poniedziałek, 11 lipca 2016

ROZDZIAŁ 190

Nagle zadzwonił telefon, przerywając moje rozmyślania. Sięgnęłam po niego i odebrałam, nie patrząc na wyświetlacz.
- Słucham.- odezwałam się.
Jednak zdziwiło mnie, że dalej dzwoni. Popatrzyłam na ekran i uderzyłam się w głowę. Przecież to nie mój dzwoni.
- Towarzyszu!-krzyknęła. Od razu uwaga ćwiczących zwróciła się na mnie.- Telefon! Hans!
Wystawiłam w jego kierunku wibrujący sprzęt. Mój mąż od razu podbiegł i odebrał. Z zaciekawieniem przysłuchiwałam się rozmowie. Jednak nie mogłam usłyszeć co mówi Croft.
- Bielikow, słucham... tak... tak... oczywiście... ale teraz? Nie no. Problemu nie ma. Czym szybciej to załatwimy, tym lepiej... tak... nie... okey... jasne... nie ma takiej opcji!... nie... nie... jasne... tak... nic nie szkodzi... to zadzwoń do pana Mazura... nie, jeśli mam być za pół godziny... nie wiem, to twój problem... nie... obiecuję... tak... to ich ściągnij... nie wiem... a co ja wróżka?... tak i może magicznym proszkiem sypię... spytaj królowej... a co do jej strażników, zwiększ ochronę... tak... też... to zwłaszcza... księżniczka i Lord Ozera niech będą z nią w jednym pomieszczeniu... nie... to chyba oczywiste... a to się okaże... masz lepszy pomysł?... co z tego?... tak jestem pewny... nie, przecież nie jestem głupi... taki jest układ... nie mamy wyjścia... zobaczymy... bo ciągle z tobą gadam... nie... Hans weź się zdecyduj... coś jeszcze?
- Bielikow, to najbardziej szalony plan w jakim brałem udział!!- to usłyszałam dokładnie. Dymitr aż odsunął telefon od ucha i się skrzywił.
- Wiem... tak...- uśmiechnął się do mnie.- tak... proszę.- podał mi telefon.
- Słucham.- powiedziałam do słuchawki.
- Hathaway masz zły wpływ na mojego najlepszego strażnika.
- Ależ Hans, nikt nie mówił ci, że plany z ryzykowną możliwością wypalenia, są najlepsze?
- Tylko ty mogłabyś powiedzieć coś takiego.
- Do usług.- kątem oka zauważyłam jak mój mąż rozmawia z Lili. Po chwili gestem pokazał mi, że wracamy.
- Dobra, teraz się skup. Mamy podejrzenia, że ktoś obserwuje Dwór. Więc musimy jak najszybciej doprowadzić sprawę Roberta do końca. Dzisiaj przeprowadzicie się tutaj, do swojego starego mieszkania. Później nie wpuścimy nikogo, kto nie mieszka tutaj, nawet jeśli to sam prezydent. Dymitr zostaje zwolniony z urlopu, po zabiciu Doru. Jak przyjedziecie i odniesienie walizki ma czym prędzej zgłosić się do mnie. Ty przyjdziesz po rozpakowaniu, typu żona tęskni za mężem, który za długo nie wraca. Musimy zachować wszelkie pozory normalności.
- Okey.
- Okey?! Po tobie spodziewałem się bardziej czegoś w stylu: "Czemu nie dacie nacieszyć mi się mężem." "Daliście mu urlop, a więc radzie sobie sami."- przedrzeźniał mój głos.
- Tu chodzi o bezpieczeństwo Lissy. Po za tym, wole wiedzieć co się dzieje na Dworze.
- No dobra. To tyle oddaj mi jeszcze tego uparciucha.
- Uparciuchu do ciebie.- oddałam komórkę Rosjaninowi.
- Co jest?... tak jestem pewny... tak... tak... ta...nie!... chyba na głowę upadłeś... no ale... posłuchaj... hej! Hans, przymknij się na chwilę i słuchaj... nie... Będą z nami najlepsi strażnicy. Nic mu nie grozi...- otworzyłam drzwi od domu. Wszyscy udaliśmy się na górę. Lili do siebie, a my do siebie.- oni nie muszą o niczym wiedzieć... da sobie radę... nie... nie... nie wiem... przecież on ciągle gdzieś wyjeżdża... no ja wiem, ale...A Jill? Łączy ich pocałunek cienia... nie...nie... Rose dała rade z Avery... ja wiem, że to co innego...będzie bezpieczna z królową... nie... tak... tak... a załatwiliście w Tarasow?... tak... nie... użytkownicy ducha... tak... tak... NIE!... pod żadnym pozorem.... nie ma mowy... ponieważ jest w ciąży, a jakby Rose dowiedziała się o twoim pomyśle nie miał byś pracy... tak... tak... no dobra, to ja kończę... nie... muszę się pakować... nie... po co?... nie...zajmij się swoimi obowiązkami pa.- zaśmiał się i końcu rozłączył.
