Po kilku godzinach zabawy, dzieci na nowo zgłodniały. A że słońce zaszło, postanowiliśmy zrobić sobie ognisko. Dymitr z Lili i Pawką szukali gałęzi, a ja bawiłam się z resztą. Zoja naprawdę pokochała swoich kuzynów i ciągle chciała się z nimi bawić. Za to Łuka nie mógł się ode mnie odkleić. Siedzieliśmy razem i bawiliśmy się w koci-koci łapki. Gdy ognisko było ułożone, mój mąż podpalił stertę i mogliśmy usiąść przy ogniu. W popiół wrzuciliśmy ziemniaki, a później każdy dostał patyk i mógł sobie smażyć kiełbaski lub pianki. Bielikow był chyba na to przygotowany, bo wszystko mieliśmy. Opowiadaliśmy sobie różne historie. Śmieszne, o naszych przygodach, a nawet straszne. Felix już spał, przytulony do mnie, tak samo jak jego siostra, w objęciach strażnika. Łuka siedział koło mnie i ciągle opowiadał mi o swoich zabawkach, a jego kuzynka była zaopatrzona w śpiące dzieci i co jakiś czas pytała o coś wujka. Bianka biegała wokół nas, poznając nowe osoby, aż w końcu położyła się i chyba zasnęła przy ogniu. Wzięliśmy ją, bo przecież nie zostawimy psa samego, kiedy my się bawimy. Lili i Pawka świetnie się bawili. To się droczyli i czasami sobie dokuczali, albo siedzieli obok siebie i w przyjemnej ciszy. W pewnym momencie moja siostra zaczęła ziewać. Nasi goście spali pewnie w samolocie, a młoda nie przespała pół nocy z przejęcia. Próbowała się ułożyć na ziemi, ale ciągle coś jej nie pasowało. W końcu w bracie Zoji odezwała się opiekuńczość, którą mogę podziwiać u ukochanego, i położył głowę przyjaciółki sobie na kolanach. Po chwili Lili spała. Wyglądali uroczo. Mąż objął mnie i przytulił do siebie. Zauważyłam, że oprócz naszej trójki, wszyscy śpią. Siedzieliśmy w błogiej ciszy, dopóki całe ognisko się nie wypaliło. Dymitr ugasił je dokładnie i tak zakrył, że gdybym nie wiedziała, nigdy bym nie pomyślała, że tu było. Teraz pytanie jak wrócić? Nasze bobaski włożyliśmy do wózka, razem z Łuką. Dymitr trzymał Lili, ja Zoję, a Pawka związane ze sobą rowery. Biankę obudziliśmy i teraz szła obok nas. Po półtorej godziny byliśmy w domu. Chłopiec poszedł się myć, a Dymitr odłożyć Lili do pokoju. Suczka rzuciła się do kuchni, na karmę i wodę. Ja wzięłam nasze maluchy do mycia i przebrania. O dziwo nie obudziły się. Gdy skończyłam, pojawił się mój mąż.
- Co zrobiłeś ze swoimi siostrzeńcami?- spytałam.
- Właśnie mam dylemat,- podszedł do mnie i objął mnie od tyłu.- bo na razie są w naszym łóżku, tak jak im obiecaliśmy, ale chciałbym wykorzystać do innych celów.- mruknął całując moją szyję.
Odchyliłam głowę, żeby dać mu więcej miejsca.
- I co z tym zrobimy?- spytałam.
- Możemy skończyć w łazience, albo, jak ci będzie mało, to przeniesiemy się w inne miejsce. Jest ich mnóstwo w domu, a jeszcze nigdzie nie próbowaliśmy.
- Na przykład?- coraz trudniej było mi się skupić.
- Basen w ogrodzie,- wyliczał szeptem.- stół w jadalni, w salonie, sofa, przed kominkiem, w kuchni na blacie. Gdzie dusza zapragnie.
Odwróciłam się do niego przodem, patrząc mu prosto w czekoladowe oczy.
- Pragnę tylko ciebie.- szepnęłam stając na palcach i łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
Gdy skończyliśmy się całować, złapałem go za dłoń i pociągnęłam do naszej łazienki. Tam zaczęliśmy, a skończyliśmy w gabinecie strażnika, bo był najbliżej. Byłam tak bardzo obolała, że nie mogłam się ruszyć. Bo jeśli myślicie, że dwie randki nam wystarczyły, to się grubo mylicie. Po całym miesiącu w którym mój ukochany wracał padnięty i nie marzył o niczym innym niż zjeść obiad i spać, byliśmy spragnieni bliskości naszych ciał. A zwłaszcza Dymitr. Raz pokazać chłopakowi co to sex i staje się wiecznie nie wyżyty. Jęknęłam tęsknię, gdy się podniósł, na co się zaśmiał. Ubrał mi moją koszulę, a na siebie bokserki i chciał pomóc mi wstać, ale ja nawet nie próbowałam.
