wtorek, 5 lipca 2016

ROZDZIAŁ 181

Przed nami stała żywa Natasza Ozera. Osoba, która według wielu nie żyje od pół roku. I która wielokrotnie chciała nas zabić.
- Czego ty jeszcze chcesz od nas?!- krzyknęłam, bo Dymitr nie był w stanie nic powiedzieć.- To od ciebie były te SMS-y?!
Wtedy mój mąż się ocknął i przysłonił mnie własnym ciałem.
- Nie krzycz, bo wszyscy się na nas gapią, a ja nie chcę robić sensacji.- odezwała się łagodnie.- Nie chcę wam nic zrobić. Usiądźcie.- nie ruszyliśmy się.- Proszę.
Westchnęłam i usiadłam. I tak nic nam przy ludziach nie zrobi. Jednak mój obrońca nie miał zamiaru ustąpić. Pociągnęłam go za rękaw, a wtedy spojrzał na mnie. Popatrzyłam mu w oczy i usiadł. Rozumiemy się bez słów. Ale ciągle był spięty. Uważnie obserwował każdy ruch Taszy. W jej oczach dostrzegłam ból, ale i zrozumienie.
- No więc, o czym chciałaś rozmawiać?- spytałam.
- Wiem, że straciłam wasze zaufanie. Wiele razy próbowałam zniszczyć wasze życie. Zrozumiałam, że to był błąd, ale nie z własnej woli.- uciszyła mnie ruchem ręki, widząc, że chcę coś powiedzieć.- W pewnym stopniu kierowała mnie ślepa miłość, ale to wszystko przez Roberta. Użył na mnie wpływu. Jak widzicie żyję. Jestem z nim połączona pocałunkiem cienia. To jest koszmar. Przez jego mrok oszaleję. Dlatego mam dla was propozycje. Jestem jeśli ktoś się dowie, że żyję, będą chcieli mnie zabić. Chyba, że jakoś naprawię swoje błędy.
- Wiesz, że to nie będzie takie łatwe.- wtrącił się Dymitr.
- Zdaję sobie z tego sprawę, Dimka.- wzdrygnęłam się, na to jak go nazwała.- Dlatego chcę pomóc wam zabić tą szuję.
- Skąd mamy wiedzieć czy to nie pułapka?- popatrzyłam na nią podejrzliwie.
- Rose jak zawsze ostrożna. Zawsze wiedziałam, że będziesz idealną strażniczką.- lekko zmieszałam się na jej komplement.- Mam dosyć tego zarozumiałego moroja. Ma na waszym punkcie jakąś obsesję. I ta więź. Eghy... Jeśli nie chcecie go zabić, to zabicie mnie, albo zamienię się w strzygę. Chcę tylko na nowo móc normalnie żyć. Wyprowadzę się, gdzieś daleko. Nie będę już więcej wtrącać się w wasze życie. Nie będę nikogo męczyć. Możecie przyprowadzić jakiegoś moroja i użyć na mnie wpływu, żeby dowiedzieć się czy mówię prawdę. Tylko błagam pomóżcie mi.- patrzyła na nas z błaganiem.
- Zgoda.- odpowiedziałam pewnie. Oboje spojrzeli na niego jak na wariatkę.- Jutro o tej samej porze, będziemy z morojem.
- Dobrze.- zgodziła się. Po chwili popatrzyła na nasze dłonie. Nawet nie zauważyłam kiedy się złączyły.- Tak pięknie za sobą wyglądacie. Tak bardzo was przepraszam, za to co zrobiłam. Wiem, że żadne słowa mnie nie usprawiedliwią, ale sami wiecie, że z miłości robi się głupie rzeczy.- smutna spuściła wzrok na swoje ręce.
Zrobiło mi się jej żal. Fakt, zrobiła źle, ale po prostu niedobrze trafiła z uczuciami. Wychyliłam się i złapałam ją za dłoń. Kiedy popatrzyła na mnie, uśmiechnęłam się. W jej oczach było zdziwienie i nadzieja.
- Jestem pewna, że kiedyś znajdziesz kogoś, kto pokocha cię równie mocno, jak Dymitr mnie.
- Dziękuję.- uścisnęła moją dłoń z nieśmiałym uśmiechem.
Dymitr obserwował każdy nasz ruch. Bardzo zdziwiło go moje zachowanie. 
- Jeśli to wszystko, to może my już pójdziemy.- powiedział chłodno.
- Oczywiście. Nie będę was zatrzymywać. Tylko mam pytanie. Co u Christiana? Tak dawno go nie widziałem.
No tak. On też myśli, że jego ciocia została stracona. No to będzie miał niespodziankę.
- Christian ma się dobrze. Będzie ojcem, a później mężem królowej.- Dymitr już trochę odpuścił morojce.
- Och! To cudownie. Jestem z niego dumna. Mimo tego, jakich miał rodziców, doszedł tak daleko.
- Tak to prawda.- odpowiedział.- To do zobaczenia jutro. Tylko, żeby to nie było jakieś oszustwo.
- Oczywiście. Jestem wam bardzo wdzięczna za tą szanse.
Wyszliśmy z restauracji i wsiedliśmy do auta.
- W domu musimy porozmawiać Rose.- ton męża nie wskazywał na nic dobrego.
Popatrzyła na niego zdziwiona, ale nic nie powiedziałam.
W domu od razu poszłam się myć. To nie tak, że boję się tej rozmowy. Po prostu wolę ją jak najbardziej przedłużać.
Jednak gdy wyszłam z łazienki, wiedziałam, że mój czas się skończył. Bielikow stał przy drzwiach z rękoma skrzyżowanymi na piersi i patrząc na mnie ostro.
- Rose, o to miało być?- spytał.
- To znaczy?- próbowałam udawać, że nie wiem, 
 o czym mówi.
- Nie wiem, czy pamiętasz, ale Tasza próbowała cię dwa razy zabić.
- Ale to twoja przyjaciółka. I każdy zasługuje na szansę.
- Była moją przyjaciółką.
- I przez chwilę była kimś więcej.- odgryzłam się siadając na łóżku.
Wzrok mojego ukochanego złagodniał. Rosjanin podszedł do mnie i ukląkł chwytając mnie za twarz.
- Nie. Ty jesteś, byłaś i będziesz dla mnie kimś więcej. A ona nigdy. Ona chciała cię zabić.
- Chciała dobrze. Nie myślała... sam wiesz, że miłość namawia nas na różne rzeczy.
- Od kiedy ty jej bronisz.- wyprostował się i zaczął chodzić w tą i z powrotem.- A jeśli to pułapka?
- Jak nie sprawdzimy, to się nie dowiemy. To może być jedyna szansa na pozbycie się Roberta. Chcesz, żeby w końcu kogoś z nas zabił? Najpewniej byłabym to ja. Chcesz tego?
Dymitr zatrzymał się i podrapał po karku.
- Nie, nigdy. I dlatego nie powinniśmy ufać Taszy.
- Czemu nie dasz jej szansy?
- Bo prawie przez nią straciłem to, co dla mnie najważniejsze.- popatrzył na mnie z miłością.
- Ale jeśli nie spróbujemy pokonać Doru, możesz na prawdę nas stracić. Wiesz, że mu zależy na zemście. A Tasza che od tego uciec. Jak okaże się nie warta zaufania, zdradzi nas, można ją zabić.
Mój ukochany chwilę się zastanawiał, po czym podszedł do mnie i pocałował namiętnie. Nie wiele myśląc, oddałam pocałunek. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, dyszeliśmy ciężko.
- Dobrze Roza.- wychrypiał.- Jutro wszystko się okaże. A teraz idę się kąpać.- odsunął się i skierował do łazienki. Położyłam się na łóżku i czekałam na niego. Gdy wrócił znowu mnie pocałował. Oplotłam dłońmi jego kark i pociągnęłam na siebie. Trochę się zdziwił. Usiadł na mnie okrakiem i na nowo zatopił się w moich ustach. Powoli się rozbieraliśmy, pobudzając swoje zmysły. Gdy oboje byliśmy nadzy, wszedł we mnie. To była czysta rozkosz. Za to kocham każdy dzień z nim. Za samą możliwość przebywania w jego obecności. Gdy oboje doszliśmy, Bielikow przytulił mnie i przykrył nas kołdrą.
- Dobranoc Roza.- szepnął.
- Kocham Cię towarzyszu.- pożegnałam go.
Czułam, że się uśmiechnął. W odpowiedzi cmoknął mój kark i odpłynęliśmy do krainy snów.