środa, 15 lutego 2017

ROZDZIAŁ 390

Przytuliłem ją do siebie, po czym czułem jak trzęsie się od płaczu. Nic nie mówiłem, tylko tuliłem ją i głaskałem po plecach. Gdy się uspokoiła, wróciliśmy do pokoju. Ja pierwszy poszedłem się myć, ona druga. W parku spędziliśmy całe popołudnie, a kolacji nie chcieliśmy jeść. Położyłem się na wielkim łóżku z białą pościelą, ozdobioną żółtymi, szerokimi paskami po obu bokach z motywem jesiennych liści. Całość dopełniono wzorami ze złotych nici. Calu pokój był zachowany w bieli z żółtymi lub pomarańczowym dodatkami, a na podłodze ułożono ciemne, brązowe panele. Po chwili wróciła Roza, białej koszuli nocnej. Na chwilę się zatrzymała przed balkonem i patrzyła na zachodzące słońce. Wyglądała jak anioł. Podszedłem do niej od tyłu i ją przytuliłem. Lekko się spięła, ale nie odsunęła. Gdy słońce już zniknęło, patrzyliśmy chwilę na nocne niebo. Nagle moja żona zaczęła pocierać dłońmi zmarznięte ramiona, więc pocałował jej szyję i poszedłem zamknąć drzwi balkonowe.
- Dlaczego to robisz?- spytała dampirzyca, siadając na łóżku.- Czemu wciąż tu jesteś?
- Jakbym nie mógł być. Kocham Cię i jesteś moim całym życiem.- ukląkłem przed nią i złapałem ją za dłonie.- Chcę być przy tobie zawsze i wszędzie. Ty też byłaś przy mnie, choć cię odpychałem. Nie poddałaś się i mnie uratowałaś. A ja uratuję ciebie. Obiecuję kochanie.- pocałowałem jej dłonie, nie spuszczając wzroku z brązowych oczu.
- Po tym co ci zrobiłam?
- Ja zrobiłem więcej, gorszych rzeczy. Względem ciebie i innych. Byłem strzygą około 4 miesiące, a ty tylko jeden. Zabiłem więcej osób, dłużej siałem postrach i dłużej ciebie więziłem. Codziennie piłem twoją krew, nawet nie pytając cię o zdanie, a ty niepewnie raz wypiłaś moją i jeszcze sam musiałem cię namówić. Uderzyłem cię, co jest już kompletnie nie wybaczalne. A ty mi to wybaczyłaś, dodatkowo mówiąc, że to nie moja wina. I to dzięki tobie następne lata były najlepszymi w moim życiu i będą takie kolejne. Obiecuję ci.
- Ale ty nie zdradzałeś mnie codziennie. Żadna suka nie dotykała cię tam, gdzie tyko ja mogę z trzy razy dziennie.
- Ale zdradziłem. To powiem to jeszcze raz. Cokolwiek nie zrobiła strzyga, to ci to wybaczam, ale to nie byłaś ty. Wierzę, że ty byś nigdy tego nie zrobiła, więc nie widzę problemu, aby udowodnić, że nie byłaś sobą. 
Roza wyrwała się i podeszła do lustra.
- A jeśli byłam? A jeśli dalej jestem?- wpatrywała się w swoje odbicie.
- A czy ja jestem? A jeśli uważasz się za winną, to znaczy, że obwiniasz również mnie.
- Wcale, że nie.
- Albo jesteśmy oboje winni, albo niewinni.
- Ale ty jesteś w innej sytuacji.- zniecierpliwiona zaczęła na mnie krzyczeć.- Czy ty byłeś połączony pocałunkiem cienia? Albo miałeś więź ze mną za pomocą błogosławieństwa Chorsu? Nie! Nie wiadomo co się w takim przypadku stanie ze strzygą, nie mówiąc już o tym, że nie zostałam odmieniona mocą ducha.
- Ale ja cię odmieniłem moją miłością, a to najpotężniejsza moc.
- Nie widzisz ile na naszej drodze jest przeciwstawień. Może to wszystko są znaki? Może nie możemy być razem? I nie jesteśmy sobie przeznaczeni?
- Nawet tak nie mów.- wstałem i zbliżyłem się do niej.- Wiem, że jesteś moim przeznaczeniem. Chociażby to, że te przeszkody nas nie pokonały i jesteśmy razem, mamy piękny dom, dwójkę pięknych dzieci, psa i czego dusza zapragnie. Na to wszystko wspólnie zapracowaliśmy i musimy zawsze o to walczyć. Nie można się poddać.
