Mała wyszła, a ja jeszcze zajrzałem do dzieci. Były już przebrane. Nagle zaczęły płakać. No tak. Czas karmienia. Wziąłem naszą księżniczkę i przytuliłem. Wtuliła się mocno we mnie. Widać, że się bała. Wziąłem jedną z butelek z wcześniej odciągniętym mlekiem. Zjadła wszystko, ale nie chciała, abym ją odkładał.
- Spokojnie księżniczko. Już jesteście bezpieczni. Daj mi jeszcze nakarmić brata.
W końcu się trochę uspokoiła. Nakarmiłem Felixa i go też przytulałem. Jednak gdy chciałem wyjść, zaczęły krzyczeć. Śledziły każdy mój krok, gdy podszedłem do łóżeczek. Włożyłem oboje do nosidełek i zaniosłem do sypialni. Czyli dzisiaj robimy grupowe spanie. Położyłem nosidełka na łóżku i ostrożnie podniosłem Rozę. Zabrałem ją do łazienki i położyłem w wannie. Ostrożnie ją rozebrałem, a później nalałem do miski wody. Nie za cieplej, ale i nie za zimnej. Wziąłem gąbkę z mydłem i ostrożnie umyłem żonę. Gdy byłem przy brzuchu, otworzyła nagle oczy, rozglądając się czujnie. Poczułem jak się cała spięła.
- Cii... to tylko ja.- na mój głos się odprężyła, zamykając oczy.
Kontynuowałem przerwaną czynność, aż znowu nie doszedłem do brzucha. Skrzywiła się prawie niezauważalnie. Ale nie umknęło to mojej uwadze.
- Boli cię tu?- zacząłem delikatnie badać miejsce, które przed chwilą myłem.
- Nie.- skrzywiła się, gdy ścisnąłem mocniej.- Może troszeczkę. Ale prawie nie czuję.- próbowała mnie przekonać słodkim uśmiechem.
- W ogóle. Och, Roza, Roza.- pokręciłem zrezygnowany głową.
Umyłem resztę jej ciała. Ranne ramię obmyłem jedynie delikatnie wodą. Następnie, skoro nie spała, spłukałem pianę prysznicem. Przez cały czas czułem jej uważne spojrzenie na sobie. Gdy je odwzajemniałem z uśmiechem, ona też się uśmiechała. Jednak chwilę później poważniała i dalej patrzyła. W pomieszczeniu panowała miła cisza, którą przerwała.
- Co z dziećmi?- spytała.
- Wszystko w porządku. Ale strasznie się wystraszyły, więc zrobimy sobie rodzinne spanie.
Moja odpowiedź ją uspokoiła. Sięgnąłem po miękki ręcznik i dokładnie osuszyłem ciało żony.
- Kocham Cię, towarzyszu.-odezwała się, kiedy ją podniosłem.
- Ja ciebie też Roza. I masz mnie więcej tak nie straszyć.- chciała objąć mnie za kark, ale ranne ramię jej nie pozwoliło.- Oszczędzaj je Roza. Możesz usiąść?- spytałem, sadzając ją na półce w ścianie.
- Aż taką kaleką nie jestem.
- Ale jesteś dość mocno poturbowana.- zauważyłem, ale i tak ją puściłem, sięgając po jej koszulę nocną i majtki.- Czemu w takich walkach, to zawsze ty najbardziej musisz ucierpieć?
- Bo ty jesteś bardziej doświadczony i nie idziesz na żywioł.- stwierdziła, gdy ją ubierałem.
- Znowu stawiasz mnie na piedestale.
- Tak. I nigdy nie przestanę. Jesteś dla mnie idealny, a ja pragnę taka być dla ciebie.- przyznała.
Nie lubiłem, gdy mnie tak wywyższa. Jestem tylko człowiekiem i jak każdy popełniam błędy. Nie chcę, aby uważała mnie za kogoś niepokonanego, bo taki nie jestem. Chcę być równy jej.
- Dla mnie taka jesteś. A z czasem i ty nabierzesz doświadczenia. Po za tym, niekiedy do szpitala trafiają osoby bardziej doświadczone, niż ja.
- W takim razie, masz więcej szczęścia niż ja.- stwierdziła, gdy znowu wziąłem ją w ramiona.
- Z jednym muszę się zgodzić. Mam największe szczęście, bo znalazłem najcudowniejszą kobietę na świecie. Kocham cię Roza.- pocałowałem ją w czubek głowy i zaniosłem do łóżka.
