piątek, 3 lutego 2017

ROZDZIAŁ 377

ROSE
Miesiąc od przemiany nie tylko byłam gotowa do takiej walki, ale i przywódczynią strzyg. Nie było to trudne. Gdyby nie to, nigdy chyba nie pozwoliliby mi na udział w tej akcji. A gdy widziałam, jak te skurwysyny cokolwiek planują, krew mnie zalewała. Niekompetentne, szowinistyczne chuje. Musiałam coś zrobić. Nie usprawiedliwiam się, bo nawet nie mam z czego. Jak to mówią, "Debile z wozu, koniom lżej." Od tamtego czasu wiele się zmieniło. Kazałam przemieniać każdą ofiarę, no chyba że na pierwszy rzut oka widać, że to życiowe ofermy do niczego niezdolne. Wyrobiłam sobie opinię bezwzględnej suki, bo taka jestem. Właśnie ustalałam szczegóły "spotkania", gdy usłyszałam zamykające się drzwi. Nawet nie podniosłam głowy.
- Wszystko gotowe Rose...- odezwał się ktoś.
Nie dałam mu dokończyć, bo rzuciłam się na niego, przyszpilając go za szyję do ściany. Złapał za mój nadgarstek, ale ja tylko wzmocniłam uścisk. W jego oczach widziałam strach, a w moich pewnie błyszczała żądza krwi i mordu.
- Jak mówiła, że macie się do mnie zwracać?!- ryknęłam.
- Wielka...- ledwo mógł mówić przez moją dłoń.- Hathaway-Bielikow.
Puściłam strzygę, a jej ciało opadły z łoskotem na ziemię.
- Jedz kurz robaku.- rzuciłam, wyciągając z pasa średniowieczny sztylet.
Tyle jest tutaj pięknej broni. Czemu nikt wcześnie nie wpadł na pomysł, aby jej użyć.
- A teraz wyjdź.- rozkazałam, bawiąc się narzędziem.
- Tak jest Pani.- ukłonił się i wyszedł.
Z westchnieniem opadłam na krzesło. Uwielbiam to życie. W końcu nikt nic mi nie karze, mogę robić co mi się chcę, jestem wolna i korzystam z życia. Do pełnego szczęścia brakuje mi tylko Dymitra. Ale już niedługo. I razem pokonamy tych "pseudo-wampirów". Nawet porządnie krwi nie umieją wypijać. Bez tych żałosnych imitacji świat byłby lepszy. Nawet ludzie nie chowają się za jakimiś strażnikami. A oni mają magię, osłony, to nie. Jeszcze im dampirów potrzeba. A połowa z nich, co ja gadam, siedem ósmych nie widziało na oczy strzygi. Ale już niedługo.
- Jesteś cała spięta Rose.- z cienia za mną wyszedł Nigel, kładąc dłonie na moich ramionach.- Może trochę cię odstresuję,- pocałował mnie w szyję, a ja ją odchyliłam, dając mu lepszy dostęp.- co ty na to, Różyczko?
Jak było mi przyjemnie, tak w jednej chwili zagotowało się we mnie. Ostatnie słowo powiedział po raz pierwszy, z lekkim wahania i zapewniam, że po raz ostatni. Zerwałam się i powaliłam go na ziemię, sięgając po sztylet. Przyłożyłam go mu do szyi.
- Mam teraz dobrą okazję do zabicia cię, skurwielu.- zaśmiałam się ze złowrogim uśmiechem.- Na za dużo sobie pozwalasz Nigeluś. I tak możesz więcej niż reszta, ze względu na to, że jesteś przystojny i dobry w łóżku. Ale to wkrótce się zmienić. Będziesz spieprzał stąd, jak wczorajsze ofiary losu. Więc jeśli chcesz się mną jeszcze nacieszyć, radzę ci tego nie powtarzać. Mówić do mnie może tak tylko jedna osoba.- wyszeptałam mu dobitnie przez zaciśnięte zęby.
Choć próbował to ukryć, w oceanicznych oczach z czerwonymi obwódkami blondyna widziałam strach, dający mi chore poczucie satysfakcji. Wstałam z podłogi i otrzepałam ręce.
- Ten twój Rusek?- zadrwił wyciągając do mnie dłoń, abym go podniosła.
Ja tylko prychnęłam i kręcąc tyłkiem podeszłam do półki z książkami. Strzyga westchnęła i sama się podniosła.
- Radzę ci uważać, bo będziesz pod rozkazami tego Ruska. O ile cię nie zajebie, za to co robiłeś.
- Pff... a kto tak powiedział?-podszedł do barku i wyciągnął kieliszek oraz flaszkę krwi.- Po za tym, nie musi się niczego dowiadywać.
Skrzywiłam się. O wiele bardziej wolę krew prosto z żył. Jest ciepła, więc ogrzewa organizm niczym herbata. Do tego dochodzi świadomość, że wysysasz z kogoś życie do ostatniej krwi. A smaku pierwszej nigdy się nie zapomina. Jak alkohol przyjemnie piekła moje nie przyzwyczajone gardło.
- Ja tak powiedziałam, kurwa,- uderzyłam pięścią w stół, przez co aż podskoczył, ochlapując się napojem.-, jeśli to jakiś problem. Pogódź się z tym, że jesteś tylko chwilową zabaweczką, na nudne dni, a mniej będzie bolało.- zaśmiałam się gardłowo.- Mimo, że teraz jesteś tu z nich wszystkich najlepszy, nie dorastasz Dymitrowi do pięt. Po to jest nam potrzebny, aby zniszczyć arystokrację. Ja i on będziemy niepokonani. A ty dołączysz do reszty naszych pupilków. Nie będziesz dla mnie ważniejszy niż lump ze śmietnika. No o ile cię nie zabije Bielikow. Bo co do drugiego pytania, osobiście mu o tym powiem.
- Nie ośmielisz się.- otworzył szeroko oczy.- Po tym wszystkim? To co nas łączy...
- Nic nas nie łączy, do cholery.- przerwałam mu ostro.- Żadnych strzyg nic nie łączy, po za interesami. Kurwa! Zrozum to wreszcie. Mnie i Dymitra też nic nie będzie łączyć po za pożądaniem i władzą.
- Znudzisz mu się.- wzruszył ramionami i wypił na raz cały kieliszek krwi.
Natychmiast stanęłam przed nim, przez co się zachłysnął.
- Ja pierdole! Nie znudzę mu się! Nawet o tym nie pomyśli skurwysynu. Zrozum, że nic mnie nie interesujesz, nie ma dla ciebie nadziei. Mógłbyś nawet sobie iść na słońce, chuj mnoe to obchodzi. Nie ma cię, trudno. Ktoś inny cię zastąpi. Mi zależy tylko na istnieniu Dymitra. Po za nim, nie ma ludzi niezastąpionych. I do kurwy nędzy przestań mi machać tu tą butelką!
Wyrwałam mu flaszkę i z obrzydzeniem rozbiłam mu na głowie. Zaczęła mu lecieć czerwona ciecz z rany, a sam się za nią złapał.
- Gdy przestaniesz robić z siebie ofermę, masz to posprzątać i się umyć. Czekam w pokoju.- rzuciłam wychodząc.
Po drodze złapałam młodszą strzygę. Była to szatynka z tatuażem w kształcie smoka na ręce. Miała z tydzień. W jej oczach widziałam strach.
- Vanessa. Powiedz reszcie że za godzinę zbieramy się w auli. Wszyscy! I niech mi się kurwa ktoś nie zjawi, a może mi się więcej nie pokazywać na oczy.
- Tak, Wielkowładna Hathaway-Bielikow.- ukłoniła się głęboko i chciała odejść.
Jednak złapałam ją za ramię i przejrzałam się jej uważnie.
- Podobasz mi się.- odezwałam się po chwili.- Masz potencjał i jesteś uległa. Jednak na treningu pokazujesz swoją siłę. Co robiłaś przed przebudzeniem?
- Byłam w szkolnej drużynie siatkarskiej i z chłopakiem często chodziliśmy na siłownię.
Budowa jej ciała potwierdzała to. Zastanowiłam się chwilę.
- Po przekazaniu rozkazu, przyjdź do mnie, a po radzie pójdziesz ze mną i elitą na polowanie. Pokaże ci prawdziwe życie.
- Naprawdę?- jej oczy zabłysły.
- Nie ekscytuj się tak, bo zmienię zdanie. Strzyga jest zimna jak lód i twarda jak skała.- po tych słowach skierowałam się do pokoju.

2 komentarze:

  1. No nie no ej!!! Ja chciałam żeby ona już się spotkała z Dymitrem 🙅🙅🙅 a! Karinga, spróbuj zmienić drugi raz naszego Dymitra w strzygę, a się totalnie załamie po przemianie 😭😭😭 Daj szybciutko następny rozdział, błagam cię!!! 😘😘😘😘💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lubię tej Rose jest szczerze mówiąc żałosna. Czekam na następny i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń