziców o zaręczynach i ciąży.
- O nie. Twoi rodzice mnie zabiją.
- Spokojnie. Wstawię się za ciebie. Bardziej ja jestem narażona na komentarze matki. To może jutro zaprosimy ich na kolację. I nie obrazisz się, jeśli zaproszę Masona i Mię?
- To twoi przyjaciele. Jeśli chcesz to ich zaproś. Jutro akurat ma poranną zmianę. Po powrocie zrobię kolację.
- Tylko wiesz, że musimy im to jakoś wytłumaczyć? Powiemy im o Lunie?
- O tym nie pomyślałem. Ale chyba nie mamy wyjścia. Poza tym, to nasi przyjaciele.
Wszystkie obawy mnie opuściły. Teraz, kiedy nie muszę się martwić reakcją Dymitra, dotarło do mnie co się stało. Jestem w ciąży. Z mężczyzną, którego kocham. Dam mu to, o czym zawsze marzył. Przecież to był powód moich obaw z czasów akademii. Czy nie zostawi mnie dla morojki, która będzie mogła dać mu dziecko? Ale on został ze mną. I to ja je mu dam.
- Dalej w to nie wierzę. Boję się, że zaraz obudzi mnie budzik, że to tylko sen. Będę mamą. Myślisz, że dam sobie radę? Jestem jeszcze taka młoda. A jeśli nie będę umiała się nim opiekować.- Nakręciłam się. To dopadło mnie tak nagle. Nie wiem skąd.
- Spokojnie Roza.- Jak zawsze opanowany Dymitr, przytulił mnie.- Wszystko będzie dobrze. Jestem przy tobie. Pomogę Ci, ale myślę, że poradzisz sobie. Jesteś jedną z najbardziej odpowiedzialnych strażniczek. Po za tym, jest wiele książek o dzieciach. Damy radę. Przecież nikt nie rodzi się wiedząc wszystko o wszystkim. Też się martwię, czy będę dobrym ojcem, ale postaram się cię nie zawieść.
Jak zawsze wiedział, jak mnie pocieszyć. Pocałowałam go.
- Ty nigdy mnie nie zawiedziesz. Nie umiał byś. Będziesz wspaniałym ojcem.
- A ty matką. Myślałaś już o imionach?
- Dymitr!- parsknęłam śmiechem.- To dopiero drugi tydzień, a ty już chcesz imię wybierać?
- Racja. Jestem taki szczęśliwy, że przestaję racjonalnie myśleć.
- Myślę, że zmęczenie też ma w tym swój wkład. To co robimy.
- Może przejdziemy się na spacer? - Zaproponował.
- A z przyjemnością. Tylko daj mi się wyszykować.