- Czekaj, czekaj. Dymitr? A ty jesteś Rose.- zaczął się zastanawiać, a ja nie wiedziałam o co chodzi.- To albo wy, albo dziwny zbieg okoliczności.
- Ale o co chodzi?- dalej nic nie rozumiałam.
- Jak masz na nazwisko?- spytał z błyszczącymi oczami moroj.
- Hathaway-Bielikow.- powiedziałam, wciąż skołowana.
Nagle Patrishia wypuściła z rąk kubek, który na szczęście nie rozbił się na miekkim dywanie, ale cała jego zawartość wylała się na różowy materiał i jasne panele.
- To wy! Na prawdę wy! Legenda w świecie dampirów.- wyszeptał zafascynowany azjata.
- Strażnicy królewscy, którzy dla swojej miłości są w stanie zrobić wszystko.- powiedziała wciąż w szoku dampirzyca.- Ale co wy tu robicie?
- Pati, przecież Babka nam to tłumaczyła.- przypominał kobiecie mąż, podnosząc jej kubek.
- A no tak.- uderzyła się w otwartą dłonią w czoło.
Mężczyzna opuścił pokój.
- Babka?- spojrzałam pytająco na szatynkę.
- Tak wszyscy mówią na nasza znachorkę. Jest z nas wszystkich najstarsza, wszystko wie i za pomocą ziół tworzy cuda.
- To dzięki niej tu jesteście.- dodał Magnus, wracając ze ścierką i wycierając plamy z herbaty.
- Roza.- wyszeptał Dymitr.
Ścisnął mnie mocniej za dłoń, którą nawet nie wiem kiedy go złapałam. Popatrzyłam na Rosjanina z nadzieją, jednak dalej miał zamknięte oczy.
- To może my was zostawimy. Żebyś nacieszyła się nim...- zaczęła Patrishia.
- Nie.- przerwałam jej.- Zostańcie. Mi to nie przeszkadza, a z nim póki co nie mam co liczyć na rozmowę.
- No dobrze.- zgodzili się.
- Powiedzcie mi coś więcej o życiu tutaj.- poprosiłam.- To dopiero trzecia wioska z dampirami, którzy nie są strażnikami, jaką odwiedziłam. A jedna to było obozowisko w środku lasu.
- No cóż. Życie tu nie jest łatwe, ale za to piękne.- zaczęła zielonooka.- Ja pracuję jako instruktorka karate i dorabiam pisząc książki, a Magnus zarabia na pokazach jako iluzjonista, a wieczorami jest wróżbitą.
- Może coś ci przepowiedzieć?- mruknął do mnie zmysłowym głosem, za co żona trzepnęła go w tył głowy.
- Nie dzięki.- skrzywiłam się.- Ostatnio gdy miałam przepowiadaną przyszłość, najpierw straciłam ukochanego na cztery miesiące, a później prawie mnie zabili. Wolę niespodzianki w życiu.
- Jak wolisz.- wzruszył ramionami.
Za to Patrishia patrzyła na mnie z szokiem.
- Ty to chyba nie masz najspokojniejszego życia.
- Mogłoby być lepiej, ale to te wydarzenia kształtowały naszą miłość i to jacy teraz jesteśmy.
- Niesamowite. Mówisz tak mądrze, a jesteś od nas starsza o jakieś 12 lat. Ja też tak chcę.- jęknęła dampirzyca.
- Trochę życie mnie nauczyło.- nagle coś do mnie dotarło.- O nie. Stałam się jak Dymitr.
Nie wiem ile jeszcze tak rozmawialiśmy, gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Magnus poszedł otworzyć, a po chwili wrócił.
- Przyszli nasi podróżowicze.- oznajmił z uśmiechem.
- Chodz!- szatynka złapała mnie za rękę, z wielkim uśmiechem.- Musisz ich poznać.
Razem zeszliśmy na dół. W salonie, na kanapie siedziała zapewne Weronika i jej mąż Christian. Kobieta również była szatynką o zielonych oczach, ale końcówki włosów miała różowe, a kolor tęczówek bardziej intensywny. Różniła się znacząco od Patrishi, ale można było dostrzeć kilka podobieństw. Oprócz włosów miały taką samą figurę i urodę. Nie umiem dokładnie powiedzieć, co było tak charakterystyczne, ale na pierwszy rzut oka dało się dostrzeć pokrewieństwo. Mężczyzna obok niej, w przeciwieństwie do swojej żony był jednak morojem. Miał ciemno miedziane włosy, a pod nimi szare oczy. Nie powiem, był przystojny. Mógłby konkurować z moim ukochanym, choć dla mnie mój Rosjanin będzie na pierwszym miejscu. Patrishia stała koło mnie i miałam wrażenie, że zaraz wybuchnie z podekscytowania.
- Rose, to właśnie moja kuzynka Weronika i jej mąż Christian. A to jest Rose Hathaway-Bielikow.
Dampirzyca aż otworzyła usta ze zdziwienia, podczas gdy szatynka niestrudzenie kontynuowała.
- Jest tu ze swoim mężem, Dymitrem Bielikowem, którego odmieniała ze strzygi. To długa historia. W skrócie, ona tu jest, a on leży nieprzytomny na gorze.
- Co? Jak?- zielonooka wyglądała na zdezorientowaną.
Prze resztę popołudnia opowiedziałam im w wielkim skrócie historię od mojej rzekomej śmierci, do odmienienia Dymitra. Jednak kazałam im przysiąc, że nigdy, nikomu o tym nie powiedzą. Później rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Świeżo upieczeni małżonkowie opowiadali o podróży poślubnej, a młodzi rodzice o zmianach w wiosce. Polubiłam całą czwórkę i czułam, że to początek dobrej przyjaźni.