Uznałabym je za normalne, gdyby nie drabina stojący przy nim. Spojrzałam w górę i zobaczyłam kawałek kwadratowej platformy. Cofnęłam się kilka kroków i znowu podniosłam wzrok. To był domek na drzewie. W prawdzie z połową dachu,ale zawsze coś.
- Dymitr to jest wspaniałe. To po to się wymykałeś?
Pokiwał głową
- Jeszcze nie skończyłem i chciałem pokazać go wam jutro, jako prezent dla Lili.- podrapał się po karku.
- To jest wspaniałe, ale szkoda, że tak daleko.
- Wynająłem ludzi i mieli mi to drzewo wykopać bez uszkadzania korzeni i wsadzić bliżej domu. Ale nie wiem, czy zdążę do jutra. Zajmie mi to całą noc.
- O nie towarzyszu. Ty też musisz spać, a razem o wiele szybciej nam to pójdzie.- zablokowałam wózek, aby nie odjechał i zaczęłam się wspinać na górę.
- Razem?- zdziwił się Rosjanin.
- Chyba nie myślałeś, biorąc mnie tu, że się położę, będę opalać i patrzeć jak się męczysz. Choć tu lepiej, bo sama też nie będę robić.- zawołałam wiążąc sobie włosy w kucyk.
Po chwili koło mnie stał mąż.
- To co robimy towarzyszu?
- Ja dokończę dach, a ty możesz przymocować drzwi i okna.- weszliśmy do środka, uważając na głowy.- Następnie możesz wziąć te większe belki i powbijać tam, gdzie na zewnątrz wystają gwoździe.
- To bierzemy się do roboty.- zatarłam dłonie i podeszłam do sterty desek i innych drewnianych rzeczy w kącie.
Znalazłam dwie małe, ozdobnie deski, z jednej strony kończące się trzema łukami. Uznałam, że to od okien. Pomyślałam, że można to jakoś ozdobić. W końcu ma być to domek dla dzieci. Znalazłam w skrzynce na narzędzia dłuto i zaczęłam rzeźbić. Przecież to nic trudnego, gdy umie się rysować. Najpierw ołówkiem narysowałam wzór, w tym wypadku kontur galopującego konia i zaczęłam to wycinać. Jednak nie było to takie proste, bo wszystko było wycięte w liniach prostych. Ale znalazłam jaką maszynę na baterię, coś jak wiertarka, tylko zamiast wiertła była okrągła główka z chropowatego materiału. Potraktowałam to jak papier ścierny i wyszlifowałam kąty oraz nierówności, do zadowalającego mnie efektu. Popatrzyłam dumna na swoje dzieło, wyszłam z domku i podeszłam do okna od zewnętrznej strony. Przymocowałam drewno, obrazkiem od zewnątrz. Jednak zawiasy skrzypiały, więc sięgnęłam przez okno po smar i naoliwiłam metal. Wróciłam do środka i i znalazłam drzwiczki do drugiego okna. Na nich zrobiłam słońce z chmurami.
- Roza, co ty tam robisz?- spytał zmartwiony Bielikow.
- Nic takiego, nie przeszkadzaj sobie.
Tak samo je przytwierdziłam i naoliwiłam. Zostały mi jeszcze drzwi. Chwilę myślałam i narysowałam na nich koronę nad skrzyżowanymi sztyletami. Nie no, ja mam jakiś talent do tego. Tym razem zajęło mi to więcej czasu i nie wszędzie mogłam dostać się tą maszyną, wiec męczyłam się z papierem ściernym. Gdy wszystko było gotowe, pomyślałam, że ładnie by to wyglądało z jakąś tabliczka nad. Ale to później, bo może okazać się, że wykorzystam coś potrzebnego. W tym momencie z dachu zaskoczył strażnik.
- Ja zdążyłem zrobić cały dach i położyć na niego trzy warstwy lakieru, a ty dopiero mocowanie drzwi i okien skończyłaś?- zaśmiał się. Jednak przestał, gdy zobaczył co dokładnie zajęło mi tyle czasu. Obszedł do około domek, podziwiając moją robotę.
- No dobra, zwracam honor. Roza to jest piękne i niesamowite. Jak ty to zrobiłaś?
- Po prostu. Narysowałam, wycięłam, wyszlifowałam.- skróciłam opis swojej pracy z uśmiechem.
- Niezwykłe. Nie tylko ja mam wiele talentów.- jeszcze chwilę zachwycał się moją sztukę.- No to teraz czas na barierkę.
Ja zanosiłam belki, a on je wbijał wielkim młotem. Sama chciałam to robić, ale ukochany uznał, że to niebezpieczne i pozwoli mi przebijać poprzeczki. Po długiej, agresywnej wymianie zdań, oczywiście bardziej z mojej strony, zgodziłam się. Gdy mój Rosjanin wszystko wbił, ja przytwierdziłam deski, pomiędzy nimi, od zewnętrznej strony. Tak lepiej wyglądało.
- To co teraz?- spytałam.
- Nie jesteś jeszcze zmęczona?- zdziwił się Dymitr. Zaprzeczyłam głową.- Już wiadomo po kim dzieciaki mają tyle energii.
- Jest taka piękna pogoda, słońce świeci, aż szkoda spać.
- A później w dzień będziesz nie wyspana.
- Ty też. I nawet mi nie mów, że to nie ważne, bo przypomnę ci kłótnię z Bai.- wygarnęłam mu i wróciłam do domku.
Znalazłam tam puszki z lakierem, ale żadnej farby. Wróciłam do ukochanego.
- Towarzyszu, jedziemy do sklepu.- oznajmiłam, schodząc po drabinie.
- Po co Roza?- stał mój mąż.
- Musimy kupić farby i inne rzeczy do ozdoby domku.- zaskoczyłam na ziemię i podeszłam do dzieci.
Odblokowałam wózek, w czasie gdy strażnik schodził.
Razem wróciliśmy do domu, przygotowaliśmy się do drogi i wyjechaliśmy. Wzięliśmy ze sobą suczkę, żeby nie siedziała sama w domu. W pewnym momencie, rozdzwonił się telefon Rosjanina. Przełączył na zestaw głośnomówiący.
- Bielikow, słucham.
- Dzień dobry. Zamawiał pan na dzisiaj wykonanie drzewa.
- Tak. Niestety nie ma mnie teraz w domu, ale może pan się zabierać do roboty, a rozliczymy się gdy wrócę.
- Dobrze. Miłego dnia.- i się rozłączył.
- A kiedy będzie wycinka drzew?- spytałam.
- Myślałem o jakimś dniu, gdy nie będzie nas w domu.
- To może teraz? Da się kogoś wynająć?
- Myślę, że tak.- uśmiechnął się, wykręcając na desce rozdzielczej numer.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Fajny rozdział. Domek musi wyglądać niesamowicie. Czekam na następny i życzę masy weny 💖
OdpowiedzUsuńO domek na drewnie super pomysł. Czekam na następny i życzę weny
OdpowiedzUsuńAle super z tym domkiem czekam na next
OdpowiedzUsuń