sobota, 16 kwietnia 2016

ROZDZIAŁ 112

Jednak nie pospałam długo. Już po trzech godzinach zostałam obudzona, przez ukochanego. Jednak ten krótki czas wystarczył na popsucie wyglądu. Wstałam i owinięta w szlafrok poszłam do łazienki. W tym czasie, Dymitr obudził Lili. Mała źle zniosła wczorajszą rozmowę. Podobno na wspomnienie matki cała się popłakała i zamknęła w pokoju. Mam nadzieję, że tym razem pozwoli strażnikowi na obudzenie się.
Stanęłam przed lusterkiem.
Cholera! Poszłam spać w makijażu. Szybko zmyłam to, co zostało na mojej twarzy i wzięłam zimny prysznic. Od razu się ożywiłam. Włosy myłam rano z Dymitrem. Na wspomnienie naszej kąpieli zrobiło mi się ciepło. Ubrałam prostą, czarną sukienkę w długi rękaw i czarne półbuty. Włosy związałam w kucyk i nałożyłam nowy makijaż. Gdy wyszłam z łazienki, do sypialni wszedł zdesperowany Rosjanin.
- Rose, ja tu posprzątam, a ty zaglądnij do swojej siostry. Nie wiem jak przemówić jej do rozsądku. Schowała się pod kołdrą i mówi, że nigdzie nie jedzie. Przekonaj ją.
- Dobrze.- skierowałam się do wyjścia, ale zatrzymał mnie głos męża.
- Roza. Pięknie wyglądasz.
Uśmiechnęłam się do niego i wyszłam.
Zapukałam do pokoju dziewczynki. Zapukałam delikatnie.
Cisza.
Nacisnęłam klamkę, ale drzwi były zamknięte na klucz.
- Lili. To ja. Wpuść mnie. Bo wyważę ten kawałek drewna. Uwierz mi, mogę to zrobić.- dalej żadnej reakcji.- Znalazłam Dymitra na drugim końcu świata, włamałam się do najlepiej strzeżonego więzienia i uciekałam przed strażnikami z bronią palną. Takie drzwi to dla mnie nic takiego. Lili, kochanie porozmawiaj ze mną.
- Odejdź i już tak nie udawaj.- krzyczała przez drzwi.- Dałam się przekupić, ale teraz wiem, że ty nigdy nie zastąpisz mojej mamy.
Zabolało. Nawet bardzo. Wcale tego nie chciałam.
- Nie staram się. Wiem, że nikt nie jest w stanie jej zastąpić.
- Ty nic nie wiesz. Nie rozumiesz. Twoja mama żyję.- była wściekła.
- I dopiero od pół roku się mną interesuje. Zawsze służba była ważniejsza.- ja też powoli traciłam cierpliwość. Wtedy na tali poczułam silne dłonie.
- Roza spokojnie.- do ucha szepnął mi głęboki głos.- Krzykiem tego nie załatwisz.
Miał rację.
- Lili. Ja też straciłam wiele osób. Wiem co to znaczy cierpieć. Ale pozwól sobie pomóc.
- Pomóc?! Przekupujecie mnie drogimi rzeczami, poznajcie z królową, chcecie żebym zapomniała o mamie. A potem wywieźć za granicę. Cały dzień świetnie się bawiłam, a teraz mam cierpieć?! Na tym polega wasza zabawa?
- Kto ci to wszystko naopowiadał?
- Taki pan. Mówił, że wywieziecie mnie daleko stąd. I już nigdy nie będę mogła się bawić. Nie będzie ucieczki. Jesteście źli i okrutni, a na waszej drodze do sławy zraniliście wiele osób.
- Co?!- nie wierzyłam. Kto jej to wszystko na opowiadał. Przecież to same głupstwa.- Lili, my nigdy nie dążyliśmy do sławy.
- A jedynie siebie raniliśmy najgłębiej.- poparł mnie ukochany, ale zasmucił się na tą myśl. Jednak po chwili zaczął się zastanawiać.
- I wszyscy są szczęśliwi.-dodałam.
- Lili. Kto ci to wszystko powiedział? I kiedy to było?
- W śnie.