Westchnął ciężko, dłońmi pocierając twarz. Ja w tym czasie kontynuowałam pakowania.
- A co jeśli ten plan naprawdę nie wyjdzie?- spytałam lekko wystraszona.
- Nie martw się. Na pewno wszystko będzie dobrze.- ukochany ukląkł obok i objął mnie ciasno ramionami. Oddałam uścisk, wdychając jego zapach.
- Boję się o ciebie.- wyznałam wciąż wtulona w jego tors.
- Nie masz o co.- mąż oparł o moją głowę podbródek.- wszystko gładko pójdzie i będziemy mieli spokój z Robertem.
- Znając nasze szczęście, znajdzie się ktoś inny, chcący zaszkodzić naszej miłości.- poczułam pieczenie pod powiekami, na myśl, że mogę go stracić.
- Nawet jeśli, to przejdziemy przez to razem. Tego uczucia nic nie zniszczy. Tylko musisz w to uwierzyć.
- Wierzę, ale i tak się boję. Nie jesteś niepokonany, jak kiedyś myślałam, ale to nie zmienia faktu, że dla mnie jesteś bogiem i wzorem. Więc tym bardziej uważaj.
- Zwłaszcza na strzygi skaczące od tyłu.- odsunął mnie od siebie i popatrzył z uśmiechem.
Sama nie mogłam powstrzymać uśmiechu cisnącego mi się na usta. Po chwili Rosjanin nachylił się nade mną i musnął moje usta. Nie wytrzymałam i rzuciłam się na niego tak, że oboje leżeliśmy na miękkim dywanie. Gdy wzięliśmy oddech po pocałunku, zaczęliśmy się śmiać. Przytuliłam go, a on się podniósł do siadu. Tulił mnie w ramionach jak dziecko. Czułam się bezpiecznie.
- Dziękuję, że to ze mną jesteś.- szepnęłam mu do ucha.
- Roza. Nie mógłbym wyobrazić sobie siebie w innych ramionach, niż twoje.
- Zazwyczaj to ja jestem w twoich.- zauważyłam.
- I tak powinno być. Wyglądasz w nich bardzo słodko.
Popatrzyłam na niego, jak na wariata.
- A ty się z choinki urwałeś?- popatrzył na mnie zdziwiony.- Ja mam zabijać, a nie wyglądać "słodko".- zrobiłam cudzysłów.- Poza tym tak jak ty chcę mieć pewność, że jesteś bezpieczny.
Wstałam z niego i weszłam do łazienki po kosmetyki. Wiedziałam, że poszedł za mną i pakował inne rzeczy.
- Ale to ja jestem mężczyzną.- zaprotestował. Nie wiem czemu, jednak wydało mi się to słodkie.
-Nie po to uczyłeś mnie walki, żebym chwała się za tobą. Nie oczekuję, że będziesz liczył tylko na mnie, ale chcę żebyś pamiętał, że jestem. Możesz powiedzieć mi wszystko. Pragnę, abyś czuł się ze mną bezpieczny.
Wróciliśmy do sypialni i wsadziliśmy wszystko do walizek.
- Wiesz Roza, ta rozmowa przypomniała mi sytuację w namiocie, podczas naszej ucieczki. Miałem wtedy, może nie zły sen, ale do najpiękniejszych nie należał. Jednak uspokoiłem się, gdy mnie przytuliłaś. Czułem się taki bezbronny, a jednocześnie bezpieczny. Myślałem, że nie mogę. To ja mam dbać o bezpieczeństwo. Ale też zrozumiałem, jakie to uczucie. Przez tą chwilę czułem jakby ktoś zdjął z moich barek ogromny ciężar. Tym kimś byłaś ty. Nie wiedziałem, co ty o tym sądziłaś, ale nie chciałem, żebyś uważała mnie za słabego. Byłem pewny, że to ty potrzebujesz bezpieczeństwa.
- Jesteś uroczy.- cmoknęłam go w policzek i wyszłam ciągnąć walizkę do schodów.

LBA#4

Dziękuję za kolejna nominacje. Tym razem od
1. Jeżeli masz ulubioną serię książek wypisz ulubiony cytat z każdej części.

Ulubiona seria to oczywiście AW. A teraz cytaty
1 część:
"Zadrżałam.
- Uważasz, że jestem ładna?
Patrzył na mnie z powagą.
- Jesteś piękna.
- Piękna?
- Tak bardzo, że czasem mnie to boli."
2 część:
"Usiadł obok mnie.
- Musiałaś porządnie zmarznąć.
Tak było, lecz nie chciałam się przyznać.
- Wyszło słońce.
Dymitr podniósł głowę i spojrzał na bezchmurne niebo. Wiedziałam, że czasem tęskni za słońcem tak samo jak ja.
- Fakt. Jednak jesteśmy w górach w środku zimy.
Nie odpowiedziałam."
3 część:
"Podwójna porcja gwarantuje dobry smak"
4 część:
"Julia miała lepiej. Nie musiała zabić Romea"
5 część:
" Wieczność bez ciebie będzie taka samotna"
6 część:
Wszystko z Rose i Dymitrem.
2. Co jest Twoją mocną stroną?

A bo ja wiem? Może to, że szybko się zaprzyjaźniam?
3. Pięć cech Twojego charakteru?

- leniwa.
- ambitna.
- kreatywna.
- przyjacielska.
- uparta.
4. Ulubione słowo (nie musi być polskie)?
- Roza.( Nic lepszego nie wymyśliłam. Nie wiem skąd ty bierzesz te pytania.)
5. Do jakiego książkowego bohatera jesteś najbardziej podobna:
     a) z wyglądu?

- nie mam pojęcia.
     b) z charakteru?

- Trochę cierpliwa i spokojna jak Dymitr, ale szybko i łatwo można mnie wkurzyć jak Rose. Jestem dość wrażliwa, ale umiem się od gryźć jak Lissa.
6. Gdyby powstał o Tobie film jaki miałby tytuł?

"Samotna wśród tłumu"
7. Ulubione miejsce?

Mój pokój
8. Czego nie znosisz?
Jak inni znęcają się nad słabszymi
9. Gdybyś mogła posiadać jedną rzecz pojawiającą się w Twojej ulubionej książce, co by to było?

Sztylet napełniony mocą ducha.
10. Ulubione piosenki?

"Sacrum"- Mezo i Kasia Wilk

ROZDZIAŁ 189

Obudziłam się bardzo wypoczęta. Chciałam przytulić się do męża, ale go tam nie było zauważyłam też, że nie jestem naga. Miałam swoje majtki, ale góra nie należała do mnie. Była to koszulka Dymitra. Jednak nie pierwsza lepsza, a ta sama, którą dał mi jeszcze w akademii po wyrzuceniu naszyjnika od Daszkowa. Zaciągnęłam się zapachem ukochanego wymieszanym z moimi perfumami, jakie miałam na balu jesienią rok temu. Czyżby przez ten czas jej nie prał? Przecież ten zapach nie był aż tak silny. Bardzo ciekawe.
Na bose stopy założyłam kapcie w pandy, które dostałam od Masona na święta i ruszyła na poszukiwanie reszty domowników. Na dole usłyszałam jakieś krzyki i śmiechy. Kiedy zeszłam ze schodów, moim oczom ukazał się cudny widok. Proszę państwa, największy zakapior na świecie, Dymitr Bielikow bawi się z moją siostrą, robiąc za jej konika.
- Uważaj jednorożcu, żeby nie spaść z tęczy.- krzyczała mała.
- Ten już chyba dawno z niejednej spadł.- zaczęłam się śmiać.
Lili zachichotała na moją uwagę. Jednak przestała i pisała, kiedy mój ukochany podniósł się z klęczek tak, że teraz dampirzyca siedziała mu na barana.
- Nasza śpiąca królewna w końcu się obudziła- podszedł do mnie i pocałował.
- Bardzo ładna bluzka.- mojej siostrze dopisywał humor.
Naciągnęłam moje ubranie za dolne rogi i przeglądałam się mu.
- Dzięki. Mi też się podoba.- powiedziałam patrząc znacząco na Rosjanina.- Ale mam o nią kilka pytań.
- Czekała na ciebie Roza ponad rok.- powiedział, odkładając dziewczynkę na podłogę.
- Po pierwsze, kiedy ostatnio ją prałeś i czemu jeszcze pachnie moimi perfumami.- spytałam, gdy usiadłam do śniadania, a Lili poszła szykować się na trening.
Oni zjedli już wcześniej.
- Spałem w niej, gdy mi cię brakowało.- przyznał nie patrząc mi w oczy.
Jest taki słodki, gdy się wstydzi, za swoje wyznania. Oczywiście mógłby nie mówić o tym od razu, ale w końcu i tak bym to z niego wydusiła. Więc po co to przedłużać.
- Wdychałem twój zapach i wyobrażałem, że znowu leżysz pode mną naga. To pomagało mi zasnąć. A jakie miałem sny, już ci nie raz opowiadałem.- podniósł na mnie wzrok i zabawnie poruszał brwiami, na co parsknęłam śmiechem.
Po śniadaniu poszłam się umyć i przebrać. Zdecydowałam ubrać to co wczoraj, ale nigdzie w pokoju nie było moich rzeczy. Przypomniałam sobie, że strażnik pozbył się ich ze mnie w łazience. Więc tam poszłam ją poszukać.
- Towarzyszu, pozwól tu! W tej chwili!- krzyczałam, gdy w końcu znalazłam moją wczorajszą garderobę. A raczej jej kawałki.
- O co chodzi Roza?- mój mąż wszedł do łazienki.
Pokazałam mu strzępki mojej tuniki.
- No wiesz.- podrapał się po karku, zawstydzony.- Bardzo ładny materiał.- udawał głupiego.- Tęskniłem się za twoją bliskością.
Westchnęłam tylko zrezygnowana. Wróciłam do garderoby w poszukiwaniu nowego stroju. Na szczęście leginsy przetrwały wczorajszą awanturę, a raczej godzinie po niej. Znalazłam ładna bordową tunikę z dekoltem w serduszko. Włosy puściłam luźno na plecy i zeszłam na dół. Nie chciałam robić makijażu. Dymitr mówi, że naturalnie jestem piękna.
- Idziemy już?- niecierpliwiła się moja siostra. Pamiętam jak sama miałam taki zapał.
- Tak, już idziemy.- powiedziałam zakładając kurtkę i wysokie buty. Pamiętałam, że w nocy była burza. A raczej huragan. Jednak ogrom zawieruchy uderzył nas, gdy wyszliśmy na zewnątrz. Wszędzie walały się połamane gałęzie. Większe, mniejsze, różne.
- WOOOW!- mała rozglądała się w szoku.
- Uroki lasu.- Rosjanin wzruszył ramionami i ruszył w głąb boru, a my podążyłyśmy za nim
- Ale jak to możliwe, że nic nie słyszałam?- spytała skacząc między przeszkodami koło nas
- Masz bardzo mocny sen.- zauważyłam.- A poza tym nasz dom jest zbudowany z dźwiękoszczelnych ścian.
Gdy doszliśmy na miejsce, mój mąż zadał swojej uczennicy standardowo dwadzieścia pięć okrążeń. Dla utrudnienia nie sprzątał gałęzi na trasie.
- Strzygi nie zawsze zaatakują cię na prostej drodze. Ale zawsze musisz umieć przed nimi uciec.- wytłumaczył, gdy ta zaczęła narzekać.
- A kiedy nauczysz mnie czegoś przydatniejszego?- marudziła- Ciągle tylko uciekam. Chcę umieć się obronić. Siebie i podopiecznego.
- Wszystko w swoim czasie. Narazić biegiem. Hop!- klasnął w dłonie, sygnalizując, że nie interesuje go, co chce mu powiedzieć i że ma zacząć trening.
Mała tyko westchnęła i ruszyła truchtem, przeskakując gałęzie i kamienie.
- Ale ona jest do ciebie podobna.- strażnik uśmiechnął się, opierając o drzewo, obok mnie.
- Chcesz powiedzieć, że jestem bardziej Mazur, niż Hathaway?- spytałam.
- Jesteś Rose Hathaway-Mazur-Bielilow. Jedyna w swoim rodzaju i wyjątkowa.- odpowiedział wymijająco.
- Ładnie wybrnąłeś.- powiedziałam z uznaniem.
- Wiesz, musiałem się nauczyć na lekcje z taką jedną strasznie upartą i pyskatą uczennicą. Ale jedno przyznać jej trzeba. Jak czegoś chce, to dąży do tego po trupach i w końcu to dostaje.
- A ładna chociaż?- starałam się zrobić jak najbardziej zalotną pozę, co nie jest łatwe w siódmym miesiącu ciąży.
Ale chyba mi się udało.
- Bardziej seksowna niż myśli.
- A tak się w ogóle da?!-udałam zdziwienie.
- Hymn...- mój ukochany udał zamyślenie- czyli, że ma większy samozachwyt, niż myślałem.
Podeszłam do niego, opierając dłonie o jego klatkę piersiową.
- Nie tak ogromny jak zachwyt tobą, mój bogu.
- Przestań mnie tak naz...- przerwały mu moje wargi.
Od razu oddał pocałunek, obejmując mnie mocno i przyciskając do siebie.
- Eghem.- odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni.- Nie chciałam przerywać, tej jakże wspaniałej chwili, ale skończyłam i czekam na dalsze polecenia.- Lili uśmiechnęła się do nas niewinnie.
- Rozciągnęłaś się?- spytał niby obojętnie Dymitr, choć tak naprawdę zawstydziła go ta sytuacja.
Nałożył na twarz maskę, która od zawsze zakrywa wszystkie jego uczucia. Chciałabym tak umieć. W każdej sytuacji opanowana, rozważna obojętna. Nie dać się ponieść emocją. Najpierw myśleć, później robić.