poniedziałek, 4 kwietnia 2016

ROZDZIAŁ 100

 ROZDZIAŁ 100. Co za osiągniecie. A wy wciąż za mną jesteście? Cieszę się, że aż tle osób czyta moją kontynuację i że jeszcze się wam nie znudziła( i mam nadzieję, że nigdy nie znudzi). Z tej okazji daję wam rozdział dwa razy dłuższy niż zazwyczaj. Mam nadzieję,że wam się podoba i zostaniecie ze mną, jak najdłużej. Bo kim jest  pisarz bez czytelników? :-*
________________________________________________
Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas. Ustaliliśmy, że gdy Lissa dalej będzie chciała, to za dziewięć miesięcy będę ją uczyła. I jeśli Dymitr się zgodzi, to pomoże, bo czuję, że zabraknie mi cierpliwości na nauczanie. A on ma w tym w prawie. Myślę, że po mnie z każdym sobie poradzi.
Kiedy przyjaciółka zakończyła sen, obudziłam się bardzo wyspana. Na szyi poczułam coś mokrego, ale ciepłego. To było bardzo przyjemne. Na moim brzuchu poruszała się ciepła dłoń. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
-Towarzyszu, jeśli nie przestaniesz to zrzucę cię z łóżka.- mruknęłam cicho.
- Co jest Roza?- spytał wesołym głosem. Wiedziałam, że się uśmiechnął.- Myślałem, że podoba ci się taka pobudka.
- Aż za bardzo, kochanie. Ale chciałam zauważyć, że nie jesteśmy sami.- leżałam wciąż w tej samej pozycji. Lili jeszcze spała, więc nie miałam jak się ruszyć. I zbytnio nie miałam sił, ani ochoty.
Dymitr podszedł do nas i popatrzył, intensywnie o czymś myśląc. Jednak nie nacieszyłam się jego widokiem, bo moje powieki były bardzo ciężkie. Poczułam, że podnosi moją rękę i odkłada na bok. Zmusiłam swoje leniwe oczy do odrobiny wysiłku. Było warto. Nie często można zobaczyć najlepszego wojownika, boga we wszystkim co robi niosącego mała dziewczynkę. Cudowny widok. Patrzył na moją siostrę czule i troskliwie. Ale te spojrzenie było inne niż te, które ja otrzymuję.
Drzwi zamknęły się za nimi, kiedy mój mąż ją wyniósł. Nie pamiętam kiedy wrócił, bo znów zapadłam w sen. Obudziły mnie znowu ciepłe usta, jednak teraz błądziły po moim całym ciele. Poczułam dłonie podnoszące moją koszulę nocną. Pocałunki zatrzymały się na brzuchu. Zaczęłam mruczeć. Byłam już całkiem bez ubrań. Zgaduję, że Dymitr też.
- Nie powinniśmy się szykować na Dwór?- spytałam słabo ze senności, ale i przyjemnością.
- Właśnie się szykujemy.- oznajmił.
Nagle straciłam podłoże pod sobą. Ale nie spadałam. Otworzyłam gwałtownie oczy. Byłam na rękach ukochanego.
- Dzień dobry, śpiąca królewno. Już się obudziłaś?-uśmiechnął się cwanie.
- Dymitr umiem chodzić. Mogłam sama wstać.
- Wiem.- powiedział tylko.
- Czyli, że mnie nie postawisz?- kiwnął głową. Westchnęłam. Chciałam sprawdzić, która godzina, ale oczywiście nie było gdzie.- Musimy sobie kupić zegarek.
- Jest 15:30, a raczej 15:37.
- W takim razie jest środek nocy. Czemu mnie tak wcześnie obudziłeś?- nie byłam oburzona, ale ciekawa. Bez powodu by mnie nie budził.
Nic nie powiedział, tylko skierował się do łazienki. Otworzyłam drzwi, bo mojemu mężowi zabrakło rąk. Kiedy przekroczyliśmy próg oniemiałam. Pomieszczenie skąpane było w czerwieni, w powietrzu unosił się zapach jaśminu, a na podłodze leżały o dziwo żółte płatki. Ciekawe co to za kwiaty? Wanna napełniona była wodą, ale piana zasłaniała całą taflę.
