sobota, 17 grudnia 2016

ROZDZIAŁ 344

Obudziło mnie coś wilgotnego i zimnego na twarzy. Odgoniłam się ręką, ale po chwili poczułam coś bardziej mokrego i już ciepłego. Otarłam twarz i powoli otworzyłam oczy. Zobaczyłam wielką beżową plamę z trzema czarnymi punktami. Gdy wzrok mi się wyostrzył, zobaczyłam swój budzik.
- Bianka!- krzyknęła z niedowierzaniem.
Zepchnęłam ją na bok, a ona się przeturlała na drugą stronę łóżka, położyła na łapach, patrząc na mnie i merdając ogonem. Zaśmiałam się na ten widok i podrapałam ją pod brodą. Dopiero teraz zauważyłam, że jesteśmy same w sypialni.
- A może ty wiesz, gdzie są wszyscy?- spytałam suczkę.
Ona od razu wstała i wybiegł z pokoju. Po chwili wróciła i oparła łapy na łóżku, patrząc na mnie wyczekująco.
- No dobra. Tylko daj mi się ubrać.- powiedziałam zrzucając z siebie kołdrę.
Super, teraz zaczęłam gadać do psa. No ale jak mnie rozumie, to czemu nie. Wzięłam czystą bieliznę i poszłam do łazienki. Po szybkim prysznicu wróciłam do garderoby, przebrać się w strój strażniczki. Po rozczesaniu włosów i zrobieniu lekkiego makijażu, zeszłam z Bianką na dół. W jadalni mój ukochany właśnie kładł na stole stertę naleśników, a wokół nich były miski z owocami, bitą śmietaną, czekoladą i stropem klonowym. Lili w tym czasie karmiła maluchy. Sądząc po talerzu na jej miejscu, jeszcze nic nie jadła. Na pewno czekali na mnie.
- Hej.- powiedziałam, wchodząc przez szklane drzwi i wciągając cudowny zapach naleśników.- Ale pachnie...
- To siadaj, bo wystygnie.- w chwili między moimi nogami przebiegła suczka i zaczęła skakać wokół Dymitra.- Tak. Dobra psinka obudziła panią, tak? A teraz idź jeść.
Bianka popędziła pod ścianę i wręcz rzuciła się na miskę, jakby tydzień nic nie jadła. Rozbawiona podeszłam do męża, po drodze obdarzając każde z dzieci pocałunkiem w policzek. Bliźniaki dodatkowo zostały połaskotane po brzuszkach, na co uśmiechnęły się szeroko.
- Mam rozumieć, że to ty jesteś odpowiedzialny za moją pobudkę?- Rosjanin pokiwał głową, gdy zajęłam swoje miejsce.- Dziękuję. Lepszej nie miałam.
Uśmiechnął się, lecz po chwili dotarło do niego znaczenie moich słów.
- Ej! Moje pobudki nie są gorsze.- zaprzeczył, jak obrażony chłopiec.
- Jesteś pewny?- droczyłam się z nim.
- Tak.- powiedział pewnie.-Ale jutro tak cię obudzę, że nie będziesz chciała już innej pobudki.- usiadł obok mnie. 
- Już nie mogę się doczekać.- odpowiedziałam i wzięliśmy się za jedzenie.
Jak zawsze było pyszne. Po posiłku Bielikow i Lili zaczęli sprzątać, a ja wzięłam dzieci do mycia.
- Czy chodź raz może być więcej jedzenia w was niż na was?- spytałam, rozbierając Nastkę.
Na moje pytanie dzieci tylko się uśmiechnęły. Nagle usłyszałam pukanie. W przejściu pojawiła się głową Lili, która po chwili podeszła do nas.
- Hej, myszko.- objęłam ją ramieniem i cmoknęłam w skroń.- Coś się stało?
- Nie, tylko Dymitr uznał, że da sobie radę i posłał, abym ci pomogła. Choć kochanie.- z podłogi podniosła swojego siostrzeńca.
Podeszłam do stolika na którym leżała wanienka z ciepłą wodą.
- I po co ja was w nocy myłam?- zastanawiałam się na głos, gdy moja ciekawska córeczka bawiła się zabawki w pianie.
- Bo jesteś bardzo dobrą mamą.- odpowiedziała mi siostra, z gołym chłopcem na rękach.