Przykryłem ukochaną kołdrą, a ta spojrzała na dzieci. Uśmiechały się szeroko na jej widok. Oboje wyciągnąłem z nosidełek i położyłem koło mamy. Roza przytuliła Felixa.
- Widzicie, mamusia obiecała, że wróci z tatusiem i wróciła. Kocham was skarby.
- Serce rośnie na wasz widok.- każdego pocałowałem w czoło.
Na koniec nałożyłem jej świeży opatrunek.
- A teraz tato pójdzie się myć.- oznajmiłem i wróciłem do łazienki.
Po pięciu minutach gotowy wyszedłem z pomieszczenia. Moja żona rozmawiała z maluchami i Lili. Była dziwnie rozpromieniona.
- Patrz towarzyszu. Reagują na swoje imiona. Nastka.- zademonstrowała.
Dziewczynka popatrzyła na nią z uśmiechem.
- Felix.- spróbowałem.
Synek popatrzył na mnie i również szeroko się uśmiechnął. Zakluczyłem drzwi i położyłem się z resztą rodziny. Objąłem Rozę, która położyła się na mojej piersi i Lili, przytulną do mnie z drugiej strony. Dzieci leżały między mną, a Rozą, na naszych piersiach. Byłem bardzo szczęśliwy, że mam ich tu wszystkich razem.
- Dobranoc.- pożegnałem moją rodzinę.
- Dobranoc.- odpowiedziały moje panie, które szybko zasnęły.
Maluchom szło to gorzej. Trochę bawiły się ubraniem mamy i moimi przydługimi włosami. Roza ma rację, że muszę iść do fryzjera, ale nie jestem przekonany, co do jej włosów. Myśląc o tym, dotknąłem jej kosmyków, napawając się ich delikatnością. Ale w końcu to jej wybór. Przecież nie mogę zabronić jej dbania o siebie.po chwili zauważyłem, że jako jedyny jeszcze nie zasnąłem. A jeszcze chciałem się odwdzięczyć Rozie, za to jak mnie pokonała. Byłem z niej naprawdę dumny, ale jej zwycięstwo za bardzo mnie podnieca. Nie żeby nie podobało mi się, co robiliśmy później pod prysznicem. Boże, jak ja kocham tą kobietę . Czuję to bardzo mocno, zwłaszcza patrząc na nią w śnie. Taka słodka, krucha i bezbronne, a tak naprawdę ma wielką siłę, którą nieliczni mogą się pochwalić. Wiem, że umie każdemu skopać tyłek. A mimo to pragnę chronić ją do końca życia. Wolałbym oddać życie dla niej, niż żyć bez niej. Kiedyś tak nie było, a teraz... z każdym dniem, miesiącem, rokiem, coraz bardziej się od niej uzależniam. Nie mam pojęcia jak mogłem wcześniej żyć bez tej kobiety. Przecież to istne źródło mojego istnienia. Dzisiaj, gdyby nie pomoc z Dworu, nie udałoby się nam. Tak dużo, w tak krótkim dniu może się przytrafić. Człowiek jest zdolny do odczuwania tak różnych emocji w czasie doby, a to tylko dwadzieścia cztery godziny. A jednak. Już bardzo długo tak rozmyślam. Powinienem iść spać, bo będę nie wyspany. Pojutrze kończę urlop i aż do listopada będę pracował bez mojej Różyczki. Jestem pewny, że sobie poradzi, mimo że sama w to nie wieży. Nie chcę jej zostawiać samych, ale ma Lili, a tak zobaczy, jaka dobra z niej matka. Ja wiem, że lepszej dl moich dzieci to nigdzie nie znajdę. To już po drugiej. Dobra, teraz powinienem już na prawdę zasnąć. W sumie jestem przyzwyczajony. Zazwyczaj tak długo rozmyślam, choć moja ukochana dawno śpi. Zamknąłem oczy i dzięki wyćwiczonej dawno umiejętności, szybko zasnąłem. Jedna z naszych zasad mówi: "Śpij kiedy możesz, bo nie wiadomo, kiedy znowu będziesz mógł."
"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cudowny rozdział 💖 💖 💖 czekam na następny i życzę masy weny 💖
OdpowiedzUsuńNareszcie spokojny rozdział. Super. Lece czytać dalej.
OdpowiedzUsuńwkońcu
OdpowiedzUsuńdobra lece czytac dalej :)