- A jeśli będziesz szczęśliwy beze mnie?- szepnęła bardzo cicho, ale to usłyszałem.
Odwróciłem ją gwałtownie w swoją stronę i spojrzałem w jej piękne oczy.
- Moje szczęście jest tam, gdzie ty. Nie umiem już bez ciebie żyć. To życie byłoby szare, smutne, puste, wypełnione bólem i samotnością. A ja nie chcę takiego życia. I gdziekolwiek byś się nie ukryła, uciekła i tak cię znajdę. Chyba, że...- głos mi się załamał i odwróciłem wzrok.- że to ty będziesz szczęśliwa beze mnie.
Skierowała moją twarz na siebie.
- Ja bez ciebie nie istnieję.- szepnęła, patrząc mi w oczy i mnie pocałowała.
Wziąłem ją na ręce, oddając pocałunek i położyłem na łóżku. Następnie ułożyłem się obok niej i pocałowałem ją w czoło, gdy się we mnie wtuliła.
- Śpij Roza. Wszystko się ułoży.
- Dobranoc Towarzyszu.
Chwilę później jej oddech się uspokoił, a następnie sam zasnąłem.
Obudziłem się w środku nocy i przewróciłem się na bok, szukając Rozy. Ale jej nie było. Podniosłem się do siadu i zauważyłem zapalone światło w łazience. Usłyszałem szloch ukochanej, więc postanowiłem tam zajrzeć. To co zobaczyłem, sparaliżowało mnie. Ale tylko ma sekundę. Podbiegłem do dziewczyny, siedzącej na kafelkach i wyrwałem jej sztylet z rąk, odrzucając go w kąt. Gdy ją przytuliłem, rozpłakała się jeszcze bardziej i ja sam zacząłem płakać.
- Roza... dlaczego? Dlaczego chciałaś to zrobić? Zostawić mnie i dzieci? Aż tak mnie nienawidzisz?- głos mi się załamał.
- Ja... ja muszę. To... nie życie dla mnie...- szlochała.
- Różyczko, skarbie. Daj sobie czas. Żeby żyć, pokochaj wszystko, co nienawidzi strzyga. Bądź tym, czym ona nigdy nie będzie, ale nie zabijaj się bo i tam cię znajdę, szybciej niż myślisz.
- Dymitr...- Zaczęła.
- Nie! Nie chcę więcej słyszeć o tym. Przypomnij sobie naszą rozmowę w hotelu, gdy zabiłaś Daszkowa. Pozwalaj sobie na wyrzuty sumienia, opłakuj straty. Ale nie zamykaj się w klatce, nie karaj się za coś, czego nie zrobiłaś. Żyj całą sobą, ciesz się nową szansą i nie marnuj ja. I nie rób tego więcej. Nigdy nawet nie myśl, aby się pociąć. Nigdy.
Między nami zapadła cisza. Razem wspieraliśmy się nawzajem.
- Przepraszam.- szepnęła w końcu moja ukochana.
- Dlaczego Roza? Kochanie, dlaczego chciałaś to zrobić?- spytałem, patrząc jej w oczy.
- Śniło mi się... ja nie chciałam, żebyś był nieszczęśliwy.
- Gdybym cię nie powstrzymał, byłbym najbardziej nieszczęśliwy. Nie mogąc więcej zobaczyć twojego uśmiechu, dotknąć twoich włosów, poczuć twoich ciepłych rąk, cudownych perfum, miękkich pełnych warg.
- Przepraszam.- wtuliła się na nowo we mnie.
Zacząłem głaskać ją po plecach.
- Cii... już spokojnie, nic się nie stało. Jest już dobrze. Ale więcej tego nie rób.- zaniosłem ją do łóżka i mocno przytuliłem.- Teraz już mi nigdzie nie uciekniesz.
Uśmiechnęła się przez łzy.
- Dobranoc Towarzyszu.
- Dobranoc Roza. I SŁODKICH snów.- odpowiedziałem, na co zachichotała.
- Postaram się.- cmoknęła mnie w policzek i zasnęła.
Chwilę byłem się z myślami, później walczyłem z sennością, aż odurzony jej zapachem, zasnąłem.