- Nie podlizuj się. Pamiętam, że chciałaś wycisk na treningu.- zaśmiałyśmy się.
- Rose? A kiedy pojedziemy nad tamto jeziorko? Chciałam nauczyć się jeździć na łyżwach.
- A masz łyżwy?- spytałam myjąc małą. W tej chwili uderzyła rączką w wodę i ją rozlała.- Anastazja!
Bliźniaki się roześmiały.
- Nie.- przyznała Lili ze smutkiem.
Chyba mam pomysł na prezent dla niej. Szybko dokończyłam myć dziewczynkę i położyłam ją na ręczniki z boku. Następnie wzięłam od siostry Felixa, a ona zajęła się siostrzenicą. Cieszyłam się widząc z jaką miłością i troską opiekuje się naszymi dziećmi.
-Dzięki za pomoc.- przytuliłam brunetkę, gdy oboje byli już ubrani, a podłoga sucha.
W tej chwili do pokoju wszedł mój mąż, już przebrany na trening.
- Co tam rodzinko? Za dziesięć minut widzę was na sali.- zapowiedział i już chciał wyjść.
- Hola hola, Towarzyszu. Wracaj mi tu.- strażnik wrócił się, patrząc na mnie zdziwiony.- Jak my mamy się szykować, to ty bierzesz nasze dzieci.
Uśmiechnął się szeroko i wziął najpierw oczywiście swoją księżniczkę.
- Kiedyś Felix poczuje się odrzucony przez ciebie.- pokręciłam zrezygnowana głową i wyszłam do garderoby.
Lili pobiegła do pokoju, gdy tylko Dymitr wspomniał o treningu. Po chwili za mną pojawił się Bielikow z maluchami.
- Doskonale wiesz, że kocham was wszystkich tak samo. Jesteście całym moim życiem.
- Wiem skarbie.- cmoknęłam go i dzieci w policzki.
Szybko się przebrałam w różową bluzkę na ramiączkach i czarne leginsy. Zadowolona spojrzałam w lustro i związałam włosy w kucyk.
- Gotowa?- spytał ojciec naszych dzieci.
- Tak.- robiłam ostatnie poprawki przed zwierciadłem.
- Jesteś piękna Roza.- westchnął, widząc moje poczynania.
- Dla ciebie, chcę być idealna.- szepnęłam, mając nadzieję, że tego nie usłyszy, jednak się przeliczyłam.
- Dla mnie zawsze będziesz idealna. Pod warunkiem, że choć ten raz się nie spóźnisz.
- Wtedy nie byłabym sobą.- wzięłam na ręce córkę i wyszłam z pokoju.
Na dole na rzuciłam na siebie ciepłą bluzę i oczywiście prochowiec. Ale dzieci ubraliśmy w ciepłe kurteczki, czapki i rękawiczki. Po chwili dołączyła do nas Lili i też się ubrała. W sumie mieliście z pięć kroków do naszej sali. Odkąd zaczęliśmy służbę nie mieliśmy czasu budować, więc wynajęliśmy specjalną firmę i na podwórku stoi już budynek sportowy i stajnia. Weszliśmy do tego pierwszego. Przed nami rozpościera się korytarz. Po lewej są szatnie, toaleta i kilka sal, a reszta po prawej. Jedna z lustrami, inna z materacami i drabinkami, siłownia, na gry zespołowe z piłką, tenis stołowy, basen i magazyn ze sprzętami. Najpierw poszliśmy na największą, aby zacząć rozgrzewkę od biegania. Kwadrans później zaczęliśmy się rozciągać i przeszliśmy do sali z drabinkami. Tam z mężem odbyliśmy kilka starć z różnymi wynikami. Raz wygrałam ja, raz Rosjanin. Dzieciom chyba się podobało, bo ciągle się śmiały i przypatrywały uważnie naszym starciom.
- W końcu znalazłem godnego siebie przeciwnika, który nie leży na macie po pięciu ciosach.- uśmiechnął się mój ukochany, gdy szliśmy do toreb po picie.
- Sam mnie na taką wychowałeś.- zauważyłam, sięgając po bidon.
- Dobra młoda,- strażnik klasnął w dłonie.- twoja kolej.