poniedziałek, 20 marca 2017

ROZDZIAŁ 26

- Nie denerwuj się tak.- powiedział Jack, kładąc rękę na moim kolanie.
Nerwowo zaczesałam kosmyk za ucho. Właśnie jedziemy na obiad do rodziny mojego chłopaka i szczerze mówiąc z każdą minutą denerwowałam się coraz bardziej. Nasz samochód zatrzymał się na światłach, więc mój ukochany złapał moją dłoń i pocałował jej wierzch, patrząc mi prosto w oczy. Pod jego spojrzeniem topniałam. Biła od niego pewność i wiara we mnie. Umiał odciągnąć moje myśli od nieprzyjemnych tematów. Gdy zaświeciło się zielone, nie puszczając mojej dłoni, zmienił bieg i ruszył.
- Mała, spokojnie.- mruknął.
Dopiero teraz zauważyłam, że zaciskam dłoń, razem z jego palcami. Szybko ją rozluźniłam.
- Przepraszam. Trochę się stresuje.
- Zauważyłem.- zaśmiał się.- Tylko nie rozumiem czym. Moja mama cię pokocha.
- A twój ojciec? Nie. To był zły pomysł. Zabroni nam się spotykać.
Zeklos zatrzymał się na poboczu.
- Ej! Ej. Księżniczko.- złapał mnie za obie dłonie i odwrócił w swoją stronę.- Wszystko będzie dobrze. Nawet jeśli, nie obchodzi mnie, co sobie o tobie pomyślą. Kocham Cię i dla mnie zawsze będziesz najpiękniejsza i najlepsza. A ojciec nie może mi nic zabronić, bo jestem pełnoletni. Na zawsze będziesz moja.
Zrobiło mi się ciepło na sercu, ale i tak się denerwowałam. Ruszyliśmy dalej.
- Może dla uspokojenia opowiesz mi coś ze swojego dzieciństwa?- zaproponował.
- No dobrze.- od razu w mojej głowie pojawiło się wspomnienie.- Było to w wakacje, gdy pojechaliśmy do dziadka Abe'a i babci Janine. Mieliśmy z Felixem trzy lata i bawiliśmy się z Lizzy, naszą kuzynką. To w sumie jest córką kuzynki naszej mamy. Mniejsza z tym. I w pewnym momencie zaczęłam się wspinać na jabłoń. Ale jedno wejść, a drugie zejść, chodź na tym mi nie zależało. Chciałam tylko zerwać sobie jabłuszko. Weszłam na gałąź, ale ta zaczęła trzeszczeć i łamać się. Felix wystraszył się i pobiegł po rodziców, a ja siedziałam wystraszona i przytulona do gałęzi. Po chwili pod drzewem znalazł się tato i spytał: "A co to? Moja księżniczka stała się małpką?". Zaczęłam się śmiać, a drewno nagle pękło. Na szczęście tato mnie złapał i przytulił. Jednak zastrzegł, że więcej mam tak nie robić.- uśmiechnęłam się na to wspomnienie.
- Musieliście być bardzo szczęśliwi.- zauważył z uśmiechem kierowca.
- Oj tak. Mama od zawsze powtarzała, że chciała nam dać lepsze dzieciństwo niż ona miała.
- Aha.- pokiwał ze zrozumieniem, po czym zatrzymał samochód.- Jesteśmy na miejscu.
Od razu mój dobry humor znikł jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Cala się spięłam i nie mogłam ruszyć. Chłopak to zauważył i gdy tylko otworzył drzwi po mojej stronie, kucnął przy mnie, łapiąc moje dłonie. Wystraszona spojrzałam mu w oczy.
- Spokojnie, księżniczko. Nie masz czego się obawiać. Ej, a gdzie ta odważna i pyskata Anastazja Hathaway, która tylko myśli jak mi utrzeć nosa?- uśmiechnął się, co odwzajemniłam.- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.
Przełknęłam ślinę i wyszłam z jego pomocą. Poprawiłam białą sukienkę, falowaną przy kolanach. Nie miałam ochoty się jakoś odważnie ubierać. Już wystarczy, że jego ojciec rozsiewał plotki o mojej mamie. Powoli podchodziliśmy do drzwi, a ja coraz bardziej się denerwowałam. W końcu moroj wcisnął dzwonek.
- Mówię ci, to był zły pomysł.- szepnęłam.
- Spokojnie. po pierwszej rozmowie będzie już z górki.- pocałował wierzch mojej dłoni.
Po chwili drzwi się otworzyły, a na mojego chłopaka rzuciła się jakaś blond włosa kobieta.
- Jack, ale ja się za tobą stęskniłam.- powiedziała, odsuwając się od niego, po czym spojrzała na mnie.
- Też tęskniłem.- przyznał chłopak.- A to właśnie Anastazja.
- Dzień dobry, pani Zeklos.- podałam jej rękę, ale po chwili zostałam zamknięta w uścisku
- Witaj dziecko. Tak bardzo miło mi cię poznać. Jack dawno nikogo nam nie przedstawiał tylko ciągnął pieniądze na piwo i...
- Mamooo...- przerwał jej syn, przywracając zniecierpliwiony oczami.- Może wpuścisz nas do środka?
- No tak. Ale ze mnie gapa.- zaśmiał się dźwięcznie.- Proszę, zapraszam.
Weszłam w głąb mieszkania, pewniejszym krokiem. Nie było tak źle. Może naprawdę za bardzo panikowałam. Mieli ładny... dworek, bo inaczej tego nie da się nazwać. W salonie dominowały stonowane odcienie zieleni i jasnego brązu. Kobieta wypuściła nas do drewnianego pomieszczenia z wielkim stołem, przygotowanym na cztery osoby. Ledwo weszliśmy, a za drzwiami rozległy się kroki. Po chwili do środka wszedł postawny mężczyzna z blond włosami. Gdy zobaczyłam kobietę, myślałam, że to po niej mój ukochany odziedziczył czuprynę, a tak naprawdę to był kopią ojca, nie licząc piwnych oczu.
- No to gdzie ta moja przyszła synowa?- spytał z uśmiechem.
Wyszłam zza mojego chłopaka, bo stał tak, że nie było mi widzieć. Gdy tylko mnie zobaczył, pobladł, patrząc z niedowierzaniem to na mnie, to na syna.
- Dzień dobry.- powiedziałam niepewnie.
- To dampirzyca.- powiedział do Jack'a.
- Ale jesteś spostrzegawczy.- blondyn wywrócił oczami.
- Anastazja Hathaway.- wyciągnęłam dłoń do mężczyzny.
Ale nie uścisnął mi jej. Zamiast tego zmrużył oczy i zmierzył mnie spojrzeniem. Gdy dotarło do niego, jak się nazywam, otworzył szeroko oczy.
- Ta Hathaway?- spytał z nutą pogardy.
- Tak!- odpowiedział za mnie młodszy Zeklos, obejmując mnie w pasie.- I jest moją dziewczyną
Skuliłam się pod gromiącym wzrokiem jego ojca.
- Czy ja się przesłyszałem?! Dampirzyce są dobre na jedną noc.
- Może w twoich oczach.- warknął blondyn, nie ulegając pod spojrzeniem moroja.- Ale dla mnie jest kimś ważnym, dlatego zaprosiłem ją na obiad.
- Nie ma mowy! Dampiry nie jedzą przy naszym stole. Ich miejsce jest pod ścianą, albo niech się na oczy nie pokazują.
- Jess...- kobieta próbowała uspokoić ojca.
- Nie wtrącaj się.- przerwał jej.- Nie widzisz, co robi nasz syn.
- Mówiłam, że to zły pomysł.- szepnęłam tak, żeby tyko chłopak usłyszał.
- Spokojnie. Wszystko będzie dobrze.- uspakajał mnie, ale nie za bardzo mu wyszło.
- Potrzebna ci morojka, a nie jakiś ludzki pomiot. Pewnie jest dziwką sprzedającą krew i zdradzi cię jak jej matka swojego męża. Żaden dampirzy bękart nie będzie nosił mojego nazwiska. A zwłaszcza z jej brzucha.

5 komentarzy:

  1. Co za pip pip pipipipi!!!! No nie wierze ale cham. Po prostu nie wierze. Ahhhh (oddychamy głęboko). Super rozdział. Czekam na następny i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze: wspomnienie z Dimką... Awwww😍😍😍😍😍 jaki z niego kochany tatuś 😍😍😍😍 Po drugie: ale skur*****, ch**, pier******** gnój, pedał, świnia, bałwan, popapraniec, debil, dupek, idiota, sukin*** i co tam jeszcze! Jak on śmiał?!!! Gdyby Dimka to usłyszał.... Jesse już nie żyje!!!! Sama go zabije. Żeby naszą księżniczkę obrażać?!!! Chyba go powaliło! Nie, nie chyba, tylko na pewno go powaliło! Ja go znajdę, potnę, potem skleję, porozrywam go, zszyję, jeszcze raz porozrywam i spalę! A jego prochy spuszczę w toalecie! Coś mi się wydaje, że Jesse to będzie taki drugi Randall. W oryginalnej książce go nie lubiłam, ale ty sprawiłaś, że teraz to go już totalnie nienawidzę 😠 Przecież on jest jakiś chory psychicznie. Do psychiatryka z nim. Albo nie, bo przecież mam go zabić.
    Dobra, chyba mi lepiej. Chyba. Czekam na następny rozdział i życzę weny. Ale w następnym rozdziale Jesse'go już nie będzie, bo go jeszcze dzisiaj dorwę 😠😠

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu chyba zostało już powiedziane wszystko co i ja powiedzieć chciałam��

      Usuń
  3. Tępy idiota.... Kretyn... Ahajdbsjie
    Dawaj proszę kolejny....!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej hej wróciłam ☺ Pzepraszam, ale nie miałam jak czytać i komentować 😞. Po zakończeniu I tomu jakoś sceptycznie do tego podchodziłam bo przecież co może się stać ciekawego. Ale po przeczytaniu wszystkich 26 rozdziałów jestem w szoku 😀
    Nastka z Zeklosem? To to to ... to cudowne ☺☺☺. Czyta się rewelacyjnie (nawet jeśli nie ma Romitri). Karinga oby tak dalej!
    Ps. Mam nadzieje, że słodki Zeklos da popalić "tatusiowi" za obrażanie jego dziewczyny 😀

    OdpowiedzUsuń