I nadszedł ten dzień. Nie wiem, czy mam skakać z radości, czy płakać ze smutku. Obecnie jestem bliżej tego drugiego, chociaż dzielnie powstrzymuję łzy. Jednak poszło to na marne, gdy wtulił się we mnie Łuka.
- Ciocia, pojedzcie ź nami.- szlochał w moje ramię.
- Nie możemy skarbie.
- Diaciego?- zawył.
- Bo ciocia i wuja muszą iść do pracy, a Lili do szkoły.
- Tio my ziostaniemy.
- Wy aniołki musicie wracać do domu, do babci, swoich mam i cioci.- w odpowiedzi uprzedził mnie smutny Dymitr.
Zoja postawiła go w takiej samej sytuacji, co Łuka mnie. Mała podkówka na pulchnych twarzyczkach maluchów, to najbardziej łamiący serce widok. Pawka przytulał płaczącą Lili i sam starał się powstrzymać łzy. Podeszliśmy do nich i wspólnie wyściskaliśmy.
- Będziemy bardzo tęsknić.- zapewniłam obcałowując maluchy i czochrając włosy dziesięciolatka.
- Mi teź ciocia.- Łuka nawet nie myślał wracać.
- Spokojnie słońce, zobaczymy się na święta.- głaskałam chłopca po pleckach.- A teraz musicie już iść, bo wam samolot ucieknie. A mamusie, babcia i ciocia na pewno bardzo tęsknią. No już nie płacz.- poprosiłam, uśmiechając się przez łzy.
Blondynek odsunął się ode mnie i przytaknął. Jeszcze raz mnie przytulił, pocałował w policzek i pobiegł z Zoją do mojego ojca. Pawka też już musiał iść. Zanim odbiegł, Lili przyciągnęła go i cmoknęła w policzek. Oboje się zarumienili. Syn Karoliny pobiegł do reszty i wszyscy nam jeszcze pomachali. Mąż przytulił mnie i razem patrzyliśmy na znikającą grupkę. Zżyłam się z tymi brzdącami jeszcze bardziej, niż byłam, jeśli to w ogóle możliwe. Po chwili wróciliśmy do samochodu. Kierował oczywiście Bielikow.
- Możesz mi powtórzyć, czemu nie mogę prowadzić?- spytałam, patrząc na niego spode łba.
- Ponieważ bardzo mnie kochasz.- uśmiechnął się niewinnie, ale mnie to nie przekonało.- Poza tym, chcę was zabrać na lody. W końcu to ostatni dzień wakacji i waszej wolności.
Od razu się rozpromieniłam. Tak, to ta dobra wiadomość. Jutro spędzę pierwszy dzień z Lissą jako jej strażniczka. Tak oficjalnie.
- Super!- ucieszyła się moja siostra.- Kocham Cię.
- Ej, bo będę zazdrosna!- powiedziałam poważnie, a później wszyscy się roześmialiśmy.
- Oj tak.- westchnął mój mąż.- Umiesz sobie poradzić z konkurencją.
- Muszę innym kobietą pokazać, że jesteś tylko mój. Niech wiedzą, gdzie ich miejsce.- wypięłam dumnie pierś i znowu się roześmiałam.
W końcu zatrzymaliśmy się przy lodziarni. Zajęliśmy pufy w rogu, bo musiałam gdzieś zmieścić maluchy. Posadziliśmy je pomiędzy nami, a Lili usiadła na przeciwko. Zamówiliśmy desery dla siebie i po kilku minutach je dostaliśmy. Jedliśmy, rozmawiając na różne tematy i przesłuchując młodą z wiedzy, jaką przekazujemy jej na treningach. Nagle Anastazja wczołgała się na kolana taty i zaczęła zaglądać mu na stół oraz do pucharka. Rosjanin ułożył ją wygodniej, nabrał na łyżeczkę odrobinę zimnego deseru, następnie dał jej spróbować. Felix, widząc to, za gaworzył obrażony, uderzając rączkami o kanapę. Wzięłam brzdąca na kolana i również go nakarmiłam przysmakiem. Z torby wyciągnęłam im butelki z mlekiem, jedną podałam strażnikowi, a drugą karmiłam synka. Gdy były już najedzone nie żebrały o nasze. Jednak to nie zahamowało ciekawości Nastki. Sięgała po sztućce, serwetki papierowe, wafelki. Gdy już zbadała wszystko na stole, zaciekawiło ją ubranie Rosjanina.
- Nudzi się nasza księżniczka?- spytał ją z uśmiechem, a ona odwdzięczyła się tym samym. Serce mi rosło, gdy na nich patrzyłam. To jaką miłością darzy się cała nasza rodzina jest tak rzadko spotykana, a na co dzień trudno docenić jakie ma się szczęście. Nawet jeśli to stracimy, po pewnym czasie od odzyskania miłości, jest tak jak wcześniej. Zapomina się, że tak łatwo wszystko stracić i zostać samotnym. Teraz czuję, że nie doceniam tego tak jak powinnam, choć tyle razy nasz związek był wystawiony na próbę. Gdybym wiedziała, że tak będzie w najbliższej przyszłości... Ale gdybyśmy wiedzieli o wszystkim, co nas spotka, to nic by się nie wydarzyło, a my byśmy nic nie doceniali. Dymitr nie zwracałby uwagi na piękno wokół siebie, gdyby jako strzyga nie stracił zdolności jego dostrzegania. Ja nie chciałabym za wszelką cenę żyć, gdybym wcześniej nie straciła go dwa razy. A Lili pragnie spędzać każdą chwilę z nami, bo wie jak łatwo stracić bliskich.
-Coś się stało, Roza?- spytał mój ukochany.
- Nie...nie. po prostu się zamyśliłam.- ocknęłam się i zaczęłam jeść lody.
- Właśnie zauważyłem, bo od pięciu minut Felix je twoje włosy, a ty wpatrujesz się w nas z uśmiechem.- zaśmiał się, a ja popatrzyłam w dół.
- Felix!- wyciągnęłam swoje kosmyki z ust synka.- Nie wolno. Gdzie masz smoczek?
Zaczęłam się rozglądać dookoła. Znalazłam go i wsadziłam w buźkę synka. Sięgnęłam do wózka i wyciągnęłam dwie grzechotki, bo gdybym tylko zaczęłam się bawić z brunetem, jego siostra też by chciała. Zawsze tak jest. Ma jedno, drugie też musi mieć. I tak było tym razem. Podałam mężowi jedną, a drugą zabawiałam dampirka. Myślałam o jutrzejszym dniu. W końcu spełni się moje największe marzenie i będę miała służbę przy Lissie. Będę w pełni za nią odpowiedzialna, za jej życie i zdrowie. Po zapłaceniu wróciliśmy do domu. Resztę dnia spędziliśmy na budowie stajni, która wygląda już coraz lepiej. Co do wodospadu, to mamy już kamienie i za dwa dni ma przyjechać ekipa robotników. Zaplanowałam już sobie jak to ma ogólnie wyglądać, Dymitr wie, gdzie poprowadzić wodę i jak to będzie wyglądać. Po obiedzie (przygotowanej przez mojego ukochanego zupie jarzynowa.) pojechaliśmy nad naturalny wodospad. Wróciliśmy wieczorem i trzeba było się szykować na następny dzień. Najpierw z Lili wybrałyśmy jej elegancki strój na rozpoczęcie roku, który oczywiście trzeba było wypracować. Gdy już młoda się wyszykowała, pożegnaliśmy ją i uśpiliśmy dzieci, Rosjanin pomógł mi wypełnić wszystkie dokumenty. Wiem, że wcześniej wypełniałam jego papiery, ale na pierwszą służbę są inne. Deklaracja wierności opiekunowi, informacje osobiste, karta zgodności w sumie sama nie wiem czego i masa innych rzeczy.
- Szlag!- denerwowałam się.- Ile tego jest? Do jutra nie skończymy.
- Spokojnie kochanie.- Bielikow jak zawsze był opanowany.- To tylko tak się wydaje.
- Ale po co to? Nie wystarczy przysięga i znak obietnicy?- odruchowo dotknęłam karku z tatuażami.
- Kiedyś tak było. Ale teraz mamy XXI Wiek. Potraktuj to jako formalności, dzielące cię od przyjaciółki.
- Ale ja uczyłam się walki i zabijania. Nie pisałam się na żadne papiery. Wręcz chciałam od nich uciec.- nie odpuszczałam.
- Och Roza. Ja ci pomogę i skończymy to raz dwa.
- To samo mówiłeś pół godziny temu.- spojrzałam na niego spode łba.
- I mamy już jedną trzecią za sobą. Jeśli się sprężymy, będzie czas na nagrodę.- zamruczał.
- Muszę Cię rozczarować, ale dzisiaj nie możemy.- udałam żal.
- A to czemu?- popatrzył na mnie, zdziwiony.
- Dopiero za dwa dni mam zastrzyk.- przeczesałam palcami włosy, od czoła do szyi.- Więc zabieramy się za tą stertę, bo wcześnie wstajemy, co będzie dla mnie ciężkie.
Wzięliśmy do ręki następne kartki i zagłębiliśmy się w nie.