środa, 31 sierpnia 2016

ROZDZIAŁ 231

Zdecydowanie za bardzo was rozpieszczam. No ale niech będzie. Łapcie.
___________________________________________________________
Dobra, muszę się skupić. Siadam na ziemi i podkurczam nogi pod brodę. Dymitr. Co może mi mówić to imię? Na pewno jest niesamowity. I przystojny. Dymitr. Imię chyba z Rosji. Więc czemu kojarzy mi się z dzikim zachodem? Dymitr. Kowboj. Strażnik Teksasu. Tak go chyba kiedyś nazwałam. TOWARZYSZ. Tak. To też on. Widzę jakieś obrazy. Piękne brązowe oczy, uśmiechające się i patrzące na mnie z miłością i uwielbieniem.
Dymitr. Mój Dymitr. On tam na mnie czeka, a ja siedzę tu i marnują czas. Zrywam się na równe nogi i rozglądam się dookoła, ale nadal jest ciemno.
- Dymitr! Dyyyyyymmiiiiiiiiitr!!!- krzyczę na całe gardło.
- Roza.- słyszę głos i biegnę w jego kierunku.
Tylko, że nie było żadnego jego źródła. Rozchodził się dookoła i nigdzie. Był taki aksamitny, delikatny, z Rosyjskim akcentem, ale jednocześnie przepełniony bólem i cierpieniem. To przeze mnie?
- Dymitr!
- Czemu Roza? Czemu nas zostawiłaś?- rozniósł się echem.
- Nie chciałam. Jestem tu. Dymitr.
- Dlaczego tak wcześnie? Nie poradzę sobie bez ciebie. Wróć do nas skarbie. Wróć. Błagam.
- Wrócę. Zrobię wszystko by wrócić. Obiecuję. Nie chcę tego wszystkiego, chcę tylko do was wrócić.- zdarłam z siebie sukienkę, zalana łzami.
Byłam naga, ale nikogo oprócz mnie nie było. Rzuciłam ją na posadzkę. Tylko czemu zabrzęczała przy spotkaniu z marmurem. Upadłam przy niej i zaczynam przeszukiwać materiał. Jest coś twardego. Z fald ubrania wyciągam sztylet. Cofam się o kilka kroków z bronią w dłoniach. Pamiętam. Dostałam go od Dymitra na święta. Muszę do niego wrócić. Zwróciłam ostrze w swoją pierś. Czy jestem w stanie to zrobić. Muszę. Dla Dymitra. Mojego ukochanego. Zamknęłam oczu i wbiłam sztylet. Zgięłam się w pół. To ból. Wielki ból. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam. Przebiłam sobie serce. Dymitr. Wszystko znikło. Zrobiło się jeszcze ciemniej, o ile to w ogóle możliwe. Nagle straciłam podłoże. Zaczęłam spadać na plecy. Nie byłam w stanie oddychać. Nie bałam się. Zamknęłam oczy i myślałam tylko o Dymitrze. Tuż przed zderzeniem z podłożem zawisłam w powietrzu i opadłam na miękkie łóżko. Nie czułam już bólu. Coś leżało na moim brzuchu. Z trudem zmusiłam ręce do pracy. Dłonią dotknęłam tego czegoś. Poczułam aksamitne włosy. Otworzyłam oczy. Skrzywiłam się i zamknęłam powieki, bo światło poraziła mnie w oczy. Była niby noc, a świeciła tylko lampka przy biurku, ale w porównaniu z poprzednią ciemnością, to był niebiański blask. Po woli ponowiłam próbę zobaczenia czegoś. Udało się. Na swoim brzuchu zobaczyłam śpiącego Dymitra. Był taki piękny. Bardzo chciało mi się pić, aż nie mogłam się odezwać. Zaczęłam szturchać męża. Bardzo twardo spał. Zaczęłam go mocniej uderzać.
- Zostawcie mnie.- powiedział gorzko.
Musiał bardzo cierpieć. Właściwie co się stało? Pamiętam atak na dom Bielikowa. Później zaczęłam rodzić, a potem ciemność. Zaczęłam drapać męża po głowie.
- Cholera, nie mówię po angielsku.- podniósł głowę i zabijał wszystkich wzrokiem.
Gdy nasze spojrzenia się spotkały, popatrzyłam na niego czule z miłością. Jednak strażnik odsuwa się ode mnie jak poparzony. W jego oczach widać strach, jakby zobaczył ducha. Czy naprawdę aż tak źle wyglądam?
- To sen, tak? Chce mnie omamić, sprawić więcej bólu?
Zaprzeczyłam, kręcąc głową, bo nie byłam w stanie wydobyć głosu.
- To nie możliwe. T...ty nie żyjesz. Czemu nic nie mówisz?
Żyję- chciałam powiedzieć a jedynie poruszałam bezdźwięcznie ustami. Od wysiłku zabolało mnie gardło. Złapałam się za nie i zaczęłam kaszleć.
- Wody.- udało mi się odezwać.
Dymitr spanikowany, rozglądał się po pokoju. Nie znalazłszy nic do picia wybiegł z pokoju. Po chwili wrócił ze szklanką. Podszedł do łóżka i drżącymi rękoma przyłożył mi ją do warg. Piłam łapczywie, a każdy łyk, był jak balsam dla bolącego gardła. Gdy opróżniłam naczynie, mąż je odłożył.
- Dziękuję.- odchrząknęłam, aby przywrócić głos do normalnego brzmienia.
- Ale jak to możliwe. Doktor mówiła, że zrobili wszystko, jednak nie dali rady. A teraz siedzisz tu cała i zdrowa.
Przytulił mnie, a z jego oczu ciekły łzy ulgi. Objęłam go, kołysząc na boki.
- Tak bardzo Cię kocham Roza. Nigdy mnie nie zostawiaj. Nie umiem żyć bez ciebie. Gdyby nie obietnice, które ci złożyłem, już dawno bym się zabił.- wyznał.
Aż się zatrzęsłam na jego słowa. Chyba pomyślał, że to z zimna, bo przykrył mnie kołdrą, na której leżałam. Dopiero teraz zauważyłam sukienkę, którą mam na sobie. Była niebieska z koronką na górze, rozkloszowana od pasa przed kolana.
- Ale co się stało?- spytałam, gdy położył się koło mnie.
Przyciągnęłam go do siebie, kładąc jego głowę, na swojej piersi. Teraz to on potrzebuje mojej bliskości. Ręką objął mnie w pasie, jakby bał się, że gdzieś mu ucieknę. Wtulił się we mnie, jak wystraszone dziecko do mamy. Dzieci! Co z nimi?
- Były jakieś powikłania nie wiem dokładnie.- wyjaśnił.
- A co z dziećmi?
- Były w ciężkim stanie, ale królowa i Oksana je uzdrowiły.
Lissa! No jasne. Chociaż wtedy nie miałyby siły pomóc dzieciom.
- Co się stało Roza?- Rosjanin patrzył na mnie uważnie. Musiał zauważyć moje nagłe ożywienie.
- Nic. Pomyślałam, że może Lissa mnie ożywiła, ale nie miała by siły nawet rany zasklepić, a co dopiero dziecko uleczyć.
- To ma sens...- zamyślił się strażnik.
- Jak to?- przecież przed chwilą powiedziałam, że to nie możliwe.
- Gdy byłem w szoku, powiedziała, że muszę wybrać między dziećmi. Ja się nie zgodziłem i powiedziałam, żeby się napiła. Tyle, że nie miała skąd więc...- pokazał mi dłoń, na której widniały ślady kłów.
- Dałeś się jej ugryźć?!- byłam w szoku.
- Dla was to ja bym nawet życie oddał. Ty zrobiłaś to samo, gdy Lissa chciała uratować Ozerę, pogryzionego przez psycho-ogary. I podziwiam Cię. Ja miałem styczność ze śliną moroja lub strzygi i już pomału się uzależniam. A ty przez całe dwa lata karmiłaś Królową, a później gdy Cię więziłem.- zaopatrzył się w jakiś odległy punkt.- Jesteś niezwykła Roza.
Pocałował mnie namiętnie, z uczuciem i tęsknotą.
- Mi też na początku jest trudno. I czuję to oczekiwanie zawsze, gdy zęby dotykają mojej tętnicy.- dotknęłam ręką wspomniane miejsce.- Dymitr. Chcę zobaczyć nasze dzieci.- powiedziałam.
- Ja też.- uśmiechnął się, schodząc z łóżka.
Pomógł mi się podnieść. Po chwili szliśmy ostrożnie do drzwi, żebym się nie wyrzuciła.
- Tylko cicho, bo wszyscy śpią. Nie rozumiem jak oni mogą spokojnie odpoczywać, gdy ja od zmysłów odchodziłem.
- A mnie interesuje ile osób wie co zrobiła Lissa i tylko czeka, aż się obudzę. Czekaj, to teraz znowu mamy więź.
- A czujesz ją?- spytał mój mąż, szczerze zainteresowany.
- Nie wiem. Skoro Lissa śpi, to nie mogę mieć pewności, że tak jest.
- Martwię się o ciebie.- wyznał.
- Mi nic nie będzie. Ale Lissa użyła dużo mocy. Duch jej się za to odwdzięczy.- skrzywiłam się na tą myśl.
- Roza.- Dymitr stanął naprzeciwko mnie.- Obiecaj mi, że nie będziesz zabierała od niej za dużo mroku. Nie chcę Cię stracić.
- Póki będziesz obok, będę bezpieczna. Nawet, albo zwłaszcza przed sobą.
- To prawda, Roza. Przy mnie, włos ci z głowy nie spadnie. Ale i tak nie chcę, żebyś zbyt się narażała.
- Dobrze.- popatrzył na mnie znacząco.- No obiecuję.- przewróciłam oczami.
Strażnik dumny z siebie, wziął mnie za rękę i poszliśmy do pokoju najbliżej naszego. Po cichu weszliśmy i naszym oczom ukazały się dwa łóżeczka.

7 komentarzy:

  1. Czy to drugie to dziewczynka? Nie trzymaj nas tak długo w niepewności. Cudny rozdział. Byle takich więcej 😃
    Życzę weny i czekam na następny 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. No i wszytko dobrze nie mogę się doczekać kolejnego...pozdrowienia Ruda

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział 💘 jesteś wspaniała 💕💕💕 dzięki za ten rozdział 💝💝💝 czekam ma next i życzę tony weny 💘💓💜💗❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju TAK ROSE ŻYJE ŻYJE ŻYJE
    To najlepsza decyzja jaką mogłaś podjąć <3
    Czekam na kolejny rozdzialik bo ten jest super

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest! Czytam to, gdy jestem w domu po rozpoczęciu roku i poprawił mi się humor 💖 Juz nie chce tej separacji 😘
    Czekam na kolejny, ten - Genialny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz wielkie szczęście :-) Normalnie chyba bym cie udusiła. Ale aż się popłakałam po tym jak Rose przebiła swoje serce sztyletem.
    Czekam na następny i tym razem pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Matko kamień mi z serca spadł. Super rozdział. Lece czytać następny

    OdpowiedzUsuń