wtorek, 6 grudnia 2016

ROZDZIAŁ 337

- Rose,- zaczęła moja siostra, siadając przy mnie.- za co kochasz Dymitra?
Zastanowiłam się chwilę nad odpowiedzą. Dziewczynka wtuliła się we mnie, a ja ją przytuliłam.
- Jest bardzo odważny, przystojny, dobry, uczciwy, zawsze mnie wspiera i wierzy we mnie. Jest moim wzorem do naśladowania. Wiem, że zawsze mogę na niego liczyć.
Po mojej odpowiedzi zapadła cisza. Już chciałam powiedzieć, żeby szła się szykować, kiedy znowu się odezwała.
- A czemu mnie kochasz?
- Bo jesteś moją siostrą i członkiem naszej rodziny.- odpowiedziałam po dłuższej chwili.- To dość trudno wyjaśnić. To tak jak kochasz tatę, mnie, Dymitra i swoją mamę.- wiedziałam, że wchodzę na delikatny temat.- Dlatego, że jesteśmy i zawsze dla ciebie będziemy.
- Mogę cię o coś prosić?- popatrzyła na mnie smutnym wzrokiem.
- Jasne myszko.- uśmiechnęłam się, aby dodać jej otuchy.
- Jak wrócimy, możemy pojechać na grób mamy?
- Jesteś pewna?- miałam wątpliwości, co do tego pomysłu.
- Tak.- była pewna i zdeterminowana.
- Skoro ci na tym zależy, to tak.
- Dziękuję. Jesteś wspaniała.- przytuliła mnie.- Kocham Cię.
- Ja ciebie też. I nigdy nie pozwolę, żeby coś ci się stało.
Umyciu się, położyliśmy się z mężem do łóżka i wtuliliśmy w siebie.
- Dzisiaj dużo się wydarzyło, nie uważasz Roza?- zaczął mój ukochany, głaszcząc mnie po brzuchu pod swoją bluzką. Od dawna służyła mi za cześć piżamy.
- To zależy, kiedy dla ciebie zaczęło się dzisiaj.
Zamyślił się na chwilę.
- Chyba od nocy.
- To tak. Dużo tego było. Aż szkoda, że stąd wyjeżdżamy.- westchnęłam.
- Wrócimy tu, nim się obejrzysz. Wciąż nie mogę uwierzyć w to, co zrobiłaś na cmentarzu. To było cudowne. Dziękuję Roza. Jesteś wspaniała.
- E tam. Należało jej się.- wzruszyłam ramionami.
W tej chwili do pokoju wbiegła dwójka roześmianych dzieci. Zoja miała śliczną niebieską piżamkę z misiem, a Łuka żółtą z wozem strażackim. Wskoczyły do łóżka, a my zrobiliśmy im miejsce pomiędzy nami.
- Może obejrzymy jakąś bajkę na dobranoc?- zaproponował mój mąż.
- Tak!- ucieszyły się.
Wstał i z torby wyciągnął laptop. Chwilę trwało, aż się uruchomił. Wszedł w internet i w wyszukiwarkę wpisał nazwę strony z filmami.
- To co oglądamy?- spytałam maluchy.
- Krainę Lodu.- zawołała dziewczynka.
- Auta.- w tej samej chwili zaproponował chłopiec.
- Hmm... to może 101 dalmatyńczyków.- zaproponowałam.
- Tak.
Po dwóch godzinach oboje zasnęli, przytuleni do nas.
- Mam być zazdrosna?-spytałam, patrząc na przytulną do Rosjanina Zoję.
- W niej płynie ta sama krew, co we mnie. To chyba ja powinienem czuć się zagrożony.- spojrzał na Łukę w moich objęciach i oboje zachichotaliśmy.- A teraz chodźmy spać. Jutro czeka nas długa podróż.
Wyciągnął w moją stronę rękę. Przysunęłam się, a ona znalazła się pod moją głową. Przerzuciłam rękę przez dzieci, kładąc ją na ukochanym. On przysunął mnie bliżej, uważając na siostrzeńców. Jednak noe zajmowali dużo miejsca.
