Ogród wyglądał magicznie. Abe się postarał. Wszędzie na drzewach wisiały lampiony, a na jednej z gałęzi wielka piniata w kształcie jednorożca. Był również ogromny dmuchany zamek, zjeżdżalnia basenu z piłkami i stół ze słodyczami, ciastkami i piciem. Nad ziemią unosiły się różnego kształtu i koloru balony z helem. Lili była zachwycona i wcale jej się nie dziwię. Poszła się bawić ze znajomymi na zjeżdżalni. Dzieciaki były różnie pobierane. Widziałam postacie z bajek, zwierzęta, czarownice, zombie oraz wiele innych. Nagle ktoś chciał zasłonić mi oczy, ale szybko się odwróciłam i przytuliłam przyjaciółkę.
- Im bardziej myślisz, żebym nie sprawdziła gdzie jesteś, tym bardziej to zrobię.- szepnęłam jej na ucho i się odsunęłam.
- Zapamiętam.- zmierzyła mnie dokładnie wzrokiem.- A podobno to ja jestem królową wampirów.- dygnęła przede mną, a ja się wyprostowałam dumnie. Następnie obie się
- Niekiedy rolę lubią się zmieniać, bagienna księżniczko.
Lissa miała na sobie zieloną suknię, lekko poszarpaną i pobrudzoną. Oczywiście wszystko zaprojektowane. A w jej blond włosy, wpleciono sztuczne wodorosty. Skórę miała przypudrowaną na odcień zieleni.
- A gdzie nasza solenizantka?- spytała.
- Bawi się z gośćmi w zamku.
- Rose, Dymitr. Dzieci, ale ty pięknie wyglądacie.- razem z mężem odwróciliśmy się do właścicielki głosu.
- Dziękujemy mamo.- Rosjanin uściskał kobietę, a ja po nim.
Cała rodzina Bielikowów przebrała się za czarownice. Jedynie Pawka i Łuka zmienili się w dżinów.
- Gdzie jest Lili.- na wstępie spytał starszy chłopiec.
- Krwiożerczej księżniczki najlepiej szukać w zamku.- puściłam mu oko, a jego już nie było.
- A ty tez jeśteś krwioerca, ciociu?- spytał jedyny w tej rodzinie blondynek.
- A to zależy. A jesteś słodki?
- I to jeszcze jak.- jego pewność siebie jest taka pocieszna.
- To ciocia cię złapie i zje.- zaczęłam go gonić, a on uciekać.
Jednak nie pobiegł za daleko i go złapałem. Podniosłam do góry i cmoknęłam w policzek.
-Jesteś słodki, ale cię oszczędzę, jeśli posiedzisz u cioci na kolanach.
- Taaaaak.- ucieszył się maluch i wtulił we mnie.- Ja tiebia liubliu tetushka(cioci).
- Też cię kocham.
Wróciłam z nim do stołu i usiadłam między przyjaciółką, a ukochanym. W między czasie niestety dołączył do nas Ozera.
- No proszę, Rose wygląda tak, że strzygi może w końcu zaczną się jej bać.- posłał mi złośliwy uśmiech.
- A ja widzę, że kopciuszek zgubił pantofelek i jeszcze karoca wpadła mu do jeziora. Na pewno to Lissa była twoją bohaterką.- udałam wzruszenie.
- Dla twojej wiadomości, jestem Frankensteinem.
- O! A jednak miałam rację, że brakuje ci mózgu.- zaczęłam się śmiać.
Christian już chciał coś powiedzieć, ale wyprzedziła go królowa.
- Rose, a mi coraz lepiej idzie panowanie nad więzią.- pochwaliła się.
- Brawo.
No tak. Przez ostatnie dni daliśmy jej wiele okazji do tego.
- A nie zdążyłam ci podziękować za zorganizowanie chrzcin. To było wspaniałe. Jesteś najlepszą siostrą jaką mogłam mieć. Na równi z Lili oczywiście.
- A nie ma sprawy. Cieszę się, że zostałam chrzestną Anastazji, razem z Masonem.
- A właśnie, gdzie oni? I Jill z Eddym?- spytałam.
- Pewnie zaraz przyjdą.
Jak na zawołanie, pojawiła się cała czwórka. A zaraz po nich, moi rodzice. Jednak mama dała się przekonać do założenia stroju wilkołaka. I nawet nieźle w nim wyglądała.
- To teraz proponuję zwołać wszystkie dzieciaki i pokroić torty.- mój ojciec zawarł ręce, gdy już się przywitaliśmy z gośćmi.
