wtorek, 20 czerwca 2017

ROZDZIAŁ 89

ROSE

- Gdzie ty mnie zabierasz, wariacie.- zaśmiałam się, gdy wchodziliśmy na wieżę Mariacką.a
- Może to nie wieża Eiffla,- również się śmiał.- ale myślę, że i tak będziesz zachwycona.
Gdy znaleźliśmy się na szczycie, stanął za mną, zasłaniają mi oczy i lekko popchnął do przodu. Machałam rękoma przed sobą, aż wyczuwam ścianę. A raczej ściany otworu. Położyłam dłonie na deskach, robiących za parapet, a po chwili mój ukochany odsłonił mi oczy. Widok był oszałamiający. Wszędzie wszechogarniający nas mrok i światła miast pod nami. Na biodrach poczułam silny uścisk palców męża, jak by bał się, że wypadnę.
- Pięknie tu.- przyznał.
Położył głowę w zagłębieniu mojego ramienia tak, że nasze policzki się stykały.
- Martwię się o Ciebie Roza.- przyznał po chwili ciszy.
Odwróciłam się do ukochanego, patrząc mu ze zdziwieniem w oczy.
- Czemu?
- Zadręczasz się myślą , że nie uda nam się. Z każdą chwilą w tej bibliotece denerwujesz się brakiem informacji.
- No bo ile można.- zdenerwowana wrzuciłam ręce w górę i zaczęłam nerwowo krążyć po pomieszczeniu.- Byliśmy tak blisko i co?! Nie ma. Bo niebezpieczne! Co za idiotyzm?!
- Roza, słońce, spokojnie.- złapał mnie za nadgarstki i zmusił do spojrzenia w oczy.- To dobra wiadomość, że już kiedyś były takie strzygi jak ja i jest na to lekarstwo. Trzeba szukać do skutku. Damy radę razem.
Ten krótki monolog Rosjanina napełnił mnie wiarą. Ze wzruszeniem patrzyłam mu w oczy, po czym przeniosłam dłonie na jego chłodnych policzkach i pocałowałam go namiętnie w usta.
Po zwiedzeniu wierzy, poszliśmy do Maka. To znaczy ja poszłam, a Dymitra wrzuciłam na polowanie. Nie pozwolę mu się godzić. W końcu mi uległ i tak o to zajadałam się podwójnym hamburgerem i frytkami, popijając to Pepsi. Po chwili do środka weszła grupka młodzieży, drąca się na cały lokal. W pierwszej chwili miałam ochotę na nich krzyknąć, żeby byli ciszej, ale przypomniały mi się chwilę, gdy z Lissą, Nicko, Ashley, Kevinem i Monią zachowywaliśmy się dokładnie tak samo. Więc zamiast robić aferę, patrzyłam na tą grupkę młodych ludzi, cieszących się najlepszymi latami życia. Czy Dmdampiry, czy moroje, czy ludzie, wszyscy w tym wieku mają podobne zmartwienia. Kończyłam frytki, mocząc je w pozostałości ketchupu na tacce, kiedy drzwi się otworzyły, a chwilę później obok mnie usiadła barczysta postać i objęła mnie ramieniem.
- Jak zostanę odmieniony, przyjedziemy tu i zjem 5 takich burgerów.- wskazał na puste opanowanie.
- A ja to nagram, bo za pierwszym razem nie uwierzę.
Wstaliśmy, ja się ubrałam i razem wyszliśmy na chłodne, nocne powietrze. Razem trzymając się za ręce poszliśmy do hotelu.
- Roza, ile jeszcze ten twój okres będzie trwał.- jęknął Dymitr, ściągając swój płaszcz.
Zaczyna się. Od czasu porodu co miesiąc to samo pytanie. Westchnęłam ciężko, zdejmują z siebie swoje ubranie wierzchnie.
- Tyle co zawsze.
Poszłam do łazienki zmyć makijaż. Gdy wycierałam twarz wacikiem, poczułam na talii silne dłonie i ciepły oddech na karku. Zadrżałam, a włoski stanęły mi dęba.
- Jak już ci się skończy, będziemy się kochać dzień i noc.- mruknął mi do ucha, przygryzając jego płatek.
- Dy-dymitr.- zajaknęłam się.- Proszę... przestań...
Odsunął się ode mnie.
- Dobrze Roza. Wiesz, że poczekam. Dla ciebie warto.
Uśmiechnęłam się z wdzięcznością, wracając do zmywania tuszu z rzęs.
- Ale wspólnego prysznica mi nie odmówisz?- spytał.
- Na to mogę się zgodzić.- stwierdziłam, a on uśmiechnął się triumfalnie.
Gdy skończyłam czyścić buzię, rozebraliśmy się nawzajem i weszliśmy do kabiny. Po dość długim prysznicu i licznych pocałunkach, opuściliśmy ją. Dymitr wytarł najpierw siebie, potem dokładnie mnie, ale zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, owinął mnie i podniósł jak pannę młodą. 
- Co ty chcesz jeszcze ze mną zrobić?- zaśmiałam się, zarzucając mu ręce na kark.
- Tylko dobrze, Roza.- również się uśmiechnął.
- No dobrze, Towarzyszu. Skoro musisz.
Położył mnie delikatnie na miękkim łóżku i wrócił do łazienki. Po chwili wrócił z balsamem do ciała. Położyłam się odprężona, a on przystąpił do działania. O tak. To jest to czego teraz mi trzeba. Po bardzo dobrym i dokładnym masażu, nie mogłam się ruszyć. Bielikow uzbrojony w książkę, położył się obok mnie, a ja się w niego wtuliłam.
- Dobranoc Roza.- musnął ustami moje czoło.
Jednak ka byłam tak zmęczona i przyjemnie obolała, że jedyne ma co się wysiliłam, to ciche mruknięcie, podsumowane śmiechem mojego męża i wzmocnieniem uścisku. Już po chwili spałam.