- Dymitr! Kiedy ty to zrobiłeś?
- Moja tajemnica.-szepnął z cwanym uśmiechem.
Pocałowałam go namiętnie. Chciałam tylko podziękować, ale ukochany nie zamierzał przestać. Lekko przygryzł moją wargę, dając znać, że to nie koniec. Myślałam, że po prostu wsadzi mnie do wanny, ale on miał inny plan. Nie odrywając się od moich ust wszedł do wody. Nasze ciała zanurzyły się w gorącej wodzie. Położyłam się na Dymitrze, plecami do dołu. Woda była turkusowa, pewnie od soli do kąpieli. W szafce mieliśmy cały pojemnik zielonego granulatu. Ukochany wsypał pewnie trochę. Teraz objął mnie, głaszcząc mój okrągły brzuch.
- Jestem beczką.- stwierdziłam.
- Najsłodszą i najpiękniejszą beczułką na świecie.- pocałował mnie w kark.- Ale jestem szczęściarzem.
Parsknęłam śmiechem.
- Jednocześnie skomplementowałeś mnie i pokazałeś, że nie jesteś aż taki skromny.
Zapadła miła cisza. Napawałam się tą chwilą sam na sam. Po chwili Dymitr lekko się uniósł, tak że znalazłam się nad powierzchnią wody i zaczął mnie myć, lekko masując. Mruczałam przy każdym ruchu jego dłoni. Wprawiło go to w rozbawienie.
- Potraktuję to jako komplement.- szepnął mi do ucha, którym ciągle bawiły się jego usta.
- Możesz to potraktować jako: "zabierasz mnie w miejsce lepsze niż raj."
Już nic nie powiedział. Skupił się na rozpieszczaniu mnie. Gdy byłam już czysta, podniosłam się i usiadłam przodem do męża. Teraz ja myłam go. Nie spuszczał ze mnie wzroku. Kontrolował każdy mój ruch. Ale nie stresowało mnie to. W pewnej chwili rzucił się na mnie. To o to chodziło. Roześmiałam się, co średnio mi wyszło podczas pocałunku. Dymitr odsunął się ode mnie i popatrzył zdziwiony.
- O co chodzi Roza?
- Twoja samokontrola coraz bardziej nawala.
Przysunął się jeszcze bliżej i posadził mnie na sobie.
- Tylko przy tobie.- szepnął zmysłowo.- Nie umiem tylko na ciebie patrzeć. Musze cię dotykać,-przeszedł mnie dreszcz, gdy zaczął jeździć mi dłonią po wewnętrznej stronie uda.- całować,- musnął moją szyję ustami, nie zatrzymując rąk. Cholernie mnie to podniecało.- słuchać twojego głosu, przyspieszonego tętna.- drugą dłoń przyłożył między moje piersi, a moje serce zabiło tak, że sama je słyszałam.-głośnego jęku i oddechu.-w tym momencie wszedł we mnie i moje podnieceni osiągnęło zenitu.
Oddychałam ciężko. Dymitr unosił mnie , opuszczał. Oddałam się przyjemności. Ukochany zaczął swoje wyznania miłosne po rosyjsku. Trochę rozumiałam, powiedzmy co drugie słowo. Tak z grubsza wyglądały nasze lekcje. Po każdym miłosnym uniesieniu tłumaczył mi co mówił. Na początku były to proste zwroty, typu: "Kocham Cię.", czy " Nie potrafię bez ciebie żyć". Lubiłam je. Nawet bardzo.
Gdy skończyliśmy, przytuliłam się do męża. Jego serce biło szybko, ale powoli się uspakajał. Pocałował mnie w czoło. Popatrzyłam mu w oczy. Widziałam w nich miłość i zachwyt. Poczułam we włosach jego dłonie. Mył mi je szamponem.
- Towarzyszu, czyżbym miała aż tak brudne włosy?- spytałam z uśmiechem.
