Wylądowaliśmy ma dachu jakiegoś hotelu, o wiele niższego od tego należącego do strzyg, ale z większym terenem. Było tu wszystko. Od parku, przez basem, aquapark, spa i inne luksusowe usługi, po sklepy i siłownię. Okazało się, że Dymitr już nam zarezerwował pokój. Ostrożnie podeszłam do wyjścia i oślepiło mnie słońce. Bałam się. A co jeśli mnie spali? Tak dawno nie wychodziłam na nie. Jest takie piękne. Stanęłam przy samej krawędzi cienia i myślałam, co dalej.
- Spokojnie Roza. Nic się nie stanie.- Rosjanin szepnął mi do ucha, łapiąc mnie za dłoń.- Pomogę ci.
Powoli podniosłam drugą rękę i wsadziłam między promienie słoneczne. Podziwiałam jak pięknie oplatają moją dłoń i przedramię. Zachwycona i oczarowana, jednak wciąż nie pewna, zrobiłam krok i czekałam aż się spalę. Otworzyłam oczy i odetchnęłam z ulgą, gdy nie czułam palenia, a delikatne łaskotanie słońca. Zachowywałam się jak dziecko, które dopiero poznaje świat. Dymitr cierpliwie czekał. Nagle z chmur nad nami zaczął padać deszcz. Rozkoszowałam się delikatnymi kroplami, spadającymi na moją twarz i odkryte ręce. Było już trochę zimno, więc musiałam mieć na sobie coś więcej niż szorty i bokserkę. Zaczęłam, uradowana, kręcić się dookoła, ale na moje nieszczęście, poślizgnęłam się na już zmoczone powierzchni. Gdyby nie szybki refleks ukochanego leżałabym w kałuży, a tak miałam jego ramiona. W końcu weszliśmy do środka i zeszliśmy do naszego pokoju. Poukładaliśmy ubrania, które wziął mój mąż, do szafek, przebraliśmy się w suche rzeczy i zgodnie uznaliśmy, że pójdziemy na śniadanie, a raczej obiad. W restauracji był szwedzki stół. Wzięłam sobie kotleta mielonego z ryżem i trzy rodzaje surówek, do tego jakiś zasmażany makaron i cztery naleśniki z nutellą, powidłami śliwkowymi, serem białym z cukrem i dżemem brzoskwiniowym. Bielikow za to wziął rybę z frytkami, też kilka sałatek, kotlet schabowy i fasolkę szparagową z bułką tartą. Problem zaczął się, gdy miałam to zjeść. Tak, byłam głodna, ale ostatni raz jadłam coś miesiąc temu. Nie licząc krwi oczywiście. Zaczęłam od kotleta. Odkroiłam widelcem kawałek i nabiłam na niego. Patrzyłam nie pewnie, po czym w końcu wzięłam go do ust. Rozkoszowałam się tym smakiem. Mój mąż nie zaczął jeść, póki ja się nie przemogłam. Po chwili oboje zajadaliśmy się naszym jedzeniem. Ukochany zabrał mi jednego naleśnika, więc ja mu podkradałam frytki. Oczywiście zostawił mi pół swojego łupu. Wymienialiśmy się, a raczej podkradaliśmy sobie trochę wszystkiego, przy czym nie potrafiłam ukryć uśmiechu. Czułam się szczęśliwa. Ale i tak uważałam, że beze mnie będzie mu lepiej. Przecież nie można tak łatwo wszystkiego wybaczyć. Starałam się jak najdalej odsunąć od siebie myśl, że dwa i pół roku temu, sama mu wybaczyłam. Bałam się, że sama zwątpię w to, czy Dymitr nie jest potworem. A wiem, że nie jest. Wciąż w dość dobrym humorze i z lodami, opuściliśmy lokal.
- To gdzie teraz?- spytałam.
- Może do parku?- zaproponował, a ja się zgodziłam.
Spacerowaliśmy alejkami między drzewami, wielobarwnymi kwiatami i ozdobnie przystrzyżonymi krzewami, w całkowitej ciszy. Trochę przypominało mi to naszą ucieczkę. Też szliśmy, jedząc lody. Ale wtedy było ciepłej i byliśmy poszukiwani z nakazem zabicia. Odsunęłam od siebie te myśli i skupiłam się na otoczeniu. Nad nami unosił się świergot ptaków, tam pod drzewem pobiegła wiewiórka, a gdzie nie gdzie z liści spadały na mokrą ziemię krople deszczu, który przed chwilą przestał padać. W pewnej chwili mój towarzysz przerwał milczenie.
