- Że co?!- nie rozumiałam.- Chcesz się ze mną rozstać przez jakieś głupie strzygi? Coś, na co byliśmy przygotowani całe życie? Przecież zawsze będą nas atakować, nie ważne gdzie i z kim jesteśmy. To jest wpisane w nasz zawód.- wstałam z jego kolan i spojrzałam na niego z góry, krzyżując ręce na piersi.
Wyglądał na zmęczonego. Kulił się pod ciężarem problemu, oczy miał zaczerwienione, usta wykrzywione w grymasie, a skóra zbladła. Dodało mu to trochę lat, których nie miał. Widać, że bardzo go to meczy. Przecież on sam nie chce mnie zostawiać. Ale czuje, że powinien, a ja mu to utrudniam. I nie zamierzam przestać. Nie pozwolę mu.
- Nie o to chodzi.- westchnął.
- A o co?- powoli traciłam cierpliwość.
- Znowu zaatakowali nasz dom.- spojrzałam na niego z niedowierzaniem.- To już drugi raz w ciągu roku. A nawet czwarty licząc te na Dwór. Nigdy nie atakowały, w tak licznych oddziałach. Oni chcą mnie z powrotem. Chcą mnie przemienić.
- I tak im się po prostu dasz?- położyłam ręce na swoich biodrach, przenosząc ciężar ciała na drugą nogę.- We dwoje mamy większe szanse.
- Jesteście w niebezpieczeństwie. Moja przeszłość będzie mnie prześladować do końca życia.
- Tak samo jak ja.- westchnął, mrucząc coś pod nosem.- Ja nie żartuję, Dymitr. Nawet jakbyś uciekał, to znajdę cię na końcu świata. Wiesz to. A co jak cię przemienią? Wtedy będziemy bezpieczni?- spytałam ironicznie.
- Rose, nie chcę, żebyś mnie szukała.
- Nie będę, bo nigdzie nie odejdziesz.
- Och, Roza. Porozmawiamy o tym kiedy indziej, bo nie chce się już z tobą kłócić. I chodź spać, bo jesteś na pewno zmęczona.
- Jeśli obiecasz, że mnie nie zostawisz. Nigdy!
- Rose...
- Obiecaj.- byłam nie ugięta.
- Porozmawiamy jutro....
- Obiecaj, albo będę tu stała do rana.
- Roza...
- Dlaczego nie chcesz tego obiecać? Dlaczego aż tak mnie ranisz? W ogóle nie liczysz się z moimi uczuciami. Mam tego dość.
Podeszłam do szafy.
- Roza, co ty robisz?- spytał zmartwiony.
- Idę się przejść.- powiedziałam, jakby wychodzenie o 10 w nocy było czymś normalnym i wyciągnęłam spodnie dresy.
- Nigdzie nie pójdziesz. Jest już późno.
Usiadłam na łóżku i zaczęłam się ubierać.
- Teraz nagle się martwisz? Z resztą nie ważne. Potrzebuję pomyśleć w samotności.- wstałam i sięgnęłam po swój prochowiec.- Nie szukaj mnie, chyba że do rana nie wrócę.
Sama nie wiedziałam ile tam będę, ale muszę ochłonąć. Nerwy tu wcale nie pomogą.
- Nigdzie nie pójdziesz.- powiedział, czule łapiąc mnie za ramię.- Możesz myśleć tutaj, będę cicho udawał, że mnie nie ma. Lubię patrzeć jak myślisz.- uśmiechnął się ro mnie, co zagłuszyło mój gniew.
- Nie wiem, czy będę umiała się skupić pod twoim palącym wzrokiem.- dopiero słysząc śmiech ukochanego, zorientowałam się, że powiedziałam to na głos.
Korzystając z jego nieuwagi wyszłam z pokoju i szybko wybiegłam z domu. Oczywiście każdy pobiegłby przed siebie, więc ja skręciłam za dom o pobiegłam. Zawsze najlepiej mi się myślało ćwicząc, wiec postanowiłam sobie pobiegać po wiosce, ale na wszelki wypadek z dala od domu Bielikowa. Nie wiem ile już biegnę, ale z pięć razu okrążyłam domy na obrzeżach, czasami w biegając w las. Już bardzo dobrze znałam tą okolicę, bo i tak nie była zbyt wielka. Minęłam właśnie cerkiew i wbiegłam do lasu, gdy upadłam na ziemię. Ale nie sama. Nie zdążyłam się nawet ogarnąć, a już czułam na sobie ciężar czyjegoś ciała.