Oboje wstrzymaliśmy oddech. Znamy tylko dwóch mężczyzn mogących wejść do cudzych snów. A jeden został porządnie na straszny przez Dymitra. Obym się myliła i Adrian nie był kompletnie tchórzem.
- To jak będzie?- spytał Dymitr.- Wpuścisz nas, żebyśmy wszystko ci wyjaśnili czy mamy poczekać, aż będziesz musiała wyjść.
Czekaliśmy chwilę.
Szlag! Zaraz musimy wychodzić, ta stroi fochy. Głupi faceci z mocą ducha. We wszystko się mieszają. Chciałam zapukać znowu, ale mąż mnie powstrzymał.
-Poczekaj.- szepnął.- Zaraz się podda.
Miał rację. Nagle usłyszałam zgrzyt zamka. Drzwi powoli się otworzyły. Dziewczynka za nimi wyglądała tak żałośnie, że miałam ochotę ją przytulić. Ale się powstrzymałam. Przecież nam nie ufa.
Była cała we łzach, oczy miała zapuchnięte, a ciemne włosy sterczały jej na wszystkie strony. Odwróciła się, nie zaszczyciwszy nas nawet jednym spojrzeniem i usiadła na łóżku. My zajęliśmy miejsce na przeciwko jej, na drugim posłaniu.
- Lili, - zaczęłam.- Jedyni panowie, których znamy i umieją wejść do cudzych snów, bardzo nas nie lubią. To wszystko były kłamstwa. Opiszesz nam wygląd tego pana?
- Taki pan..., a co ja wam będę mówić. Żebyście go też pobili?
-Też?!- wymieniliśmy z ukochanym spojrzenia.
Czyli jednak miałam rację.
To Doru.
Cholera! Co on jeszcze do nas chce? Czemu ciągle niszczy nam życie. Przecież to nie przywróci mu brata.
- Posłuchaj. On cię o kłamał.-chciałam wszystko jej wyjaśnić, ale nie wiedziałam jak. W końcu podjęłam decyzję.- Wiesz czemu uciekłyśmy z akademii. Cztery lata temu rodzice Lissy i jej starszy brat zginęli w wypadku samochodowym. Ja też powinnam wtedy zginąć, ale moja przyjaciółka ma niezwykle zdolności i mnie ożywiła. To bardzo rzadki dar. Osobiście znam pięć osób posiadających go. Jednym z nich jest Robert, który odwiedził cię we śnie. On miał brata. Też przyszywanego. I ten jego brat-Wiktor- dowiedział się o mocy morojki. Zaczął podrzucać jej martwe zwierzęta, żeby sprawdzić czy ma rację. Nawet złamał mi kostkę. Ale my nie wiedziałyśmy kto to. On był najlepszym przyjacielem Dragomirów. Więc uciekłyśmy. Gdy wróciłyśmy, wszystko zaczęło się od nowa. Aż pewnej nocy Wiktor porwał księżniczkę. Chciał by uleczyła go ze śmiertelnej choroby. Jednak ona by powracała, więc Lissa musiałaby mu służyć do końca życia. Sam knuł intrygi i złe plany. Jego brat jest tak samo podły. Pewnego razu opętana mrokiem zabiłam Wiktora. Nie chciałam tego zrobić i bardzo się tego brzydzę, ale nie cofnę czasu. I za to Robert chce teraz zabić mnie. To on jest okrutny. My chcemy pomóc najbliższym. Oni chcieli wykorzystać Jill do zawładnięcia światem wampirów. Wiktor zamienił swoją córkę w strzygę.
Dziewczynka patrzyła na mnie ze strachem. Nie mogła uwierzyć. Nagle rzuciła się nam w objęcia.
- Już dobrze. Jesteśmy tu. Spokojnie.- uspokajaliśmy ją
- Rose.- popatrzyła na mnie zaczerwienionymi oczkami.- Ja nie chciałam tego powiedzieć. Byłam zła. Bałam się.
- Spokojnie.- przerwałam jej tłumaczenia.- Ja też powiedziałam w złości wiele przykrych rzeczy. Każdy z nas popełnia błędy. Pamiętaj, że cokolwiek się stanie, czegokolwiek nie powiesz, zawsze będziemy cię kochać.