Bal, jak każdy normalny, rozpoczął taniec mój i Felixa z naszymi partnerami. Później wymienili ich nasi rodzice.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo za tobą tęskniłem Księżniczko.- powiedział tato, patrząc mi prosto w oczy.
- Wiem, uwierz mi. Codziennie przesiadywałam godziny prze oknie, czekając aż wrócisz. Przecież obiecałeś.- uśmiechnęłam się do niego.
- Jestem z ciebie bardzo dumny. Tyle przeszłaś, a wciąż tryskasz energią i radością. Dokładnie jak mama. I jeszcze wynik zajęć polowych...- rozmarzył się.
- Jutro dopiero będą ogłoszone.- zauważyłam.- Ale to dzięki wam.
- A co ja mogłem.- posmutniał.
Wspięłam się na palce i pocałowałam go w policzek.
- Chęć odnalezienia cię oraz sama myśl, że jest twoją córką i powinnam cię godnie reprezentować, dodawała mi sił w chwilach zwątpienia. Więc bardzo dużo.
- Dziękuję kochanie.- zatrzymał się i mocno mnie uściskał.- Tak dużo straciłem, tyle najpiękniejszych lat twojego dzieciństwa. Chciałbym móc cofnąć czas i przeżyć to od nowa z tobą.
- Teraz będzie lepiej. Obiecuję.- zapewniłam.
Po tej krótkiej przerwie wróciliśmy do tańca.
- Cieszę się, że zaakceptowałeś Jack'a.
- Nic takiego nie powiedziałem.- spiął się.
- Nie musiałeś.- uśmiechnęłam się pewnie.- Nie oceniaj go zbyt surowo. On nie jest jak Jessy. Po prostu trochę się zgubił. Zaufał komuś, kto go zdradził. Wtedy stracił zaufanie do wszystkich. Ale teraz jest inny niż pamięta go mama.
Spojrzał na mnie uśmiechając się szeroko z czułością i odrobiną rozbawienia.
- Bardzo mi ją przypominasz, gdy była w twoim wieku.- wyznał.
- Jaka była. Bo o tobie to mogłaby mówić bez końca, ale o sobie szczędziła słów.
- Była bardzo otwarta na ludzi i choć nosiła miano pyskatej, starała się zobaczyć w każdym dobro. Miała wspaniały kontakt z każdym, nawet ja się przed nią umiałem otworzyć. Chciała naprawić cały świat i wierzyła we wszystkie swoje idee. Nie znała życia tak dobrze, by zrozumieć, że jest o wiele bardziej brutalne niż myśli. Ale nawet jak zrozumiała, co znaczy stracić kogoś ważnego, udało jej się pozbierać. I to nie raz. Była bardzo uparta i nigdy się nie poddawała. Od razu zauroczyła mnie swoim oddaniem za tych, których kocha. Tak samo jak ty walczysz o Jack'a. Co do niego, to jeszcze się zobaczy.- puścił mi oczko, na co zachichotałam.
Gdy muzyka uciekła, zeszliśmy z parkietu, oddając go innym. Znalazłam Jack'a, rozmawiającego ze znajomymi.
- No w końcu moja księżniczka wróciła.- objął mnie i pocałował w policzek.
- Wiesz chłopcze.- zaczął mój tato, udając zamyślenie.- Przypomniała mi się uroczystość koronacji królowej. Od mojego teścia dostałem propozycję polowania, które odbyło się jakieś dwa tygodnie później. Na szczęście ja mam mniej napięty grafik.
Poklepał go po plecach i poszedł do mamy. Ukochany spojrzał na mnie niepewnie, a chłopcy za nami wydali z siebie przeciągłe "uuuu..." między oklaskami i gwizdami.
- No to czeka cię pogadanka z przyszłym teściem.- któryś z jego kolegów zaczął klepać go po plecach.
- Dla takiego skarbu warto.- przyciągnął moją osobę i złączył nasze usta.
