sobota, 7 maja 2016

ROZDZIAŁ 133

Wybaczcie, że tak późno, ale byłam poza domem i cierpiałam na brak internetu. A mimo przeszkód, rozdział jest jeszcze dziś. :-D
_________________________________________________________

ROSE
Pierwsze co poczułam to ból z tyłu głowy.
Leżałam na czymś miękkim. Powoli otworzyłam oczy. Spodziewałam się oślepiającej bieli, jednak w pomieszczeniu było ciemno. Nikłe światło, wpadające przez okienko w drzwiach, pozwoliło mi określić położenie. Znajdowałam się w pokoju o ścianach do połowy niebieskich, dalej do sufitu były białe, a tam, gdzie farby powinny się łączyć, przechodził żółty pas. Moje łóżko było białe, a przy nim stał niebieski stolik i krzesło. Jednak nie byłam sama. Pod ścianą stało drugie łóżko, ze smacznie śpiąca na nim dziewczynką. Zauważyłam, że jestem podłączona kabelkami i rurkami, do jakichś sprzętów. Po za wiercącą się obok dziewczynka, byłam sama. Tylko skąd ja się tu wzięłam. Pamiętam jakiś rozbłysk światła. Odmienienie strzygi. Następnie zadzwonił telefon.
- Dymitr!- krzyknęłam.
Dziewczynka się poruszyła. Wstała i rozejrzała się czujnie.
- Rose! Obudziłaś się!- uśmiechnęła się do mnie podbiegając i tuląc w ramionach. A raczej ja tuliłam ją. Teraz poznałam, że to Lili.
- Co się stało? Co ty tu tutaj robisz?- zasypywałam ją pytaniami.
- Nie chciałam zostawiać cię tu samej, więc dali mi łóżko i śpię z tobą. A do Dymitra jeszcze nikogo nie wpuszczają. Zaczną od jutra.
- Zawołaj proszę lekarza.
- Dobrze.
Dziewczynka wyszła przez drzwi wpuszczając na chwilę więcej światła. Po kilku minutach wróciła razem z lekarzem i ... Eddim?! No ciekawe.
- Jak się strażniczka czuje?- spytał doktor.
Był to moroj o czarnych włosach i piwnych oczach. Twarz miał wydłużoną, a nos lekko krzywy w prawo.
- Po prostu Rose. Dobrze. Trochę otępiała i głodna. A co z dziećmi
- Spokojnie, wszystko jest w porządku. To był tylko efekt stresu i nagłego zwiększenia ciśnienia krwi dostarczanej do mózgu. No cóż. Wszystkie wyniki badań są pozytywne, nie będziemy em.. cię męczyć. Zostaniesz dzień do trzech na obserwacji.
- A jeszcze jedno pytanie. Co ze strażnikiem Bielikowem? Mogę go zobaczyć?
- A jest pani kimś z rodziny?
- Żoną.
- Muszę sprawdzić czy jego lekarz zezwoli, ale nie widzę problemu. Chyba jest kilka pokoi dalej też na obserwacji. Z tego co wiem, wciąż jest nie przytomny.
Lekarz wyszedł na korytarz. W tym czasie na krześle obok usiadł mój przyjaciel.
- Wiesz, co się tam stało?- spytałam z nadzieją.
- Słyszałem co nie co.- zaczął.- Podobno został mu ostatnie piętro. Bielikow wziął czterech chłopaków. W tym czasie, gdy oni kończyli walkę, ich dowódca poszedł do ostatniego pokoju. Kiedy strzygi leżały martwe usłyszeli krzyk. Pobiegli do Dymitra i zobaczyli jak jeden potwór wypija jego krew. Od razu zabili bestię, a strażnika zabrali tutaj. Później do ciebie zadzwonili. Pożądanie walneła byś o podłogę, gdyby ten dampir, co tam mieszka, nie złapał cię...
- Mark!- przerwałam mu. Chłopak wzruszył ramionami. Nie znał go.
- Ten co pomógł tej morojce wbić sztylet strzydze.
- Oni są małżeństwem i połączeni pocałunkiem cienia.- powiadomiłam przyjaciela. Otworzył szeroko oczy.
- Ciekawe.- zamyślił się.- Kontynuując. Dowiedzieliśmy się, gdzie leży Bielikow i przywieźliśmy cię tutaj. A co ty tam właściwie robiłaś? Miałaś być na Dworze.
Westchnęłam z rezygnacją. Czy każdy musiał mnie pilnować? Wiem, że Dymitra się o mnie troszczy, ale to już lekka przesada. Umiem zadbać o zwoje bezpieczeństwo bez stałej kontroli osób trzecich.
- Nie chciało mi się siedzieć samej w domu, a Lili poznała rodzinę Dymitra.
W tym momencie, do sali wrócił lekarz. Jednak nic nie umiałam wyczytać z jego twarzy.
- Rose. Mam dwie wiadomości, dobrą i złą.
- Może najpierw dobra, tak dla odmiany.- stwierdziłam.
- Strażnik Bielikow się obudził, ale nie ma z nim kontaktu.
- Co to znaczy?- zaciekawił się Eddie.
- To znaczy, że nie odpowiada na żadne pytania, leży i wpatruje się w sufit nieobecnym wzrokiem, nie kontaktuje na nic i ciągle bełkocze coś pod nosem.
- A cha. Okey.- powiedziałam podnosząc się.
- Jak to okey... Co ty wyprawiasz?!- wystraszył się lekarz.
- Idę do męża.- odpięłam od siebie wszystkie kabelki i założyłam kapcie. Powoli wstałam by nie stracić równowagi.- Która to sala?
- Rose, proszę zostań. Musisz odpoczywać.
- Muszę to zobaczyć się ze strażnikiem Bielikowem. I albo mi Pan pomoże, albo utrudniał, ale i tak tam dojdę.- odezwałam się hardo.
- Rose,- zaczął ostrożnie Eddie.- może połóż się z powrotem, a pan doktor zrobi wszystko, abyście mieli razem jedną salę. Cała trójka.
Popatrzyłam z prośbą na lekarza.
- Jeśli będziesz leżała.- dał warunek.
- Jeśli nasze łóżka będą od siebie w odległości nie większej niż pół metra.
- Zgoda.- westchnął po jakimś czasie.
Zadowolona wróciłam na łóżko. Kilka minut zajęło pielęgniarką przygotowanie mnie do przenosin. W tym czasie pogrążyłam się w rozmowie z doktorem.
- Ciągle nie wierzę.- ekscytował się mężczyzna.- Pracuję w szpitalu na uboczu i mam za zadanie opiekować się żywą legendą. To wszystko co zrobiłaś ze strażnikiem Bielikowem, to niesamowite. Tyle w tym oddania morojom, a zwłaszcza dzisiejszej królowej.
- Oni są najważniejsi.- podsumowałam to naszą życiową zasadą.
- A ten dekret dotyczący par dampirów... Wspaniałe. A bez waszej dwójki to by się nie udało.
Gdy byłam gotowa do przeprowadzki lekarz doprowadził mnie korytarzem do sali ukochanego, nie przerywając rozmowy.
- To pan nie jest przeciwko? Dużej ilości morojów to się nie spodobało.
- Nie, skądże. Bardzo to popieram. Jest to krok do przodu, dla całej naszej rasy. A reszta to zaściankowe, którzy chcą kontrolować innych.- rzucił z pogardą.- Myślę, że nasza królowa będzie najlepsza. I niech nie boi się zmian. Zawsze znajdzie się ktoś, komu to się nie spodoba. Nie da się uszczęśliwić wszystkich, ale trzeba się rozwijać. O, to już tu.
Otworzył drzwi i wjechałam na łóżku do środka. Zobaczyłam Dymitra. Lekarz miał rację. Zero kontaktu. Ale doskonale rozumiałam co bełkocze.
- Roza, Roza, Roza...- powtarzał, nie odrywając wzroku od sufitu. Jakby szukał tam rozwiązana jakiejś zagadki. Nawet nie zareagował, gdy przystawili moje łóżko, tuż przy jego.

7 komentarzy:

  1. Dotknij go! No dalej! Dotknij Dymitra! Matko, co wy z nim zrobiliście? Dymitr! Wstawaj, Towarzyszu! No dalej! Przecież Roza jest obok. Nic jej nie jest. Ty tez żyjesz... Spójrz na nią!
    Karinga! Mam wystarczająco swoich problemów, a ty dajesz mi jeszcze ich! No bez żartów! Zrób coś! Domagam sie kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś ty mi zrobiła z Dymitrem ?! Masz go naprawić ! :O Na szczęście z Rose wszystko w porządku. Gdyby jej Mark nie złapał... Było by źle... :/ Super rozdział. :) Już myślałam, że się dzisiaj nie doczekam. :) Pozdrawiam i wyczekuje kolejnego rozdziału ! :)
    ~Zmey~

    OdpowiedzUsuń
  3. Dymitr wake up! Co to ma być?! Jutro rozdział musi być wcześniej ( wtedy będę mogła męczyć, że szybko chcę następny). Chwila która godzina? Już się poprawiam... Dzisiaj rozdział musi być wcześniej! Dobrze, że Rose jest taka uparta. Tylko niech szybko otrzeźwi Dymitra.Przecież musi dać radę. Inaczej straszną nudą będzie czytanie o tym jak wypowiada jedno słow i siedzi w miejscu- to do nich niepodobne. Dymitr rozejrzyj się!
    Czytało się świetnie, tylko szybko... Pozdrawiam 😘

    OdpowiedzUsuń
  4. Doprowadziłaś mnie tym rozdziałem do płaczu. 😢😰😥😪 Normalnie ryczę... I to o wpół do pierwszej nad ranem.
    To niby tylko jeden rozdział, a tyle bólu...
    Mam nadzieję, że wreszcie się obudzi.
    Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  5. Nasz Towarzysz ma chyba załamanie nerwowe. Mam nadzieję, że szybko mu przejdzie. Dobrze że chociaż Rose jest cała.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń