- I jak to zrobimy?- spytał Dymitr, drapiąc się po karku.
Podążyłam za nim wzrokiem na pozostałą trójkę w salonie.
- Nie mam serca jej budzić.- westchnęłam, gdy dziewczynka przewróciła się na drugi bok.- Weź Lili na górę, a ja ją tam przebiorę. Ty w tym czasie możesz zacząć robić coś do jedzenia.
- Dobrze.
Jak powiedziałam, tak zrobiliśmy. Gdy mała spała już przebrana, zeszłym na dół po pozostałą dwójkę. W kuchni strażnik już coś robił, ale nie mogłam zobaczyć co.
- Co mój ulubiony kucharz tam pichci?- spytałam zalotnym głosem.
- O Roza!- odwrócił się nerwowo i prawie wepchnął mi do rąk dziecko, chyba nawet nie zauważając, że to jego księżniczka.- Już ci pomagam. W między czasie je nakarmiłem, więc będzie łatwiej je usypiać.
Obrócił mnie i popchnął do wyjścia. Po chwili wyszedł stamtąd z Felixem.
- A co to było Towarzyszu? Co tam chowasz?- spytałam podejrzliwie.
- Niespodzianka.- uśmiechnął się.
Ja tylko pokręciłam z rozbawieniem głową. Rosjanin zostawił synka u nas na łóżku i wrócił do kuchni. Umyłam maluchy, przebrałam w piżamki i próbowałam utulić do snu. Kołysałam ich łóżeczkami i śpiewałam kołysanki w rytm do grającej pozytywki nad nimi. One tylko się śmiały, coraz bardziej rozbawione, ale z satysfakcją zauważyłam, że ziewają i pocierają piąstkami oczka. Po kilku minutach już słodko spały. Przykryłam je szczelnie kocykami i ucałowałam każde w czółko. To takie wspaniałe uczucie mieć dzieci, które się samemu stworzyło, urodziło i teraz można je rozpieszczać. Oczarowana, wpatrywałam się w nie jakiś czas. Zauważyłam, że Nastka marszczy nosek, co wyglądało słodko i jeszcze bardziej otula się kocykiem. Musi być jej zimno. Szybko podeszłam do uchylonego okna i je zamknęłam. Rzucając ostatnie spojrzenie na dzieci, wzięłam seksowną bieliznę, szlafrok i poszłam do łazienki. Szybko się wykąpałam, nasmarowałam balsamem i założyłam na siebie wcześniej wzięte ubrania, jeśli tak to można powiedzieć. Czerwone figi z czarną koronką, od których były poprowadzone sznureczki do takich samych opasek na moich udach. W komplecie był również czarno czerwony stanik z przyczepioną ciemną, prześwitującą zasłoną, opadającą na mój brzuch. Włosy rozczesałam i wysuszyłam dokładnie. Nie lubię zasypiać z mokrą głową. Spryskałam się jeszcze perfumami i wróciłam do pokoju. Poskładane rzeczy z dzisiaj ułożyłam na krześle, popatrzyłam na dzieci i zeszłam na dół. Chciałam zaskoczyć ukochanego, ale jak weszłam stał oparty o blat. Gdy tylko mnie zobaczył, zaczął skanować moje ciało z pożądaniem. Już pewnie się spodziewa, co mam pod tym szlafroczkiem.
- Roza!- nie mógł oderwać ode mnie wzroku.- A jakby ktoś cię zobaczył?
- Twoje siostry, czy mama?- usiadłam na blacie po drugiej stronie kuchenki.- Bo wątpię, aby miały coś przeciwko temu.
- Nie.- mąż podszedł do mnie i wsunął dłonie pod materiał na mój brzuch.- Bardziej myślałem o Iwanie, Koli i
Konradzie. A te widoki są zarezerwowane dla mnie.
Zadrżałam na jego dotyk.
- Przesadzasz. Myślę, że oni są zajęci czymś innym, co nas też czeka. A co tak cudnie pachnie?- zaciągnęłam się zapachem jakiegoś pieczonego ciasta.
- Chodzi ci o jedzenie,- zmniejszył odległości między nami.- czy te piękne perfumy?