- Roza, powiedz mi co widzisz?- zaczął.
Spojrzałam na niego zdziwiona, ale on tylko się uśmiechnął zachęcająco. Westchnęłam.
- A co mogę widzieć? Drzewa, kwiaty, trawę. Mnóstwo zieleni.- wzruszyłam ramionami.
Podprowadził mnie do ławki i nie przejmując się, że jest mokra usiadł na niej. Widząc moje wahanie, pociągnął mnie na swoje kolana, usadzając bokiem do siebie.
- I jakie to budzi w tobie emocje?- ciągnął.
Aha. Wiedziałam, że to nie jest po prostu przerwanie ciszy. Zaczyna się temat, kim byłam, kim jestem, a kim nie. Mimo to postanowiłam mu nie utrudniać. Zastanowiłam się chwilę.
- Spokój, radość, wyciszenie. Tu po prostu jest pięknie.- rozejrzałam się dookoła.- Czuję się jakbym na nowo poznawała świat, po czasie szarości, złości i gniewu. Strzyga by tego nie czuła.
Spuściłam głowę, ale strażnik podniósł mi ją i skierował na siebie. Topniałam pod jego spojrzeniem.
- Roza... czy ty...- w jego oczach pojawił się strach, ale i nadzieja.- Czy na prawdę już mnie nie kochasz?
Kończąc, położył mi na brzuchu rękę, a ja znowu poczułam tam przyjemny ścisk. Spojrzałam przed siebie po czym spuściłam głowę. Wypuścił głośno powietrze, które poczułam na szyi.
- Nie wiem.- westchnęłam.- Coś do ciebie czuję. Silne przyciąganie, ale nie wiem, czy jestem w stanie kogokolwiek kochać. Nawet jeśli byłaby to miłość, nie powiem tych dwóch słów, bo nie jestem tego godna.
- Czego?- spytał.
Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.
- Kochać kogoś tak wspaniałego i idealnego jak ty.
- Nie ma ludzi idealnych.
- Dla mnie ty jesteś i zawsze będziesz.
Nagle Dymitr złapał mnie za policzki i przybliżył moją twarz do swojej. Jednak gdy nasze wargi były oddalone od siebie o milimetr zamknął oczy i oparł czoło o moje.
- Jeśli naprawdę tego nie chcesz, nie zrobię tego.
Chwilę myślałam i byłam się ze sobą, aż podjęłam decyzję.
- Spokojnie Roza. Nic się nie stanie.- Rosjanin szepnął mi do ucha, łapiąc mnie za dłoń.- Pomogę ci.
Powoli podniosłam drugą rękę i wsadziłam między promienie słoneczne. Podziwiałam jak pięknie oplatają moją dłoń i przedramię. Zachwycona i oczarowana, jednak wciąż nie pewna, zrobiłam krok i czekałam aż się spalę. Otworzyłam oczy i odetchnęłam z ulgą, gdy nie czułam palenia, a delikatne łaskotanie słońca. Zachowywałam się jak dziecko, które dopiero poznaje świat. Dymitr cierpliwie czekał. Nagle z chmur nad nami zaczął padać deszcz. Rozkoszowałam się delikatnymi kroplami, spadającymi na moją twarz i odkryte ręce. Było już trochę zimno, więc musiałam mieć na sobie coś więcej niż szorty i bokserkę. Zaczęłam, uradowana, kręcić się dookoła, ale na moje nieszczęście, poślizgnęłam się na już zmoczone powierzchni. Gdyby nie szybki refleks ukochanego leżałabym w kałuży, a tak miałam jego ramiona. W końcu weszliśmy do środka i zeszliśmy do naszego pokoju. Poukładaliśmy ubrania, które wziął mój mąż, do szafek, przebraliśmy się w suche rzeczy i zgodnie uznaliśmy, że pójdziemy na śniadanie, a raczej obiad. W restauracji był szwedzki stół. Wzięłam sobie kotleta mielonego z ryżem i trzy rodzaje surówek, do tego jakiś zasmażany makaron i cztery naleśniki z nutellą, powidłami