sobota, 4 marca 2017

ROZDZIAŁ 9

Wiem, że wczoraj nie było rozdziału, ale nie miałam neta. Za to, dzisiaj będą dwa. Łapajcie pierwszy i mnie nie zabicie. 💖💖💖💖
___________________________________________________________

Gdy wróciłam do domu, było cicho i ciemno, dzięki zasłoną do okien. Pewnie wszyscy już śpią. Weszłam na górę i od razu zostałam zaatakowana przez brata. Szybko zamknął mnie w ramionach, a ja się rozbeczałam jak dziecko.
- Cii... już jest wszystko dobrze. Spokojnie. Ona jest bezpieczna. Ma pomoc. Da sobie radę.- odsunął się i spojrzał na moją twarz z uśmiechem.
Sama się uśmiechnęłam, a on zaczął ścierać kciukami moje łzy. Pocałował mnie w czoło i znowu przytulił. To było wszystko, czego potrzebowałam. W jego ramionach zawsze czułam się bezpieczna.
- Twoje dłonie!- przeraził się, widząc krew.
Trochę sobie zdarłam skórę, nawet do krwi o drzewa. Ale nie przejmowałam się tym. Czułam tylko ulgę i pozytywne zmęczenie. Brunet szybko pociągnął mnie do łazienki i zaczął czyścić rany. Następnie zostawił mnie, żebym się umyła, a gdy byłam przebrana w piżamę, założył mi na dłonie opatrunki.
- Do wesela się zagoi.- zapewnił z uśmiechem.
Razem weszliśmy do mojego łóżka, a on mnie przytulił mocno, całując w skroń. Zawsze ze mną spał po dniu rozpaczania. Był dla mnie ostoją i dużym wsparciem. Nim się obejrzałam, zasnęłam.
Jednak nie pospałam za długo. Śnił mi się koszmar. TEN dzień. Biegliśmy przez las. Ja i mój brat. Zatrzymaliśmy się w krzakach, żeby mama nas nie zauważyła. Mieliśmy zostać w akademii, ale ciocia i wujek, też nie wytrzymali. Na polanie stał szary, betonowy budynek, z zabitymi deskami oknami i odpadającą farbą. Ozdobiono go kilkoma graffiti. Nasza   rodzicielka, rozglądając się, czy nikt jej nie śledzi, weszła do środka. Czekaliśmy, ale nic się nie działo. Nagle, gdzieś po pół godzinie, metalowe drzwi się otworzyły, a z nich wybiegła nasza młodsza siostra. Wyglądała okropnie. Wystraszona, pobita, a ubranie miała całe we krwi. O Boże! Co oni jej robili przecież to tylko dziecko? Biegła w naszą stronę, ale nas nie widziała. Felix złapał ją, a ona zaczęła płakać i się wyrywać. Dopiero gdy zauważyła, że to on, przytuliła go mocno, jeszcze bardziej płacząc i szepcząc:
- On... on ją zabije. Powiedział, że... że tak zrobi. Ratujcie ją.
Nim ktokolwiek mnie powstrzymał, pobiegłam na polanie. Jednak w połowie odległości od budynku, zatrzymał mnie straszny dźwięk. Huk wystrzału. Opadłam na kolana, patrząc na drzwi, jakbym siłą woli mogła sprawić, że ona z nich wyjdzie. Że zobaczę mamę, całą i zdrową. Ale tak nie było. Ciocia Lili podbiegła i pomogła mi z stamtąd odejść. Byłam w wielkim szoku. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co się stało. W samochodzie zalałam się łzami, tak jak reszta. Ostatnie co pamiętam, to że zasnęłam z głową na kolanie cioci, Diana na drugim, a Felix na siedzeniach. Zaczęłam zagadać w ciemność, która chciałam aby trwała wiecznie.
Obudziłam się zdyszana i cała mokra. Poczułam, że ktoś przytula mnie i wtuliłam się w koszulkę brata. On również płakał. Nic nie mówiliśmy. Dla wszystkich to była wielka tragedia.
- O-ostatecznie, nie... nie odnaleziono jej ciała.- próbował mnie pocieszać.
- Przecież ciocia Lissa wszystko widziała, przez pocałunek cienia. Nie okłamałaby nas. Przecież widzi, jak bardzo cierpimy.
- Może chce odnaleźć tatę?- ciągnął niezrażony.
Tym się różnimy. On ma nadzieję, a ja jestem realistką. Przynajmniej w tym przypadku.
- I po to ta cała szopka? Nie. Na pewno nie. Ona nie żyje. Gdybym go tylko dorwała, sprawiłabym, żeby cierpiał. Żywcem bym go paliła, wbijała noże, odcinała kończyn i ciągle bym go uleczała, a później...
