Nagle poczułam, że ktoś ściągnął mi ze stopy kapcia. Spojrzałam w dół i się uśmiechnęłam.
- Teraz przyszłaś do mamusi? Chodź mała.- posadziłam Nastkę na swoich nogach.
Zaciekawiła się moimi kosmetykami. Rozejrzałam się, ale nigdzie nie widziałam Rosjanina i Felixa.
- A gdzie zgubiłaś braciszka i tatę?- spytałam małą, która już wymazała się szminką.
Zaśmiałam się i kontynuowałam malowanie. Córeczka próbowała naśladować to co robię. Gdy skończyłam nakładać puder, ona pochwyciła brudny pędzelek i wsadziła sobie do ust.
- Nastka! Nie wolno.- szybko jej go wyrwałam i wszystko pochowałam do kosmetyczki.
Ta tylko się uśmiechnęła i chciała mnie przytulić.
- O nie skarbie.- podniosłam ją na wyciągniętych rękach.- Już wystarczy, że wybrudziłaś swoją sukieneczkę. Mamusia cię przytuli, gdy zmyjemy twój makijaż. Ale zróbmy to teraz bo inaczej mamusia będzie miała przechlapane. Oj! Chyba za późno.- usłyszałam kroki męża na korytarzu. Posadziłam ja na kolanach.- A teraz cii...
Po chwili do pokoju wszedł mój ukochany z synem. Posadził go na ziemi wśród zabawek i zaczął się rozglądać po pokoju. - Szukasz czegoś?- spytałam.
Czesałam się, żeby nie wzbudzić podejrzeń. Strażnik zajrzał do pokoju dzieci, ale tam też nie znalazł swojej zguby.
- Widziałaś gdzieś małą księżniczkę?
- Tak.- chciało mi się śmiać.
- Gdzie?- od razu do mnie podszedł. W tej chwili mała się zaśmiała- Tu jesteś gwiazdeczko.
Podniósł ją i się jej przyjrzał.
- Rose, co ty jej zrobiłaś?- spytał załamując ręce.
- Ja nic. Jestem niewinna.- broniłam się.- Ale myliłeś się. Ona już zaczęła się malować.
- Chodź kochanie. Zmyjemy ci to coś z twarzy.- poszedł z nią do łazienki.
Dołączyłam do nich, wcześniej zabierając Felixa.
- Bo powinieneś wiedzieć, że dzieci, a zwłaszcza tej diablicy nie zostawia się samej nawet na sekundę.
Kiedy strażnik próbował umyć córeczkę, ja robiłam sobie fryzurę. Chłopca postawiłam na podłodze, zamknęłam drzwi i zabrałam z jego zasięgu wszystko, co niebezpieczne. Dałam mu kilka klocków i już miał zajęcia. Podkręcając sobie włosy, patrzyłam jak mąż nie umie sobie poradzić z małą. W końcu straciłam cierpliwość.
- Pomogę ci.- odłożyłam falownicę.
Wyciągnęłam płatek kosmetyczny i nalałam na niego płyn do demakijażu. Na wyczyszczenie jej buźki wystarczyły trzy.
- Aż się błyszczy.- wzięłam ją na ręce i przytuliłam.- Nasze piękności.
- Teraz ja się nimi zajmij, a ty kończ szybko, bo się spóźnimy.- Dymitr zabrał dziewczynkę i wyszedł zostawiając otworzone drzwi.- Felix!
Chłopczyk wyszedł za tatusiem jak piesek, z czego chciało mi się śmiać. Szybko skończyłam fryzurę i wyszłam z łazienki, zamykając drzwi. Jednak nasza sypialnia była pusta. Tak samo pokój dzieci. Zaczęłam ich szukać w całym domu. U Lili też nic. Uznałam, że na gorze w ogóle ich nie ma i skierowałam się na schody. Na zakręcie zderzyłam się z ukochanym
- O! Już skończyłaś! Czekamy w samochodzie. Myślałem, że zdążę zanim się wyszukujesz.
- Następnym razem mów mi o takich rzeczach.- poprosiłam, omijając go i schodząc po schodach.
- Dobrze skarbie.
Gdy Dymitr zamykał drzwi na klucz, ja usiadłam na miejscu kierowcy i zapięłam się pasami. Teraz mnie nie ruszy. Przymierzałam się do kierownicy, gdy usłyszałam chrząknięcie nad sobą.
- Roza, co ty robisz?- Bielikow patrzył na mnie z góry, ze skrzyżowanymi rękoma na piersi.
- Siedzę.- odpowiedziałam z głupawym uśmiechem.
- A czemu tu?- ciągnął.
- Bo będę kierować.- stwierdziłam.
Uniósł jedną brew. Mówiłam już, jak bardzo chciałabym tak umieć?
