Gdy wróciliśmy do domu, a Lili poszła się wykąpać, pokazałam mężowi wiadomości.
- Boję się, czy to nie pułapka.- podzieliłam się z nim swoimi obawami.
- Nie dowiemy się, jeśli nie pojadę.- stwierdził.
- Pojedziemy.- powiedziałam dobitnie.
- Roza, to jest zbyt ryzykowne i niebezpieczne. Nie możesz jechać.- starał się mnie przekonać.
- Mogę i pojadę. Dymitr zrozum, że chcę mieć to za sobą, a to jest sprawa, o którą szybciej się pokłócimy niż ulegnę. A bardzo nie lubię się z tobą kłócić.
- Ale pomyśl o dzieciach.
- Nie możesz zawsze zasłaniać się dziećmi.- podniosłam głos. Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale w drzwiach pojawiła się moja siostra.
- Pożegnacie mnie?- spytała niepewnie.
- Oczywiście.- uśmiechnęłam się. Przy niej zawsze poprawia mi się humor. Emanuje niezwykłą energią.
Poszliśmy do niej w trochę krępującej ciszy. Nie lubię, gdy taka jest między mną a strażnikiem.
W pokoju brunetka wgramoliła się do łóżka. Okryłam ją starannie kołdrą z każdej strony, żeby nie zmarzła i pocałowałam w czółko.
- Dobranoc słoneczko.
- Mama tak mnie zawsze żegnała.- uśmiechnęła się smutno.
- To dobrze, zachowaj ją w pamięci na zawsze.-pogłaskałam ją po główce.
- Zachowam.- tym razem jej uśmiech był trochę wyraźniejszy.- Czy ty i Dymitr się kłócicie?
- Nie. Mamy odmienne zdania na pewien temat. Ale jeśli on dalej będzie taki uparty, to możliwe, że się pokłócimy.
- Słyszałem Roza.- w głosie ukochanego przebijała się nuta rozbawiania.
Lili zachichotała, kiedy się skrzywiłam.
- No to teraz czeka nas rozmowa. Ale nie przejmuj się- szepnęłam jej na ucho.- Jakoś go udobrucham.
Mała pocałowała mnie w policzek.
- Dobranoc Rose.- powiedziała.
- Śpij dobrze.
Wstałam i tym razem Bielikow przysiadł na łóżku.
- Dobranoc wojowniczko.- cmoknął jej czoło.
- Dobranoc Dymitr. I daj się udobruchać Rose, bo to nie ładnie się kłócić i być takim upartym.
Nie mogłam wytrzymać i parsknęłam śmiechem. Mogłabym się założyć, że na twarzy strażnika pojawił się uśmiech.
- Uważaj ty mała złośnico.- poczochrał brunetce włosy, na co się zaśmiała.- Bo na następnym treningu będzie jeszcze ciężej.
- Już nic nie mówię.- zrobiła gest zasuwania ust na zamek i dając szwagrowi szybkiego całusa w policzek, położyła się i zaczęła udawać, że śpi.
- Słodkich snów.- pogłaskał ją po boku odkrytym kołdrą, po czym wyszedł.
Zgasiłam światło i poszłam za mężem. On zszedł na dół i zaczął się ubierać. Ja zrobiłam to samo. Jednak gdy to zauważył, zgromił mnie spojrzeniem.
- Rose ty zostajesz.- powiedział oficjalnym tonem, którego nie lubię u niego.
- Dymitr nie puszczę cię tam samego. Jadę z tobą.
- Nie.
- Tak. Z jakiegoś powodu ta osoba napisała do mnie. PRZYJEDŹ.
- Ale zaznaczyła, że z mężem. Czyli, że chce widzieć mnie.
- Gdyby chciała spotkać tylko ciebie, nie pisałaby do mnie.
- Może nie znalazła do mnie telefonu.- Dymitr bronił się nieudolnie.
- Umiała znaleźć mój, a twojego nie?- skrzyżowałam ręce na piersi, patrząc na niego z politowaniem.
- Bywa.
Wyczułam swoją przewagę i postanowiłam zakończyć tą bezsensowną dyskusję, graniczącą z kłótnią. Podeszłam do ukochanego i położyłam dłonie na jego torsie. Poczułam jak zadrżał i chwycił mnie za nadgarstki, ale nie odsunął moich rąk. Spojrzałam mu głęboko w oczy.