śliwkowymi, serem białym z cukrem i dżemem brzoskwiniowym. Bielikow za to wziął rybę z frytkami, też kilka sałatek, kotlet schabowy i fasolkę szparagową z bułką tartą. Problem zaczął się, gdy miałam to zjeść. Tak, byłam głodna, ale ostatni raz jadłam coś miesiąc temu. Nie licząc krwi oczywiście. Zaczęłam od kotleta. Odkroiłam widelcem kawałek i nabiłam na niego. Patrzyłam nie pewnie, po czym w końcu wzięłam go do ust. Rozkoszowałam się tym smakiem. Mój mąż nie zaczął jeść, póki ja się nie przemogłam. Po chwili oboje zajadaliśmy się naszym jedzeniem. Ukochany zabrał mi jednego naleśnika, więc ja mu podkradałam frytki. Oczywiście zostawił mi pół swojego łupu. Wymienialiśmy się, a raczej podkradaliśmy sobie trochę wszystkiego, przy czym nie potrafiłam ukryć uśmiechu. Czułam się szczęśliwa. Ale i tak uważałam, że beze mnie będzie mu lepiej. Przecież nie można tak łatwo wszystkiego wybaczyć. Starałam się jak najdalej odsunąć od siebie myśl, że dwa i pół roku temu, sama mu wybaczyłam. Bałam się, że sama zwątpię w to, czy Dymitr nie jest potworem. A wiem, że nie jest. Wciąż w dość dobrym humorze i z lodami, opuściliśmy lokal.
- To gdzie teraz?- spytałam.
- Może do parku?- zaproponował, a ja się zgodziłam.
Spacerowaliśmy alejkami między drzewami, wielobarwnymi kwiatami i ozdobnie przystrzyżonymi krzewami, w całkowitej ciszy. Trochę przypominało mi to naszą ucieczkę. Też szliśmy, jedząc lody. Ale wtedy było ciepłej i byliśmy poszukiwani z nakazem zabicia. Odsunęłam od siebie te myśli i skupiłam się na otoczeniu. Nad nami unosił się świergot ptaków, tam pod drzewem pobiegła wiewiórka, a gdzie nie gdzie z liści spadały na mokrą ziemię krople deszczu, który przed chwilą przestał padać. W pewnej chwili mój towarzysz przerwał milczenie.
- Roza, powiedz mi co widzisz?- zaczął.
Spojrzałam na niego zdziwiona, ale on tylko się uśmiechnął zachęcająco. Westchnęłam.
- A co mogę widzieć? Drzewa, kwiaty, trawę. Mnóstwo zieleni.- wzruszyłam ramionami.
Podprowadził mnie do ławki i nie przejmując się, że jest mokra usiadł na niej. Widząc moje wahanie, pociągnął mnie na swoje kolana, usadzając bokiem do siebie.
- I jakie to budzi w tobie emocje?- ciągnął.
Aha. Wiedziałam, że to nie jest po prostu przerwanie ciszy. Zaczyna się temat, kim byłam, kim jestem, a kim nie. Mimo to postanowiłam mu nie utrudniać. Zastanowiłam się chwilę.
- Spokój, radość, wyciszenie. Tu po prostu jest pięknie.- rozejrzałam się dookoła.- Czuję się jakbym na nowo poznawała świat, po czasie szarości, złości i gniewu. Strzyga by tego nie czuła.
Spuściłam głowę, ale strażnik podniósł mi ją i skierował na siebie. Topniałam pod jego spojrzeniem.
- Roza... czy ty...- w jego oczach pojawił się strach, ale i nadzieja.- Czy na prawdę już mnie nie kochasz?
Kończąc, położył mi na brzuchu rękę, a ja znowu poczułam tam przyjemny ścisk. Spojrzałam przed siebie po czym spuściłam głowę. Wypuścił głośno powietrze, które poczułam na szyi.
- Nie wiem.- westchnęłam.- Coś do ciebie czuję. Silne przyciąganie, ale nie wiem, czy jestem w stanie kogokolwiek kochać. Nawet jeśli byłaby to miłość, nie powiem tych dwóch słów, bo nie jestem tego godna.