- O nie towarzyszu. Doprowadziłeś mnie do takiego stanu, że nawet najmniejszy ruch, spowoduje u mnie ból.
- Skrzywdziłem cię?- kucnął wystraszony obok mnie.
- Nie głuptasie. To taki przyjemny ból, ale i tak nie wstanę.
- To dobrze. A teraz wracamy do wygodnego łóżka, bo oboje jesteśmy zmęczeni.- podniósł mnie, jak pannę młodą.
Weszliśmy do sypialni, tam położył mnie delikatnie na łóżku i przytulił się ostrożnie.
- Towarzyszu, nie jestem kaleką. Nie musisz się ze mną obchodzić jak z jajkiem.- narzekałam cicho, aby nie obudzić dzieci.
- A jeśli ja tak chcę się z tobą obchodzić zawsze, bo cię kocham?- spytał z uśmiechem.
- To szkoda, że nie chciałeś tak na treningach.
- Bo, gdybym tak chciał, to byś niczego się nie nauczyła i nie byłabyś dzisiaj najlepszą wojowniczką na świecie, z której jestem w cholerę dumny.
- Ło! Ło! Ło! Strażniku Bielikow! Skąd u ciebie takie słownictwo?- zaśmiałam się.
- Tak jakoś samo wyszło.- wzruszył ramionami.- A teraz chodźmy spać.
- Dobranoc towarzyszu.- obróciłam się tyłem do niego i przytuliłam Łukę oraz Zoję.
Ukochany przerzucił przeze mnie rękę i wtulił się w zagłębienie mojej szyi.
- Dobranoc skarbie.- cmoknął mnie w nią.
Już przysypiałam, gdy dzieci się rozpłakały. Przecież one od dawna nie budzą się w nocy. Zmartwiona chciałam wstać, ale mąż mnie powstrzymał.
- Leż kochanie, to pewnie nic strasznego. Zaraz wracam.- ucałował mój policzek i wstał.
Po chwili płacz ucichł.
- Co jest księżniczko? Czemu nie możesz spać?- dobiegły mnie ciche głosy z pokoju obok.- Ej, mała? O co chodzi? Zły sen? To chodźcie. Dzisiaj śpicie z mamusią, tatusiem,- głosy stawały się coraz głośniejsze.- kuzynką i kuzynem.
Położył ją koło mnie. Zanim przyniósł Felixa ułożyłam dzieciaki między nas. Córeczka patrzyła na mnie wystraszonymi oczkami. Ciekawe co mogło złego przyśnić się takiej kruszynce. Uśmiechnęła się, gdy zaczęłam bawić się jej rączkami. Po chwili zobaczyłam w przejściu Dymitra z synkiem. słodko wyglądali.
- Myślałem, że już śpisz.- przyznał kładąc malucha koło reszty dzieci.
- Jak widaaać jeszczeee niee.- powiedziałam przez ziewnięcie.
- To teraz śpij.- cmoknął moje czoło i położył się na przeciwko mnie
Nastka jęknęła niezadowolona, a jej brat patrzył smutno.
- Was też kocham zazdrośniki.- każdemu podarował całusa w główkę.- A teraz dobranoc.
- Dobranoc.- również je pocałowałam, ale w policzek.
Męża też. Odsuwałam się, kiedy on złapał mnie za rękę.
- Chyba sobie żartujesz.- rzucił z pretensjami.
- A co byś innego chciał dostać?
- Na przykład to.- przyciągnął mnie do siebie i pocałował namiętnie.
Przechyliłam usta pogłębiając pocałunek. Gdy w końcu wróciłam na swoje miejsce oblizałam wargi.
- Nie kuś Roza.- ostrzegł Rosjanin.
Objął mnie, zamykając w uścisku dzieci pomiędzy nami. Zrobiłam to samo i po chwili słodko spałam.
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wow! xD Widać, że facet xD Matko jaki on spragniony! Rose pewnie też... I w sumie im się nie dziwię. No... oby więcej takich nocy!
OdpowiedzUsuńBiedne dzieciaki... Ciekawe co im się przyśniło... Dymitr z dzieckiem na ręku musi wyglądać uroczo!
Świetny rozdział, życzę weny i czasu i czekam na kolejny :D
Grubo😂😂😂😂. Super rozdział. Czekam na następny i życzę weny
OdpowiedzUsuńBiedne dzieciaki... Bardzo fajny dzień, a szczególnie zakończenie... Czekam na nexta i życzę weny 💖 💖 💖
OdpowiedzUsuń