Oto rozdział, na który tak długo czekaliście z odpowiedzią na pytanie: Co zobaczyła Rose? Wybaczcie mi tamto zakończenie, ale co to by była za opowieść, bez tak dramatycznego końca. dzięki temu zostaliście ze mną. Mam nadziej, ze ten rozdział też wam się spodoba. :-*
____________________________________
Dymitr
Roza szybko zasnęła. Czuwałem przy niej chwilę na wypadek, gdyby zechciał ją odwiedzić Robert. Gdyby nie wyjazd, znalazłbym go i udusił gołymi rękami. Nikt nie będzie krzywdził mojej Rozy. Ciągle mnie to dręczy. Jak tylko pomyślę, że mogłem ją stracić... Co ja bym zrobił bez niej, bez mojego życia. Tyle razy nasz związek był zagrożony. A najgorsze, że w większości to była moja wina. Od początku wiedziałem, że to nie jest zwykłe zauroczenie, które można przeczekać, zastąpić. A jednak starałem się w to uwierzyć. Ale z drugiej strony, dzięki temu, że tyle razem przeszliśmy, nasza miłość jest silniejsza. Łączy nas więź, ale nie taka jak Rose i królową. Nasza jest zbudowana na zrozumieniu i poznaniu naszych dusz. Moja kochana miała rację, mówiąc, że jesteśmy sobie przeznaczeni.
Nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Poczułem się dziwne. Nie umiem tego wyjaśnić. Nagle przede mną stanął Doru.
- Witam Strażnik Bielikow. Co za miłe spotkanie- Powiedział z chytrym uśmiechem na twarzy. Chciałem się na niego rzucić, ale byłem przywiązany do krzesła.
- Czego chcesz ode mnie i Rose.- warknąłem.
- Naprawdę pytasz. Myślałem, że jesteś inteligentniejszy i sam się do myślisz, ale chyba się pomyliłem. Oczywiście ,że zemsty. Najlepiej byłoby znęcać się nad morderczynią.
-Nie nazywaj jej tak...- Chciałem jeszcze dorzucić, jakim jest kurwy synem, ale nie wiem skąd, w moich ustach pojawił się knebel.
- Po pierwsze, nie przerywaj mi. Po drugie, nazywajmy czyny po imieniu. Jak już wspomniałem, lepiej byłoby znęcać się nad naszą strażniczką, ale ten głupi Iwaszkow ciągle psuje mi plany. Jednak z drugiej strony, miło byłoby oglądać jej rozpacz, po utracie bliskiej osoby. Królowa jest zbyt dobrze chroniona, ale ty... no cóż w walce wręcz może jesteś silniejszy, lecz z umysłem władającego duchem nie masz szans. Ale najpierw po oglądam sobie coś innego.
Po tych słowach zostałem uwolniony i od razu rzuciłem się na Roberta. Jednak w połowie drogi wpadłem na niewidzialną ścianę.
-Nie będzie tak łatwo.- zaśmiał się na moją reakcję, po czym wskazał na coś za mną- Poznaj swojego przeciwnika. - odwróciłem się i zobaczyłem Taszę- daję ci wolną rękę, tylko zostaw go przy życiu.
-Oczywiście- odpowiedziała i zaatakowała mnie
-Dlaczego?- spytałem, odparowując każdy jej cios.
-Jeszcze się pytasz. Dla tego, że wybrałeś tą krwawą dziwkę zamiast mnie.
- Nie nazywaj tak Rose!- Warknąłem. Już nie chciałem być delikatny.
Powaliłem ją na ziemię, ale ona podniosła się szybko i kopnęła mnie w brzuch.
-Ja mogłam dać ci miłość, dom, dzieci. A ty wolałeś jakąś chamską małolatę. Mój plan był idealny. Ta suka została by stracona, a my bylibyśmy teraz razem. Ale nie. Jej ojczulek i nasza mała księżniczka musieli wszystko zepsuć.
Uderzałem coraz mocniej. Przede mną nie stała już moja przyjaciółka, ale królobójczyni, która prawie dwa razy naraziła moją Rozę na śmierć i jeszcze ją obraża. Tego było za wiele.
-Nigdy bym się z tobą nie związał. Nie kocham cię. Kocham Rose.
-Co ona ma, czego nie mam ja?
- Ona jest w stanie oddać życie za przyjaciół, pozwoliłaby mi odejść z tobą, nie zważając na swoje uczucia. Żebym tylko był szczęśliwy. Ale ja nie mogłem.
- Nie byłbyś ze mną szczęśliwy?- zatrzymała się patrząc na mnie smutnym wzrokiem.
- Tasza, jesteś moją przyjaciółką i nigdy nie będę traktował cię inaczej. Kocham Rose. Nic tego nie zmieni, wiesz to. Nasza relacja jest, jak ta pomiędzy Rose, a Adrianem Iwaszkowem. On ją kocha, ale ona wybrała mnie. Mimo to pomaga jej bo chce, żeby była szczęśliwa i bezpieczna. Robertem kieruje chcę zemsty i szaleństwo Ducha. A nami miłość do bliskich. Zdecyduj, którą drogą chcesz iść.
- Ja... Nie wiem. Przecież prawie zniszczyłam ci życie. Umiesz wybaczyć mi to co wam zrobiłam?
- Tak, bo robiłaś to z miłości. Ona popycha ludzi do wielu rzeczy, a tym bardziej nieszczęśliwa.
-Dość.- Oboje spojrzeliśmy na Roberta.- Jeśli nie jesteś ze mną, to zginiesz w cierpieniu razem z nimi.
- Nie boimy się ciebie. Nie skrzywdzisz już nikogo więcej. To kon...- nagle poczułem pieczenie w ręce. Miałem ranę, z której ciekła świeża krew. Tasza trzymała sztylet ze ściskającą czerwoną cieczą. Zanim się obejrzałem, leżałem na ziemi. Nie zdążyłem się podnieść, zanim mnie kopnęła. Poczułem przeszywający ból w klatce piersiowej. Z trudem łapałem powietrze. Leżałem nie zdolny się podnieść. Nade mną stanęła Tasza i pociągnęła mi sztyletem po policzku. Jęknąłem z bólu. Powtórzyła tę czynność kilka razy na całym moim ciele. Wszędzie była krew z moich ran. Ból był nie do zniesienia. Nie mogłem racjonalnie myśleć
- Jak to jest umierać z ręki osoby, którą się kocha?- spytała i w tym momencie zmieniła się. Przede mną stała moja Roza z ostrzem skierowanym w moją pierś. Już nic nie mogłem zrobić. Byłem bezbronny. Za chwilę zabije mnie moja dawna przyjaciółka o wyglądzie mojej ukochanej. Najgorsza śmierć świata zwłaszcza, że nie mogę pożegnać się z moją Rozą. Pozostało mi tylko czekać na śmierć. Ostrze zaczęło opadać kiedy usłyszeliśmy krzyk Doru'a.