- Nie, ale masz tak cudowne włosy, że nie umiałem się powstrzymać. A potrzebowałem pretekstu.
- Wcale, że nie. Doskonale wiem jaką masz słabość do nich.- ja również chwyciła szampon. Nagle przypomniałam sobie jedną z chwil, jeszcze z akademii.
- Jestem ładna?- spytałam, patrząc na niego. Zrozumiał o co mi chodzi.
- Jesteś piękna.
- Piękna?-udawałam zdziwienie.
- Tak piękna, że czasem mnie to boli.- nachylił się i delikatnie musnął wargami moje usta.
Pocałunek wyrażał jedynie Miłość. Nie było w tym pożądania. Czułam słodycz rozpływającą się po moim ciele. To było jak jakaś magiczna siła, jaką na mnie działał. Zaklęcie, które każdym kiedyś zawładnie. Przed miłością nie da się uciec. Można się jej tylko poddać. Tak jak ja poddawałam się Dymitrowi. Ufałam mu bezgranicznie. On wiedział co mi potrzeba, czego od niego oczekuję i zawsze umiał mi to dać. Wiem, że zrobiłby dla mnie wszystko. Ja dla niego też. Gorzej gdy pojawia się wybór między nim, a Lissą. On by oddał za mnie życie bez względu kto jest ważniejszy dla innych. Dla niego najważniejsza jestem ja. Chciałabym móc powiedzieć to samo o sobie, ale to nie prawda. Strażnik ma rację, ja żyję naszą zasadą. Poświęciłam się dla Lissy i zrobiłabym to znowu. Bielikow o tym wie, więcej powiedział, że za to mnie kocha. On mnie rozumie jak mało kto. Nawet lepiej niż ja sama. Ale nie pozostaję mu dłużna. Był dla mnie otwartą książką.
- Roza,- z zamyślenia wyrwał mnie, obiekt moich myśli. Cały czas tulił mnie mocno do siebie. Czułam się bezpiecznie. Szlag! Nie powinnam. Muszę zawsze być czujna i wszędzie widzieć zagrożenie. Mam sprawiać, żeby inni czuli się bezpieczni. - wczoraj przy śniadaniu jak tłumaczyłaś Lili czemu tak na siebie mówimy...- zrobił przerwę, jakby zastanawiał się, co powiedzieć.- To było piękne. Zaskoczyłaś mnie tym. Myślałem, że źle to wspominasz. W końcu Daszkow zabawił się naszymi uczuciami. A potem cię okłamałem. A jednak jest to dla ciebie ważne.
- A dla ciebie nie? To prawda, okłamałeś mnie, ale po to, żebym nie cierpiała, bo wiedziałeś, że nie możemy być razem. Wtedy uświadomiłam sobie jak bardzo jesteś dla mnie ważny. Chciałam, byłam gotowa ci zaufać. Poczułam, że mnie kochasz i zawsze będziesz obok. Nie wiem na ile to było zaklęcie, a na ile moje uczucia, ale wiem, że gdyby nie porwanie Lissy, byłaby to dobra decyzja i gdybym miała szansę cofnąć się w czasie, ubrałabym ten naszyjnik jeszcze raz. Bo to był ważny moment dla nas dwojga.
Dymitr nagle się podniósł wyszedł ze mną z wanny na dywanik i zaczął kręcić się w kółko ze mną w objęciach, wyraźnie uradowany. Na początku się przestraszyłam. Później już tylko nie rozumiałam.
