wtorek, 31 stycznia 2017

ROZDZIAŁ 374

DYMITR
Tak bardzo nie chciałem zostawiać Rozy. Nie Wybacz sobie, jeśli zginie. Oby tylko ją przemienili, wtedy będzie jeszcze dla niej nadzieja. Chwila, gdy na nią patrzyłem zatrzymała czas. Liczyła się tylko ona i miłość w jej oczach. W ostatniej chwili zamknąłem drzwi i zdążyłem jeszcze zauważyć przez szybę, jak ją gryzą i jej opadające bezwiednie ciało. Nie chciałem widzieć więcej. Powstrzymując łzy podbiegłem i wziąłem moją księżniczkę na ręce.
- Dymitr, co się dzieje?- Lili była bardzo wystraszona.
- Weź Felixa. Musimy uciekać. Bianka.
Suczka od razu podbiegła, rozglądając się czujnie dookoła.
- Mama?- serce mi złamał płaczliwy głosik córeczki, szukającej mamy.
Spojrzała na mnie, a na uciekłem wzrokiem. Po jej małych policzkach zaczęły ciec łzy.
- Ale gdzie Rose?- spytała, podnosząc chłopca. Nie odpowiedziałem, spuszczając głowę.- Nie! To nie możliwe! I ty ją tam zostawisz?- krzyczała na mnie.
- Lili, zrozum, dla mnie to też nie jest łatwe.- tuliłem do siebie naszą księżniczkę.- Ona chce waszego bezpieczeństwa.- już nie mogłem powstrzymać płaczu.
Poszedłem do drzwi. Szybko przedostaliśmy się do samochodu. Na szczęście, dzięki ogrodzeniu mamy więcej czasu.
- Ale ja nie chcę.- zaprotestowała moja szwagierka, kiedy mieliśmy wsiadać do samochodu.- Straciłam już jedną mamę. Nie chcę stracić kolejnej.
Roza bardzo by się ucieszyła, gdyby mogła to usłyszeć. Ale nie usłyszy. Nagle strzygi zaczęły przedostawać się przez płot. Czas nas goni.
- Lili.  zostać. Inaczej jej ofiara pójdzie na marne. Zrobiła to dla nas.
Dziewczynka szybko wsiadła koło płacących dzieci, Bianka wdrapała się na tylne siedzenia, a ja usiadłem za kółkiem. Odpaliłem i ruszyłem w ostatniej chwili. Jeszcze jeden potwór zdążył zbić okno od strony dzieci, na co pisnęły przestraszone i zaczęły płakać. Na szczęście suczka ugryzła potwora w nadgarstek, na co ten zabrał dłoń.
Pół godziny później byliśmy na Dworze. Przywitał nas Christian, biorąc na ręce Felixa. Ja podniosłem małą brunetkę. Oboje zmęczeni płaczem zasnęli. Lili szła za nami smutna, a słone krople ciekły z jej oczu na ziemię. Nikt nic nie mówił, bo nie było słów, które można by w tej chwili powiedzieć. Poszliśmy do komnaty małżeństwa. W środku siedziała zapłakana Lissa. Gdy nas zobaczyła, przytuliła mnie. Lekko ją od siebie odsunąłem i położyłem córeczkę na łóżku. Po chwili zamknąłem królową w silnym uścisku, również płacząc. Czułem się jak po przemianie. Wspólnie dodawaliśmy sobie otuchy.
- Ona żyje.- szepnęła.
Odsunąłem się od niej gwałtownie.
- Jesteś pewna?- spytałem z nadzieją.
Pokiwała głową i usiadła na łóżku. Przysiadłem obok niej, biorąc na kolana Lili. Ona też potrzebuje wsparcia. Przytuliłem ją mocno, aby mogła wypłakać się w moją koszulkę.
- Czuję więź. Nie... nie mogę się z nią połączyć, więc jest nieprzytomna, ale żyje.
Odetchnąłem głęboko z ulgi.
- To co teraz zrobimy?- spytała dziewczynka na moich kolanach.
- Musimy czekać, na jakąkolwiek informację.-  westchnąłem ciężko.
Nie cierpię bezradności. Pragnąłem tylko ją zobaczyć, żeby tu była, przytuliła mnie i powiedziała, że wszystko jest w porządku. Ale tak nie będzie. Coś czuję, że nie za szybko poczuję jej drobne rączki, obejmujące mnie delikatnie, jej aksamitne włosy przelewające się między moimi palcami, jej ciepłe, miękkie usta, na moich wargach. Już tak bardzo za nią tęsknię. Ale nic nie mogę zrobić.
- Lili, pomożesz mi wyszukiwać bliźniaki spać. A później sami pójdziemy. To był męczący dzień.
Dziewczynka pokiwała głową i wstała ze mnie. Wziąłem na ręce wciąż śpiącą księżniczkę,i weszliśmy. Lili wzięła Felixa, a ja przez całą drogę do naszego mieszkania przyglądałem się córeczce. Wyglądała tak spokojnie, jakby nic się nie stało. Ale wiem, że jak tylko się obudzi, zada pytanie, które złamie mi serce. "Gdzie mama?" Na samą myśl poczułem supeł w brzuchu i gule w gardle. Delikatnie ucałowałem jej małe zamknięte oczka.
- Przepraszam.- szepnąłem, a jedna kropla moich łez spadła na jej policzek.
W pokoju musieliśmy ich obudzić.
- Gdze mama?- spytał Felix, smutny.
- Mama...- opanowałem głos, żeby mi nie drżał.- Mama musiała wyjechać.
- A wróci?- tym razem odezwała się dziewczynka.
Lili spojrzała na mnie wystraszona.
- Wróci, na pewno.- uśmiechnąłem się do nich.
- A ciemu places?- ciągnął chłopiec.
- Bo tatuś bardzo tęskni za mamusią.- wsparła mnie siostra Rozy.- On bardzo ją kocha i nawet chwili bez niej nie wytrzyma.
Cieszę się, że ją mamy. Dzięki charakterowi Rozy bardzo mnie wspiera i jest silniejsza. Tak samo umie się droczyć. Lili zaczęła je rozbierać, a ja napełniłem wanienkę wodą i specjalnym mydłem. Wszystko tu mamy, bo to tutaj się zbieramy przed lub po pracy. A niekiedy zdarza nam się zostawać na noc. Mimo, że mamy swój dom, Roza jest do tego mieszkanka przywiązana. Nic dziwnego, skoro to stąd pochodzą nasze wspomnienia, jakże krótkiego, ale i miłego okresu bycia parą. Móc nazywać ją swoją dziewczyną, było najlepszym co w życiu mnie spotkało, zanim się jej nie oświadczyłem. A później ślub. Uśmiechnąłem się na te wspomnienia, jednak sprawiły mi one również wielki ból. Znajdę Rozę i ją ocalę. Nie pozwolę jej zginąć. Po wymyciu obojga maluchów, nakarmieniu ich z jednoczesnym z jedzeniem kolacji (choć ledwo co mogłem przełknąć.) i ponownym umyciu (cała ta sytuacja źle działa na moje myślenie) sam poszedłem się myć. Zimny prysznic na trochę mnie otrzeźwił. Po mnie poszła Lili. Uznaliśmy, że dzisiaj wszyscy pójdziemy spać razem. Ułożyłem dzieci na środku łóżka i zacząłem im czytać. Zanim zasnęła dołączyła do nas młoda. Każdego ucałowałem w czoło i przytuliłem. Już po kilku minutach ich oddechy świadczyły o tym, że zasnęli. Tylko ja nie mogłem. Kręciłem się z boku na bok, szukając wygodnej pozycji, ale jej nie znalazłem. Brakowało mi Rozy. Czułem w sobie wielką pustkę. Dziurę w sercu, którą wyrwały mi strzygi, wraz z porwanie ukochanej. Gdy lekko przysypiałem, widziałem obrazy z ataku. Jej bezwładnie ciało ciągnięte przez las. W końcu nie wytrzymałem. Wstałem i podszedłem do okna. Bianka poniosła czujnie głowę, obserwując każdy mój ruch. Na horyzoncie pojawiało się szarzejące światło, świadczące o nadejściu ludzkiego poranka, a morojskiej nocy.
- Wiem, że gdzieś tam jesteś najdroższa. I ja cię znajdę. Przysięgam.
___________________________________________________________
Za bardzo was rozpieszczam, nieprawdaż?😂😂😂�
Liczę na komentarze i wróciła wena, czyli i ja wracam do codziennych rozdziałów. Trzymajcie się Romitrisiaki. 💖💖💖💖

6 komentarzy:

  1. Niee, to jeszcze nie jest rozmieszczanie! Ja chcę więcej! Ale cieszę się z codziennych rozdziałów. Masz plusik 😂 Okej, a teraz do rzeczy. Jasna cholera, co ty robisz?! (Sorka za słowo, ale to twoja wina) Dymitr! Biegnij do swojej najdroższej Róży! Nie możesz pozwolić jej zginąć! Roza, trzymaj się! Twój książę na białym koniu już idzie ci z pomocą! Zabije te strzygi jak je spotkam😠 Świetny rozdział (byłby lepszy, gdyby Dimka był z Rose 😭😭😭) i czekam na następny... A chcę go zaraz, już! 💖💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się na ten temat nie wypowiem... Coś ty narobiła?!?!?!?!?!?!
    Wściekła Mańka

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie potrafię zebrać słów w jakiś sensowny komentarz...



    Cieszę się bardzo, że wracasz z codziennymi rozdziałami :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem w szoku...
    ciężko coś napisać by było sensowne cieszę się że rozdziały będą codziennie :)

    OdpowiedzUsuń