sobota, 10 grudnia 2016

ROZDZIAŁ 340

Zapukałam do pokoju Oleny i weszłam, nie czekając na zaproszenie, bo i tak bym się go nie doczekała. Kobieta leżała na łóżku odwrócona do mnie tyłem, więc nie widziała, kto przyszedł.
- Dimka, naprawdę nie warto do tego wracać.- po głosie poznałam, że płacze.
Zrobiło mi się przykro, że przywołaliśmy jej złe wspomnienia, ale szybko wzięłam się w garść.
- Dlaczego?- spytałam łagodnie.
Odwróciła się na mój głos.
- To ty Rose.- usiadła smutna na brzegu łóżka.- Bo to co było między nami, już nie istnieje.
- Twoje zachowanie na to nie wskazuje.- usiadłam obok niej na łóżku.- Oleno, proszę powiedz mi. Kim on był? Jak to się stało, że nie jest z tobą? Skrzywdził cię?
Byłam zaskoczona, jak wiele troski było w moim głosie. To prawda, martwiłam się o nią. Kocham ją jak matkę.
- Nie fizycznie. Nigdy by tego nie zrobił żadnej kobiecie, jeśliby nie była strzygą.
Pierwsza informacje. Jest strażnikiem.
- Ale słowa ranią bardziej niż nóż.- kontynuowała.- Chciałam kiedyś być strażniczką, jak mama. Dlatego poszłam do Akademii św. Baltazara. Najlepszej akademii dla Dampirów.
- Tam czasem nie uczył się Dymitr?- coś mi się kojarzyło.
- Tak. To ta sama. I tam się spotkaliśmy. Chodziliśmy razem na większość wykładów. Był bardzo popularny, ale nie zachowywał się jak inni. Zawsze był uśmiechnięty, każdemu służył pomocą i zawsze można było na niego liczyć.- na jego wspomnienie od razu się rozpromieniła.- Spodobał mi się od samego początku, ale byłam zbyt nieśmiała, aby do niego podejść, więc zawsze tylko patrzyłam. Najgorzej mi szły treningi. Nigdy nie byłam dobra, choć bardzo się starałam. Bądźmy szczerzy. Byłam najgorsza w grupie i każdy mówił, że nawet moroj by mnie pokonał.
To przykre, jacy niektórzy umieją być okrutni. Ze wsparciem dotknęłam jej dłoni i przysunęłam się bliżej niej.
- I pewnego dnia trener kazał mu ćwiczyć ze mną w parze. Chciałam wypaść jak najlepiej, ale i tak leżałam na ziemi. Tylko czekałam, aż mnie poniży i zmiesza z błotem. Ale on pomógł mi wstać i wyszedł z propozycją, że mi pomoże. Od tamtego czasu na każdym treningu ćwiczył w parze ze mną. Odchodziliśmy na bok i dawał mi osobne lekcje od podstaw. Trener na to pozwalał, bo on był najlepszy, więc lekcje i tak mało mu dawały. Zaczęło mi lepiej wychodzić. On miał wprost anielską cierpliwość. Przez ten czas bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Zapoznał mnie ze swoimi znajomymi, w tym z Markiem. Zaczęliśmy więcej czasu spędzać ze sobą, aż pewnego dnia... wyznał mi miłość.- lekko się zarumieniła i podejrzewałam, co mogło się dokładnie wydarzyć.- Od tamtego momentu byliśmy prawie nierozłączni. Wszyscy powtarzali, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Zawsze tak samo myśleliśmy, mówiliśmy i w ogóle byliśmy bardzo zsynchronizowani. Wszystko co robiliśmy miało w sobie idealną harmonię. Wierzyłam, że razem możemy wszystko. On też mi to ciągle powtarzał. Ale wszystko co piękne, kiedyś się kończy.- posmutniała.- Nie miałam zbyt wiele czasu na treningi. Musiałam nauczyć się wszystko od podstaw w pół roku. Tyle zostało nam do egzaminu. Miesiąc przed nimi, on zaczął zachowywać się jakoś dziwnie. W mojej obecności stawał się czujny, ostrożny, czuł się nieswojo. Wmawiałam sobie, że stresuje się egzaminami, ale nie zbyt przekonująco. I stało się to, co przewidziałam. Nie zdałam egzaminu. Wtedy on powiedział mi, że nie możemy być razem. Że to od dłuższego czasu nie ma sensu, że on mnie nie kocha. Zostawił mnie dla swojej jakaś przyjaciółki z dzieciństwa. Morojki.
Wyraźnie czułam jad i żal w jej głosie. Nigdy nie spodziewałam się usłyszeć takiego tonu z ust tej cudownej i pełnej miłości kobiety.