- Twoja mama jest cudowna.- odezwałam się cicho po jakimś czasie.
- Bardzo ją kochamy.- przyznał Bielikow, z wciąż zamkniętymi oczami.
- Ona nie zasługuje na to.- podparłam głowę na łokciu, aby spojrzeć mu w twarz, a on popatrzył na mnie zdziwiony.- Na takie życie. Wydaje się być taka samotna.
Opadłam z powrotem na jego ramieniu, kreśląc wzorki na jego brzuchu i klatce piersiowej. Uśmiechnął się nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Wydaje ci się. Jest szczęśliwa. Ma Karolinę, Sonię, ich dzieci i Wiki.
- No ale patrz. Wiki wyjedzie, a dziewczyny są zajęte maluchami. Po za tym, one mają chłopaków, ciągle widzi naszą miłość, a ona jest sama.
-Acha! A więc to o to chodzi.-zrozumiał.- Roza wiem, że chcesz, ale nie uszczęśliwisz wszystkich. A nasza mama jest szczęśliwa i bez partnera.
-A skąd wiesz, co myśli? Może to ukrywać? Według mnie taka wspaniała kobieta, zasługuje na prawdziwą miłość.
- Nie jestem przekonany.- mój mąż zacisnął usta.
-Ale czemu? Pomyśl o nas. Jesteśmy bardzo szczęśliwi. Olena też może taka być. Do tego miałby kto jej pomagać. I w domu zawsze przyda się męska ręką.- wciąż się wahał, a wtedy mnie olśniło.- Ty się boisz!- podniosłam lekko głos i od razu się speszyłam, patrząc na dzieci. Na szczęście dalej spokojnie spały.- Nie chcesz, aby trafiła na drugiego Randalla.
Na imię ojca, spiął się. Westchnął ciężko.
- Takie blizny zostają na zawsze. Już dość się w życiu namęczyła.- spuścił smutno głowę.
- Wiem, że jest ci ciężko, ale nie wszyscy są tacy jak on. Większość jest lepsza.
- Myślisz, że ktoś by ją chciał? Patrząc na jej styl życia?- podniósł na mnie wzrok, pełny żalu.
- Na pewno. Olena jest wspaniałą kobietą o złotym sercu. Jej nie da się nie kochać. Musi tylko trafić na tego jedynego. A my jej pomożemy.
- O matko!- przewrócił oczami z uśmiechem.- No proszę. Co moja kochana żona wymyśliła?
- Jeszcze nic, ale na święta na pewno są ciekawe rzeczy w większych miastach. Coś, gdzie panie w swoim wieku, mogą poznać miłych panów. Myślałam nad jakimś strażnikiem. Oni raczej dbają o żony.- spojrzałam na Rosjanina z czułością.
- Ja tiebia liubliu Roza.- ucałował moją dłoń.
- Ja tiebia toże liubliu tovarishch.- uśmiechnęłam się do niego uroczo, ale przerwało mi ziewnięcie.
- Dokończymy tą rozmowę jutro, kochanie. Teraz idź spać.
- Dobranoc Towarzyszu.
- Dobranoc Roza.
- Ale to dziwne.- stwierdziłam.
- Co jest dziwne, słoneczko?
- Najpierw przez kilka miesięcy mówisz do mnie Roza, a później, gdy inni mówią do mnie Rose, czuję jakby zwracali się do kogoś innego.
Dymitr tylko się uśmiechnął i pocałował moją rękę.
- Choć tu skarbie bliżej, bo brakuje mi twoich ust.- zaczekał.
Podniosłam się na czworakach i przeszłam przez dzieci, siadając mu na brzuchu. Położyłam się na nim i cmoknęłam lekko jego wargi.
- Tak lepiej?- spytałam, nie zmieniając pozycji.
- Prawie.- przyciągnął mnie bliżej i wbił się mocno w moje wargi.
Oddałam pocałunek, gdy on wplutł dłonie w moje włosy. Po chwili się odsunęłam i położyłam obok. Przytuliłam do siebie Łukę, a mój ukochany Zoję i mnie. Po chwili pogrążyłam się w słodkim
śnie.