Przez resztę dnia sadziliśmy nasze piękne drzewka i kontynuowaliśmy budowę stajni. Lili wróciła gdy byliśmy zajęci roślinami, więc po obiedzie nam pomogła, a później mogła się bawić. I jednak wieczorem Dymitr mi nie odpuścił. Na początku się opierałam, ale kiedy pokazał mi srebrną paczuszkę, już się nie hamowaliśmy. Koniec końców obudziliśmy się nadzy w swoich ramionach. Szybko się podnieśliśmy i mój mąż poszedł robić śniadanie, a ja przygotować maluchy. Po śniadaniu, pojechaliśmy na Dwór i to ja kierowałam.
- Dalej nie powiedziałaś mi o wczorajszej służbie.- przypomniał ukochany.
- No dobra. Na zebraniu miałam ochotę pierwszą i drugą grupę udusić, zakopać, wykopać i pociąć na drobne kawałeczki, a gdy zaczęli się bić, to z trzecią chciałam zrobić to samo. Na rozpoczęciu roku szkolnego, byłam dumna z Lissy. Ułożyła bardzo piękne przemówienie. A w sali tronowej nic się takiego nie wydarzyło.
Dojechaliśmy na miejsce i po raz kolejny mieliśmy problem z pożegnaniem. Dzień wyglądał podobnie. Ze strażnikami tylko chodziliśmy za królową na zgromadzenia, wypełnianie jakiś papierów, wysłuchiwanie audiencji ih kontrole czegoś tam. Niekiedy radziła się mnie w myślach, ale tak to byliśmy jak jej cienie. Służba szybko się skończyła i poszłam odebrać dzieci. Jednak nie było ich w pokoju dziecięcym. Pewnie Bielikow skończył wcześniej niż ja i sam je odebrał. Weszłam do naszego mieszkania i uśmiechnęłam się na widok bawiącej się gromadki.
- Hej.- uśmiechnęłam się.
Na dźwięk mojego głosu, spojrzały na mnie trzy pary oczu. Maluchy zagaworzyły, wyciągając do mnie rączki. Uklękłam przed nimi, całując oboje w policzki.
- A dacie mamusi całuska?- przesunęłam policzek do małych ustek córeczki.
Dotknęła go nimi, uwieszając się na mojej szyi. Podniosłam się z nią na rączkach.
- Moje całuśne słoneczka.- strażnik stanął obok nas z synem na rękach.
Chłopiec pocałował go w policzek, tak jak Nastka mnie.
- I kto tu jest całuśny?- zaśmialiśmy się, a maluchy z nami.- A gdzie Lili?
Powinna już jakiś czas temu skończyć lekcje.
- Poszła się pobawić w parku ze znajomymi.
- To dobrze się składa, bo idę teraz do Kathie na zastrzyk.- położyłam chłopca na ziemi.
- Nie masz za czym tęsknić, bo wczoraj znalazłeś sposób.
- Roza ja co dziennie tęsknię za bliskością twojego ciała. - mruknął mi do ucha.
- To czekaj na mnie cierpliwie, a ja za chwilę wracam.- dałam mu szybko całusa w usta i wyszłam, łapiąc za torebkę.
Pół godziny później wyszłam z gabinetu i ruszyłam do mieszkania. Sprawdziłam komórkę, bo podczas badania dostałam SMSa. Był od Dymitra. Napisał, że już czekają w aucie, więc odpisałam, że zaraz będę. Siadłam na miejscu pasażera z przodu, po czym wyjechaliśmy z Dworu. Przez całą drogę słuchaliśmy Lili, która mówiłam kto i gdzie był na wakacjach. W domu wszystko było jak wczoraj. Ja papiery i dzieci, Bielikow obiad, a młoda usiadła do lekcji. Jednak dzisiaj Rosjanin szybciej się uporał ze swoim, bo zostało z poprzedniego dnia. Właśnie jedliśmy obiad, kiedy po mieszkaniu rozszedł się dźwięk przyciskanego dzwonka. Oboje z mężem popatrzyliśmy na siebie zdumieni. Kto to może być? Sprawdziłam więź, ale Lissa była tak samo zdziwiona, co my.