- Jesteś najlepszym strażnikiem, - zaczęłam.- jak nikt szanujesz prawa i obowiązki. Starasz się o bezpieczeństwo i szczęście najbliższych. Wiem, że zawsze mogę na ciebie liczyć. I wiem, że zawsze mnie obrobisz. Dlatego proszę zabierz mnie ze sobą, a w razie czego obroń mnie.
Strażnik westchnął ciężko, przejechał dłonią po karku, druga łapiąc się za bok. Następnie wziął mnie na ręce, poszedł do salonu, usiadł na fotelu i posadził mnie sobie na kolanach, przyciągając bliżej do siebie. A cha! Zapowiada się dłuższą rozmowa. Oddałam uścisk. Chwilę siedzieliśmy w ciszy, podczas której mąż wtulił głowę zagłębienie mojej szyi, zaciągając się zapachem moich włosów.
- Właśnie tego boję się najbardziej, Roza.-odezwał się w końcu.- Że w razie czego, nie dam rady cię obronić.
- Ja w cienie wierzę.- powiedziałam, całując go w szyję.
- A jeśli znowu przegram? Tak jak w domu Galiny? Za bardzo Cię kocham, żeby pozwolić ci zginąć.
- Mieliśmy o tym porozmawiać. Wiem, czemu wtedy przegrałeś.- zaskoczony oderwał się ode mnie.- Poddałeś się, ponieważ czułeś, że mnie zawiodłeś. Robert obudził w tobie wspomnienia, przez co uważałeś, że nie zasługujesz na mnie. Ale jest w prost przeciwnie. Musisz walczyć. Dla mnie. Dla naszych dzieci dla Lili, dla nas wszystkich i siebie samego. Bo moje życie bez ciebie już nic nie znaczy.
Patrzył na mnie tak czule, z miłością, wdzięcznością.
- Kocham Cię Roza.- powiedział, a sekundę później nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku, wyrażającym naszą cała miłość. Powoli smakowałam słodyczy jego warg.
Koniec końców, razem poszliśmy na spotkanie. Był ludzki dzień, więc w restauracji było kilka osób. Zajęliśmy miejsca przy oknie. Trochę się denerwowałam.
- Nie martw się.- próbował uspokoić mnie ukochany.- Przy ludziach nie zrobi nam krzywdy.
- Po za tym jest dzień, więc strzygi nie będą, a strażników będziesz umiał powalić, jak wtedy, gdy przyszli mnie aresztować.
- Czyli teoretycznie jesteśmy bezpieczni.-stwierdził.
Po kilku minutach do naszego stolika podeszła zakapturzona postać. Jej strój kojarzył mi się z magami z różnych filmów. Szary płaszcz do ziemi, z szerokimi rękawami i kapturem o kształcie stożka, całkowicie zasłaniająca twarz. Dymitr od razu się spiął. Oboje wstaliśmy, a on jakby próbował zasłonić mnie ciałem. Nasz towarzysz złapał dłońmi za brzeg kaptura. Miał niesamowicie bladą skórę. Skoro się nie spalił musiał być morojem. Odrzucił kaptur na plecy
- O ja pierdolę!- opadłam na siedzenie jednak po chwili stanęłam ba równe nogi.
Za to Dymitrowi odjęło mowę. Przed nami stała osoba, której nie spodziewałam się zobaczyć, aż do śmierci. Czarne włosy okalały twarz z bladoniebieskimi oczami.
- Tak, to ja Dimka.- kiedy się uśmiechnęła, jej blizna na policzku zafalowała.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Więc tak: to stwierdzenie jest bardzo trafne. TASZA?! NATASZA OZERA?! Ta którą Dymitr zabił?! Wiesz co? Starałam się być miała ale koniec z tym. Słuchaj mnie teraz uważnie. Jeśli Tasza coś im zrobi to do ciebie przyjadę i cię naprawdę rozszarpie!!!!!! Czekam na następny
OdpowiedzUsuńJakim cudem ona zyje?!!! Robert ja wskrzesil czy co?! Teraz to juz nic nie wiem. Co ta wredna pinda od nich chce? Dawaj szybko kolejny rozdzial!! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCo ona tu robi? Przecież miała nie zyc?!
OdpowiedzUsuńJak to? Przecież ona nie żyje?! Jak to się stało??? Niech tylko coś zrobi Rose... Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału... Czekam :)
OdpowiedzUsuńTasza!?!?! WrAcAj sąk przyszłaś! No wynoś się z ich życia! "Dimka" cię nie chcę! Wypad stąd!
OdpowiedzUsuńKaringa! Wywal ją stąd! Nikt jej nie potrzebuje! Tylko zatruwa im życie.
Przy okazji daj nowy rozdzialik ;)