- Kogo?- spytał, a ja umilkłam.
W tym tkwił nasz problem. Nie wiemy kogo. Tylko ciocia Lissa wie, ale ona nie chce nam powiedzieć, dopóki królewska straż go nie dorwie. Wie, jak bardzo chcielibyśmy go dorwać i zabić, ale uważa, że jest zbyt niebezpieczny.
- Uwierz mi. Jeszcze będziemy normalną rodziną. Razem z rodzicami.- powiedział z siłą.
- Chciałabym, ale rozczarowanie za bardzo boli.
- Och kochana.- zamilkł na chwilę.- Chodźmy jeszcze spać. Jutro ostatni dzień naszej wolności.
Posłusznie położyłam się na materacu. Brunet zaczął kreślić różne wzory na rękach, co działało na mnie uspokajająco.
- Dziękuję za to, że ze mną jesteś. Kocham cię.- mruknęłam.
- Jestem twoim starszym bratem. Muszę o ciebie dbać.
- Oj już się tak nie wywyższaj. To tylko pół godziny różnicy.
- To wystarczy, abym się o ciebie martwił. Zwłaszcza gdy twój podopieczny pieprzy wszystko, co się rusza.- zacisnął dłonie w pięści. - Ale pamiętaj, że jeśli coś ci zrobi, to dostanie ode mnie po tym zasranym pysku.
- Zaraz po tym, jak ja mu przywalę.- uśmiechnęłam się sadystycznie.
- Anastazja.- szepnął, gdy się uspokoił.- A on ci się ciągle podoba?
Zamilkłam na chwile.
- Nie wiem, co do niego czuję.- powiedziałam szczerze.- Normalnie jest wielkim, pewnym siebie chujem, który patrzy tylko, kogo nie przelecieć. Ale wczoraj wydawał się innym. Jakby tam gdzieś głęboko w nim, siedział ktoś dobry i czekał na ujawnienie.
- I myślisz, że tobie by to się udało?
- Nie sądzę. Nie chcę być jak te wszystkie dziewczyny, które wierzą, że są tymi jedynymi, które pokocha. Szlag! Muszę być strażniczką, a nie niepoprawną Romantyczką
"To po cholerę ciągle o nim myślisz?!"- zganiłam się w myślach.
- Spokojnie Nastka. Nikt nie wymaga od strażników brak uczuć, co udowodnili nasi rodzice, ciocia, wujek, a nawet ja. Ty też nas kochasz, więc możesz i zauroczyć się, a nawet zakochać. Ja chcę tylko, żebyś jak najmniej cierpiała.
- On powiedział, że jak będę jego to nikt inny mnie nie dotknie. Myślisz...
- Nie wiem.- odpowiedział na moje nieme pytanie.- To nie w jego głowie siedzę. Ale jak chcesz to mogę go spytać.
- Nie.- zaprotestowałam.- Wolę nie robić sobie nadziei. I nie chcę znać od razu odpowiedzi.
Brat westchnął ciężko.
- Jak nie możesz spać, to możemy iść pobiegać, poćwiczyć...
Pokazałam mu zabandażowane dłonie.
- Chyba wystarczy mi na dzisiaj treningu, nie uważasz?- uniosłam jedną brew.- Jest dobrze. Zasnę.
- To dobranoc, siostruś.
- Dobranoc braciszku.
Uśmiechnęłam się i mocno w niego wtulona, zapadłam w sen.

5 komentarzy:

  1. Niby mamy Cię nie zabić tak ?????
    Jeszcze nie wiem co mam zrobić. Zabić Cię za ten rozdział czy pozostawić Cię przy życiu abyś nadal mogła pisać kolejne rozdzaiły.
    Niech się chwilę zastanowię..... Masz szczęście z mojej strony będziesz jeszcze żyła. Chodziaż nie wiem jak z innymi.
    Czekam z niecierpliwością na jeszcze jeden dzisiaj rozdział tak jak mówiłaś. <3333
    ~G&G~

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodko ale martwi mnie to co stało się z Rose. ONA MUSI ŻYĆ!!!Czekam na następny i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedyna rzecz za jaką Cię mogę zabić to to, że nie ma tu Jack'a.
    To tyle w mojej wypowiedzi. Czekam na ten następny

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiedz wreszcie co się stało z Rose dziwnie się czuję czytając coś o czym nie wiem co się stało ...

    OdpowiedzUsuń
  5. Cholera jasna ty zabiłaś Rose!!!! Ale jesteś okrutna!!! Nie wybaczę ci tego! 😭😭 idę płakać... Ale najpierw przeczytam następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń