niedziela, 25 września 2016

ROZDZIAŁ 265

Rano obudziłam się przed naszymi budzikami. Byłam wyspana, może to dlatego, że wcześniej jeszcze trochę spałam. O dziwo wstałam nawet wcześniej od męża. Spojrzałam na niego. Słodko wygląda kiedy śpi, ale tak rzadko mam okazję się o tym przekonać. Wargi miał lekko rozchylone, aż musiałam się powstrzymać, zeby nie musnąć ich palcami, a co dopiero ustami. Poczochrane włosy wiły mu się na brzegach buzi, prosząc się o zsunięcie na poduszkę. Po mojej drugiej stronie spał Łuka. Następny słodziak. Okazało się, że trzyma moją rękę i mocno się do niej przytula. Jednak nie na tyle mocno bym czuła się uwięziona. Pomyślałam, że jeśli zajrzę do dzieciaków, chłopcy i ogólnie wszyscy domownicy bardziej się wyśpią. Ostrożnie wyplątałam się z objęć chłopca i wyszłam z łóżka. Maluch poruszył się niespokojnie i myślałam, że się obudzi, ale on tylko obrócił się na drugą stronę i spał dalej. Poszłam do pokoju naprzeciwko i zajrzałam do dzieci.
- Co maleństwa? Zdziwione, że nie obudziły mamusi?- podniosłam Felixa i usiadłam na bujanym fotelu, aby go nakarmić.
Gdy się najadł, położyłam go w łóżeczku i wzięłam Nastkę. Zaczęłam się zastanawiać, co się stało wczoraj i jaka byłam przez okres ciąży. Nie chodzi mi o uzdrowienie łani, tylko to jak się zachowałam, gdy ją zobaczyłam i później. Przecież ja rzadko płaczę, a jednak przez ostatnie dziewięć miesięcy zdarzało mi się to częściej niż powinno. Nie spodobało mi się to. Czemu nagle stałam się taka wrażliwa i delikatna? Do cholery! Ja muszę zabijać. Może za jakiś czas mi to przejdzie? Mam nadzieję. A jeśli nie, będę wyżywała się na manekinach, póki nie nauczę się na nowo zabijać. Nie mogę pozwolić, aby odwołali mnie ze służby. Moja matka nadal jest strażniczką, chociaż nie wiem, jak to z nią było. Skończyłam karmić małą i włożyłam ją do łóżeczka. Oboje przykryłam i dałam pluszaki, które im wypadły.
- Teraz leżcie dzieci i nie budźcie innych, a ja zajrzę do cioci Lili. Tylko ciii.. Bo zepsujecie niespodziankę.- miałam nadzieję, że to je powstrzyma przed płaczem.
Wyszłam z ich pokoju i zajrzałam do sypialni Lili. Pies na łóżku od razu podniósł głowę, a ja przyłożyłam palec do ust. Trochę pomerdał ogonem, ale stracił zainteresowanie i przytulił się do swojej pani. Ta spała w połowie odkryta i coś się we mnie odezwało, co kazało mi podejść i ją poprawić. Gdy to zrobiłam wyszłam na korytarz, cicho zamykając drzwi.
- Ładnie to się tak składać?- aż podskoczyłam na głos matki.
- Ja chciałam tylko sprawdzić co u dzieci i Lili.- nagle o czymś pomyślałam.- Abe śpi?
- Nie.- kobieta potarła dłonią czoło.- Od dwóch godzin załatwia jakieś sprawy w gabinecie. Powoli mnie to meczy. Interesy są dla niego najważniejsze.
- A dla ciebie służba.- zauważyłam z przekąsem. To mi się rodzina trafiła.
- Ale mam czas dla niego. W przeciwieństwie do twojego ojca.
- W takim razie nie zaszkodzi, jeśli na chwilę zrobi sobie przerwę.
Nie słuchając odradzeń mojej matki, weszłam do gabinetu bez płukania. Ojciec rozmawiał przez telefon. Gdy mnie zobaczył, zakrył mikrofon i zwrócił się w moją stronę
- Coś się stało, Różyczko?- w tym samym czasie przez drzwi weszła Janine.
- Nie, ale musimy porozmawiać.- położyłam ręce na biodrach.
- A to ważne córuś? Jestem teraz lekko zajęty, przyjdź później.
- Tak to bardzo ważne.- oparłam dłonie o jego biurko i popatrzyłam na niego jadowitym wzrokiem.- Albo teraz grzecznie pożegnasz się ze swoim rozmówcą, albo wyrzucę tą twoją komórkę przez okno, tak daleko, że nigdy jej nie znajdziesz.- syknęłam.
Abe patrzył na mnie w szoku i szybko powiedział kilka zdań w obcym języku, zaśmiał się i odłożył komórkę. Chyba domyślił się, że nie żartuję. Poprawił sobie krawat i usiadł na krześle po swojej stronie.
- Więc co jest takie ważne?- spytał z lekkim grymasem.
- Nie mam zamiaru rozmawiać z mafiozem, czy też szefem korporacji, wynajmującej zabójców, tylko ojcem. I nie tutaj, gdzie wszyscy śpią, pomijając fakt, że ty też powinieneś. Idźmy gdzieś, gdzie nikt nas nie usłyszy.
- To możemy do ogrodu, daleko od domu?- mi się wydaje, czy on jest zestresowany.
Wyprostowałam się, podniosłam dumnie głowę i wyszłam, nie czekając na rodziców. Wiedziałam, że idą za mną. W ciszy wyszliśmy do ogrodu i po jakimś kawałku, Abe podbiegł do mnie.
- To o czym chciałaś rozmawiać.
- Nie tu.- warknęłam.
- Może nie tym tonem, młoda panno.- upomniał mnie, a ja stanęłam w miejscu.
- Jestem na ciebie wściekła, więc jeśli nie chcesz, aby domownicy mieli widowisko, nie pouczaj mnie.- ostrzegłam i ruszyłam dalej. Uznałam, że jesteśmy odpowiednio daleko, w sadzie. Zatrzymałam się i oparłam o jedno z drzew. Staruszek zrobił to samo, naprzeciwko mnie. Jednak wtedy ja podeszłam do niego i zaczęłam krzyczeć.
- PIES?! Czy ty sobie żartujesz?! Mogłeś chociaż nas uprzedzić, lub spytać o zdanie! Nawet nie mieliśmy domu przygotowanego! Wiesz ile to obowiązków?! A my mamy jeszcze małe dzieci! Pilnowanie, żeby nigdzie nie nasikał, szczepienia, mycie go! Nie robi się takich prezentów! Jak chciałeś uszczęśliwić Lili, to powinieneś nas uprzedzić, żebyśmy byli z Dymitrem przygotowani na to! A ty co? Robisz sobie samowolkę i dajesz jej psa! A pomyślałeś, co będzie, gdy na przykład będziemy musieli pojechać na misję?! Albo gdy oboje będziemy na służbie. Pies to obowiązek, a nie tylko zabawa. Ale co ty możesz wiedzieć? Dla ciebie jest to tylko kupić, tak? Wydać swoje pieniądze, które mają nieskończoną ilość zer na końcu, dać problem innym i cieszyć się, jaki to nie jest dobry tatuś, bo umie operować milionami, a co się dzieje później, to już go nie obchodzi! Ich sprawa! Bo miałem taki kaprys! Masz szczęście, że Lili go pokochała i jej go nie zabierzemy! Ale zapamiętaj, żeby o takich rzeczach z nami rozmawiać!- zakończyłam swój monolog.
Cale napięcie ze mnie zeszło i poczułam się o wiele lepiej. Zadowolona z siebie, oparłam się o to samo drzewo i z wyższością oraz złośliwym uśmieszkiem patrzyłam na ojca. Abe był przerażony moim wybuchem. Widziałam strach i skruchę w jego oczach. Wyprostował się i poprawił krawat, przełykając ślinę.
- Nic dziwnego, że Bielikowa nie da się zastraszyć.
- W końcu Ibrahimie to nasza córka. Pomieszanie naszych wybuchowych charakterów. Mi nie raz dała w kość.
- No cóż. Z trudem przyznaję, że nie pomyślałem o tym. Zapamiętam na przyszłość. Czy to wszystko, bo chciałbym wrócić do pracy?- nie czekając na odpowiedz, odwrócił się.
- O tym, też chciałam z tobą porozmawiać.- zatrzymał się i wolno wrócił pod drzewo..

5 komentarzy:

  1. Wystraszony Abe, to jest piękne! :')

    OdpowiedzUsuń
  2. 😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂Czekam na następny i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wystawiony Abe... To cudowny i rzadki widok, ale przepiękny... 💖 💖 💖 💖 czekam na następny i życzę masy weny 💖 💖 💖

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny rozdział 💗
    Ciągle myślę o tym, by zobaczyć Twoją kontynuację Akademii Wampirów w filmie. Takie ekscytujące i fenomenalne. 😃
    Życzę weny i czekam na następny 😍

    OdpowiedzUsuń