Pocałował mnie tak namiętnie, że aż zmiękły mi kolana. Po tych wszystkich formalnościach poszłam się przebrać w coś wygodniejszego. Była to również fioletowa sukienka z różnymi cekinami i ogólnie dość błyszcząca. Ale tak bez przesady. Chwilę potańczyłam, głównie z Zeklosem, ale i dziewczyny czasem mnie mu wyrwały. A gdy się zmęczyłam stanęliśmy koło fontanny z czekoladą i zaczęliśmy rozmawiać, popijając przed chwilą podanego szampana. Co jakiś czas chłopak wpychał mi do ust truskawki w czekoladzie. Nagle zaczął się śmiać.
- Co jest? Mam coś na twarzy?- spytałam lekko zdezorientowana.
- Masz całe czekoladowe usta.- zaśmiała się Oliwia.
Już chciałam je wytrzeć, gdy moroj złapał moje dłonie po czym wpił mi się w wargi. Starannie zlizywał słodki przysmak, ściskając mnie mocno w talii. Gdy się odsunęliśmy, oddychaliśmy szybko. Cmokną mnie jeszcze przelotne, z szerokim uśmiechem. Również nie umiałam powstrzymać uśmiechu. Ale nawet nie chciałam. Chwyciłam następny kieliszek szampana.
- Nie tak prędko skarbie.- blondyn zabrał mi go.- Już ci wystarczy.
- Przecież nawet nie kręci mi się w głowie.- zaprotestowałam.
- Ale chcę, żebyś była w pełni świadoma wieczorem.- mruknął, całując moją szyję.
- No... skoro... nalegasz.- odchyliłam głowę, dając mu lepszy dostęp.- Myślisz, że ktoś zauważy jak wyjdziemy?
Zaśmiał mi się w szyję.
- Oprócz twojego taty, który obserwuje nas od pół godziny, to raczej nie.- pokierował szlak swoich pocałunków wyżej i przyssał się do mojego ucha.
Dobrze, że trzymał mnie mocno w swoich ramionach, bo przysięgam, że kolana się pode mną ugięły. Jęknęłam z przyjemności, łapiąc go za głowę i przyciskając ją bliżej, spragniona jego ciała.
- Błagam, zabierz mnie stąd, bo nie wytrzymam.
- Wedle życzenia,- odsunął się i wziął mnie na ręce, jak pannę młodą.-Księżniczko.
Wtuliłam się mocno w niego, zarzucając mu ręce na kark, po czym zajęłam się jego szyją. Warknął gardłowo z przyjemności, kiedy kierowaliśmy się do drzwi.
- Nie zapomnijcie gumek!- wydarł się mój "kochany" braciszek.
- Spierdalaj.- fuknęłam, pokazując mu środkowy palec, zanim nie zamknęło się za nami wejście.
Na nowo zajęłam się sprawianiem przyjemności ukochanemu
- Spokojnie mała.- wycharczał, na co się uśmiechnęłam dumnie.- Cierpliwości.
- Ciekawe, czy będziesz tak cierpliwy, gdy zobaczysz, co mam pod tą sukieneczką.
Chłopak spojrzał na mnie z lekka dezorientacją i błyskiem pożądania. Uśmiechnęłam się niewinnie, jakby nigdy nic rysując mu na klatce piersiowej ślaczki. Usłyszałam jak połyka nadmiar śliny i przyspiesza, co wywołało u mnie rozbawienie i triumf. Zobaczyłam, że idziemy do jakiejś windy.
- Postawisz mnie w końcu?- spytałam, gdy już jechaliśmy na górę.- Na pewno nie jestem taka lekka.
- Jak piórko.- uśmiechnął się do mnie szeroko.- Po za tym, sama mówiłaś, że muszę ćwiczyć formę.
Westchnęłam i więcej się nie kłóciłam. I tak to by nie miało sensu. W końcu metalowe drzwi się rozsunęły, a ja oniemiałam z wrażenia.