- Ja... ja nie wiem, co powiedzieć. Bardzo mi przykro, nie wiedziałam. Mogłam nie poruszać tego tematu. Wybaczysz mi?- spuściłam głowę.
- Nie mam czego dziecko.- uniosłam na nią wzrok.- Skąd miałaś o tym wiedzieć. Cieszę się, że w końcu komuś to powiedziałam. Wcześniej wiedziała tylko moja mama. Nawet dzieciom tego nie mówiłam. Dziękuję za to, że przyszłaś. Ale teraz idź się szykować, bo mimo że bardzo chcę, lepiej żebyście nie spóźnili się na samolot.
Zrobiło mi się ciepło na sercu, że nie chce naszego wyjazdu. Posłałam jej delikatny uśmiech, wstałam i udałam się do drzwi. Jednak w przejściu jeszcze się odwróciłam.
- Oleno?- podniosła na mnie wzrok.- Kochasz go jeszcze?
Chwilę się zastanawiała!.
- Minęło wiele lat,- zaczęła.- ale myślę, że to nic nie zmieniło. Przynajmniej z mojej strony.
Zadowolona z odpowiedzi ruszyłam do naszego pokoju. W środku już czekał na mnie ukochany, chodząc po pokoju z córeczką, pokazując jej różne rzeczy, a później nazywając je po Angielsku i Rosyjsku. Oglądałam tą scenerię dłużej, gdyby nie zauważył mnie Felix. Zagaworzył i uśmiechnął się do mnie, czym zwrócił na siebie uwagę taty. Spojrzał on najpierw na chłopca, a później, podążając za jego wzrokiem na mnie.
- Dowiedziałaś się czegoś?- spytał z nadzieją.
- Wiem wszystko.- oznajmiłam z dumą.
- Jak się nazywa?
Zamilkłam. Cholera!
- Prawie wszystko.- Dymitr popatrzył na mnie z niedowierzaniem.- Ale sądzę, że i tak by mi nie powiedziała. Przez całą opowieść, mama nawet się nie zająknęła początkiem jego imienia. Trzeba innym sposobem.
- Jakim? Mamy mało czasu.
Zamyśliłam się. Nagle przypomniał mi się pewien szczegół.
- Mark!- zawołałam radośnie.- On wie. Byli razem w paczce.
Sięgnęłam po mniejszy prochowiec.
- Roza, gdzie idziesz?- spytał mój mąż.
- Jak to gdzie? Do Marka i Oksana.- to było oczywiste.
- Przykro mi skarbie, ale już nie zdążysz.- przytulił mnie od tyłu.- Za dziesięć minut musimy ruszać.
Zastanowiłam się chwilę i z nową determinacją zajęłam płaszcz. Bez słowa wyszłam na korytarz, a zmartwiony Dymitr ruszył z dziećmi za mną. Zapukałam do pokoju Soni.
- Za dwie minuty u Karoliny.- powiedziałam i wyszłam.
To samo zrobiłam u Wiktorii. Gdy już znalazłyśmy się w pokoju najstarszej z sióstr, opowiedziałam im, czego dowiedziałam się od Oleny.
- Musicie od Marka wyciągnąć jego imię i nazwisko za wszelką cenę. Nawet z użyciem noża. Od tego zależy, czy mama będzie szczęśliwa u boku swojego ukochanego.
- A co jeśli już nie żyję?- zagadnęła Karolina.
- Albo naprawdę jej nie kocha?- dodała Wiki.
- Lub jest żonaty.- skończyła ostatnia z moich szwagierek.
- Właśnie po to nam jego dane.- poparł mnie Rosjanin.- Nie będziemy nic o nim wiedzieć, jeśli nie zdobędziecie najważniejszej informacji. Potraktujcie to jako misję.
- Od samych strażników królowej.- dodałam.- To jak? Możemy na was liczyć?
Dziewczyny wymieniły między sobą spojrzenia. W końcu spojrzały na nas.
- Zawsze i wszędzie.- uśmiechnęła się najstarsza.
Pięć minut później wszyscy siedzieliśmy w autach, gotowi do drogi. Ja z mężem, wszystkimi dziećmi i Bianką w jednym, a reszta Bielikówn z Konradem i Kolą w drugim. Tak, Karolina wybaczyła swojemu chłopakowi i są szczęśliwą parą.

3 komentarze:

  1. Dlaczego juz jadą? 😭 Lissa przeciez sobie poradzi. A oni + ta rodzinka to rozdziały wspaniałe! 💖
    Biedna Olenka 😡 Żal mi jej 💞
    Czekam na następny 😉

    OdpowiedzUsuń
  2. Daj następny ja nie wytrzymam bez rozdziału. Halo chcę wiedzieć kim jest ten tajemniczy mężczyzna. Super rozdział. Czekam na następny i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń