Dzień upłynął dość spokojnie. Po zajęciach spotkaliśmy się wszyscy w naszym domu.
- Smutno tak bez Oliwi.- zauważyłam.
- Wybacz, ale tu już nie pozwolę wpuścić tej suki Maddy.- Felix aż się wzdrygnął.
- To co robimy?- spytał mój chłopak.
- Zazwyczaj, jak tu jesteśmy to my- Ash wskazał na wszystkich osobników płci męskiej.- gramy na PlayStation, a dziewczyny.
- Pewnie wymieniają się ciuchami.- zachichotał Dominic.
- Nie.- Rozi walnęła go otwartą dłonią w tył głowy.- My im kibicujemy.
- Mów za siebie.- prychnęłam.- Ja ich odgrywam.
- No tak. Moja siostra jest nie pokonana, zwłaszcza w Karate Street.
- Mówicie?- Zeklos zmrużył oczy.- Wyzywam cię kochanie na pojedynek.
- O co?- uśmiechnęłam się na perspektywę wygranej.
Moroj zaczął się zastanawiać. Po chwili dostał olśnienia.
- Jak wygram, pokażesz swoje rysunki Pannie Colins.
Wszyscy dookoła wydali przeciągłe "uuuuu..."
- Nie ma mowy!- zaprotestowałam od razu.
- No chłopie, trzymam za ciebie kciuki.- brunet poklepał go po plecach.
- No nie sądziłam, że doczekam dnia, gdy mój rodziny brat odwróci się przeciwko mnie.
- A co skarbie? Boisz się że przegrasz?- podpuszczał mnie blondyn.
- Wcale nie. No okey. Ale jeśli ja wygram, ty spisz na kocach, a ja na łóżku przez... tydzień.
- Oj, złotko. Już się przekonałaś, że oboje się na nim doskonale mieścimy.
- I co z tego?- wzruszyłam ramionami.
Nagle Felix przesłał mi w myślach genialny pomysł, a ja uśmiechnęłam się szatańsko.
- No dobra, to co innego. Jak wygram, będę na tobie ćwiczyć ciosy.
- Mam rozumieć, że stanę się twoim workiem treningowym?- potwierdziłam, kiwnięciem głową.- Kobieto, ja chcę jeszcze pożyć.
- A co? Boisz się, że przegrasz?- powtórzyłam jego słowa.
- Okey. Przyjmuję wyzwanie. A wy wszyscy jesteście tego świadkami.- wskazał na moich przyjaciół i ich partnerów na zajęcia polowe.- Dam ci trochę fory.
- Nie fatyguj się.- byłam całkowicie pewna siebie.
Zajęliśmy miejsca przed telewizorem i z padami czekaliśmy na uruchomienie gry. Polegała ona na chodzeniu po mieście i rozwalanie wszystkiego ciosami karate. A na końcu mieliśmy stoczyć pojedynek ze sobą, a punkty zdobyte wcześniej dawały nam dodatkowe zdolności. Na początku szliśmy równo. Zaczęłam go pokonywać już za drugim zakrętem, ale nie za wiele. Gdy zaczęliśmy walkę, szliśmy łeb w łeb. Nagle zdobyłam przewagę i dalej szłam za dobrą passą. Jednak, gdy już chciałam wykonać mega combo, skoczył na mnie biały Golden i zaczął lizać. Po chwili dało słyszeć się wesołe okrzyki.
- Wygrałem! Brawa dla mnie!
Szybko zrzuciłam z siebie suczkę i z szokiem patrzyłam na powaloną różowowłosą. Jeszcze nigdy nie przekgrałam.
- To nie sprawiedliwe!- skrzyżowałam ręce na piersi.- Wisel mnie zajęła i nie miałam się jak bronić.
- Po prostu nie umiesz przegrywać.- pokazał mi język.
- Żądam rewanżu.- wykrzyknęłam, udając obrażoną.
- Możemy, ale i tak pokażesz te rysunki.
Gdybym mogła zabić go wzrokiem, już leżałby martwy.
- Nie ma rady.- uśmiechnął się mój brat.- Umowa to umowa.
- To twoja wina.- burknęłam na suczkę, która się skuliła.- No już się nie smutaj. Nie umiem się ma ciebie gniewać.
Zaczęła lizać mnie i merdać ogonem, kiedy ją przytuliłam. Kocham tą psinkę. Odkąd pamiętam wszystkie zwierzęta nas uwielbiają, czego zazwyczaj nie można powiedzieć o dampirach. Tylko nasza trójka jest tak oryginalna, dzięki temu, że jesteśmy dziełem Błogosławieństwa Chorsu.
Przez resztę dnia graliśmy w różnych parach i w większości wygrywałam. Dominic i Jack okazali się godnymi przeciwnikami, ale na mój dozgonny podziw zasłużyła Michele. Ogrywała każdego, z większą lub mniejszą przewagą. Ze mną walczyła chyba z pół godziny, aż wygrała. Nie wiele miała więcej, ale zawsze coś. No dobra, pokonała mnie z 500 punktami przewagi. Jak to możliwe? Po kolacji, jak zawsze, poszliśmy do chatki.
- Wygodne to łóżko.- zauważył Jack, skacząc po nim.
- Nasi rodzice też tak uznali.- z bratem uśmiechnęliśmy się do siebie znacząco.
Widać było, że chłopak nie rozumie.
- Później ci wytłumaczę.- machnęłam na niego ręką.
- Ej!- naszą uwagę zwrócił Felix.- Mamy nowych członków naszej grupy. Trzeba im zrobić uroczyste przyjęcie.
- No właśnie.- uśmiechnęłam się diabelnie, zacierając ręce.- Ale chyba niestety musimy poczekać na Oliwię, bo nas zabije.
Westchnęliśmy smutno.
- O co chodzi?- Michele zmarszczyła brwi.
- No wiesz, żabciu.- wtrącił Ash.- Żeby dołączyć do naszej grupy, musi przejść próby.
- Nazwijmy to takim chrztem. W końcu nasza elita to zaszczyt.- zaśmiała się Alice, tuląc swojego chłopaka.
- No to będzie zabawa.- ucieszyła się blondynka.
Nasza piątka i Oliwia znamy się od kołyski, dlatego świetnie się dogadujemy. Mimo tego, że wymyśliliśmy to pięć minut temu, oni udają, że to taki zwyczaj. Felicja i Tomas dołączyli do nas dopiero, gdy wszyscy poszliśmy do Akademii.
- A na czym to będzie polegać?- zaniepokoił się Dominic.
- Gdybyś wiedział, nie byłoby to tak ciekawie.- Rozi poklepała go po ramieniu, ale zaraz się odsunęła zarumieniona.
On za to puścił jej oczko, na co dziewczyna zrobiła się całkiem czerwona. Oni muszą być razem.
- To może teraz porobimy coś innego.- zaproponowała Michele.
- A ma ktoś pomysł?- popatrzyłam na zgromadzonych.
- Może programy w butelkę, na pytania.- zaproponował Jack.
Zgodziliśmy się i usiedliśmy w kółku z butelką po Coli.
Po kolei zadawaliśmy sobie pytania, na początku o ulubione rzeczy. Najgorzej było u naszej siódemki, bo wszystko o sobie wiedzieliśmy. Nagle Dominic wylosował blondynkę.
- Podoba ci się ktoś?- patrzył na nią z chytrym uśmiechem.
- Tak.- przyznała zarumieniona, patrząc na każdego poza nim.
- Ładnie się rumienisz.- jeszcze bardziej ją zawstydził.- Jesteś tak niewinna, na jaką wyglądasz?
- Ej, jest po jednym pytaniu.- cała czerwona chwyciła za butelkę i zakręciła na Jack'a.- Masz świadomość, że jeśli skrzywdzisz Anastazję, to będziesz cierpiał?
- Tak.- powiedział pewnie.- Ale nie boję się, bo jej nie skrzywdzę. Za bardzo ją kocham.- popatrzył na mnie z miłością.
Zrobiło mi się ciepło na sercu. Nigdy nie sądziłam, że to takie wspaniałe uczucie, znaleźć tego jedynego. Zakręcił szkłem, a gdy wypadło na mnie, jego uśmiech zmienił się w chytry. To nie zwiastuje niczego dobrego.
- Kto był twoim pierwszym?
Mogłam się tego spodziewać. Pewnie meczy go od naszego pierwszego spotkania w tej chatce. Chłopak sięgnął po pełną butelkę coli, myśląc, że jest gotowy na wszystko. Ale tego się nie spodziewa.
- Nikt.- wzruszyłam ramionami, a Zeklos się opluł.
- Nikt?!- Dominic spojrzał na mnie z niedowierzaniem, a reszta pękała ze śmiechu.
- Ale tydzień temu...- zaczął blondyn.
- Uwielbiają mnie wkurzać.- powiedział przez śmiech Felix.
- Po za tym twoja mina była bezcenna.- dodałam, kręcąc butelką.
😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂Genialne. Super rozdział. Czekam na następny i życzę weny.
OdpowiedzUsuńNie no końcówka najlepsza. Naprawdę uśmiałam się prawie do łez. Ciekawe co zrobi z tym Jack.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i życzę weny.
~G&G~
Dobra... Nadrobiłam już. I nadal jestem zła, że nie ma Romitri, bo Dymitr jest mega mega niewyobrażalnie ważny, jak nie najważniejszy, a Rose musi być. Ale zaczęłam sie przekonywać do nowej głównej pary...
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny
Genialny rozdział😂😂😂😂😂😂 oni są tacy śmieszni 😂😂😂😂😂😂 ale jednocześnie słodcy 😍😍😍😍 mimo to ja i tak wolę Romitri (nie żebym tych nie lubiała) i nadal mam nadzieję, że zaraz się pojawi Dimka 😍😍😍😍😍 czekam na następny i życzę weny💖😍💖😍💖😍💖😍💖😍💖😍💖💖😍💖😍💖😍💖😍💖😍💖😍
OdpowiedzUsuń