Wszedł na scenę i wziął mikrofon. Poprosił, aby wszyscy przyszli pod scenę, a samą jubilatkę zaprosił do siebie. Po chwili na drewniany parkiet wjechały dwa wózki. Jeden z naszym ciastem, a drugi z torem w kształcie leżącego źrebaka skrzydlatego jednorożca(↓). Ale tylko na naszym było dziewięć świeczek. Po ich zdmuchnięciu przez moją siostrę, rozległy się gromkie brawa, a mój król nawet zagwizdał na palcach. Spojrzałam na niego i zobaczyłam radość i szczęście w jego oczach. Chyba wyczuł, że mu się przyglądam, bo zwrócił na mnie wzrok i się uśmiechnął, po czym przytulił mnie do siebie. Następnie każdy podchodził i składał dampirzycy życzenia. Nadeszła nasza kolej.
- Dużo szczęścia, radości i żebyś kiedyś została najlepszą strażniczką na świecie.- przytuliliśmy ją.
- Taką jak wy?- spytała z błyskiem uwielbienia w oczach.
Bielikow ukląkł i złapał ją za ręce.
- Lepszą.- powiedział, a mała, rzuciła mu się na szyję, strącając jego koronę.
Wszyscy się zaśmialiśmy.
- Kocham was.
- A my ciebie.- odpowiedzieliśmy jednocześnie.
W między czasie poukładano stoły, przy których teraz każdy jadł po kawałku z obu ciast. Jednak uważałam, że nasze jest lepsze.
- Nie za bardzo wieżę w umiejętności kulinarne naszej córki,- Abe posłał mi przepraszające spojrzenie, na co odpowiedziałam morderczym wzrokiem.- więc zgaduję, że to Bielikow kontrolował pracę w kuchni.- otarł serwetką usta, choć wcale się nie pobrudził i spojrzał na mojego męża.- Nie chciałbyś zostać moim szefem kuchni?
Łyżeczka wypadła mi i z brzdękiem uderzyła o talerz. Najbliżej znajdujące się osoby, czyli nasi przyjaciele i rodzina, zwrócili na mnie swój wzrok, z niepokojem, bo wszyscy mnie dobrze znali. Już chciałam się sprzeciwić i krzyczeć na ojca, gdy ukochany położył mi rękę na udzie. Popatrzyłam na niego i otrzymałam uspokajające spojrzenie.
- Dziękuję Panie Mazur, ale mam już pracę i nie zamienił bym jej na żadną inną. W końcu w życiu powinno się robić coś dla idei, a nie samych pieniędzy.
- Skoro tak uważasz.- staruszek wzruszył ramionami i wróciliśmy do jedzenia.
Jednak zanim się pochylił nad talerzem, w jego oczach widziałam dumę i aprobatę dla zięcia.
Po posiłku Abe zorganizował inne rozrywki dla dzieciaków. Rozbijanie piniaty, przycinanie osłowi ogonka, a na koniec oddał pałeczkę wynajętym animatorów. Wszyscy miło się bawili. Nawet Zoja odnalazła się w tym tłumie. Jest bardzo cwana i wygadana, czym zyskała sobie w oczach przyjaciół Lili, a zwłaszcza dziewczyn. A nasze dzieci i Łuka bawili się na kocyku z zabawkami, pod opieką Jill. Nagle, w środku imprezy mój ojciec na nowo wyszedł na scenę.
- Proszę wszystkich o uwagę.- tak też się stało.- Więc jest to bardzo ważny dzień dla mojej małej córeczki. Pierwsze urodziny w nowej rodzinie. Nie zawsze jest łatwo odnaleźć się w takiej sytuacji, a jej się udało, z czego jestem bardzo dumny. Chodź tu słońce.- po chwili obok niego stała Lili.- Może Rose i Dymitr mnie za to nie zabiją, ale chciałbym teraz ofiarować ci prezent ode mnie i mojej narzeczonej.
W tej chwili na scenę został wprowadzony przez Dave, niezdarnie poruszający się puchaty szczeniak Golden Retriever z czerwoną kokardą na szyi. Patrzyłam na to w szoku, tak samo jak moja siostra.
- Od teraz jest nowym członkiem waszej rodziny.- dodałem mój ojciec, unikając mojego wzroku.
I dobrze. Ale i tak z nim sobie pogadam. Jednak gdy widziałam radość siostry, gdy przytulała tą puchatą kulkę, jakoś przeszła mi złość na staruszka.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kocham Abe'a! I Christiana! 💖 I Dymitrrra! ❤💖💙
OdpowiedzUsuńOhoho 😂😂 Prezent od Abe'a może być.. Lekko problemowy 😂
Czekam na następny rozdział 😘
Cudowny rozdział 👏 👏 👏 Wspaniały, cudowny. Juz nie mogę się doczekać rozmowy Rose z Abem. Czekam na następny i życzę masy weny 💖
OdpowiedzUsuńChristian❤❤❤ Abe❤❤❤❤ Super rozdział. Lece czytać następny
OdpowiedzUsuńChristian bez mózgu hahah
OdpowiedzUsuńAAAAA LILI DOSTAŁA PIESKA <3