- Roza!- zatrzymał się i pocałował mnie. Całował mnie po każdym słowie.- Nawet- całus.- nie- następny.-wiesz- i jeszcze jeden.-jak- kolejny.-się- pocałunek-ciesze.- i... chyba złapaliście i nie muszę dalej mówić, że całował mnie po każdym kolejnym słowie.-Tak strasznie się bałem, ciążyło mi to potwornie.- przestał całować. Teraz tylko mówił.- Czułem, że wtedy cię skrzywdziłem, nie umiałem się kontrolować. Że zawiodłem jedyną osobę, która tak dobrze mnie znała i której na mnie zależało. I którą na zawsze chciałem kochać, choć wiedziałem, że nie mogę. Przerażała mnie perspektywa, że już nigdy nie będziesz chciała mnie znać. Dlatego podjąłem decyzję o odejściu. Ale to byłby największy błąd mojego życia. Nie dość, że Cię skrzywdziłem, to naraziłem na niebezpieczeństwo. Nawet nie wiesz co czułem, widząc cię ledwo żywą.- przerwałam mu namiętnym pocałunkiem. Przeczesałam dłonią jego włosy, które ciągle były w planie. Na początku nie zrozumiał i czule zrobił to samo mi. Wtedy zauważył, że nie spłukaliśmy głów. Wszedł z powrotem do wanny. Spuścił wodę i zaczął polegać moją głowę nową z prysznica.- Tak bardzo się bałem. Po raz pierwszy od podjęcia służby się bałem. O ciebie. Zrozumiałem, że jesteś dla mnie ważna. Ważniejsza niż myślałem. Wiedziałem, że to mi szybko nie minie, jeśli w ogóle. Ale dotarła do mnie jeszcze jedna prawda. Bardziej troszczymy się o tych, których kochamy, niż o siebie. Gdy patrzyłem na ciebie leżąca nie przytomnie, w klinice, przyrzekłem sobie, że nigdy nie pozwolę nikomu zrobić ci krzywdy, ani żebyś czuła się tak jak ja, w tamtym momencie. Ale nie udało mi się.- spuścił smutno głowę. Podniosłam mu ją za podbródek, odbierając od niego słuchawkę prysznica. Popatrzyłam mu głęboko w oczy. Były zaszklone, ale nie pozwolił łzą spłynąć po policzkach.- Powróciło to do mnie, cztery miesiące temu. Gdy patrzyłem jak się wykrwawiasz, czułem, że podniosłem porażkę.- uciekł wzrokiem w bok.
Jednak nie patrzył tam długo. Moje dłonie pokazały mu, gdzie jest miejsce jego spojrzenia. Popatrzyłam w głąb kochanych, czekoladowych oczy, jakbym mogła ujrzeć przez nie jego duszę. Otworzył się przede mną. Tak prawdziwie. Powiedział mi coś, co było dla niego ważne, z czym męczył się przez cały rok. Zbliżyłam do jego ust swoje wargi i musnęłam je delikatnie. W tym pocałunku chciałam przekazać mu moje wszystkie uczucia. Podziękować za zaufanie, powiedzenie tego wszystkiego, za wsparcie. Pokazać, że wcale mnie nie zawiódł, przecież tak musiało być. On wiedział, miał świadomość, że nie da rady uchronić mnie, przed niebezpieczeństwem. Na tym polega nasz zawód. A przede wszystkim, chciałam przekazać mu całą miłość, jaką go darzę. Dymitr pogłębił słodkie pocałunki, mocniej nabierają na moje usta. Tulił mnie mocno, prawie że histerycznie. To go złamało. Po jego policzkach zaczęły lecieć łzy. Nie mógł ich zatrzymać. Chciał się odsunąć, dalej grać silnego. Dla mnie.
- Dymitr, nie zawiodłam się na tobie. Na tym polega nasza praca. Niebezpieczeństwo. I nie musisz powstrzymać łez. Dla mnie zawsze będziesz najsilniejszym i najlepszym strażnikiem.
Przytuliłam się do niego. Ukochany uwięził mnie w żelaznym uścisku, jakby bał się, że zaraz zniknę, a on będzie sam. Ale jestem tu i na razie nigdzie się nie wybieram.
- Kocham Cię.- powiedziałam.
- Ja ciebie też Roza. Zawsze i nieustająco. Zostań ze mną i nigdy mnie nie opuszczaj. Jesteś moim życiem. Bez ciebie nie istnieję.
- Zawsze będę z tobą. Zawsze będę tu.- dotknęłam jego klatkę piersiową w miejsce, gdzie ma serce.