- Ty będziesz kierować?- pokiwałam głową.- Coś mi się nie wydaje.
- Ale czemu? Dlaczego nigdy nie mogę poprowadzić?
- Bo oboje wiemy jak jeździsz.
- Nie. To ja wiem, a ty bazujesz na wiedzy z czasów akademii. A ja już nie jestem tą samą dziewczyną. Czemu nie możesz zrozumieć, że nie jestem już dzieckiem?!- zezłościłam się na niego.
- Nie traktuję cię jak dziecko...- zaczął.
- Więc daj mi poprowadzić.- przerwałam mu.
Rozważał to w myślach. Był taki seksowny, gdy myślał. I taki pociągający gdy walczył. Czy to ze strzygami, czy sobą samym. O czym ja myślę? Przecież jestem na niego zła. A mimo to, nie umiem odmówić mu boskości. W końcu westchnął ciężko, co było dobrą wróżbą.
- Ale będziesz jechać spokojnie.
- Z tyłu siedzą dzieci. Myślisz, że ta świadomość pozwoliłaby mi szaleć.- spojrzał na mnie znacząco. Przewróciłam oczami, wzdychając.- Tak, będę jechać spokojnie.
Rosjanin, już spokojny usiadł obok. Odpaliłam samochód i ruszyłam. Dymitr po jakimś czasie położył dłoń na moim kolanie. Niby niechcący strąciłam ją. Mąż popatrzył mnie zdziwiony, ale ja nie zwróciłam uwagi. On od razu wiedział o co chodzi.
- Roza, ja wcale nie traktuję cię jak dziecko.- przerwał milczenie.- Po prostu się o was martwię. Doskonale wiesz, jak łatwo zginąć w samochodzie. I nie chodzi mi o to, że spowodujesz wypadek, ale jak ktoś wiedzie na twój pas, ważna jest szybka reakcja. Po prostu nie chcę was stracić. Przepraszam, jeśli tak to odebrałaś.
- Sadzisz, że nie umiałabym szybko zareagować.
- Nie o to mi chodziło.- nabrał trochę ostrożności.- Po prostu jest ciemno i boję się o was. O ciebie.- szepnął, wracając ręką na moje kolano.
Tym razem jej nie strąciłam. Odetchnęłam głęboko. Jego gotyk działał na mnie kojąco.
- Ja też przepraszam. Nie powinnam się na ciebie złości. W końcu sama dałam wiele powodów być się martwił.- uśmiechnęłam się krzywo.
- To nie twoja wina, że kłopoty tak bardzo nas lubią.- pocieszył mnie.- Zauważyłem, że podczas ciąży byłaś jakaś taka łagodniejsza.
Zamurowało mnie. O co mu chodzi? Teraz mu się nie podobam? Wolał mnie tamtą? Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Bałam się co z tego wyniknie. Czemu tak z tym wyskoczył. Przecież wiedział doskonale jaka jestem naprawdę. Może jednak te treningi to było za mało, aby mnie lepiej poznał? Czy teraz żałuję, że się ze mną ożenił?
- Ccc...cco masz na myśli?- cała byłam spięta.
- No, teraz łatwiej wyprowadzić cię z równowagi.
- To dobrze?- spytałam niepewnie.
Spojrzał na mnie zdziwiony. No tak. Jak może być dobre to, że bardziej się denerwuję? Głupia ja. Czułam, że jestem bliska płaczu. Nie poradzę sobie, jeśli mnie zostawi. Dymitr zaczął analizować przebieg naszej rozmowy. Chyba zrozumiał, jak zabrzmiało to co powiedział i jak to odebrałam, bo zerwał się, uderzając głową w dach samochodu. Zaczął masować obolałe miejsce.
- Jezu, Roza!- był szczerze wystraszony.- Nie o to mi chodziło! Kocham cię i zawsze będę kochał. Oświadczając ci się byłem w pełni świadomy jaka jesteś. Po prostu na czas ciąży trochę się zmieniłaś. Bardziej zastanawia mnie, że normalnie to hormony kobiet nie dają mężczyzną żyć, a ty miałaś całkowicie na odwrót.
Odetchnęłam z ulgą. Czego ja się bałam? Przecież doskonale wiem, że mnie kocha i jakby chciał zostawić, to zrobiłby to dawno.
- Też cię kocham.- wyznałam już całkowicie spokojna.
- Roza jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Nigdy o tym nie zapominaj.
- Wiem. Ty też.
Dalszą podróż odbyliśmy w spokojnej atmosferze.
___________________________________________________________
Macie tu drugi, za któryś dzień w tygodniu. Mam nadzieję, że się spodoba.😘😘
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wspaniały rozdział. Czekam na następny i życzę masy weny 💖 💖 💖
OdpowiedzUsuńSłodki rozdział. Lecę czytać następny.
OdpowiedzUsuńO tak
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały <3