wtorek, 2 sierpnia 2016

ROZDZIAŁ 211

Poszliśmy do pokoju z kominkiem. Na jego widok Dymitr stanął z otwartą buzią.
- Często siedzieliśmy tu wieczorami, gdy było zimno z kubkami gorącej czekolady.- rozmarzyłam się wchodząc w głąb pomieszczenia.
Moje słowa ocknęły Rosjanina i poszedł rozpalić ogień, a ja sięgnęłam po atlas z szafki. Położyłam go przed kominkiem, w bezpiecznej odległości. Podeszłam do stolika pod oknem i wyspałam do kubków czekoladę. Woda już wcześniej się zagrała, więc od razu zalałam proszek. Wzięłam napoje i podałam mężowi.
Razem usiedliśmy przed ogniem i rozłożyliśmy wszystkie pamiątki. Dymit znalazł gdzieś ten swój dziennik. Z kieszeni wyciągnęłam prezent od niego na święta. Gdy go położyłam, strażnik popatrzył zaintrygowany na przedmiot. Chciał wziąć sztylet, ale w ostatniej chwili się zawahał.
- Mogę?- spytał z dłonią uniesioną nad bronią.
Pokiwałam głową, a on chwycił za pięknie zdobioną rękojeść. Zaczął uważnie studiować piękne narzędzie, w blasku ognia. Sama spędziłam cały wieczór na jego podziwianie, gdy mój mąż miał pierwszy dzień służby, po świętach. Przejechał palcami po napisie, wytłoczonym na ostrzu i róży na podstawie.
- Pamiętam.- szepnął.- Roza, pamiętam.
W tym momencie zwrócił swój wzrok na mnie, uśmiechając się z iskierkami w oczach. Nie odezwałam się, mając nadzieję, że powie więcej. Na jego czole pojawiły się zmarszczki.
- Nie wiem, dokładnie co. To jest jak próba przypomnienie sobie snu. Widzę obraz, ale nie rozpoznaję go dokładnie, a czym bardziej się skupiam, tym łatwiej mi ucieka.- dotknęłam jego kolana, w geście wsparcia.- Ale fragment widzę dokładnie. Trzymałaś ten sztylet z łzami w oczach. Patrzyłaś na mnie z miłością. Uśmiechałaś się. Masz piękny uśmiech.
Teraz też mógł go podziwiać. Cieszyłam się, że sobie coś przypomniał.
- Dałeś mi go na święta. Mój ojciec rzucił komentarz, że tylko ja mogłam ucieszyć się z broni.
- Właśnie, męczy mnie jedna myśl. O co chodziło z tym polowaniem?
- Cóż. Gdy zostaliśmy oficjalnie parą, na koronacji Lissy zagadnął nas mój ojciec, mówiąc, że zabierze Cię na polowanie. Oczywiście moja matka też miała pójść. Nikt nie miał złudzeń, że za tą "rozrywką"- zakreśliłam cudzysłów w powietrzu.- czai się przesłuchanie rodzicielskie. No i się odbyło na dzień przed naszym wyjazdem do Rosji. Jak wróciłeś, uznałeś ze troska moich rodziców, mogłabym zabić sto strzyg. Więc nawet niech nie myślą, że pozwolę ci na nowo to przeżywać, skoro kiedyś sobie przypomnisz.
- A jeśli sobie nie przypomnę?- zasmucił się.
Nie chciałam tego słuchać. Podniosłam mu głowę za podbródek, zmuszając do popatrzenia mi w oczy.
- Na pewno sobie przypomnisz. Jesteś silniejszy niż myślisz. Po za tym, jestem Rose Hathaway-Bielikow. Ja się nigdy nie poddaję.- wypięłam dumnie pierś, na co mój mąż się zaśmiał.
- To może teraz reszta męczących mnie rzeczy z wczoraj.- zaproponował. Zgodziłam się, z lekkimi obawami.- Czemu w kawiarni, gdy walczyłem, reszta strażników uciekła?
- Jesteśmy uznawani za najlepszych strażników na Dworze, jeśli nie na świecie. Wiedzieli, że jeśli walczysz i to jeszcze w mojej obronie, to są tu niepotrzebni i poszli szukać miejsca, gdzie przyda się wsparcie. Zawsze tak jest.
- W tamtym momencie też mi się coś przypomniało. Walczyliśmy ze strzygami, a wszyscy pobiegli. Następnie byliśmy w sali tronowej, chroniąc zgromadzonych tam morojów.
Nagle zaczęłam się śmiać. Dobrze pamiętałem tamto wydarzenie. Ukochany patrzył na mnie, jak na wariatkę. Postanowiłam wytłumaczyć swój nagły wybuch.
- To było kilka dni przed naszym ślubem. Wróciliśmy od moich rodziców. Mówiłam ci o tym, jak zamieszkałam u nich, żeby Robert i Tasza dali nam spokój.- pokiwał głową.- No i tej samej nocy zaatakowały strzygi. Oboje szybko się ubraliśmy i już chciałam wyjść, gdy ty mnie zatrzymałeś. Kazałeś mi zostać, ze względu na dziecko. Byłam ba ciebie zła i chciałam cię wyminąć, ale ty mnie złapałeś, po czym wziąłeś klucze i wybiegłeś zamykając mnie w mieszkaniu. Ale ja, jak to ja, nie mogłam siedzieć na tyłku, gdy wy walczyliście, więc wyszłam przez okno i szybko cię znalazłam.- mój mąż się zaśmiał. Doskonale mnie zna. Po za tym, jest taki sam.- Nie śmiej się. Oboje wiemy, że na moim miejscu zrobiłbyś to samo. Wracając. Włączyłam się do walki, a później pobiegliśmy do królowej. Jej strażnicy, w tym ja, okrążyli ją, a reszta pozostałe osoby. Oprócz morojów, była też Sydney. No i walczyliśmy. W pewnym momencie podsunęłam pomysł i wszyscy robiliśmy jeden, wielki okrąg wokół wszystkich. 
- Ciekawe.- uznał mój mąż. Odłożył sztylet jakby to była największa świętość na świecie.- A o co chodziło z tą sprawą do Kirowej?
- Załatwiłam twojej najmłodszej siostrze rok nauki w Akademii św. Władimira i egzamin.
- Acha.- zamyślił się.- A Wiki o tym wie?
- Niedługi są jej urodziny.- powiedziałam.
- I chcesz żebyśmy jej wtedy powiedzieli?- skończył z uśmiechem.
- Nikt mnie nie zna tak jak ty.- mrugnęłam do niego, na co Rosjanin się zaśmiał.
Następnie zaczęliśmy oglądać zdjęcia. Tłumaczyłam gdzie to jest i w jakiej sytuacji. Zatrzymał się na jednym z ostatniego naszego pobytu w Bai. To było na ognisku.
- Czy to jest...?- wpatrywał się w cztery osoby na pierwszym planie. 
- Tak, to jest Ola. Odwiedziła nas w szpitalu z narzeczonym. W ogóle okazało się, że jej narzeczony to mój przyjaciel z czasów Akademii.
- Nie kojarzę go.- zmarszczył czoło.
- Wyjechał do Rosji po naszej ucieczce. Łączyło nas coś podobnego, do tego co z Masonem. Też mu się podobałam.
Musiał coś wyczuć z mojego tonu, bo spojrzał na mnie zmartwiony.
- Roza,- zaczął niepewnie.- co się między wami stało?
Nie wiedziałam co powiedzieć. Powinien wiedzieć, ale bałam się jego reakcji. Popatrzyłam na jego twarz. Wyglądał tak pięknie i nieziemsko w blasku ognia. Z jego oczy biła troska i miłość. Nie chciałam tego przed nim kryć.
- Na tym ognisku upił się i dobierał do mnie.- wydusiłam w końcu.- Nie wiem, co by się stało, gdyby nie ty.
Patrzył na mnie z szokiem. Po chwili zaskoczenie zastąpiła wściekłość. Usta zacisnął w cienką linię, a dłonie mocno w pięści.
- Jak ja tylko go dopadnę, to...
- Nie!- przerwałam.- To znaczy, już i tak go poważnie pobiłeś, koniec końców się pogodziliśmy. Wincenty sam tego żałuje. Po prostu był pijany, ale kocha tylko Olę, a ona go. Pomogliśmy im się pogodzić. Ślub oczywiście odwołali, a ona zerwała z nim zaręczyny, ale mimo wszystko próbują odbudować swój związek. Wszystko się ułożyło.
Dymitr trochę się uspokoił, ale i tak był zdenerwowany. Z jednej strony podobało mi się to. Pokazał, że zależy mu na mnie. Kocha mnie, a ja jego.
- Nie wiem, czy to dobry kandydat dla Oli.- powiedział z jadem.
- To zrozumiałe, że się o nią martwisz, ale Witek to dobry chłopak. Wtedy miał po prostu chwilę słabości. On będzie umiał o nią zadbać. Rodzina jest dla niego najważniejsza. Nie da nikomu jej skrzywdzić. Możesz być spokojny.- zapewniłam.