- Ja otworzę.- zdecydowałam.
Podeszłam niepewnie do drzwi. Otworzyłam i w moje ramiona wpadła zapłakana... Tasza?! Co ona tu robi? Miała wyjechać za ocean. Za nią stał jakiś moroj. Pewnie Włoch. O dziwo był lekko opalony, miał krótkie, ciemne, postawione na żel włosy i brązowe oczy. Nie tak hipnotyzujące jak Bielikowie, a bardziej tajemnicze i mroczne, choć patrzył łagodnie. Miał smutny wzrok. Muszę przyznać, że przystojny, nawet mógłby konkurować z moim mężem, ale i tak najmocniej kocham Dymitra. Dla mnie to on będzie najprzystojniejszym mężczyzną na świecie.
- Roza kto przy...- nie dokończył strażnik.
Ledwo się pokazał, a morojka puściła mnie i wpadła w jego ramiona. Poczułam ukucie zazdrości, ale coś mi mówiło, że sytuacja jest poważna. Mój ukochany zamknął ją w silnym uścisku. Kobieta zaczęła się uspokajać.
- Co się dzieje Nataszo?- spytał zmartwiony.
- Prze...przepraszam, że was niepokoję.- odsunęła się od niego, ścierając łzy i siorbając nosem.- Wiem, że miałam się nie zbliżać, ale stało się coś strasznego, a wy jesteście moimi jedynymi przyjaciółmi, nie licząc Pabla.- wskazała na swojego towarzysza.
Dopiero teraz zauważyłam, że dalej stoi w przejściu. Wpuściłam go do środka i zamknęłam drzwi.
- Może chodźmy do salonu, a ja zaparzę herbaty.- powiedziałam łagodnie, kładąc rękę na ramieniu niebieskookiej.
Pokiwała głową i wszyscy poszli do salonu, a ja do kuchni. Po chwili pojawił się w niej Rosjanin.
- Skarbie, weźmiesz dzieci i Lili z jadalni?- poprosiłam nie patrząc na niego.
- Jasne.- odpowiedział i poszedł do jadalni.
Z gotowymi już kubkami herbaty wróciłam do gości. Tasza już nie płakała, tylko patrzyła w jeden punkt bez emocji. Jej uwagę zwróciła dopiero dziewczynka, wychodząca z pomieszczenia obok.
- Dzień dobry.- przywitała się grzecznie dampirzyca.
- Dzień dobry.- morojka patrzyła na nią zaciekawiona.- A kto to?
- Moja siostra.- przedstawiłam ją.- Lili, to ciotka Christina.
- Męża Lissy?- chciała się upewnić.
Przytaknęłam. W tym momencie do pokoju wszedł mój mąż z Nastką na rękach.
- Lili, idź się pobawić na dworze z Bianką.- poprosił łagodnie, ale tonem nie przyjmującym odmowy.
Dziewczynka wyszła wołając psa. Kobieta siedząca naprzeciwko mnie patrzyła jak zaczarowana na bobasa w rękach dampira.
- To wasza córka?- spytała.
- Tak.- powiedzieliśmy równocześnie i się do siebie uśmiechnęliśmy.
Mała również się zaśmiała. Po chwili siedziała na moich kolanach, a Dymitr poszedł po synka.
- Nie wiedziałam, że masz siostrę.- ciszę przerwała ciemnowłosa.
Była trochę zamyślona, trochę smutna.
- Sama dowiedziałam się niecały rok temu.- przyznałam.
- Nawet nie byłam na ślubie siostrzeńca.
- Bardzo mi przykro.- dotknęłam jej dłoni.
Po chwili koło mnie usiadł Bielikow z chłopcem.
- Macie też syna.- zauważyła.
- Tak jakoś się trafiło.
Znowu zapadła niezręczna cisza.
- To teraz powiesz, co cię do nas sprowadza?- spytał ostrożnie strażnik.
Morojka długo milczała, zanim zebrała siłę na wypowiedzenie złej wiadomości. Jej wzrok stał się pusty, a twarz wypruta z jakichkolwiek emocji.
- Zostałam zgwałcona...