Całkowicie traciłam jasność umysłu. Wstrzymałam oddech, czekając na jego ruch. Bielikow schował twarz w moje włosy, trącając mnie nosem w szyję. Jęknęłam cicho i odchyliłam głowę, gdy zaczął mnie tam całować, lizać i z lekka podgryzać. Pragnęłam go całego, chłonęłam każde, najmniejsze muśnięcie ciepłych palców. Napawałam się, że jest mój i tylko mój. Że to on jest moim szczęściem, każdym porankiem i nocą, że zawsze mogę na niego liczyć, lub sama mu pomóc. Że to on jest ojcem moich dzieci. Opuściłam dłonie, które nie wiem jak i kiedy znalazły się na karku strażnika, aby łatwiej było mu zrzucić mój szlafrok. Jednak przerwało nam burczenie w moim brzuchu. Rosjanin odsunął się z uśmiechem, a ja poczułam, że się rumienię. Na ten widok uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- A jednak jedzenie.- skomentował, za co trzepnęłam go w tył głowy.
- Jestem głodna, okey?- założyłam ręce na pierś.
Głodna kobieta, to zła kobieta.
- Spokojnie skarbie,- cmoknął mnie w czoło.- Zaraz będzie jedzenie, a później zaspokoimy nasz głód.
Czemu miałam wrażenie, że chodzi mu o coś innego, niż jedzenie. Zeszłam z blatu i opatuliłam się dość cienkim materiałem. Usiadłam do stołu z dwoma talerzami i szklankami z piciem. Po chwili na środku pojawił się spodek z panującymi parówkami w cieście francuskim i z warzywami. Mmm... Aż mi ślinka pociekła. Nałożyła sobie od razu trzy, podałam je ketchupem i zabrałam się za jedzenie. Dymitr zrobił to samo. Co jakiś czas czułam na sobie jego spojrzenie, ale ignorowałam to uczucie. No co? Mój pusty żołądek otrzymał upragniony posiłek i nic się nie liczy. Ale miło, że jem z samym Bogiem. I to moim. Gdy byłam już pełna, odsunęłam talerz z westchnieniem i oparłam się o oparcie krzesła.
- To było przepyszne.- spojrzałam na ukochanego mam nadzieję, że z miłością i wdzięcznością.- Uwielbiam twoją kuchnię.
- Cieszę się, że ci smakowało.- uśmiechnął się z miłością.
Głowę oparł na rękach z łokciami na stole i patrzył na mnie uważnie, nie przestając się uśmiechać.
- Jestem gdzieś brudna?- spytałam zmartwień, ocierając kąciki ust.
- Nie.- odpowiedział, nie przestając się uśmiechać.
- To czemu się tak mi się przeglądasz?- byłam ciekawa.
- Jesteś na prawdę piękną kobietą.- odparł.
- Dziękuję.- wytrzymałam jego palący wzrok.- To teraz ty idź się wykąp i spotkamy się w sypialni.
- Podoba mi się ten pomysł.- mruknął.
Oboje wstaliśmy w tym samym czasie. Wzięłam resztki i włożyłem do lodówki, a brudne naczynia do zmywarki. Kiedy pochylałam się do urządzenia, ukochany klepnął mnie w tyłek. Wyprostowałam się natychmiast, a on próbował powstrzymać śmiech.
- Towarzyszu, ty sobie uważaj, bo mogę cię nie puścić pod prysznic.- starałam się zabrzmieć groźnie, ale chyba mi się nie udało.
- Roza, to groźba, czy zachęta?- przeszedł mnie przyjemny dreszcz, gdy złapał mnie za biodra.
- Masz szczęście, że ja nie myślę tylko cipką. A teraz marsz do łazienki, bo jak teraz nie pójdziesz, to w ogóle tam nie dotrzesz. A ja ze śmierdziuszkiem spać nie będę.
- Czyżbyś, coś mi insynuowała?- uniósł jedną brew do góry.
- Czemu ja tak.nie umiem?- pomyślałam.
W chwili gdy jego czoło się zmarszczyło, dotarło do mnie, że powiedziałam to na głos. Po chwili przez jego twarz przeszedł cień zrozumienia.
- Przykro mi, ale tego cię nie nauczę.- zaśmiał się.- ale nie zmieniaj tematu.
- Ty też nie. Już mi pod prysznic.- klepnęłam go w pupę i uciekam na górę.
Genialne :D nie mogłam przestać się uśmiechać! Dymitr to taki kochany... Same komplementy i wgl :) czekam ze zniecierpliwieniem na następny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Dymite jest taki awr. Czekam na następny i życzę weny.
OdpowiedzUsuńOch, bruatalna jesteś kończąc teraz!
OdpowiedzUsuńKocham jak się miziają! <3
I uwielbiam ich dzieciaki <3 To świetne, że zasze się śmieją! Brzdące kochane ^^
Czekam! Na! Kolejny! Z! Wykrzyknikiem! Mówię :D
Uuu... Genialne! Wspanialy rozdział... Zapowiada się miły i gorący wieczór... Czekam na następny i życzę masy weny
OdpowiedzUsuń