- Ko...kotku. Tylko jeden. Malu... malutki.- odezwał się po rosyjsku.
Od przeszło dwudziestu minut, Dymitr namawia mnie do wypicia kieliszka wódki. Dobrze wiedział, że postanowiłam nic nie pić. Ale trudno się na niego gniewać. Jest pijany i nie myśli racjonalnie. Już nie zliczę ile wypił, ale małe ilości to nie były. Nigdy nie widziałam go w tym stanie. Mimo dużego upojenia alkoholowego, zachowywał się w miarę taktowanie i uprzejmie. W akademii na takiej imprezie, chłopacy zarywają do panienek, aby tylko je przelecieć. A on tylko głaszcze mnie po udzie. Nikt na to nie zwraca uwagi. Bo po co? Są dla nich lepsze widoki. Np. dziwki w sukienkach takich, że ledwo biodra zasłaniają, nie mówiąc o tyłku. Ale mój mąż jeśli patrzy na kobietę, to tylko na mnie. W tłumie mignęli mi gdzieś Mark i Oksana. Na pewno, też byli już wystawieni. Nagle poczułam coś chłodnego i twardego na wargach. Był to kieliszek z alkoholem.
- Dymitr!- odepchnęłam od ust naczynie.- Odpuść.
Nie mam ochoty.
- Roza...- uśmiechnął się do mnie. Nagle zaczął całować moją szyję. Uśmiechnęłam się. Zrobiło mi się przyjemnie.
- No zgoda. - wpadłam na pomysł.- Ale pod jednym warunkiem.
- Je...ja...jakim.- aż się dziwię, że tyle już umiem zrozumieć.
Zabrałam mu szkło z ręki i podałam Soni. Byłyśmy umówione, na taką okoliczność. Jako jego siostra, przewidziała taką sytuację.
- Pocałuj mnie.
Długo nie musiałam czekać. Ukochany wbił się w moje wargi, oplatając mnie ramionami. Nagle okazało się, że siedzę na nim w rozkroku. Nie przeszkadzało mi to, bo i tak większość nie będzie nic pamiętać. Również nie słyszałam, żeby mój mąż się skarżył. Po chwili odsunęliśmy się, złapać powietrze. Bielikow od razu przykleił się do mojej szyi. Zaczęłam mruczeć cicho mu do ucha. Co chwilę szeptał moje imię. Dłońmi zjechał na moje pośladki, lekko je ściskając. Jęknęłam.
- Roza... - nie rozumiałam słów, ale mogłam się ich domyśleć. Przekaz był dość dosadny. Chciał przenieść imprezę do sypialni.
- Już ci się tu znudziło, towarzyszu?- droczyłam się z nim. Następny potok nieznanych mi słów.
- Bielikow. Albo przerzucisz się na angielski, albo możesz zapomnieć o sexie.- odsunęłam się, patrząc na niego poważnie.
- Roza. Cze...mu je...jesta ta...taka suuro...surowa?- popatrzył na moje usta, spełniając moje polecenie.
Widziałam jak bardzo chce się na mnie rzucić. Nawet przy tym tłumie by się ze mną kochał. To był zupełnie inny Dymitr, niż ten, który mnie uczył. Ale kocham go, jakikolwiek jest. Ma wiele twarzy, a ja chcę znać je wszystkie. Ale jedno się nie zmieniło. Nie zrobi tego, bo mnie kocha i wie, że to by mi się nie podobało. Zbliżyłam się na tyle, na ile pozwalał mi mój brzuch. Lekko, ale zmysłowo musnęłam jego wargi, na co on odpowiedział żarliwym pocałunkiem. Całował mnie dziko i zachłannie.
- To co mówiłeś?- spytałam gdy mój ukochany, po zaspokojeniu pragnienie, wrócił do mojej szyi.
Jedna dłoń bawiła się moimi włosami, obejmując mnie tak, abym nie spadła. Za to drugą położył Jedna dłoń bawiła się moimi włosami, obejmując mnie tak, abym nie spadła. Za to drugą położył mi na karku, jeżdżąc palcem po moich tatuażach. Tak dobrze je znał, że nawet pijany nie zbacza z linii. Zaczęłam ciągnąć go za długie włosy. Jęknął przyjemnie w moją szyję.
- Najpierw po..powdziałem, że chcę Cibe Roza. A tera....raz jestem go..goto....wy zrbić to, na...nawet na tam stole. - Szepnął, a mi zrobiło się gorąco. Mimo wszystko nie umiałam powstrzymać chichiotu. On tak słodko się jąka.- A póź...niej, móiłem, że nig...nig..nigdy mi sie nie znu...dzi gdy ba..by...bedziesz przy...przy mnie.
Zauważyłam, że mówienie sprawia mu coraz większą trudność.
- A dasz radę zanieść mnie do sypialni?- postanowiłam trochę go pokusić.
- Roza...- nie powiedział więcej. Tylko mnie pocałował. Po kilku minutach, może godzinach, nie wiem, odkleiliśmy się od siebie. Oddychaliśmy ciężko.
Chciałam wstać i iść do domu, ale mnie zatrzymał.
- Roza... kiali...kile...kiele...- nie umiał się wysłowić, a ja nie rozumiałam o co mu chodzi. Przypomniałam sobie początek naszej rozmowy, gdy popatrzył na Sonię. Kieliszek z wódka. Odwróciłam się do starszej Bielikówny, a ta podała mi szkło. Wypiłam wszystko jednym haustem opróżniłam naczynie. Jak się spodziewałam była tam tylko woda. Tak jak się umawialiśmy. - Dzięki siostra.- szepnęłam jej tak, aby Dymitr tego nie słyszał.
- Czego nie robi się dla rodziny.- uśmiechnęła się, co ja odwzajemniłam.
- No to choć skarbie.- poklepałam ukochanego, schodząc
- No to choć skarbie.- poklepałam ukochanego, schodząc mu z kolan. Mój mąż z ochotą wstał, ale niebezpiecznie się zachwiał. Pomogłam mu zachować równowagę.
- Dzia...Dzien...Dzi...- dalej się męczył. Wybuchłam śmiechem. - Nie ma za co towarzyszu.- wciąż się śmiałam.- Nie ma za co. Ale musimy znaleźć twoją mamę.
- Ches... powdzieć je.. jej co bedzia...bedzy...- machnął ręką i mnie pocałował. Oczywiście zrozumiałam co chce powiedzieć.
- Nie. To nasza sprawa. Ale powiemy, że dla nas to koniec imprezy.
- dlya nashey partii zakanchivayetsya v spal'ne. ( dla nas impreza skończy się w sypialni.)- mruknął mi do ucha i zaczął całować mnie po szyi. Tak. O wiele lepiej mówić mu po Rosyjsku. Uwielbiam jego akcent.
- Wiesz co?- powiedziałam, próbując pozbierać myśli w składane zdanie. Ale było to trudne z jego ciepłymi ust na szyi.- My...myślę, że lepiej... twój akce... nie przestawaj.- jęknęłam przyjemnie. Podałam się jego dotykowi. Jego dłonie wdarły się pod moją bluzkę. Na początku miałam ochotę na więcej, ale gęsia skórka przypomniała mi, że jesteśmy na dworze. Odsunęłam się od niego.- Czy to ci wygląda na sypialnię?- spytałam patrząc w jego oczy. Widziałam w nich miłość i pożądanie, choć sam wzrok był nieobecny z powodu dużej ilości promili we krwi.
- Roza... Tam... za del...dal...
- Przestań się męczyć. Nie mogę tego słuchać. Im szybciej znajdziemy Olenę, tym szybciej będziemy w sypialni.
Po chwili znaleźliśmy panią domu. Siedziała i rozmawiała ze swoimi znajomymi. Nie była pijana. Pewnie nie spożyła z byt dużo alkoholu.
- Olena...- zaczęłam.
- Rose... mówiłam, że masz się do mnie zwracać mamo.- przerwała mi.
- Dobrze mamo. My się będziemy zbierać, bo Dymitr ledwo stoi na nogach.
- Dobrze dzieci.- zaśmiała się, gdy mój mąż próbował już zdjąć moją bluzkę. Straciłam jego dłoń, lekko zażenowana. To dalej była jego matka.- O i została u nas Ola. Nie chce wracać do domu, po tym co zrobił jej i tobie Wincenty. Nie spodziewałam się tego po nim.
- Ja też.- przyznałam jej rację.- zawsze był dobrze wychowany. No jak na licealistę. A tu takie coś.
- Ola pewnie śpi w którymś pokoju. Nie chciała z nikim gadać, wzięła trzy butelki wódki i poszła do domu. Pewnie gdzieś tam śpi, upita do nieprzytomności. I muszę ci pogratulować szacunku. Po tym jak Dymitr sprał tamtego moroja, w twojej obronie stanęli inni. Najbardziej ten twój przyjaciel...- chwilę się zastanawiała.
- Eddie?- podsunęłam.
- Tak. Właśnie on.
- Będę musiała z nią jutro porozmawiać. A yeraz się pożegnamy. Ognisko i tak już się kończy.
- Dobranoc dzieci.
- Dobranoc.- odpowiedziałam i pociągnęłam Dymitr za sobą, w kierunku domu.