- Mniej delikatny, to już nie mogłeś być.- fuknęłam, poznając zapach wody kolońskiej.
-Staram się jak mogę.- mruknął mi do ucha głęboki głos.
Zamarłam, a moje ciało przeszedł dreszcz. To w cale nie był Dymitr.
- Czego chcesz?!- warknęłam patrząc z nienawiścią w zielone oczy Randalla.
- Nie martw się Rossi. Tym razem mój synuś nam nie przeszkodzi.
- Rose.- poprawiłam go.- I sama umiem o siebie zadbać.
Zaczęłam się wyrywać, korzystając ze swojej przewagi siłowej. Kolanem uderzyłam go w krocze. Gdy on zgiął się w pół, zerwałam się i uciekam w głąb lasu. Biegłam z pół godziny, aż nie poczułam się bezpieczna. Jednak to szybko minęła, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że się zgubiłam. Wszystkie drzewa wyglądały tak samo. Nagle z daleka doszło mnie wycie wilka. Nie bałam się ich, ale miałam w sobie zalążek niepokoju. Nic nie widziałam po za drzewami. Pora dnia wcale nie ułatwia mi sprawy. Nie wiedziałam co zrobić. Mogłabym błądzić dalej, mając nadzieję, że zamiast zagłębiać się w gąszcz, znajdę z niego wyjście, albo czekać do rana. Może Dymitr mnie znajdzie. Gorzej jeśli jego ojciec zrobi to pierwszy. Raz mu uciekam, ale jestem zmęczona i nie wiem, czy drugi raz dam radę. Nagle pomyślałam o Lunie. Musi gdzieś być. Nabrałam powietrza, żeby krzyknąć, ale powstrzymał mnie głos, niosący się wśród szelestu liści drzew.
- Rossi!!!!
O nie! Wstrzymam oddech, a serce mi przyspieszyło. Poczułam napływ adrenaliny i chciałam uciekać.
- Stój!- rozkazała mi Lissa.- Dymitr cię szuka. Musisz dać jakiś znak, gdzie jesteś.
- No chodź tu!- krzyknęłam na całe gardło, mając nadzieję, że Bielikow mnie usłyszy.
- Nie mądrze, tak się wystawiać. Jesteśmy w środku lasu.- między drzewami pojawiła się sylwetka wstrętnego właściciela głosu.
- To prawda. Nikt nie znajdzie twojego ciała.- odpowiedziałam, odwzajemniając jego cwany uśmiech.
Randall roześmiał się obrzydliwie.
- Oj skarbie, ale tutaj nic ci nie zrobię. Już cię szukają, a ja dopilnuję, żeby nikt nic nie znalazł.
Wściekła, rzuciłam się na niego, ale nagle przede mną pojawiła się chmura piasku. Gdy opadła, przede mną nikogo nie było. Następnie wiatr powiał mi w plecy, lecz zanim zdążyłam się odwrócić, moroj złapał mnie od tyłu ręką przez całą długość mojej klatki piersiowej i złapał za ramię po drugiej stronie. Jednocześnie przycisnął mi do twarzy jakąś szmatką i zapadłam w ciemność...
Gdy się ocknęłam, leżałam na jakimś łóżku w ciemnym pokoju.
O nie!!! Co to ma być?!?!? Randall, ty popaprańcu! Puść ją! Dymitr!!! No rusz tyłek i jej pomóż!
OdpowiedzUsuńMatko, taki rozdziall na wieczór?! Czekam na kolejny
No robi się coraz ciekawej. Mam nadzieję, że w następnych rozdziałach też nie usnę gdzieś po drodze. Życzę weny i czekam na następny
OdpowiedzUsuńDo tego porwania przydałyby się tortury
UsuńEj co ty robisz???? Nie możesz tak!!!! Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńTen Randall zaczyna mi działać na nerwy... Puść ja ty tchórzu... Dymitr, a ty gdybyś tak nie powiedział nie zrobił to Rose należności nie wyszła by z domu. Rusz się i znajdź ją! Rose trzymaj się. Czekam na następny i życzę masy weny 💖 💖 💖
OdpowiedzUsuńBOZE NIECH TEN FACET WYPIERDALA JAK NAJDALEJ
OdpowiedzUsuń