- Czego?- spytał.
Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.
- Kochać kogoś tak wspaniałego i idealnego jak ty.
- Nie ma ludzi idealnych.
- Dla mnie ty jesteś i zawsze będziesz.
Nagle Dymitr złapał mnie za policzki i przybliżył moją twarz do swojej. Jednak gdy nasze wargi były oddalone od siebie o milimetr zamknął oczy i oparł czoło o moje.
- Jeśli naprawdę tego nie chcesz, nie zrobię tego.
Chwilę myślałam i byłam się ze sobą, aż podjęłam decyzję.
DYMITR
Skarciłem się w myślach, że chciałem ją siłą pocałować. Ale na szczęście w ostatniej chwili się opamiętałem. To mogłoby zniszczyć, to wszystko co na razie mamy. Już nie narzeka, ze siedzi u mnie na kolanach, a jej oczy są pełne radości, gdy się uśmiecha. Kocham ją, ale jednocześnie wiem, że potrzeba jej czasu. Dlatego Rozie pozostawiłem decyzję, czy tego chce, czy nie. Byłem pewny, że się odsunie i znowu zaczniemy rozmawiać. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy na ustach poczułem jej miękkie, delikatne wargi, najpierw muskające delikatnie, a później już mocniej i pewniej. Zdziwiony uniosłem głowę i oddałem pocałunek. Pociągnąłem językiem po jej dolnej wardze, prosząc o dostęp. Po kilku sekundach go dostałem, a gdy zaczęliśmy walkę o dominację, jęk sam się jej wymknął. Całowaliśmy się gorąco i namiętnie, wyrażając całą swoją miłość i wdzięczność. Odsunęliśmy się od siebie, aby nabrać powietrza.
- Roza, sama musisz przyznać, że to mówiło wszystko.- mówiłem poważnie, spojrzałem jej prosto w oczy.- Kocham Cię i widzę, że ty też mnie kochasz. Sam byłem strzygą, wiem jak to jest po przemianie, więc poczekam. Ile tylko ci potrzeba.
Skarciłem się w myślach, że chciałem ją siłą pocałować. Ale na szczęście w ostatniej chwili się opamiętałem. To mogłoby zniszczyć, to wszystko co na razie mamy. Już nie narzeka, ze siedzi u mnie na kolanach, a jej oczy są pełne radości, gdy się uśmiecha. Kocham ją, ale jednocześnie wiem, że potrzeba jej czasu. Dlatego Rozie pozostawiłem decyzję, czy tego chce, czy nie. Byłem pewny, że się odsunie i znowu zaczniemy rozmawiać. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy na ustach poczułem jej miękkie, delikatne wargi, najpierw muskające delikatnie, a później już mocniej i pewniej. Zdziwiony uniosłem głowę i oddałem pocałunek. Pociągnąłem językiem po jej dolnej wardze, prosząc o dostęp. Po kilku sekundach go dostałem, a gdy zaczęliśmy walkę o dominację, jęk sam się jej wymknął. Całowaliśmy się gorąco i namiętnie, wyrażając całą swoją miłość i wdzięczność. Odsunęliśmy się od siebie, aby nabrać powietrza.
- Roza, sama musisz przyznać, że to mówiło wszystko.- mówiłem poważnie, spojrzałem jej prosto w oczy.- Kocham Cię i widzę, że ty też mnie kochasz. Sam byłem strzygą, wiem jak to jest po przemianie, więc poczekam. Ile tylko ci potrzeba.
Ojejku jak uroczo. Super rozdział. Czekam na następny i życzę weny.
OdpowiedzUsuńAwwwww... Jak słodko 😍 Tak za tym tęskniłam. Oni się kochają! A Rose jest dampirem! Kochaaaaammm cię! I teraz wszystko się ładnie ułoży 😍 Czekam n następny i życzę weny! 😘😘💖💖💖💖
OdpowiedzUsuńJak słodko 😍😍😍 Dymitr, masz rację, musisz jej dać trochę czasu. Rose, wiem ze nadal go kochasz... Daj mu szansę, a napewno nie pożałujesz. Rozdział jak zawsze wspaniały.
OdpowiedzUsuń